TEMAT: Podczas grzybobrania zabłądziłam w lesie.
- opis przeżyć wewnętrznych w formie kartki z Pamiętnika.
To ma być WYPRACOWANIE, więc proszę o nie umieszczanie bezsensownych tekstów kilkuzdaniowych.^^
PS. To na jutro. ;p
Z góry dziękuję! :))
SS. daję naj.^^
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
26.01.11
Drogi pamiętniku
Mój dzisiejszy dzień zapowiadał się zwyczajnie. Rano obudziła mnie siostra krzątając się po pokoi w poszukiwaniu bluzki. Z dołu dobiegał odgłos tłuczenia talerza, co wskazywało na robotę mamy, a brat jak zwykle sprzątał. Dawno nie byłam tak zaspana jak wtedy. Niestety czekały mnie poranne obowiązki, na które wcale nie miałam ochoty. Nagle usłyszałam głos mamy wołającej abym zeszła
z siostrą do pokoju. Tam spotkałam tatę, który powinien być w pracy i brata. Zgromadzenie rodzinne - pomyślałam. Niedługo po tym pojawiła się też mama z dziwną miną, jakby coś knuła. Jedziemy na grzyby proszę państwa - oświadczyła. No nie, krew uderzyła mi do głowy, a pięści same się zaciskały. W taką pogodę ? - pomyślałam. Rodzeństwu również się to nie podobało, ale jakoś zdołaliśmy się pozbierać. Przynajmniej ominęło mnie gotowanie i zmywanie. Sporo czasu minęło zanim dotarliśmy na miejsce. Zaraz po wyjściu z samochodu czułam zapach mokrego lasu. Zewsząd kapało, co wcale nie było przyjemne. Rodzice zarządzili abyśmy się rozdzielili, ale trzymali się szlaku.
Gdy tak ,, przyjemnie '' sobie chodziliśmy wydawało mi się zauważyłam jakiegoś wielkiego grzyba. Pewnie maślak, pomyślałam i pobiegłam w dół potoku. Okazało się, że to był tylko liść, a ja stałam teraz na środku lasu nie wiedząc gdzie iść. Chciałam spróbować tą samą drogą, lecz weszłam w jakieś bujne krzaki. No cóż, zabłądziłam. Nie wpadałam w panikę, nawet znalazłam dwa grzyby. Błąkałam się po lesie uważając tylko na węże i sidła. Wkrótce się ściemniło, a mi było coraz zimniej. Nagle zaczęłam słyszeć jakieś głosu z głębi boru. Odkrzykiwałam, a one były coraz bliżej. Znaleźli mnie, znaleźli - cieszyłam się głośno. Zabraliśmy się do domu, a tam opowiedziałam im całą historię. To był niesamowity dzień !.
Drogi pamiętniku!
Dzisiejszy dzień nie mozna uznać za udany. Zmuszona przez babcię wyruszyłam z domu bez mojego roweru do lasu na grzyby. Nie mogłam wziąść psa, bo ten rzekomo narobiłby w lesie hałasu a tak nie wolno. Szłam więc przedzierając się przez lasek brzozowy wcale nie znajdując grzybów. Zła w ogóle nie myślałam o tym gdzie idę, kiedy minęła złość zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Dookoła tylko drzewa, żadnej ścieżki i ni żywego ducha. Postarałam się wrócić po swoich śladach ale stało się to niemożliwe. Zaczęło się ściemniać, a ja ze ze zdenerowaniem szukałam tej przeklętej ściezki. Wciąż miałam wrażenie, ze ktoś za mną stoi. Jak głupia wyczulałam słuch na każdy dźwięk, a w lesie jest ich pełno. Wyimaginowane połączenie ich dało mi wyobrażenie potwora, który mnie goni. Zaczęłam uciekać w panice, potykałam się. Pocięłam sobie nogi o krzaki ale biegłam dalej. Teraz myślę, że to było nawet przyjemne. Biegłam tak szybko jak jeszcze nigdy, taki powiew wiatru na twarzy... Ale szybko się zmęczyłam i poddałam. W tedy zrozumiałam, że nic mnie nie goni i jestem na ścieżce. Nadal lekko zlękniona wróciłam do domu truchtem i oznalmiłam, że nigdy więcej nie pójdę sama do lasu. Przepraszam cie pamiętniku za krzywe litery ale rozcięłam sobie palec i muszę inaczej trzymać długopis.
Teraz już kończę, muszę isć spać, bo jestem zmęczona. Dalej rozmyślam o tych dziwnych odczuciach w lesie i wiem że mi się to przyśni. Dobranoc