W ostatnich latach doszło do różnych dyskusji polsko-niemieckich na temat współczesnej historii obu narodów. Do pewnego stopnia dyskusja ta przeniknęła do stosunków oficjalnych, odbijając się niekorzystnie na ich klimacie. Początek dał projekt Związku Wypędzonych utworzenia „Centrum Przeciwko Wypędzeniom” w Berlinie. Opinia publiczna w Polsce zdecydowanie odrzuciła ten projekt. Pojawiły się propozycje innych rozwiązań, w szczególności ze strony prezydentów RP i RFN. Sprawa wysiedleń odżyła dodatkowo na skutek roszczeń majątkowych wysuniętych wobec Polski przez niektórych przesiedleńców lub późniejszych migrantów i na skutek działalności spółki „Powiernictwo Pruskie” (rząd RFN odciął się od tych roszczeń i ich nie popiera).
Tzw. polityka historyczna nader często odgrywała rolę w sprawach polsko-niemieckich (a także innych) w XX wieku. MSZ, w rozmaitych decyzjach, winno brać pod uwagę nasze doświadczenia historyczne. Jednocześnie oddzielenie debaty historycznej od kształtowania i prowadzenia zarówno bieżącej jak i długofalowej polityki, szczególnie zagranicznej, jest wskazane i możliwe. Nie jest to zadanie proste, może nawet pozostaje nie w pełni wykonalne, a porządkowanie sytuacji na rzecz rozdziału polityki i historii wymaga, rzecz jasna, wyczucia i umiejętności. Niemniej zadania historyków i publicystów nie mogą być identyfikowane z zadaniami organów państwowych. Świadomość tej odmienności nie oznacza bynajmniej, iż tym samym dąży się do zatarcia pamięci historycznej w obu narodach. Zdając sobie sprawę z obecności i znaczenia historycznych symboli także w polityce, pamiętać należy także o takim ich ujmowaniu, iżby nie prowadziły do napięć i komplikacji na obszarze polityki zagranicznej.
Przełom roku 1989 przyniósł współpracę polsko-niemiecką, stabilizację wzajemnych stosunków, dobre sąsiedztwo i zaawansowane pojednanie. W perspektywie historycznej są to zjawiska, które ukazują granice polityki historycznej. Przecież ustanowienie zupełnie nowych stosunków pomiędzy Niemcami a Polską oraz pomiędzy Polakami a Niemcami mogło wydawać się zadaniem nierealnym, przynajmniej na dziesięciolecia, właśnie z uwagi na obciążenia historyczne. Jednak w latach 1989-1990, działając energicznie, odważnie i z dobrą wolą, Polacy i Niemcy skutecznie podjęli sprawę nowej polityki i nowych stosunków.
W tym miejscu nie od rzeczy będzie ponownie przypomnieć, że przełom w stosunkach polsko-niemieckich miał swój początek i uzyskał wymiar moralny dzięki odważnym inicjatywom kościelnym po obu stronach. Myślę tu o memoriale Ewangelickiego Kościoła Niemiec oraz o stanowisku biskupów polskich z 1965 r. i ich słowach o wzajemnym przebaczeniu, głęboko chrześcijańskich, wypowiedzianych w liście do biskupów niemieckich. Tak więc nie ma historii, której presji państwo, naród lub społeczeństwo w sposób nieunikniony są podporządkowane i na którą nie mają wpływu. W rzeczywistości tradycje, tendencje i obciążenia mogą poddać się wyobraźni i woli człowieka. Stosunki francusko-niemieckie po II wojnie światowej dostarczyły na to wymownego przykładu, tak ważnego w myśleniu o stosunkach niemiecko-polskich.
Wolno więc sądzić, że wobec rozmaitych obecnie trudności pomiędzy Polską i Niemcami – poszukując porozumienia – nie należy zapominać o założeniach przyjętych przez obie strony przed laty, gdy ponownie niepodległa Polska i ponownie zjednoczone Niemcy definitywnie znormalizowały swe stosunki i weszły na drogę pojednania. Zachowuje aktualność pragmatyczna postawa z początku lat dziewięćdziesiątych, iż Niemcy i Polskę wiąże wieloraka wspólnota interesów. Nie chodzi tu o powrót do polityki tamtych lat – polityka każdego czasu ma swój własny dynamizm. Niemniej pewne elementy są trwałe. Pragmatyzm, tak istotny w polityce zagranicznej, sugeruje, iżby nacisk położyć na to, co nas łączy, nie zaś na to, co dzieliło lub jeszcze dzieli, a co niekiedy bywa wyolbrzymiane.
wojna palestyńska. 29 listopada 1947 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło plan podziału Palestyny. Państwo żydowskie miało objąć 14,1 tys. km² obszaru, zaś arabskie 11,7 tys. km². Jerozolima miała być strefą neutralną. Kiedy 14 maja 1948 r. Dawid Ben Gurion ogłosił powstanie państwa Izrael, do ataku ruszyli arabowie. Wojska Ligi Państw Arabskich, czyli Libanu, Syrii, Jordanii i Egiptu zaatakowały natychmiast. Walki trwały ponad pół roku. Wojna zakończyła się rozejmem z 7 stycznia 1949 r., zawartym między Egiptem a Izraelem. Przyłączyły się do niego także Jordania, Liban i Syria. W rezultacie tej wojny państwo Izrael powiększyło swój obszar o 7 tys. km². Transjordania zajęła resztę Palestyny i Jerozolimy, a Egipt strefę Gazy. Tragicznym efektem wojny stał się problem 1 mln. uchodźców palestyńskich, osiadłych w obozach w Libanie i Jordanii ( dawna Transjordania). Izrael nie wykonał rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która domagała się powrotu uchodźców palestyńskich do ich ojczyzny. W taki sposób powstało trwałe podłoże konfliktu izraelsko-arabskiego, przejawiającego się w trzech kolejnych wojnach oraz kwestii budowy autonomii, a później państwowości palestyńskiej.
W ostatnich latach doszło do różnych dyskusji polsko-niemieckich na temat współczesnej historii obu narodów. Do pewnego stopnia dyskusja ta przeniknęła do stosunków oficjalnych, odbijając się niekorzystnie na ich klimacie. Początek dał projekt Związku Wypędzonych utworzenia „Centrum Przeciwko Wypędzeniom” w Berlinie. Opinia publiczna w Polsce zdecydowanie odrzuciła ten projekt. Pojawiły się propozycje innych rozwiązań, w szczególności ze strony prezydentów RP i RFN. Sprawa wysiedleń odżyła dodatkowo na skutek roszczeń majątkowych wysuniętych wobec Polski przez niektórych przesiedleńców lub późniejszych migrantów i na skutek działalności spółki „Powiernictwo Pruskie” (rząd RFN odciął się od tych roszczeń i ich nie popiera).
Tzw. polityka historyczna nader często odgrywała rolę w sprawach polsko-niemieckich (a także innych) w XX wieku. MSZ, w rozmaitych decyzjach, winno brać pod uwagę nasze doświadczenia historyczne. Jednocześnie oddzielenie debaty historycznej od kształtowania i prowadzenia zarówno bieżącej jak i długofalowej polityki, szczególnie zagranicznej, jest wskazane i możliwe. Nie jest to zadanie proste, może nawet pozostaje nie w pełni wykonalne, a porządkowanie sytuacji na rzecz rozdziału polityki i historii wymaga, rzecz jasna, wyczucia i umiejętności. Niemniej zadania historyków i publicystów nie mogą być identyfikowane z zadaniami organów państwowych. Świadomość tej odmienności nie oznacza bynajmniej, iż tym samym dąży się do zatarcia pamięci historycznej w obu narodach. Zdając sobie sprawę z obecności i znaczenia historycznych symboli także w polityce, pamiętać należy także o takim ich ujmowaniu, iżby nie prowadziły do napięć i komplikacji na obszarze polityki zagranicznej.
Przełom roku 1989 przyniósł współpracę polsko-niemiecką, stabilizację wzajemnych stosunków, dobre sąsiedztwo i zaawansowane pojednanie. W perspektywie historycznej są to zjawiska, które ukazują granice polityki historycznej. Przecież ustanowienie zupełnie nowych stosunków pomiędzy Niemcami a Polską oraz pomiędzy Polakami a Niemcami mogło wydawać się zadaniem nierealnym, przynajmniej na dziesięciolecia, właśnie z uwagi na obciążenia historyczne. Jednak w latach 1989-1990, działając energicznie, odważnie i z dobrą wolą, Polacy i Niemcy skutecznie podjęli sprawę nowej polityki i nowych stosunków.
W tym miejscu nie od rzeczy będzie ponownie przypomnieć, że przełom w stosunkach polsko-niemieckich miał swój początek i uzyskał wymiar moralny dzięki odważnym inicjatywom kościelnym po obu stronach. Myślę tu o memoriale Ewangelickiego Kościoła Niemiec oraz o stanowisku biskupów polskich z 1965 r. i ich słowach o wzajemnym przebaczeniu, głęboko chrześcijańskich, wypowiedzianych w liście do biskupów niemieckich. Tak więc nie ma historii, której presji państwo, naród lub społeczeństwo w sposób nieunikniony są podporządkowane i na którą nie mają wpływu. W rzeczywistości tradycje, tendencje i obciążenia mogą poddać się wyobraźni i woli człowieka. Stosunki francusko-niemieckie po II wojnie światowej dostarczyły na to wymownego przykładu, tak ważnego w myśleniu o stosunkach niemiecko-polskich.
Wolno więc sądzić, że wobec rozmaitych obecnie trudności pomiędzy Polską i Niemcami – poszukując porozumienia – nie należy zapominać o założeniach przyjętych przez obie strony przed laty, gdy ponownie niepodległa Polska i ponownie zjednoczone Niemcy definitywnie znormalizowały swe stosunki i weszły na drogę pojednania. Zachowuje aktualność pragmatyczna postawa z początku lat dziewięćdziesiątych, iż Niemcy i Polskę wiąże wieloraka wspólnota interesów. Nie chodzi tu o powrót do polityki tamtych lat – polityka każdego czasu ma swój własny dynamizm. Niemniej pewne elementy są trwałe. Pragmatyzm, tak istotny w polityce zagranicznej, sugeruje, iżby nacisk położyć na to, co nas łączy, nie zaś na to, co dzieliło lub jeszcze dzieli, a co niekiedy bywa wyolbrzymiane.
wojna palestyńska.
29 listopada 1947 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło plan podziału Palestyny. Państwo żydowskie miało objąć 14,1 tys. km² obszaru, zaś arabskie 11,7 tys. km². Jerozolima miała być strefą neutralną. Kiedy 14 maja 1948 r. Dawid Ben Gurion ogłosił powstanie państwa Izrael, do ataku ruszyli arabowie. Wojska Ligi Państw Arabskich, czyli Libanu, Syrii, Jordanii i Egiptu zaatakowały natychmiast. Walki trwały ponad pół roku. Wojna zakończyła się rozejmem z 7 stycznia 1949 r., zawartym między Egiptem a Izraelem. Przyłączyły się do niego także Jordania, Liban i Syria. W rezultacie tej wojny państwo Izrael powiększyło swój obszar o 7 tys. km². Transjordania zajęła resztę Palestyny i Jerozolimy, a Egipt strefę Gazy. Tragicznym efektem wojny stał się problem 1 mln. uchodźców palestyńskich, osiadłych w obozach w Libanie i Jordanii ( dawna Transjordania). Izrael nie wykonał rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która domagała się powrotu uchodźców palestyńskich do ich ojczyzny. W taki sposób powstało trwałe podłoże konfliktu izraelsko-arabskiego, przejawiającego się w trzech kolejnych wojnach oraz kwestii budowy autonomii, a później państwowości palestyńskiej.