Oceńcie, to prosze...szczerze..
Zerknęłam z poważnymi obawami na opakowanie z parówkami. Termin ważności głosił spożyć do 25.02, a dzisiaj był już 28. Jeszcze ketchup, i właściwie można zacząć jeść. Zrobiłam pierwszy kęs, po czym paćka wylądowała na talerzu. Ohyda. To ja wolę po głodować trochę niż trafić na płukanie żołądka. Od momentu, gdy dowiedziałam się że do naszej familii ma dołączyć nowy członek, zmartwiłam się gdzie zamieszka. Właściwie, to zacznę historię od początku, bo tak idiotycznie mówić od końca...
Ciocia Konstancja lat 41, wujek 43. Totalna paranoja, totalnie pokręcony pomysł, totalny zamęt w domu. Powód – adopcja niezwykłego sześciolatka, który na wejście wita się jeszcze gorzej niż Piotr. Trzeba przyznać, gościu to ma potencjał – kiedy był u nas na próbę podczas weekendu, w niedzielę jak zawsze, poszliśmy do kościoła. Już na starcie zwrócił powszechną uwagę wszystkich – ale pod koniec mszy z pewnością stał się bardziej popularny niż gwiazdy show biznesu, a zatwierdził to następującymi słowami - ,, Mamo! Czemu ksiądz nie może powiedzieć wreszcie ,, Idźcie ofiary do domu”? Ksiądz o mało nie zleciał z ambony, kościelny ukazał brak jedynek, a jakaś poruszona pani za mną szepnęła ,, Dziecko z pewnością będzie ateistą lub terrorystą!”.
Olewam zazwyczaj podobne pogróżki nawiedzonych babek, jednak ta strasznie pasowała mi do dalszego rozwoju małolata.
Teraz, gapiłam się z ubolewaniem i niesmakiem na zimną przeterminowaną kiełbaskę, usmarowaną w ketchupie. Do kuchni zajrzała przelotnie mama, która prawdopodobnie wróciła przed chwilą z wywiadówki.
Siadaj – rzekła, parząc herbatę. - Musisz się pewnie iść uczyć, hm?
Coś w tym stylu. Skąd to nagłe zainteresowanie?
Zaraziła mnie nim twoja wychowawczyni oraz pozostali nauczyciele. Co to ma znaczyć? - podsunęła mi pod nos kartkę z ocenami. O, kurczaczki...
No, średnia wynosiła ledwie cztery zero. Do paska sporo brakuje...
Znudziło mi się ciągłe siedzenie po nos w książkach i bycie grzeczną dziewczynką – odpowiedziałam szczerze, wiedząc że na taki bunt może być jedna reakcja.
To co teraz? Alkohol, imprezy do białego rana, a potem zawód sprzątaczki?
Wyobrażałam to sobie nieco inaczej, ale w połowie się pokrywa. Mamo, byłaś kiedyś nawiedzoną babką wmawiającą wszystkim ,, przepowiem ci twoją przyszłość za jedyne 100 złotych z VAT”?
Nie, Blanka. Szoruj na górę, i natychmiast bierz się do nauki. Drugi raz nie powtórzę.
Sorry, ja się stąd zmywam. Imprezka była spoko, ale dopóki nie powiedzieli o braku towaru. To... hm, cześć.
Zostaniesz tutaj.
Smacznego – wskazałam na nieapetyczną parówkę. - Za zatrucie pokarmowe lub inne powikłania nie odpowiadam, proszę zwrócić się do lekarza rodzinnego lub do psychologa – dygnęłam uprzejmie, wciągnęłam szybko kurtkę, trampki w kratę, i powiedziałam z pełną powagą – już byście zainwestowali w polską kiełbasę, a nie w ruskie... - urwałam, widząc miażdżące spojrzenie matki.
Początkowo szlajałam się tam gdzie mnie nogi poniosły, w ogólnie nie obierając sobie jakiegoś celu. Po namyśle uznałam, że wstąpię do sklepu rzekomego napadniętego przez mojego brata, a do całej historii nabierałam większego przekonania. Obejrzałam z zastanowieniem szklaną taflę witryny, a za nią wystawione sprzęty – miksery, mikrofale, radia. Dziwnie to ktoś uporządkował, zupełnie do siebie nie pasowały. Odechciało mi się wchodzić, przeszłam więc parę przecznic, po czym skręciłam w lewo, a potem pokierowałam się na północny-wschód. O, Polana Zakochanych, moje ulubione miejsce. Ja cię! Tam ktoś siedzi!
Podeszłam bezszelestnie parę kroków bliżej, chowając się za najbliższym drzewem. Jakiś chłopak siedział na zaimprowizowanej ławce, chowając twarz w dłoniach. Wyglądał dziwnie znajomo. A kiedy spojrzał na mnie, miałam stuprocentową pewność.
Po co tu przylazłeś za mną?! - warknęłam wściekła, widząc znów jego kretyński uśmiech na gębie.
Po nic – odparł wstając. - Zbieg okoliczności.
Akurat! Dupek!
Hej, hej, wyluzuj. Jesteś taka ładna, a tak odstraszasz ludzi swoim charakterem.
Zrobiłeś ze mnie idiotkę, a teraz jeszcze uważasz że jestem ładna? Co zrobiłeś z tamtym Wawrzyniakiem? Zeżarłeś go czy jak?
Jego uśmiech był już raczej pobłażliwy niż drwiący. Mogłam nieco zmniejszyć ostrożność.
Nie – przyjrzał mi się dokładnie. Stałam, głupio patrząc się na moje brudne trampki. - To o co poszło między nami?
No po prostu... Wystarczy, jeśli powiesz sakramentalne ,, przepraszam”.
Skąd, wiesz że zgadzam się męczyć się z tobą do końca życia? - zbliżył swoją twarz do mojej tak, że mogłam się jej przyjrzeć uważniej – słodkie brązowe oczy, lekki zez dodający słodyczy, tu i ówdzie natrętny trądzik, jednak praktycznie niewidoczny, mały nos. Czekoladek? Cukiereczek? Miętówek? Ee, zwyczajnie Antek!
Dziewczyny miały rację – takiego efektu spojrzenia nie daje nawet najlepsza maskara. Dotknął delikatnie moich włosów – a potem musnął ustami mój policzek – Czy taka forma przeprosin ci odpowiada? - mruknął czule. Jezu, co on na siebie wylał? To jest za bardzo...
Antek – szepnęłam, uwalniając się od jego czaru. - Wystarczyło sorry. Poza tym... ja mam chłopaka, a to co teraz robiliśmy lekko podbiega pod zdradę.
Zapomniał o tobie – rzekł swobodnie, powracając do rutynowego podejścia do wszystkiego. - Nam wystarczy parę miesięcy, nawet dni. Pewnie ładny ryj, pielgrzymki kupli, powszechna sympatia, co?
Ee. Tak – odpowiedziałam z ociąganiem.
No widzisz. Sprawa jest cholernie prosta – albo zerwie, co jest pewne, lub będzie czekał na powrót księżniczki...
Kłamiesz! Przestań! On nigdy... - zaczęłam dławić
się płaczem, bo przypomniałam sobie że Paweł jakby zupełnie nie miał komórki.
Czyli przyznajesz rację? - spytał wyzywająco, patrząc na mnie dziko, trochę z przestrachem, jakby odreagowując na moją bezsilność.
Czułam jak ciężar jego słów dosłownie przygniata mnie do powierzchni ziemi. A on, zamiast przestań ranić, to jeszcze dodatkowo przypomina chwile, wspomnienia wiążące się z Pawłem.
Trzeba wierzyć – prawie wrzasnęłam, próbując wyczytać uczucia wymalowane na twarzy Antka. On jednak zamknął księgę, odłożył ją na półkę, i puścił audiobooka:
Podziwiam cię, ale jak tak dalej będziesz oczekiwała wielkiego spotkania, to cię szlag trafi kiedyś. Cześć, Blanka – rzucił ot tak, a ja zdążyłam zobaczyć jedynie jego wykonany po mistrzowsku bieg z przeszkodami.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Moja szczera ocena jest taka,że dla mnie ta praca jest rewelacyjna.
Lubię ludzi ,którzy mają poczucie humoru i dystans do siebie do świata a ta praca ma takie cechy.
Poza tym świetnie wkomponowałaś w to opowiadanie mowę potoczną co uwiarygodniło Twoją historię.Utwór nabrał nowego charakteru.
W tej historii ważna jest jeszcze jedna rzecz ,a mianowicie to ,że są to problemy wielu młodych ludzi,którzy po przeczytaniu tego ,na pewno będą się identyfikować z główną bohaterką utworu.
Mam nadzieję,że zakończenie tego opowiadania będzie optymistyczne.
"Rozwiązanie" tego zadania było dla mnie prawdziwą przyjemnością.
Przyjmij moje gratulacje:)