Napisz rozprawkę na temat "Demokracja - Za i Przeciw"
Izka60
Mówi się* o niej, że ma swoje wady, ale lepszej formy rządów dotąd nie wynaleziono. Ale czy jednostki myślące – a za taką się nieskromnie uważam – powinny zadowalać się powtarzaniem obiegowych opinii? Poniższe rozważania z pewnością tematu nie wyczerpią, ale komuś – w tym i autorowi – może jednak “coś tam” pomogą zrozumieć. Czytajmy więc – jeśli wola.
Za: Mądrze
Demokracja uczy odpowiedzialności. Oddając głos w wyborach czy referendum, obywatel wyraża swoją wolę co do kierunku, w jakim powinno zmierzać państwo. Czyni tak, ponieważ jest – w tym samym stopniu, co każdy z pozostałych uprawnionych do głosowania – jego właścicielem. A cóż, jeśli nie własność, najlepiej buduje poczucie odpowiedzialności? Co więcej, dokonawszy przy urnie złej decyzji, wyborca niemal zawsze odczuje w końcu jej skutki na własnej skórze – a to nauczy go na przyszłość lepszego dysponowania kartą do głosowania. Mechanizm ten jest, oczywiście, obosieczny: świadomość możliwości bycia rozliczonym przez wyborców niejednego już polityka przywołała do porządku. Odpowiedzialność “przed Bogiem i historią” nie zawsze, niestety, spełniała tę rolę.
Demokracja wzmacnia więzi społeczne. Władza autorytarna może postępować w myśl zasady “dziel i rządź” – i faktycznie często i z powodzeniem tak właśnie czyni. Dla władzy pochodzącej z wyboru taka taktyka byłaby samobójcza, oznaczałaby bowiem pomniejszenie jej elektoratu o co najmniej jedną ze skłóconych grup. W jej interesie leży zatem nie zaognianie konfliktów, lecz szukanie zadowalającego możliwie najwięcej osób kompromisu. Z tego też powodu, paradoksalnie, interesy mniejszości są najlepiej zabezpieczone właśnie tam, gdzie decyzje podejmuje… większość.
Demokracja sprzyja spokojowi. Nie likwiduje napięć społecznych, ale odpowiednio je kanalizuje. Niezadowoleni z aktualnej polityki władzy mają do dyspozycji bogatą gamę legalnych środków wyrażenia sprzeciwu. Począwszy od głosowania na którąś z partii opozycyjnych, poprzez udział w demonstracji aż po założenie własnego ruchu politycznego (i ewentualne przejęcie władzy samemu) – możliwości są naprawdę ogromne. Nie ma potrzeby uciekania się do wszczynania zamieszek czy działań terrorystycznych, które to środki w państwach autorytarnych bywają do wywarcia wpływu na politykę niezbędne.
Demokracja, jak żaden inny ustrój, sprzyja swobodnemu i ożywczemu obiegowi myśli. Nawet Roman Dmowski, którego o przesadne umiłowanie różnorodności posądzać nie sposób, stwierdził: “(…) jeżeli wszakże członkowie danego obozu wszyscy myślą jednakowo, to znaczy, że myślą na komendę, czyli nie myślą wcale“.
I wreszcie – demokracja potrafi naprawić się sama, co na dłuższą metę zwiększa jej stabilność. Przedwojenny profesor prawa Maciej Starzewski opisał tę jej właściwość następująco: “Niepowodzenia demokracji dadzą się normalnie zlikwidować przez zmianę rządu, – niepowodzenia dyktatur kończyć się zwykły rozpadnięciem się całej istniejącej organizacji państwowej“.
Głupio
Do chybionych należy zaliczyć twierdzenie, że demokracja sprawdza się zawsze i wszędzie. Dość komicznie, na przykład, wyglądałyby próby zaprowadzenia jej w Państwie Mieście Watykańskim. Albo – druga skrajność – w państwach takich, jak Rosja czy Chiny, obdarzonych rangą mocarstwa i olbrzymią liczbą ludności, zupełnie za to pozbawionych tradycji ludowładztwa i społeczeństwa obywatelskiego. Z równym skutkiem można by próbować uszczęśliwić Amerykanów poprzez narzucenie im dziedzicznej monarchii absolutnej.
Nie sposób też obronić przekonania o automatycznej słuszności wyboru dokonywanego przez większość. Mając do wyboru obejrzenie – powiedzmy – Kabaretu Starszych Panów i parady żartów z cyklu “puść pan bąka, panie Edziu“, większość telewidzów niechybnie rozstrzygnęłaby ów dylemat na niekorzyść panów Przybory i Wasowskiego. Tryb przypuszczający jest tu zresztą zbędny, wystarczy spojrzeć na determinowaną słupkami oglądalności ramówkę większości telewizji.
Część druga – poświęcona, zgodnie z tytułem, argumentom przeciw demokracji – ukaże się za tydzień.
Roman Czubiński
*Tak naprawdę autorem sparafrazowanego zdania był Winston Churchill. Ale podobno zaszczytem dla twórcy jest, gdy jego dzieło prześcignie popularnością jego samego.
Za:
Mądrze
Demokracja uczy odpowiedzialności. Oddając głos w wyborach czy referendum, obywatel wyraża swoją wolę co do kierunku, w jakim powinno zmierzać państwo. Czyni tak, ponieważ jest – w tym samym stopniu, co każdy z pozostałych uprawnionych do głosowania – jego właścicielem. A cóż, jeśli nie własność, najlepiej buduje poczucie odpowiedzialności? Co więcej, dokonawszy przy urnie złej decyzji, wyborca niemal zawsze odczuje w końcu jej skutki na własnej skórze – a to nauczy go na przyszłość lepszego dysponowania kartą do głosowania. Mechanizm ten jest, oczywiście, obosieczny: świadomość możliwości bycia rozliczonym przez wyborców niejednego już polityka przywołała do porządku. Odpowiedzialność “przed Bogiem i historią” nie zawsze, niestety, spełniała tę rolę.
Demokracja wzmacnia więzi społeczne. Władza autorytarna może postępować w myśl zasady “dziel i rządź” – i faktycznie często i z powodzeniem tak właśnie czyni. Dla władzy pochodzącej z wyboru taka taktyka byłaby samobójcza, oznaczałaby bowiem pomniejszenie jej elektoratu o co najmniej jedną ze skłóconych grup. W jej interesie leży zatem nie zaognianie konfliktów, lecz szukanie zadowalającego możliwie najwięcej osób kompromisu. Z tego też powodu, paradoksalnie, interesy mniejszości są najlepiej zabezpieczone właśnie tam, gdzie decyzje podejmuje… większość.
Demokracja sprzyja spokojowi. Nie likwiduje napięć społecznych, ale odpowiednio je kanalizuje. Niezadowoleni z aktualnej polityki władzy mają do dyspozycji bogatą gamę legalnych środków wyrażenia sprzeciwu. Począwszy od głosowania na którąś z partii opozycyjnych, poprzez udział w demonstracji aż po założenie własnego ruchu politycznego (i ewentualne przejęcie władzy samemu) – możliwości są naprawdę ogromne. Nie ma potrzeby uciekania się do wszczynania zamieszek czy działań terrorystycznych, które to środki w państwach autorytarnych bywają do wywarcia wpływu na politykę niezbędne.
Demokracja, jak żaden inny ustrój, sprzyja swobodnemu i ożywczemu obiegowi myśli. Nawet Roman Dmowski, którego o przesadne umiłowanie różnorodności posądzać nie sposób, stwierdził: “(…) jeżeli wszakże członkowie danego obozu wszyscy myślą jednakowo, to znaczy, że myślą na komendę, czyli nie myślą wcale“.
I wreszcie – demokracja potrafi naprawić się sama, co na dłuższą metę zwiększa jej stabilność. Przedwojenny profesor prawa Maciej Starzewski opisał tę jej właściwość następująco: “Niepowodzenia demokracji dadzą się normalnie zlikwidować przez zmianę rządu, – niepowodzenia dyktatur kończyć się zwykły rozpadnięciem się całej istniejącej organizacji państwowej“.
Głupio
Do chybionych należy zaliczyć twierdzenie, że demokracja sprawdza się zawsze i wszędzie. Dość komicznie, na przykład, wyglądałyby próby zaprowadzenia jej w Państwie Mieście Watykańskim. Albo – druga skrajność – w państwach takich, jak Rosja czy Chiny, obdarzonych rangą mocarstwa i olbrzymią liczbą ludności, zupełnie za to pozbawionych tradycji ludowładztwa i społeczeństwa obywatelskiego. Z równym skutkiem można by próbować uszczęśliwić Amerykanów poprzez narzucenie im dziedzicznej monarchii absolutnej.
Nie sposób też obronić przekonania o automatycznej słuszności wyboru dokonywanego przez większość. Mając do wyboru obejrzenie – powiedzmy – Kabaretu Starszych Panów i parady żartów z cyklu “puść pan bąka, panie Edziu“, większość telewidzów niechybnie rozstrzygnęłaby ów dylemat na niekorzyść panów Przybory i Wasowskiego. Tryb przypuszczający jest tu zresztą zbędny, wystarczy spojrzeć na determinowaną słupkami oglądalności ramówkę większości telewizji.
Część druga – poświęcona, zgodnie z tytułem, argumentom przeciw demokracji – ukaże się za tydzień.
Roman Czubiński
*Tak naprawdę autorem sparafrazowanego zdania był Winston Churchill. Ale podobno zaszczytem dla twórcy jest, gdy jego dzieło prześcignie popularnością jego samego.