Wybierz i scharakteryzuj dowolną perykopę ewangeliczną
xdmadziadx
podstaw chrześcijaństwa znajdujemy nie tylko wiarę, ale i pamięć o pewnym wydarzeniu: ,,Wierzymy i wyznajemy, że Jezus z Nazaretu, urodzony jako Żyd z córki Izraela w Betlejem, w czasach króla Heroda Wielkiego i cezara Augusta I, z zawodu cieśla, który umarł ukrzyżowany w Jerozolimie za czasów namiestnika Poncjusza Piłata, w czasie rządów cezara Tyberiusza, jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem". (Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 423) Joseph Ratzinger w książce ,,Jezus z Nazaretu" dodatkowo podkreśla tę specyficzną przynależność chrześcijaństwa do historii. ,,Biblijna wiara czytamy w jego książce z samej swej istoty bowiem musi odnosić się do autentycznie historycznego wydarzenia. Nie opowiada ona historii jako symboli prawd ponadhistorycznych, lecz zasadza się na historii, która toczyła się na naszej ziemi. (...) Jeśli więc historia, fakty są w tym znaczeniu istotnym składnikiem wiary chrześcijańskiej, w konsekwencji musi się ona poddać metodzie historycznej domaga się tego sama wiara" (s. 82). Ponieważ jednak „dokładność w opisywaniu tego, co się stało” stanowi zarazem (...) siłę, jak i granicę” (s. 8) metody historycznej, która „nie może przekroczyć obszaru hipotezy” (s. 10), Joseph Ratzinger wprowadza do swej książki o Jezusie także „metody uzupełniające”. Chodzi o „uwzględnienie żywej tradycji całego Kościoła”, „analogię wiary”, a wreszcie „jedność całego Pisma”. Jego zdaniem, jedność Pisma stanowi wprawdzie „daną teologiczną, nie jest jednak po prostu od zewnątrz narzucona heterogenicznemu w sobie samym zbiorowi pism”, gdyż „nowożytna egzegeza unaoczniła nam, że przekazane w Biblii słowa stają się jednym Pismem w następstwie coraz to nowego, kolejnego ich odczytywania”, że „w tej całości jest jakieś ukierunkowanie”. W efekcie „egzegeza kanoniczna (...) nie stoi w sprzeczności z metodą historyczno-krytyczną, lecz stanowi jej organiczną kontynuację” (s. 11) i może doprowadzić do „ukazania Jezusa Ewangelii jako autentycznego Jezusa”, jako „Jezusa historycznego we właściwym znaczeniu tego słowa” (s. 13) Celem mojej pracy uczyniłem zademonstrowanie czytelnikowi, co w praktyce oznaczają powyższe nieco abstrakcyjne sformułowania. Aby ten cel osiągnąć, przyglądam się „w bardzo dużym zbliżeniu” konkretnym metodom papieskiej analizy („kanonicznej”) jako metodom pozyskiwania informacji z tekstu źródłowego. Moje obserwacje dotyczą głównie komentarzy do rozmowy Jezusa z uczniami w Cezarei Filipowej (podrozdział „Zwierzenie Piotra”’ s. 241-254). Zaletą tego właśnie materiału jest bezpośrednie odniesienie do problemu tożsamości Jezusa, a także istotne odmienności w poszczególnych relacjach, umożliwiające wyciąganie wniosków co do historii tekstów i ich historyczno-kulturowych uwarunkowań. Nie bez znaczenia był dla mnie także fakt, że Joseph Ratzinger intensywnie stara się tutaj uzasadnić pewne ortodoksyjne przekonania co do Jezusa jako „Chrystusa”, świadomego swej mesjańskiej misji i swej Boskości. Ogromna większość moich obserwacji poczyniona została z punktu widzenia filologa: dotyczy rzetelności w prezentacji tekstu i neutralności w trakcie interpretacji. Postanowiłem sprawdzić, na ile Papież jest konsekwentny w przestrzeganiu własnego sposobu czytania i reguł analizy, których deklaruje się przestrzegać. Postanowiłem dopiero po wykryciu ewentualnych niekonsekwencji i błędów – skonfrontować metodę i wyniki papieskich dywagacji z metodą ściśle historyczno-krytyczną i jej wynikami. (Jako podstawowy punkt odniesienia w trakcie tej konfrontacji wybrałem pracę amerykańskiego historyka wczesnego chrześcijaństwa Michaela White’a „From Jesus to Christianity” /2004/ ).
Dlaczego zakładałem, że błędy wystąpią? Mógłbym powiedzieć, że taka była moja robocza teza – ale tak naprawdę, ani przez chwilę nie przypuszczałem, że Papieżowi udało się swe wywody jednocześnie „poddać metodzie historycznej” (s. 8) i jednocześnie „rozumieć Biblię jako jedność” (s. 11). W gruncie rzeczy, cały postęp w badaniach historyczno-krytycznych, wszystko co obecnie wiemy o historii powstawania pism, jakie dziś zwiemy Nowym Testamentem – zawdzięczamy ludziom, którzy przestali zakładać, że Biblia jest jednością. Biblia to przecież antologia. Nowy Testament to antologia. Od dawna wiemy, że nawet pojedyncze pisma – jak Ewangelia Łukasza albo Apokalipsa św. Jana – to także antologie starszych tekstów lub opowieści ustnych, dopiero w pewnym punkcie czasu połączone w jedną całość. I każdy z tych składowych, nawet najmniejszych fragmentów, przynosi nam ze sobą własną, odrębną przeszłość. Miałem mimo wszystko nadzieję, że „Jezus z Nazaretu” będzie stanowił ciekawą próbę artykulacji treści wiary w kategoriach wiedzy.
Ponieważ jednak „dokładność w opisywaniu tego, co się stało” stanowi zarazem (...) siłę, jak i granicę” (s. 8) metody historycznej, która „nie może przekroczyć obszaru hipotezy” (s. 10), Joseph Ratzinger wprowadza do swej książki o Jezusie także „metody uzupełniające”. Chodzi o „uwzględnienie żywej tradycji całego Kościoła”, „analogię wiary”, a wreszcie „jedność całego Pisma”. Jego zdaniem, jedność Pisma stanowi wprawdzie „daną teologiczną, nie jest jednak po prostu od zewnątrz narzucona heterogenicznemu w sobie samym zbiorowi pism”, gdyż „nowożytna egzegeza unaoczniła nam, że przekazane w Biblii słowa stają się jednym Pismem w następstwie coraz to nowego, kolejnego ich odczytywania”, że „w tej całości jest jakieś ukierunkowanie”. W efekcie „egzegeza kanoniczna (...) nie stoi w sprzeczności z metodą historyczno-krytyczną, lecz stanowi jej organiczną kontynuację” (s. 11) i może doprowadzić do „ukazania Jezusa Ewangelii jako autentycznego Jezusa”, jako „Jezusa historycznego we właściwym znaczeniu tego słowa” (s. 13) Celem mojej pracy uczyniłem zademonstrowanie czytelnikowi, co w praktyce oznaczają powyższe nieco abstrakcyjne sformułowania. Aby ten cel osiągnąć, przyglądam się „w bardzo dużym zbliżeniu” konkretnym metodom papieskiej analizy („kanonicznej”) jako metodom pozyskiwania informacji z tekstu źródłowego. Moje obserwacje dotyczą głównie komentarzy do rozmowy Jezusa z uczniami w Cezarei Filipowej (podrozdział „Zwierzenie Piotra”’ s. 241-254). Zaletą tego właśnie materiału jest bezpośrednie odniesienie do problemu tożsamości Jezusa, a także istotne odmienności w poszczególnych relacjach, umożliwiające wyciąganie wniosków co do historii tekstów i ich historyczno-kulturowych uwarunkowań. Nie bez znaczenia był dla mnie także fakt, że Joseph Ratzinger intensywnie stara się tutaj uzasadnić pewne ortodoksyjne przekonania co do Jezusa jako „Chrystusa”, świadomego swej mesjańskiej misji i swej Boskości. Ogromna większość moich obserwacji poczyniona została z punktu widzenia filologa: dotyczy rzetelności w prezentacji tekstu i neutralności w trakcie interpretacji. Postanowiłem sprawdzić, na ile Papież jest konsekwentny w przestrzeganiu własnego sposobu czytania i reguł analizy, których deklaruje się przestrzegać. Postanowiłem dopiero po wykryciu ewentualnych niekonsekwencji i błędów – skonfrontować metodę i wyniki papieskich dywagacji z metodą ściśle historyczno-krytyczną i jej wynikami. (Jako podstawowy punkt odniesienia w trakcie tej konfrontacji wybrałem pracę amerykańskiego historyka wczesnego chrześcijaństwa Michaela White’a „From Jesus to Christianity” /2004/ ).
Dlaczego zakładałem, że błędy wystąpią? Mógłbym powiedzieć, że taka była moja robocza teza – ale tak naprawdę, ani przez chwilę nie przypuszczałem, że Papieżowi udało się swe wywody jednocześnie „poddać metodzie historycznej” (s. 8) i jednocześnie „rozumieć Biblię jako jedność” (s. 11). W gruncie rzeczy, cały postęp w badaniach historyczno-krytycznych, wszystko co obecnie wiemy o historii powstawania pism, jakie dziś zwiemy Nowym Testamentem – zawdzięczamy ludziom, którzy przestali zakładać, że Biblia jest jednością. Biblia to przecież antologia. Nowy Testament to antologia. Od dawna wiemy, że nawet pojedyncze pisma – jak Ewangelia Łukasza albo Apokalipsa św. Jana – to także antologie starszych tekstów lub opowieści ustnych, dopiero w pewnym punkcie czasu połączone w jedną całość. I każdy z tych składowych, nawet najmniejszych fragmentów, przynosi nam ze sobą własną, odrębną przeszłość.
Miałem mimo wszystko nadzieję, że „Jezus z Nazaretu” będzie stanowił ciekawą próbę artykulacji treści wiary w kategoriach wiedzy.