Fragment ksiązki zawierający i opisujący modlitwę Świętej Rity do Matki Boskiej:
Jeżeli Najświętsza Panna Pompejańska uzdrowi pannę Agrelli – rzekł do mnie – to na pewno do grona jej czcicieli dołączy wielu Neapolitańczyków. Ojciec chorej ma wielu przyjaciół. Wyślę jej także książeczkę z nowenną, niech rodzina się modli, a obrazek Matki Bożej Pompejańskiej niech zawieszą nad łóżkiem chorej. Kiedy chora odebrała obrazek, medalik i nowennę od swojego lekarza, poczuła przypływ miłości i jakąś tajemniczą ufność ku nabożeństwu do Matki Bożej Pompejańskiej. Przejęta tym pobożnym uczuciem zapragnęła napisać prośbę do Matki Bożej. Ponieważ była bardzo osłabiona i nie mogła utrzymać długopisu, więc podyktowała następujące słowa: Ciężko chora Fortunatina Agrelli prosi o uzdrowienie Najświętszą Pannę Różańcową w Pompejach. Jeżeli zostanie wysłuchana, przyrzeka osobiście przybyć do Pompei, złożyć swe podziękowanie i przekazać ofiarę na Jej kościół. Pan Rosati odesłał mi tę prośbę, abym złożył ją na ołtarzu, u stóp Matki Bożej Pompejańskiej. Tymczasem Fortunatina zwołała całą rodzinę i rozpoczęli nowennę w intencji odzyskania zdrowia. Stan chorej nie ulegał poprawie a nawet zaczął się pogarszać z dnia na dzień tak, że zaczęła ona wątpić w pomoc Maryi. Gdy upłynęły dwa dni od zakończenia nowenny, zaczęły się dziać nadzwyczajne zdarzenia, które obszernie opisała sama panna Agrelli, a zatwierdzili liczni świadkowie, w tym jej ojciec, adwokat Camil Agrelli, ks. Salvator Nisio oraz lekarz Vincent Belmonte z Neapolu. Dnia 3 marca po 14 na nowo zaczęły się konwulsje, które po godzinie jednak niespodziewanie ustąpiły. Concettina, która siedziała przy łóżku chorej, usłyszała nagle głos Fortunatiny, która zupełnie głośno i wyraźnie wypowiedziała następujące słowa: – Królowo Różańca z Pompei, udziel mi tej łaski! Wystraszyło to Concettinę i zaczęła uważnie przysłuchiwać się słowom chorej. Pragnąc by także inni członkowie rodziny byli świadkami tego nadzwyczajnego wydarzenia, pociągnęła za dzwonek. Przybyła natychmiast jej matka, siostra Teresa oraz inni domownicy. Concettina była przerażona i zdziwiona zarazem, dała im znak, by zbliżyły się po cichu i szepnęła: – Natina rozmawia z Najświętszą Panną! Wszyscy zaczęli przysłuchiwać się tej tajemniczej rozmowie. Słyszeli tylko odpowiedzi chorej ale nie słyszeli słów niewidzialnej rozmówczyni. Zauważyli, że chora podczas rozmowy szukała czegoś na szyi, jakby pragnęła wziąć do ręki medalik Matki Bożej. „Zabrano mi go!” – zawołała głosem pełnym bólu. Potem zaczęła dawać różne obietnice, że będzie ten medalik nosiła na szyi i zawiesi obrazek nad łóżkiem. W końcu usłyszeli takie słowa: „Pozwól mi, Matko, ucałować koniec Twojej szaty!” Zapadła cisza. Fortunatina przeżegnała się tak dokładnie i z taką swobodą, jakby odzyskała wszystkie siły. Lecz zaraz potem znów wpadła w konwulsje. Fortunatina później zrelacjonowała swoje widzenie rodzinie: – Leżałam w półśnie, gdy ukazała mi się Matka Boża Różańcowa. Gdy ją ujrzałam, natychmiast się przeżegnałam. Najświętsza Panna jedną ręką trzymała Dzieciątko Jezus, a drugą różaniec. Siedziała na tronie, który otaczali aniołowie. Maryja i Jezus byli ubrani w biało-złote szaty z jedwabiu, na głowach mieli korony wysadzane drogimi kamieniami. Towarzyszyli im zakonnik i zakonnica św. Dominika. Tron, piękno Maryi i wspaniałość nieba mnie zachwyciły. Maryja patrzała na mnie czułym, macierzyńskim wzrokiem. Wzbudziło to moje zaufanie i zaczęłam ją natychmiast błagać:
(A oto treść Modlitwy):
– Królowo Różańca świętego w Pompejach, udziel mi łaski zdrowia! Już złożyłam Ci tę z prośbę, odmówiłam nowennę, ale nie doświadczyłam jeszcze Twojego Miłosierdzia. O Maryjo, dotąd nie wyświadczyłaś mi jeszcze żadnej łaski. Chcę być zdrowa! A Maryja powiedziała: – Modliłaś się do mnie pod różnymi wezwaniami i zawsze odbierałaś łaski. Teraz, gdy mnie wzywasz pod imieniem Królowej Różańca Świętego z Pompei, które mi jest bliższe ponad wszystkie inne, nie mogę ci odmówić. Odpraw trzy nowenny, oddawaj mi cześć, a wyzdrowiejesz. – Potem zapytała mnie czule: – Dlaczego zdjęłaś mój medalik? Odpowiedziałam, że mi go zabrano i przyrzekłam, że zawsze będę go nosiła, a obrazek powieszę przy wezgłowiu łóżka. Obiecałam, że kiedy wyzdrowieję, przybędę do Pompei, zdejmę obuwie przed wejściem do kościoła i wejdę do niego boso, aby uklęknąć przed ołtarzem, który Bóg przeznaczył na Jej tron. Na końcu powiedziałam: – Pozwól mi, Matko, ucałować koniec Twojej szaty! – Tego życzenia Maryja nie spełniła. Zniknęła, ledwie zdążyłam się przeżegnać i ogarnęło mnie cierpienie. Z wiarą, że modlitwy do Maryi nigdy nie są daremne, zaczęłam trzy nowenny. Przy końcu drugiej nowenny, 15 marca tego roku, Najświętsza Panna ukazała mi się ponownie. Zasnęłam lekko, a gdy ujrzałam Matkę Bożą, pozdrowiłam ją kilka razy słowami: „Monstrate esse Matrem, Okaż że jesteś Matką”. Potem zebrawszy się na odwagę, zaczęłam błagać Ją słowami: – O Maryjo, wskaż mi dzień, w którym skończą się moje cierpienia. Nie mam już ani odwagi, ani sił. Wspomożycielko wiernych, ulecz mnie! Najświętsza Panna, zawsze uśmiechnięta i o radosnej twarzy, odpowiedziała: – Na końcu trzeciej nowenny ustaną konwulsje. Wszystkie inne cierpienia skończą się w uroczystość różańcową w październiku. Potem pobłogosławiła mnie i zniknęła, a ja zdążyłam się tylko przeżegnać i znowu ogarnęło mnie cierpienie. O wszystkim opowiedziałam rodzinie. 26 marca Najświętsza Panna ukazała się szczęśliwej chorej po raz trzeci. Obecni byli przy tym jej brat Józef i siostra Teresa. Widzieli, jak Fortunatina przechodziła od konwulsji w stan lekkiego snu, gestykulowała, a jej blada twarz nabrała rumieńców i błogości. Jej zazwyczaj słaby i niesłyszalny głos brzmiał donośnie, a słowa wychodziły z ust bez najmniejszego trudu. Gdy brat i siostra usłyszeli, że chora rozmawia, zaczęli płakać ze wzruszenia. Fortunatina tak opowiedziała o trzecim widzeniu: 26 marca, nazajutrz po uroczystości Zwiastowania, leżałam w chorobie. Najświętsza Panna przyszła o tej samej godzinie co ostatnio. A ja, jakby przez sen, powiedziałam do Niej: – Pozdrawiam Cię, o Maryjo, Królowo łaski, Błogosławiona jesteś między niewiastami. Tak jak anioł Gabriel zwiastował Ci wielką radość, tak i Ty zwiastujesz koniec moich cierpień. Nie chcę czekać aż do święta różańcowego. Ty wszystko możesz, udziel mi łaski zdrowia wcześniej. A błogosławiona między niewiastami odpowiedziała z wielką miłością: – W trakcie ostatniej nowenny pogorszy ci się tak bardzo, że lekarz potwierdzi beznadziejny stan. A gdy już wszyscy zwątpią w twoje wyzdrowienie, ty tym bardziej w to ufaj. 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia, będziesz zupełnie zdrowa. Usłyszawszy to zawołałam radośnie: „In te Domina, speravi, non confundar in aeternum, W Tobie, Pani zaufałam i nie zawiodę się na wieki”. Wierzę w Twoje słowa. I choćbym miała ujrzeć kapłana idącego z ostatnim namaszczeniem, zachowam wiarę. Wiem, że Matka Wszechmocnego spełnia Swoje obietnice. Widzenie minęło. Fortunatina odzyskała na moment przytomność, otworzyła oczy i przyjrzała się płaczącym Józefowi i Teresie. Szczęśliwa opowiedziała im o obietnicy Maryi.
A jednak jest coś na ten temat w Internecie. Wystarczyło troszeczkę poszukać. Postanowiłam Ci pomóc i poszukałam za Ciebie:)
Fragment ksiązki zawierający i opisujący modlitwę Świętej Rity do Matki Boskiej:
Jeżeli Najświętsza Panna Pompejańska uzdrowi pannę Agrelli – rzekł do mnie – to na pewno do grona jej czcicieli dołączy wielu Neapolitańczyków. Ojciec chorej ma wielu przyjaciół. Wyślę jej także książeczkę z nowenną, niech rodzina się modli, a obrazek Matki Bożej Pompejańskiej niech zawieszą nad łóżkiem chorej. Kiedy chora odebrała obrazek, medalik i nowennę od swojego lekarza, poczuła przypływ miłości i jakąś tajemniczą ufność ku nabożeństwu do Matki Bożej Pompejańskiej. Przejęta tym pobożnym uczuciem zapragnęła napisać prośbę do Matki Bożej. Ponieważ była bardzo osłabiona i nie mogła utrzymać długopisu, więc podyktowała następujące słowa:
Ciężko chora Fortunatina Agrelli prosi o uzdrowienie Najświętszą Pannę Różańcową w Pompejach. Jeżeli zostanie wysłuchana, przyrzeka osobiście przybyć do Pompei, złożyć swe podziękowanie i przekazać ofiarę na Jej kościół.
Pan Rosati odesłał mi tę prośbę, abym złożył ją na ołtarzu, u stóp Matki Bożej Pompejańskiej. Tymczasem Fortunatina zwołała całą rodzinę i rozpoczęli nowennę w intencji odzyskania zdrowia. Stan chorej nie ulegał poprawie a nawet zaczął się pogarszać z dnia na dzień tak, że zaczęła ona wątpić w pomoc Maryi. Gdy upłynęły dwa dni od zakończenia nowenny, zaczęły się dziać nadzwyczajne zdarzenia, które obszernie opisała sama panna Agrelli, a zatwierdzili liczni świadkowie, w tym jej ojciec, adwokat Camil Agrelli, ks. Salvator Nisio oraz lekarz Vincent Belmonte z Neapolu. Dnia 3 marca po 14 na nowo zaczęły się konwulsje, które po godzinie jednak niespodziewanie ustąpiły. Concettina, która siedziała przy łóżku chorej, usłyszała nagle głos Fortunatiny, która zupełnie głośno i wyraźnie wypowiedziała następujące słowa: – Królowo Różańca z Pompei, udziel mi tej łaski! Wystraszyło to Concettinę i zaczęła uważnie przysłuchiwać się słowom chorej. Pragnąc by także inni członkowie rodziny byli świadkami tego nadzwyczajnego wydarzenia, pociągnęła za dzwonek. Przybyła natychmiast jej matka, siostra Teresa oraz inni domownicy. Concettina była przerażona i zdziwiona zarazem, dała im znak, by zbliżyły się po cichu i szepnęła: – Natina rozmawia z Najświętszą Panną! Wszyscy zaczęli przysłuchiwać się tej tajemniczej rozmowie. Słyszeli tylko odpowiedzi chorej ale nie słyszeli słów niewidzialnej rozmówczyni. Zauważyli, że chora podczas rozmowy szukała czegoś na szyi, jakby pragnęła wziąć do ręki medalik Matki Bożej. „Zabrano mi go!” – zawołała głosem pełnym bólu. Potem zaczęła dawać różne obietnice, że będzie ten medalik nosiła na szyi i zawiesi obrazek nad łóżkiem. W końcu usłyszeli takie słowa: „Pozwól mi, Matko, ucałować koniec Twojej szaty!” Zapadła cisza. Fortunatina przeżegnała się tak dokładnie i z taką swobodą, jakby odzyskała wszystkie siły. Lecz zaraz potem znów wpadła w konwulsje. Fortunatina później zrelacjonowała swoje widzenie rodzinie: – Leżałam w półśnie, gdy ukazała mi się Matka Boża Różańcowa. Gdy ją ujrzałam, natychmiast się przeżegnałam. Najświętsza Panna jedną ręką trzymała Dzieciątko Jezus, a drugą różaniec. Siedziała na tronie, który otaczali aniołowie. Maryja i Jezus byli ubrani w biało-złote szaty z jedwabiu, na głowach mieli korony wysadzane drogimi kamieniami. Towarzyszyli im zakonnik i zakonnica św. Dominika. Tron, piękno Maryi i wspaniałość nieba mnie zachwyciły. Maryja patrzała na mnie czułym, macierzyńskim wzrokiem. Wzbudziło to moje zaufanie i zaczęłam ją natychmiast błagać:
(A oto treść Modlitwy):
– Królowo Różańca świętego w Pompejach, udziel mi łaski zdrowia! Już złożyłam Ci tę z prośbę, odmówiłam nowennę, ale nie doświadczyłam jeszcze Twojego Miłosierdzia. O Maryjo, dotąd nie wyświadczyłaś mi jeszcze żadnej łaski. Chcę być zdrowa! A Maryja powiedziała: – Modliłaś się do mnie pod różnymi wezwaniami i zawsze odbierałaś łaski. Teraz, gdy mnie wzywasz pod imieniem Królowej Różańca Świętego z Pompei, które mi jest bliższe ponad wszystkie inne, nie mogę ci odmówić. Odpraw trzy nowenny, oddawaj mi cześć, a wyzdrowiejesz. – Potem zapytała mnie czule: – Dlaczego zdjęłaś mój medalik? Odpowiedziałam, że mi go zabrano i przyrzekłam, że zawsze będę go nosiła, a obrazek powieszę przy wezgłowiu łóżka. Obiecałam, że kiedy wyzdrowieję, przybędę do Pompei, zdejmę obuwie przed wejściem do kościoła i wejdę do niego boso, aby uklęknąć przed ołtarzem, który Bóg przeznaczył na Jej tron. Na końcu powiedziałam: – Pozwól mi, Matko, ucałować koniec Twojej szaty! – Tego życzenia Maryja nie spełniła. Zniknęła, ledwie zdążyłam się przeżegnać i ogarnęło mnie cierpienie. Z wiarą, że modlitwy do Maryi nigdy nie są daremne, zaczęłam trzy nowenny. Przy końcu drugiej nowenny, 15 marca tego roku, Najświętsza Panna ukazała mi się ponownie. Zasnęłam lekko, a gdy ujrzałam Matkę Bożą, pozdrowiłam ją kilka razy słowami: „Monstrate esse Matrem, Okaż że jesteś Matką”. Potem zebrawszy się na odwagę, zaczęłam błagać Ją słowami: – O Maryjo, wskaż mi dzień, w którym skończą się moje cierpienia. Nie mam już ani odwagi, ani sił. Wspomożycielko wiernych, ulecz mnie! Najświętsza Panna, zawsze uśmiechnięta i o radosnej twarzy, odpowiedziała: – Na końcu trzeciej nowenny ustaną konwulsje. Wszystkie inne cierpienia skończą się w uroczystość różańcową w październiku. Potem pobłogosławiła mnie i zniknęła, a ja zdążyłam się tylko przeżegnać i znowu ogarnęło mnie cierpienie. O wszystkim opowiedziałam rodzinie. 26 marca Najświętsza Panna ukazała się szczęśliwej chorej po raz trzeci. Obecni byli przy tym jej brat Józef i siostra Teresa. Widzieli, jak Fortunatina przechodziła od konwulsji w stan lekkiego snu, gestykulowała, a jej blada twarz nabrała rumieńców i błogości. Jej zazwyczaj słaby i niesłyszalny głos brzmiał donośnie, a słowa wychodziły z ust bez najmniejszego trudu. Gdy brat i siostra usłyszeli, że chora rozmawia, zaczęli płakać ze wzruszenia. Fortunatina tak opowiedziała o trzecim widzeniu: 26 marca, nazajutrz po uroczystości Zwiastowania, leżałam w chorobie. Najświętsza Panna przyszła o tej samej godzinie co ostatnio. A ja, jakby przez sen, powiedziałam do Niej: – Pozdrawiam Cię, o Maryjo, Królowo łaski, Błogosławiona jesteś między niewiastami. Tak jak anioł Gabriel zwiastował Ci wielką radość, tak i Ty zwiastujesz koniec moich cierpień. Nie chcę czekać aż do święta różańcowego. Ty wszystko możesz, udziel mi łaski zdrowia wcześniej. A błogosławiona między niewiastami odpowiedziała z wielką miłością: – W trakcie ostatniej nowenny pogorszy ci się tak bardzo, że lekarz potwierdzi beznadziejny stan. A gdy już wszyscy zwątpią w twoje wyzdrowienie, ty tym bardziej w to ufaj. 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia, będziesz zupełnie zdrowa. Usłyszawszy to zawołałam radośnie: „In te Domina, speravi, non confundar in aeternum, W Tobie, Pani zaufałam i nie zawiodę się na wieki”. Wierzę w Twoje słowa. I choćbym miała ujrzeć kapłana idącego z ostatnim namaszczeniem, zachowam wiarę. Wiem, że Matka Wszechmocnego spełnia Swoje obietnice. Widzenie minęło. Fortunatina odzyskała na moment przytomność, otworzyła oczy i przyjrzała się płaczącym Józefowi i Teresie. Szczęśliwa opowiedziała im o obietnicy Maryi.
A jednak jest coś na ten temat w Internecie. Wystarczyło troszeczkę poszukać. Postanowiłam Ci pomóc i poszukałam za Ciebie:)
Pozdrawiam:)