multipaulinka
Toczy się w Salonie dyskusja o demokracji... Bardzo interesująca, mam jednak wrażenie, że zbyt teoretyczna. Dyskutanci pozostają na gruncie „reguł”, „zasad”, „procedur” abstrahując od „demokracji żywej”. Chyba warto zejść na ziemię. Jak to wszystko sprawdza się w życiu? Od kiedy jest „testowane”? I jak się sprawdza w tzw. „dłuższej perspektywie”? Bo jeśli demokracja jest ustrojem oferującym ubaw po pachy - powiedzmy - 7 pokoleniom, za to fundującym duże kłopoty 10 następnym, to - oczywiście - wypada być szczęśliwym należąc do jednego z 7 szczęśliwych pokoleń, ale - oceniając demokrację jako ustrój - wypada chyba zachować dystans. Popatrzmy na REALNĄ demokrację w DZIAŁANIU. Ten tekst ledwie muska problem. Spróbujemy odpowiedzieć w nim na pytanie: od kiedy mamy do czynienia z demokracją? Czy aby nie jest to polityczny osesek? Gdy mowa o czasie, mamy instynktowną skłonność do operowania skalą ludzkiego życia. W tej skali 50 lat to dużo, a 100 – to już prawie wieczność. Człowiek 80-letni to starzec, ale wiek ustrojów liczy się inną miarą...