Pewnego słonecznego dnia Ola wraz z Majka swoja przyjaciołka,wybrały sie na jesienny spacer.Przechodzac przez jezdnie zauwazyły swojego przyjaciela Bartka,podeszły do niego i powiedziały:
-Hej Bartek co u Ciebie? Masz czas?
-A hej dziewczyny, u mnie po staremu, właśnie miałem jechac z tatą do miasta, ale mam jeszcze godzinkę czasu a co u Was?
-A u nas po staremu, właśnie idziemy na spacer, może wybierzesz się z nami?
-Jasne czemu nie...
Chodzac po parku, Majka,Ola i Bartek zauwazyli małego pieska, który był przywiązany do drzewa.Rozglądali się dookoła, ale nie zauwazyli nikogo podejrzanego, co do tej sprawy.Postanowili ze wywieszą ogłoszenie ze mają do sprzedania małego pieska, rasa owczarek niemiecki,lub jesli by się nikt nie zgłosił to Bartek postanowił zabrac psa do siebie.Minął tydzien, jednak nikt nie zgłosił sie co do psa,Bartek postanowił zaopiekowac sie swoim nowym przyjacielem.Cieszac sie ze ma w domu czworonoga, nadał mu imie Szczęściarz.
Kilka dni temu byłam na wycieczce w Kielcach. Przydarzyła mi się pewna przygoda.
Otóż, gdy szłam wąskimi uliczkami, zobaczyłam dziwny cień. Oczywiście, jak to ja, musiałam zobaczyć, kto go rzucał. Pobiegłam w tamtym kierunku, ale nic nie zobaczyłam. Rozglądałam się wokół - nie wiedziałąm, gdzie jestem. Zaczepiłam jednego z przechodzących tamtędy przechodniów.
- Przepraszam, czy mógłby pan powiedzieć mi, gdzie jestem? Bo chyba się zgubiłam.
- Idz za mną, to się dowiesz.
Starszy pan zaprowadził mnie na główną ulicę Kielc, Henryka Sienkiewicza.Odwróciłąm się, żeby podziękować, ale... starszego pana nie było! Rozejrzałam się w koło. Nigdzie nie spostzegłam nikogo chodzby podobnego.
- Dziwne. - mruknęłam i ruszłam ku dworcowi. Włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam tam kartkę. Wyciągnęłam ją.
"Czyli jednak niektórzy widzą duchy! Jak ja się cieszę! Przecodzień, który odprowadził Cię na Sienkiewkę."
Bardzo się zdziwiłam, ale nie dałąm tego po sobie oznać. najspokojniej w świecie wsiadłam w pociąg i pojechałam do domu. Ale do dziś dręczy mnie myśl, czy to rzeczywiście był duch, czyten pan po prostu stroił sobie ze mnie żarty...
Pewnego słonecznego dnia Ola wraz z Majka swoja przyjaciołka,wybrały sie na jesienny spacer.Przechodzac przez jezdnie zauwazyły swojego przyjaciela Bartka,podeszły do niego i powiedziały:
-Hej Bartek co u Ciebie? Masz czas?
-A hej dziewczyny, u mnie po staremu, właśnie miałem jechac z tatą do miasta, ale mam jeszcze godzinkę czasu a co u Was?
-A u nas po staremu, właśnie idziemy na spacer, może wybierzesz się z nami?
-Jasne czemu nie...
Chodzac po parku, Majka,Ola i Bartek zauwazyli małego pieska, który był przywiązany do drzewa.Rozglądali się dookoła, ale nie zauwazyli nikogo podejrzanego, co do tej sprawy.Postanowili ze wywieszą ogłoszenie ze mają do sprzedania małego pieska, rasa owczarek niemiecki,lub jesli by się nikt nie zgłosił to Bartek postanowił zabrac psa do siebie.Minął tydzien, jednak nikt nie zgłosił sie co do psa,Bartek postanowił zaopiekowac sie swoim nowym przyjacielem.Cieszac sie ze ma w domu czworonoga, nadał mu imie Szczęściarz.
"Wycieczka"
Kilka dni temu byłam na wycieczce w Kielcach. Przydarzyła mi się pewna przygoda.
Otóż, gdy szłam wąskimi uliczkami, zobaczyłam dziwny cień. Oczywiście, jak to ja, musiałam zobaczyć, kto go rzucał. Pobiegłam w tamtym kierunku, ale nic nie zobaczyłam. Rozglądałam się wokół - nie wiedziałąm, gdzie jestem. Zaczepiłam jednego z przechodzących tamtędy przechodniów.
- Przepraszam, czy mógłby pan powiedzieć mi, gdzie jestem? Bo chyba się zgubiłam.
- Idz za mną, to się dowiesz.
Starszy pan zaprowadził mnie na główną ulicę Kielc, Henryka Sienkiewicza.Odwróciłąm się, żeby podziękować, ale... starszego pana nie było! Rozejrzałam się w koło. Nigdzie nie spostzegłam nikogo chodzby podobnego.
- Dziwne. - mruknęłam i ruszłam ku dworcowi. Włożyłam ręce do kieszeni i znalazłam tam kartkę. Wyciągnęłam ją.
"Czyli jednak niektórzy widzą duchy! Jak ja się cieszę! Przecodzień, który odprowadził Cię na Sienkiewkę."
Bardzo się zdziwiłam, ale nie dałąm tego po sobie oznać. najspokojniej w świecie wsiadłam w pociąg i pojechałam do domu. Ale do dziś dręczy mnie myśl, czy to rzeczywiście był duch, czyten pan po prostu stroił sobie ze mnie żarty...