Urzędy kojarzą się nam zazwyczaj z nieciekawymi bryłami budynków (to te starsze obiekty), lub nowoczesnymi oszklonymi budynkami, wykończonymi w marmurze, lub granicie. Urząd to miejsce do którego chodzimy gdy musimy, a nie gdy chcemy stąd mamy prawo czuć się tam obco. To mnogość korytarzy i pokojów
To miejsca gdzie czujemy się obco, jak ktoś niepotrzebny bo to często dają nam odczuć "Panie Urzędniczki", lub "Panowie Urzędnicy", a mu czujemy się jak przysłowiowy petent. O ile "Urząd przyjazny dla obywatela" miałby nie być tylko jeszcze jednym marzeniem to powinien wyglądać on tak:
Urząd przyjazny obywatelowi zaczyna się gdy wchodzę na stronę internetową Urzędu i bez większych problemów mogę się zorientować gdzie mogę załatwić swoją sprawę. Następnie piszę na odpowiednim formularzu o sprawie, którą mam załatwić i jeszcze tego samego dnia dostaję odpowiedz gdzie, do kogo, którego dnia, o której godzinie mam się zgłosić, jakie dokumenty powinnam wziąć ze sobą. W podanym terminie idę do Urzędu, na tablicy informacyjnej przy wejściu odnajduję miejsce w którym mam załatwić sprawę i idę tam. Gdy wchodzę do pokoju urzędnik wychodzi zza biurka, wita mnie z uśmiechem, potwierdza moją tożsamość i zaprasza, żebym usiadła. Informuje mnie o sprawie, sprawdza dokumenty i załaczniki, zadaje pytania, a następnie wypełnia druk decyzji. Po 15 minutach odbieram decyzję i jestem informowana o tym co mam (mogę dalej) zrobić. Następnie urzędnik wstaje zza biurka, żegna mnie z uśmiechem i odprowadza do drzwi. Wychodzę z pokoju zadowolona i uśmiechnięta. Kątem oka widzę specjalne pomieszczenie gdzie w towrzystwie uśmiechniętej opiekunki dzieci czekają na swoich rodziców, któzy załatwiają swoje sprawy. To jest urząd "Przyjazny dla obywatela", który przestał być petentem, a stał się gościem. W końcu to my Obywatele utrzymujemy urzędy z naszych podatków :)
Urzędy kojarzą się nam zazwyczaj z nieciekawymi bryłami budynków (to te starsze obiekty), lub nowoczesnymi oszklonymi budynkami, wykończonymi w marmurze, lub granicie. Urząd to miejsce do którego chodzimy gdy musimy, a nie gdy chcemy stąd mamy prawo czuć się tam obco. To mnogość korytarzy i pokojów
To miejsca gdzie czujemy się obco, jak ktoś niepotrzebny bo to często dają nam odczuć "Panie Urzędniczki", lub "Panowie Urzędnicy", a mu czujemy się jak przysłowiowy petent. O ile "Urząd przyjazny dla obywatela" miałby nie być tylko jeszcze jednym marzeniem to powinien wyglądać on tak:
Urząd przyjazny obywatelowi zaczyna się gdy wchodzę na stronę internetową Urzędu i bez większych problemów mogę się zorientować gdzie mogę załatwić swoją sprawę. Następnie piszę na odpowiednim formularzu o sprawie, którą mam załatwić i jeszcze tego samego dnia dostaję odpowiedz gdzie, do kogo, którego dnia, o której godzinie mam się zgłosić, jakie dokumenty powinnam wziąć ze sobą. W podanym terminie idę do Urzędu, na tablicy informacyjnej przy wejściu odnajduję miejsce w którym mam załatwić sprawę i idę tam. Gdy wchodzę do pokoju urzędnik wychodzi zza biurka, wita mnie z uśmiechem, potwierdza moją tożsamość i zaprasza, żebym usiadła. Informuje mnie o sprawie, sprawdza dokumenty i załaczniki, zadaje pytania, a następnie wypełnia druk decyzji. Po 15 minutach odbieram decyzję i jestem informowana o tym co mam (mogę dalej) zrobić. Następnie urzędnik wstaje zza biurka, żegna mnie z uśmiechem i odprowadza do drzwi. Wychodzę z pokoju zadowolona i uśmiechnięta. Kątem oka widzę specjalne pomieszczenie gdzie w towrzystwie uśmiechniętej opiekunki dzieci czekają na swoich rodziców, któzy załatwiają swoje sprawy. To jest urząd "Przyjazny dla obywatela", który przestał być petentem, a stał się gościem. W końcu to my Obywatele utrzymujemy urzędy z naszych podatków :)