Napisz opowiadanie używając młodzieżowego slangu.Opowiadanie powinno zawierać temat dotyczący szkoły i nauki.Jak zobaczę tylko kilka zdań to zgłoszę spam :)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Hey, Hi , Hello, Elo, Yo i siemka! Kaśka z tej strony :) Dziś akademia z okazji nauczyciela, a że nasza szkoła jest najgorsza, mieliśmy w tym dniu lekcje! Najpierw Kapusta wrzeszcząc w niebogłosy wyrzucała sobie, że w poprzednim wcieleniu bardzo musiała nagrzeszyć, a tak powiedziała bo Monika napisała: "jastrząb" jako: " jastrzomp". Potem pasek przepytywał nas z muzyki, chociaż on uczy nas histori xDD. o o lekcjach nie będe więcej opowiadać, teraz trochę o akademi:) Akademię mieliśmy na korytarzu, uważam to za meeega głupi opmyśl, akademia mogła być na boisku. Najpierw przemówienia dzieci, potem występ 3 klasy i piosenka Angeliki z Lulejką. Nazywamy ich tak, bo się zachowują jak Lulejka i Angelika z książki Pierścien i róża xD. Angelika jest uważana za piękną i mądrą, ale jest chciwa i złośliwa,a Lulejka był na początku tak głupi, że aż żal, a potem nagle się zmienił. Angelika raz zafałszowała i uciekła z sali cała we łzach< o jeju jaka księżniczka>. Przypowadzono ją jak była cała czerwona. Ta akademia nawet ciekawa xD. Po przyjściu zjadłam ogórkową i poszłam się drzemnąć.
Wszystko tego dnia wskazywało na towarzyszącą mojemu życiu rutynę kierunek szkoła-dom i w drugą stronę. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, jak duży wpływ wywierają na ludziach cudze nieszczęścia, i jak niektrzy potrafią je wykorzystywać do własnych, żydowskich potrzeb. Osobiście nic do Żydów nie mam, 100% tolerancji i zero rasizmu na tle religijnym. Nie bedę zaczynać tego jak piękną bajkę z happy endem, bo to o życiu. A bajki mają to do siebie że sie skończyły, i nie ma ciągu dalszego. Możemy snuć jedynie niekończace sie domysły,ale życie wyznacza nam zupełne inne, bardziej brutlanijsze reguły. Pamiętam to do dziś, zainteresowanych tym niech nie przewracają kartek czy w ogóle zamykają książkę, nie poznając jej zapisanych sekretów.
Ogólnie to chodziłoam do klasy na poziomie - średnie nigdy poniżej 4 zero, po koniec roku połowa ludzi z wyróżnieniami, przychylność pani dyrektor, zachowania wzorowe, bardzo dobre, względnie dobre, wyjątek odpowiednie. Mieszanka ,, różnych narodowości", oczywiście pod wzlędem charakteru czy osobowości. Jednak te wsyzstkie czynniki nie uchroniły mojej 3b gimnazjum od katastrofy, która całkowicie odminiła NAS.
A wszystko, tak jka zwykle zaczęło się całkiem niewinnie. Nauczycielka od fizyki na miesięcznym zwolnieniu lekarskim, wszechobecne zadowolenie z zorganizowanych luźnych zastępstw. Nikt nie narzekał. Dokłanie był to piąty kwietnia. Ptaki śpiewały, latając przy okazji po niebie jak po litrze wódki, pary zakochanych coraz częściej pokazywały sie na ulice, a staruszki kroczyły za swoimi wypielęgnowanymi pudlami, które uznawałam zawsze, bezwzględnie za szczyt brzydoty. Przepraszam, jeśli kogos tym uraziłam. Więc idąc spokojnie do szkoły, wtopiłam się w ten wiosenny miejski krajobraz, myśląc że ja tak właściwie tam nie pasuję. I wtedy z zamyśalań wyrwał mnie taki oto widok: nauczycielka od fizyki,ochrzczona przez moją klasę przezwiskiem Babcią Grawitacji ,prowadzona przez jakąś młodą panią, w taki sposób, jakby kompletnie nic nie widziała. Bo ona była ślepa... Coś we mnie pękło. Zamrugałam szybko powiekami, aby nie pozwolić aby łzy wydostałuy sie na światło dzienne. Nie tutaj. Boże, biedna kobieta. Co się z nią stało przez te 30 dni?, w głowie kotłowałam mi się tylko tak myśl. I to na tyle uporczywie, że zaraz poinformowałam całą kl;ase. A włąsnie dziś, miała być fizyka. Z NIĄ.
- Trzeba coś koniecznie wymyślić - powiedział zupełnie bezsensu Kacper.
- Brawo, geniuszu - odparłam trochę nieuprzejmie, ale to z chcęci wywyższenia sie nad chłopakiem.
- Przestańcie moze, co? Mamy powazniejszy problem niz wasze spory - zbesztala nas Jula, okrecajac pasmo blond wlosow wokol swojego palaca.
- Wiec? - spytał wyraznie zainteresowany cala sprawa Bartek.
Cisza. Po prostu nikt z nas nie wymysl cos na tyle konstruktywnego, żeby wcielić ten plan w życie.
- Pożyjemy, zobaczymy - Kacper przerwal nabrzmial trescia ciszę. - Albo na odwrót - dodał ciszej, choć uslyszałam.
Pani Waraksa weszła do klasy chwiejnym krokiem. Chcialm podbiec do niej i jej pomoc, ale Kasia w pore kopnela mnie pod lawka. Ona nie moze o tym wiedizeć.
- Zacznę lekcję od sprawdzenia waszych wiadomości - otowrzyła dziennik.
Napięcie.
- Nowak - zwróciła sie do Kacpra. - Opisz mi krótko ruch prostolinijny przyspieszony.
Kacper milczał, no bo co miał powiedzieć? Zawsze czuł wstręt do fizyki, a ksiązki nawet sie nie tykal, jakby bojac sie zarazić jakis wirusem.
A potem wszyscy umilkli - chłopak bezczelnie otworzył książkę, i wytłumaczył zasady rządzące ruchem, zmieniając czasem układ zdania.
Klasa zaczęła szeptać zeby nie wykorzystywal sytuacji.
- Nie podpowiadać! - krzyknela nauczyceilka. - Jedynka. Siadaj.
Takie rzeczy były już na porzadku dziennym - wirus zarazil pozostale przedmioty - matematykę, fizyke, chemię. Malo kto sie uczyl - kazdy z nas mial przygotowana sciagę, urywal się z lekcji, lapal uwaga za uwaga, nagana nie nagana, po prostu norma. Palenie, picie - rutyna. Pod koniec roku kilku osobom groziło powtaranie klasy, jednak zebrali w sobie na tyle godności,że poprawili oceny i przeszli z niezbyt chwalebnymi świadectwami. Życie postawiło nas przed faktem dokonanym - 3 B przestała istanieć.