Cześć ! Proszę pomóżcie mi ! To jest bardzo pilne a nie wiem jak mam sie za to zabrać ... ;/ Muszę napisać prace na religię minimum strona A4 na temat : Dojrzewanie do miłości z miłujcie się nr 4 .
Proszę o jak najszybszą pomoc !!! Potrzebuję to na jutro a nie wiem kompletnie co napisać !!! Pomocy ! Będę bardzo wdzięczna !
Ewelinka1
Gdy przyjrzymy się historiom miłosnym w literaturze, kinie, sztuce, a nawet codziennej kolorowej prasie, w oczy rzuca się, że są to głównie opowieści o uczuciach młodych – o tragicznej zdradzie, o łzach, o porywach namiętności i szaleństwie dwudziestolatków. Ale miłość kwitnie też w domach starców i klubach seniora.Wraz ze wzrostem długości życia i wkraczaniem w wiek jesieni pokolenia rewolucji seksualnej coraz częściej słyszymy o randkach sześciedzięciolatków, o parach dziadków udających się w romantyczne podróże, o wieczorach zapoznawczych dla samotnych starszych osób. Temat ten pojawił się już w talk-showach, w serialach, trafia coraz częściej na łamy czasopism psychologicznych.Co mówią naukowcy i psychologowie obserwujący ten fenomen rozkwitających uczuć wśród seniorów? Mimo powszechnych stereotypów, okazuje się, że na wiele sposobów ta bardzo dojrzała miłość przynosi więcej satysfakcji niż młode uczucie. Jak pokazują przykłady, miłość ludzi starszych jest również o wiele bardziej złożona i bogata w kolory.Mary Pipher, psycholog, autorka książki „Inny kraj”, traktującej o emocjonalnym życiu ludzi w kwiecie wieku, mówi, że jest wielka różnica między miłością, jaką serwuje nam się w filmach, koniecznie związaną z seksowną bielizną, a tym, czym to potężne uczucie naprawdę okazuje się być w życiu ludzkim. Według niej, młodzi kochankowie chcą być przede wszystkim szczęśliwi, podczas gdy dojrzałe uczucie skupia się na uczynieniu szczęśliwą tej drugiej osoby.Część tej szczególnej magii psychologowie przypisują efektowi znajmości – wspólnych przeżyć, wspomnień, głębokiej wiedzy o sobie. Te właśnie czynniki chronią ludzi przed porzucaniem długotrwałych związków, mimo że jedno chrapie, a drugie wciąż narzeka. Ale istnieje również inne podejście do wytłumaczenia fenomenu miłości po sześdziesiątce. Badacze ludzkiego mózgu wskazują, że starszy umysł o wiele lepiej radzi sobie z rozczarowaniami i bolączkami miłości. Z wiekiem, mózg jest coraz bardziej zaprogramowany na szczęście rodzinne i spokój, co pokazują eksperymenty skanujące reakcje psychologiczne ludzi w różnym wieku poddawanych wpływowi pozytywnych i negatywnych obrazów. Młodzież najsilniej reagowała na bodźce związane z okrucieństwem, smutkiem, nieszczęściem, podczas gdy u osób starszych aktywność mózgu rosła zdecydowanie przy pozytywnych, pełnych szczęścia obrazach.Wydaje się, że z wiekiem jest nam też łatwiej akceptować rzeczy, które młodych wpędzają w irytację, prowadząc do konfliktów i kłótni. Nie jest to bynajmniej reakcja racjonalna, wynikająca z doświadczeń życiowych, a raczej spontaniczny odruch. Natura zdała się po prostu wyposażyć nas we wzmacniający się z wiekiem mechanizm samoobrony przed troskami i niezadowoleniem.Oczywiście, diagnoza ta jest w dużym stopniu generalizacją – wiemy, że wielokrotnie ludzie starsi są tak samo zazdrośni, infantylni i irracjonalni, jak byli w młodości. I również im zdarzają się załamania uczuciowe, tyle tylko, że złamane siedemdziesięcioletnie serce nie popycha nas już do płaczu dzień i noc, krzyków i prób samobójczych.Wydaje się, że nasza kultura wciąż trochę zbyt marginesowo traktuje związki uczuciowe w jesieni życia. Faworyzując zakochaną, szaloną młodość trudno jest jednak budować społeczństwo, w którym ludzie będą gotowi na wyrzeczenia względem siebie i będą chcieli razem pracować latami na rzecz wspólnego dobra.Stało się, twarz pokryły koszmarne wypryski, piersi zaczęły rosnąć, a rówieśnicy wykazują większe zainteresowanie płcią przeciwną. To nic innego jak okres dojrzewania, czas odkrywania własnego ciała, pierwszej miłości, a także pierwszych kontaktów seksualnych. Jeśli chcecie wiedzieć, jak go przetrwać, powinniście przeczytać tę książkę. Ten poradnik odpowie na wszystkie pytania, których dotąd nie mieliście odwagi zadać: Jak rozpoznać burzę hormonów? Czy masturbacja jest normalna? Czy dziewictwo to skarb, czy problem? Co to jest antykoncepcja? Czy to naprawdę miłość?dnym z najważniejszych problemów ludzkiego życia jest dojrzewanie do miłości. Jest ono nierozerwalnie powiązane z wiarą w Boga, z odkrywaniem i doświadczeniem Jego miłości i miłosierdzia.Pismo św. stwierdza, że „miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (…) Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4, 7-8). Co więcej, wiemy z objawienia, że Jego miłość „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Pragnienie tej czystej i wiecznej miłości wpisane jest w duszę i ciało każdego chłopaka i każdej dziewczyny. Jest ono równocześnie wołaniem Jezusa w naszych sumieniach o czyste serce: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Miłość bowiem nie zrodzi się „w duszy przewrotnej, nie zamieszka w ciele uwikłanym w grzech” (Mdr 1, 4). Umiejętność kochania jest jednocześnie podstawą wszystkich prawidłowych kontaktów z ludźmi. Polega na umiejętności i chęci zrozumienia drugiego człowieka i na aktywnym działaniu dla jej dobra. Taka postawa w stosunku do innych ludzi wymaga dojrzałości i nabycie jej, jest procesem długotrwałym, nie zawsze zakończonym powodzeniem. Podobnie jak inne elementy dojrzałości, wzrasta z wiekiem, nie zawsze jednak rozwój ten przebiega prawidłowo. O miłości piszą Maria Braun- Gałkowska i Elżbieta Sujak.
„Żaden człowiek nie może od razu wzlecieć prosto na wierzchołek, bo człowiek nie może latać, jest, bowiem tylko nowicjuszem, który nie może chodzić. Uczy się kroku miłości na codziennych drogach”.
„…..miłość kiedyś się staje. Powiedzmy, że wchodzi w okres narodzin i dzieciństwa. O narodzeniu się miłości i o jej dzieciństwie można powiedzieć wtedy, kiedy staje się już sprawą dwojga ludzi. Wtedy, gdy jest ktoś szukający miłości, znajdujący człowieka”.
Miłość w okresie „dzieciństwa” posiada charakterystyczne cechy, tak jak dzieciństwo w życiu człowieka. Pierwszą z nich jest ogromna intensywność przeżywania. Podobnie jak dziecko przeżywa świat i kontakt z nim całym sobą, tam miłość w tym pierwszym okresie angażuje całego człowieka. Staje się sprawą najważniejszą. Przy czym intensywność o wiele mniej dotyczy kontaktów z przedmiotem miłości aniżeli przeżywania samej miłości; samo uczucie fascynuje bardziej niż człowiek.
Dzieciństwo miłości jest zachłanne. Angażuje się bardzo silnie w zdobywanie człowieka.
Człowiek, który stał się przedmiotem miłości musi być zdobyty. To sprawa równoznaczna ze szczęściem lub nieszczęściem. I ten okres miłości ma swoją patologię. Zagrożenie tkwi w infantylnych cechach miłości, w intensywności przeżywania, w jej zachłanności na drugiego człowieka, na jego czas, na jego myślenie. Istnieje zazdrość o każdą chwilę nie spędzoną razem.
Młodość miłości to kres, w którym nie wystarcza sama fascynacja uczuciem. Miłość zaczyna szukać wyrazu. Najbardziej typowym wyrazem jest podjęcie współżycia seksualnego, zawarcie małżeństwa, wspólne zamieszkanie. Seks jako forma wyrażania miłości staje się poszukiwaniem sposobu niewerbalnego przekazania przeżywania miłości i zakomunikowaniu jej temu, który jest przedmiotem miłości. „Jest to szukanie kontaktu z drugim człowiekiem, szukanie porozumienia. Jest jednocześnie jeszcze próbą zdobycia, już nie tylko zdobycia tak, jak się czasem pragną zdobywać dzieci: „Podziwiaj mnie”, ale próbą zdobycia człowieka: „Zostań ze mną”, „Stań się moim” albo „Przyjmij mnie”. Ten okres miłości posiada także swoje zagrożenia. Jest nim próba uczynienia z ukochanej osoby swojej własności. Człowiek nie może być własnością drugiej osoby. Nawet w największej miłości nie może zrzec się swojej autonomiczności i indywidualności. O miłości jako odrębności czytamy w książce „Drogą mniej uczęszczaną”. „A ten okres miłości dąży do jakiegoś zalania się dwojga w jedno, przy czym jest to jeszcze okres, w którym się bierze – partnera przede wszystkim chce się zdobyć, przywiązać i w jakiś sposób odciąć mu odwrót, zatrzymać dla siebie”.
W tym okresie młodej miłości następuje proces stopniowego przechodzenia z postawy biorcy do dawcy. „To pochodzenie jest czasem gwałtowne, czasem powolne. Na ogół trwa całe lata. I czasem jest bolesne. Musi przejść szereg momentów trudnych”. Pierwszym jest konfrontacja marzenia z rzeczywistością. Następuje konfrontacja człowieka, jakim „miał być”, z tym, jaki jest. Ta konfrontacja jest burzliwa, dochodzi nawet do oskarżeń o zafałszowanie siebie, o udawanie. A to po prostu skompromitowały się marzenia. Stąd nowe zadanie: przyjęcie człowieka tego rzeczywistego, którego się pokochało, polubiło, z którym chce się pozostać. To wcale nie jest łatwe. E. Sujak pisze nawet o akceptacji na nowo człowieka, którego się kiedyś poślubiło i pokochało. Trzeba po prostu wybrać go na nowo. Przyjęcie partnera takim, jakim jest, to największy dar, jaki może złożyć w tej młodej miłości człowiek człowiekowi. Jest to zwrotny punkt miłości, w którym zaczyna się dojrzewanie. „Dojrzewanie do miłości ma swoją nutę melancholii, tak samo jak stawanie się dorosłym i dojrzewanie do życia społecznego ma też swoją nutę melancholii: ludzie, którzy kończą młodość i wchodzą w wiek dojrzały, doskonale ten smak znają. Bo przecież w normalnym w życiu ludzkim blednie przeżywanie, blednie intensywność doznań. Już nie potrafimy się tak wzruszyć jak w dzieciństwie, jak we wczesnej młodości, już nas tak nic nie bierze, już nie potrafimy się tak zaangażować na całego, rzucić wszystkiego na szalę, jak to potrafimy w młodości”. Niektórzy nie chcą przyjąć tego żalu i nie chcą przyjąć dojrzałości. Wyobrażają sobie, że miłość mija, a ona dojrzewa. W tym okresie (dojrzałości) miłość chce być twórcza. Tym, co tworzy jest wspólnota, dom, dom- gniazdo. Twórczością miłości jest rodz. Dojrzewanie miłości przynosi zrozumienie i czułość. Miłość staje się dojrzała poprzez przyjęcie partnera w jego rzeczywistości, przyjęcie go takim, jakim jest naprawdę. Towarzyszy temu spadek intensywności przeżywania. Stopniowo rozwija się wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, o czym pisze M. Braun-Gałkowska. W miłości dojrzałej kocha się człowieka nie tylko pomimo jego wad, ale trochę właśnie ze względu na jego wady, bo jego wady czynią go w życiu bezbronnym, w jakimś stopniu stanowią jego ograniczenie w rozwoju i w tym, co mógłby zdobyć. Wówczas kocha się po to, by osłonić go przed wszystkim, co mu zagraża. W miłości dojrzałej czuje się odpowiedzialność za drugiego człowieka. Czesław Czapów uważa, że miłość dojrzała dwojga ludzi jest syntezą a nawet przezwyciężeniem egoizmu i altruizmu. Ginie w dojrzałej miłości przedział między tym, co dobre „dla mnie”, a tym, co dobre „dla Ciebie”. To, co robią dla siebie, robią w gruncie rzeczy i dla Ciebie. Jeśli zakochany człowiek zabiega o swoje zdrowie to kieruje nim także troska:, co ona, on zrobi beze mnie – a nie troska o wyraźnie egoistycznym charakterze. Jeśli zakochany człowiek zabiega o dobro ukochanej osoby, ma poczucie, że zabiega o własne dobro. Tak wiec dążenia egoistyczne nabierają cech altruistycznych i odwrotnie.Dojrzała miłość pozwala zrozumieć prawdę, że w chwili wyznania partnerowi miłości, zmienia się życie człowieka. Jeśli był przyzwyczajony do gloryfikowania własnego „ja”, to teraz musi się przestawić na myślenie „my”. Zaczyna w swoim myśleniu i postępowaniu uwzględniać potrzeby i oczekiwania drugiej osoby. „JA” i „Ty” istniejemy jako „my”, istniejemy jako jedność, obejmująca różne indywidualności, które choć tkwią w tej jedności, indywidualnościami być nie przestają, jednocześnie te indywidualności, przez wzajemne uczucia, rozumienie siebie, zamierają się rolami, zyskując dzięki temu harmonię pełnego współdziałania. Istotę i sens miłości dojrzałej można zamknąć za J. Witczak w kilku prostych wyznacznikach. „Dojrzała miłość umie nie tylko zainteresować się innym, ale zrozumieć go, a rozumiejąc działać dla jego dobra i podejmować za niego odpowiedzialność”. John Powell utożsamia miłość dojrzałą z prawdziwą, rzeczywistą. Można mówić o niej wtedy, gdy partnerzy, jakkolwiek stopniowo odchodzą od pierwotnego źródła swojego zainteresowania, jakim było projektowane wyobrażenie, odkrywając jednocześnie piękniejszą rzeczywistość drugiej osoby, są gotowi uznać i uszanować wzajemną inność.„Miłość jest…dla jednostki najwyższą pobudką do dojrzewania, do stawania się czymś w sobie samym, stawania się światem, światem dla siebie i dla drugiego. To ogromne, wygórowane wymaganie, coś, co czyni go wybrańcem i wzywa do wielkich rzeczy. Miłość polega na tym, że dwie samotności wzajemnie się ochraniają, dotykają, pozdrawiają”. Psychologowie humanistyczni, np. Fromm, Rogers, trafnie podkreślają, że prawdziwa miłość wyzwala tendencję do dawania, bezinteresownej opieki, wspólnego przeżywania powodzeń i niepowodzeń. E. Fromm stwierdza: „Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość – nakierowaną na osobę, drzewo, ideę…Kochać znaczy powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający, samonapędzający”. E. Fromm pisząc o miłości prawdziwej, wymienia jej składniki. Są to umiejętności dawania, troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowania i poznania.„Dojrzała miłość umie nie tylko zainteresować się innym, ale zrozumieć go, a rozumiejąc działać dla jego dobra i podejmować za niego odpowiedzialność”. John Powell utożsamia miłość dojrzałą z prawdziwą, rzeczywistą. Można mówić o niej wtedy, gdy partnerzy, jakkolwiek stopniowo odchodzą od pierwotnego źródła swojego zainteresowania, jakim było projektowane wyobrażenie, odkrywając jednocześnie piękniejszą rzeczywistość drugiej osoby, są gotowi uznać i uszanować wzajemną inność.„Miłość jest…dla jednostki najwyższą pobudką do dojrzewania, do stawania się czymś w sobie samym, stawania się światem, światem dla siebie i dla drugiego. To ogromne, wygórowane wymaganie, coś, co czyni go wybrańcem i wzywa do wielkich rzeczy. Miłość polega na tym, że dwie samotności wzajemnie się ochraniają, dotykają, pozdrawiają”. Psychologowie humanistyczni, np. Fromm, Rogers, trafnie podkreślają, że prawdziwa miłość wyzwala tendencję do dawania, bezinteresownej opieki, wspólnego przeżywania powodzeń i niepowodzeń. E. Fromm stwierdza: „Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość – nakierowaną na osobę, drzewo, ideę…Kochać znaczy powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający, samonapędzający”. E. Fromm pisząc o miłości prawdziwej, wymienia jej składniki. Są to umiejętności dawania, troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowania i poznania.Miłość rozumiana jako angażowanie się dla dobra innego człowieka, łączy się zawsze z ponoszeniem osobistych kosztów. Jeśli matka czuwa przy chorym dziecku w nocy, to potrzebną opiekę dziecko otrzymuje, za cenę zdrowia matki. Taka miłość zawsze łączy się z jakąś ceną, którą człowiek gotów jest zapłacić. Tam, gdzie nie ma gotowości do złożenia osobistej ofiary, nie należy mówić o miłości, ale o sentymentach, z których w praktyce zwykle niewiele wynika. Każdy człowiek świadomie lub nieświadomie tęskni do prawdziwej miłości, będącej źródłem szczęścia. Tylko nie każdy pojmuje, czy dane mu będzie ją przeżyć, decyduje sam. „Miłość ofiarna nie jest łatwym sposobem życia, jest za to sposobem najpiękniejszym. Jest źródłem uczucia pełni i sensu życia. Jest radością. Kochać prawdziwą miłością „to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby, nawet w pominięciu siebie, tak czynić wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się, stając się z każdym dniem człowiekiem, jakim być powinien, a nie takim, jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń. Kochać to dawać, nie licząc tego, co inny ci daje”.Dla kobiet miłość jest odpustem zupełnym; mężczyzna prawdziwie kochający może popełniać zbrodnie, a będzie zawsze jak śnieg biały w oczach tej, którą kocha, jeżeli kocha gorąco.Czy można zatem kochać za bardzo? Kobieta to chyba potrafi, na własne nieszczęście. Bo tę swoją miłość rozumie jako bycie jak najbliżej (i w tym celu zechce usunąć każdą przeszkodę, która jej to utrudnia, czasem włącznie z własnym „ja”) i w każdej sytuacji (nawet w tej, gdy mężczyzna szuka sposobu, by schronić się na moment w „swojej norce”). Rzeczywistość kobiety jest znacznie bardziej plastyczna i giętka właśnie dlatego, że postrzegając się poprzez pryzmat relacji interpersonalnych, kobieta w związku czuje się w pierwszym rzędzie żoną czy kochanką, a dopiero później człowiekiem. Mężczyzna natomiast buduje sobie stosunkowo hermetyczną rzeczywistość chcąc (choćby jedynie podświadomie), by ona ją rozumiała, akceptowała i dostosowała się do niej. Każdy sprzeciw traktuje niemal jak zamach na ten swój świat. Ale z drugiej strony czuje, że ten świat bez niej, wcale nie jest taki wymarzony i wyjątkowy.I mimo zdolności kobiety do rezygnowania ze swoich potrzeb na rzecz potrzeb jego, często nie potrafią się porozumieć. Nie tylko dlatego, że mężczyzna do rozmowy przywiązuje znacznie mniejszą wagę, ale przede wszystkim dlatego, że mówią odmiennymi językami. Kiedy powie się do mężczyzny: "Okazałbyś mi trochę uczucia"- to ten najpewniej pójdzie naprawić cieknący kran, bo trudno mu zrozumieć, że dla kobiety symbolami uczuć są słowa, ale także kwiaty, czekoladki, albo tylko wspólne marzenia i plany. I pamięć o – jego zdaniem – nic nie wartych drobiazgach. Kobiety są znacznie mniej praktycznymi istotami, niż to się mężczyznom wydaje. Swój praktycyzm realizują w życiu codziennym, a w miłości poszukują doń przeciwwagi. Dlatego kobiecie najlepiej jest podarować kompletnie niepraktyczne... zapach i piękno (zaklęte w kwiatach, flakoniku perfum, sznurku pereł, płycie z muzyką albo tomiku poezji). Fiodor Dostojewski powiedział: ”Kobiety niczego by nie żądały, gdyby kochano je tak, jak pragną”.Mężczyzna może nauczyć się, jakie znaczenie mają symbole dla kobiety, ale nie należy liczyć na to, że to zrozumie i okazując uczucie, zazwyczaj będzie to robił w sposób zupełnie inny, niż ona by tego oczekiwała. Typowym bowiem męskim symbolem miłości jest chęć niesienia pomocy. Z kolei miłość kobiety mężczyzna nader często mierzy jej moralnym wsparciem, wyrażanym przez nią podziwem czy podkreślaniem, że bez niego z pewnością nie dałaby sobie rady. Dlaczego taki dziwny mariaż wsparcia z bezradnością? Bo mężczyźni z jednej strony słabo radzą sobie ze stresem (stąd potrzebują wsparcia), z drugiej zaś kobiecy płacz czy nieporadność budzą w nich instynkt opiekuńczy, porównywalny z instynktem, jaki odczuwa kobieta na dźwięk płaczu dziecka. Kobiety wydają się to wyczuwać i łez – nie bez przyczyny nazywanych „kobiecą bronią” – używają bardzo często, czasem całkiem świadomie, czasem jedynie instynktownie. A te, które nie płaczą, są na przegranych pozycjach, bo kobiety samodzielne i silne powodują, że mężczyzna traci grunt pod nogami, przestając się czuć jak „przywódca stada”. Wniosek wydaje się nasuwać sam - mimo iż kobieta jest zdolna do większej miłości, to jednak mężczyzna bardziej jej potrzebuje.Nie wiem co mam myśleć, utkwiły mi w głowie, słowa jednego z komentarzy.Napisałem"że gdyby Basia chciała, zostawił bym dla niej żonę" - Macie rację, nie robi się tego dla kogoś, robi się to dla siebie.Ja nie potrafiłem tego zrobić, ok ,moja wina i nie będę już wracał do tego - to ja będę musiał do końca życia godzić się z tą myslą.Teraz kiedy jestem dojrzalszy i trochę starszy patrzę na te rzeczy całkowicie inaczej.Czuje się silniejszy i bardziej pewny siebie, bardziej gotwy do podjęcia radykalnych decyzji zmieniających moje życie. Moje małżeństwo chyli się ku upadkowi.Ostatnio stwierdziłem, że nie będę już więcej dawał z siebie i jak tylko Magda moja żona, będę brał z niego, o ile będzie co brać.Jeśli jedna osoba jest nastawona na konsumpcję, to tej drugie w pewnym momencie przestanie się podobać dawanie z siebie.Wypaliło się we mnie coś i tak samoistnie, doszedłem do tego, że muszę coś z tym moim życiem zrobić.Nie będzie mi łatwo, bo ponoć rozwód, starata pracy i śmierć bliskiej osoby wywołują podobne emocje ale "Lepiej być samemu, niż być z bylekim"!!!!Święta prawda! - słowa Asi mojej superkoleżanki z pracy! Piszecie, że czyny się liczą a nie słowa.Basia mi to też wciąż mówiła.Nawet naszą piosenką w pewnym momencie stały się "Słowa" Gosi Andrzejewicz. Myślę, że mężczyźni, którzy decydują się na romans, i nie są w stanie zamienić słów na czyny (ja między innymi)są bardzo słabymi ludzmi - i ja takim sałbym człowiekiem byłem...Widzę to dopiero teraz.... Teraz kiedy uważam się za silnego, dojrzałego i gotowego do tego, aby ułożyć sobie życie tak jak chce. Basia nie wysyła już mi potwierdzeń przeczytania fajnych maili..... Czyżby znalazła mojego blooga? Niemożliwe!!!!! Co ja pitolę!Nie ma rzeczy niemożliwych między mną i Basią!Nie zdziwię się wcale jeśli czyta to na bierząco.... Tak ostatnio analizowałem nasze rozmowy na gg, nasze maile - i stwierdziłem, że Basia naprawdę musiała mnie kochać.Jak czytam niektóre rzeczy to myślę sobie: Kuźwa, ale ja byłem popierniczony, tak spieprzyć to wszystko na moje własne zyczenie. Opowiem Wam później co miałem na myśli! Wiem jedno, że kiedy marudziłem, mędziłem i narzekałem Basi, jak to mi źle z Magdą, jak to już tyle razy kończyliśmy nasze małżeństwo, to ja i tak uważam, że była niesamaowicie cieprpliwa, że tego chciała jeszcze wysłuchiwać. Byłem kretynem, idiotą i baranem do potęgi entej!!!!!!!! Nienawidzę siebie za tamto zachowanie! I czego ja sie teraz dziwię, że Basia padła w ramiona innego! Kto by chciał byc z facetem, który nie potrafi zamienić słów na czyny, który tylko paple gębą a nie robi nic w tym kierunku by coś zmienić.Basia zawsze mówiła "Jak Ci coś nie pasuje to poprostu zmień to"!Ona nie rozumiała jak można było tak mędzić - i ja kuźwa tez tego nie rozumiem....teraz... Spotykałem się z Basią pół roku i kupiłem dom w tym czasie z żoną - Basia nie mogła tego zrozumieć, że mówię jej, że ją kocham a z Madga kupuję dom, mówiłem, że Basią kocham a robiłem jej takie jazdy!!! Nienawidzę siebie za to!!!!!!! Basia wysyłała mi smsy, ja jej nie odpowiadałem, Basia dzwoniła do mnie i prosiła o kontakt, ja nie oddzwaniałem......Boże!!!!!!!!!Jak ona musiała mnie kochać, że tolerowała to wszystko - tak - dopiero teraz to dotarło do mnie, i dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, jak trudne dla niej musiały być te weekendy bez kontaktu, te dni świąteczne bez słowa....... Nie mogę...
Ale istnieje również inne podejście do wytłumaczenia fenomenu miłości po sześdziesiątce. Badacze ludzkiego mózgu wskazują, że starszy umysł o wiele lepiej radzi sobie z rozczarowaniami i bolączkami miłości. Z wiekiem, mózg jest coraz bardziej zaprogramowany na szczęście rodzinne i spokój, co pokazują eksperymenty skanujące reakcje psychologiczne ludzi w różnym wieku poddawanych wpływowi pozytywnych i negatywnych obrazów. Młodzież najsilniej reagowała na bodźce związane z okrucieństwem, smutkiem, nieszczęściem, podczas gdy u osób starszych aktywność mózgu rosła zdecydowanie przy pozytywnych, pełnych szczęścia obrazach.Wydaje się, że z wiekiem jest nam też łatwiej akceptować rzeczy, które młodych wpędzają w irytację, prowadząc do konfliktów i kłótni. Nie jest to bynajmniej reakcja racjonalna, wynikająca z doświadczeń życiowych, a raczej spontaniczny odruch. Natura zdała się po prostu wyposażyć nas we wzmacniający się z wiekiem mechanizm samoobrony przed troskami i niezadowoleniem.Oczywiście, diagnoza ta jest w dużym stopniu generalizacją – wiemy, że wielokrotnie ludzie starsi są tak samo zazdrośni, infantylni i irracjonalni, jak byli w młodości. I również im zdarzają się załamania uczuciowe, tyle tylko, że złamane siedemdziesięcioletnie serce nie popycha nas już do płaczu dzień i noc, krzyków i prób samobójczych.Wydaje się, że nasza kultura wciąż trochę zbyt marginesowo traktuje związki uczuciowe w jesieni życia. Faworyzując zakochaną, szaloną młodość trudno jest jednak budować społeczństwo, w którym ludzie będą gotowi na wyrzeczenia względem siebie i będą chcieli razem pracować latami na rzecz wspólnego dobra.Stało się, twarz pokryły koszmarne wypryski, piersi zaczęły rosnąć, a rówieśnicy wykazują większe zainteresowanie płcią przeciwną. To nic innego jak okres dojrzewania, czas odkrywania własnego ciała, pierwszej miłości, a także pierwszych kontaktów seksualnych. Jeśli chcecie wiedzieć, jak go przetrwać, powinniście przeczytać tę książkę. Ten poradnik odpowie na wszystkie pytania, których dotąd nie mieliście odwagi zadać: Jak rozpoznać burzę hormonów? Czy masturbacja jest normalna? Czy dziewictwo to skarb, czy problem? Co to jest antykoncepcja? Czy to naprawdę miłość?dnym z najważniejszych problemów ludzkiego życia jest dojrzewanie do miłości. Jest ono nierozerwalnie powiązane z wiarą w Boga, z odkrywaniem i doświadczeniem Jego miłości i miłosierdzia.Pismo św. stwierdza, że „miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (…) Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4, 7-8). Co więcej, wiemy z objawienia, że Jego miłość „rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).
Pragnienie tej czystej i wiecznej miłości wpisane jest w duszę i ciało każdego chłopaka i każdej dziewczyny. Jest ono równocześnie wołaniem Jezusa w naszych sumieniach o czyste serce: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8). Miłość bowiem nie zrodzi się „w duszy przewrotnej, nie zamieszka w ciele uwikłanym w grzech” (Mdr 1, 4). Umiejętność kochania jest jednocześnie podstawą wszystkich prawidłowych kontaktów z ludźmi. Polega na umiejętności i chęci zrozumienia drugiego człowieka i na aktywnym działaniu dla jej dobra. Taka postawa w stosunku do innych ludzi wymaga dojrzałości i nabycie jej, jest procesem długotrwałym, nie zawsze zakończonym powodzeniem. Podobnie jak inne elementy dojrzałości, wzrasta z wiekiem, nie zawsze jednak rozwój ten przebiega prawidłowo. O miłości piszą Maria Braun- Gałkowska i Elżbieta Sujak.
„Żaden człowiek nie może od razu wzlecieć prosto na wierzchołek, bo człowiek nie może latać, jest, bowiem tylko nowicjuszem, który nie może chodzić. Uczy się kroku miłości na codziennych drogach”.
„…..miłość kiedyś się staje. Powiedzmy, że wchodzi w okres narodzin i dzieciństwa. O narodzeniu się miłości i o jej dzieciństwie można powiedzieć wtedy, kiedy staje się już sprawą dwojga ludzi. Wtedy, gdy jest ktoś szukający miłości, znajdujący człowieka”.
Miłość w okresie „dzieciństwa” posiada charakterystyczne cechy, tak jak dzieciństwo w życiu człowieka. Pierwszą z nich jest ogromna intensywność przeżywania. Podobnie jak dziecko przeżywa świat i kontakt z nim całym sobą, tam miłość w tym pierwszym okresie angażuje całego człowieka. Staje się sprawą najważniejszą. Przy czym intensywność o wiele mniej dotyczy kontaktów z przedmiotem miłości aniżeli przeżywania samej miłości; samo uczucie fascynuje bardziej niż człowiek.
Dzieciństwo miłości jest zachłanne. Angażuje się bardzo silnie w zdobywanie człowieka.
Człowiek, który stał się przedmiotem miłości musi być zdobyty. To sprawa równoznaczna ze szczęściem lub nieszczęściem. I ten okres miłości ma swoją patologię. Zagrożenie tkwi w infantylnych cechach miłości, w intensywności przeżywania, w jej zachłanności na drugiego człowieka, na jego czas, na jego myślenie. Istnieje zazdrość o każdą chwilę nie spędzoną razem.
Młodość miłości to kres, w którym nie wystarcza sama fascynacja uczuciem. Miłość zaczyna szukać wyrazu. Najbardziej typowym wyrazem jest podjęcie współżycia seksualnego, zawarcie małżeństwa, wspólne zamieszkanie. Seks jako forma wyrażania miłości staje się poszukiwaniem sposobu niewerbalnego przekazania przeżywania miłości i zakomunikowaniu jej temu, który jest przedmiotem miłości. „Jest to szukanie kontaktu z drugim człowiekiem, szukanie porozumienia. Jest jednocześnie jeszcze próbą zdobycia, już nie tylko zdobycia tak, jak się czasem pragną zdobywać dzieci: „Podziwiaj mnie”, ale próbą zdobycia człowieka: „Zostań ze mną”, „Stań się moim” albo „Przyjmij mnie”. Ten okres miłości posiada także swoje zagrożenia. Jest nim próba uczynienia z ukochanej osoby swojej własności. Człowiek nie może być własnością drugiej osoby. Nawet w największej miłości nie może zrzec się swojej autonomiczności i indywidualności. O miłości jako odrębności czytamy w książce „Drogą mniej uczęszczaną”. „A ten okres miłości dąży do jakiegoś zalania się dwojga w jedno, przy czym jest to jeszcze okres, w którym się bierze – partnera przede wszystkim chce się zdobyć, przywiązać i w jakiś sposób odciąć mu odwrót, zatrzymać dla siebie”.
W tym okresie młodej miłości następuje proces stopniowego przechodzenia z postawy biorcy do dawcy. „To pochodzenie jest czasem gwałtowne, czasem powolne. Na ogół trwa całe lata. I czasem jest bolesne. Musi przejść szereg momentów trudnych”. Pierwszym jest konfrontacja marzenia z rzeczywistością. Następuje konfrontacja człowieka, jakim „miał być”, z tym, jaki jest. Ta konfrontacja jest burzliwa, dochodzi nawet do oskarżeń o zafałszowanie siebie, o udawanie. A to po prostu skompromitowały się marzenia. Stąd nowe zadanie: przyjęcie człowieka tego rzeczywistego, którego się pokochało, polubiło, z którym chce się pozostać. To wcale nie jest łatwe. E. Sujak pisze nawet o akceptacji na nowo człowieka, którego się kiedyś poślubiło i pokochało. Trzeba po prostu wybrać go na nowo. Przyjęcie partnera takim, jakim jest, to największy dar, jaki może złożyć w tej młodej miłości człowiek człowiekowi. Jest to zwrotny punkt miłości, w którym zaczyna się dojrzewanie. „Dojrzewanie do miłości ma swoją nutę melancholii, tak samo jak stawanie się dorosłym i dojrzewanie do życia społecznego ma też swoją nutę melancholii: ludzie, którzy kończą młodość i wchodzą w wiek dojrzały, doskonale ten smak znają. Bo przecież w normalnym w życiu ludzkim blednie przeżywanie, blednie intensywność doznań. Już nie potrafimy się tak wzruszyć jak w dzieciństwie, jak we wczesnej młodości, już nas tak nic nie bierze, już nie potrafimy się tak zaangażować na całego, rzucić wszystkiego na szalę, jak to potrafimy w młodości”. Niektórzy nie chcą przyjąć tego żalu i nie chcą przyjąć dojrzałości. Wyobrażają sobie, że miłość mija, a ona dojrzewa. W tym okresie (dojrzałości) miłość chce być twórcza. Tym, co tworzy jest wspólnota, dom, dom- gniazdo. Twórczością miłości jest rodz. Dojrzewanie miłości przynosi zrozumienie i czułość. Miłość staje się dojrzała poprzez przyjęcie partnera w jego rzeczywistości, przyjęcie go takim, jakim jest naprawdę. Towarzyszy temu spadek intensywności przeżywania. Stopniowo rozwija się wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, o czym pisze M. Braun-Gałkowska. W miłości dojrzałej kocha się człowieka nie tylko pomimo jego wad, ale trochę właśnie ze względu na jego wady, bo jego wady czynią go w życiu bezbronnym, w jakimś stopniu stanowią jego ograniczenie w rozwoju i w tym, co mógłby zdobyć. Wówczas kocha się po to, by osłonić go przed wszystkim, co mu zagraża. W miłości dojrzałej czuje się odpowiedzialność za drugiego człowieka. Czesław Czapów uważa, że miłość dojrzała dwojga ludzi jest syntezą a nawet przezwyciężeniem egoizmu i altruizmu. Ginie w dojrzałej miłości przedział między tym, co dobre „dla mnie”, a tym, co dobre „dla Ciebie”. To, co robią dla siebie, robią w gruncie rzeczy i dla Ciebie. Jeśli zakochany człowiek zabiega o swoje zdrowie to kieruje nim także troska:, co ona, on zrobi beze mnie – a nie troska o wyraźnie egoistycznym charakterze. Jeśli zakochany człowiek zabiega o dobro ukochanej osoby, ma poczucie, że zabiega o własne dobro. Tak wiec dążenia egoistyczne nabierają cech altruistycznych i odwrotnie.Dojrzała miłość pozwala zrozumieć prawdę, że w chwili wyznania partnerowi miłości, zmienia się życie człowieka. Jeśli był przyzwyczajony do gloryfikowania własnego „ja”, to teraz musi się przestawić na myślenie „my”. Zaczyna w swoim myśleniu i postępowaniu uwzględniać potrzeby i oczekiwania drugiej osoby. „JA” i „Ty” istniejemy jako „my”, istniejemy jako jedność, obejmująca różne indywidualności, które choć tkwią w tej jedności, indywidualnościami być nie przestają, jednocześnie te indywidualności, przez wzajemne uczucia, rozumienie siebie, zamierają się rolami, zyskując dzięki temu harmonię pełnego współdziałania. Istotę i sens miłości dojrzałej można zamknąć za J. Witczak w kilku prostych wyznacznikach. „Dojrzała miłość umie nie tylko zainteresować się innym, ale zrozumieć go, a rozumiejąc działać dla jego dobra i podejmować za niego odpowiedzialność”. John Powell utożsamia miłość dojrzałą z prawdziwą, rzeczywistą. Można mówić o niej wtedy, gdy partnerzy, jakkolwiek stopniowo odchodzą od pierwotnego źródła swojego zainteresowania, jakim było projektowane wyobrażenie, odkrywając jednocześnie piękniejszą rzeczywistość drugiej osoby, są gotowi uznać i uszanować wzajemną inność.„Miłość jest…dla jednostki najwyższą pobudką do dojrzewania, do stawania się czymś w sobie samym, stawania się światem, światem dla siebie i dla drugiego. To ogromne, wygórowane wymaganie, coś, co czyni go wybrańcem i wzywa do wielkich rzeczy. Miłość polega na tym, że dwie samotności wzajemnie się ochraniają, dotykają, pozdrawiają”. Psychologowie humanistyczni, np. Fromm, Rogers, trafnie podkreślają, że prawdziwa miłość wyzwala tendencję do dawania, bezinteresownej opieki, wspólnego przeżywania powodzeń i niepowodzeń. E. Fromm stwierdza: „Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość – nakierowaną na osobę, drzewo, ideę…Kochać znaczy powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający, samonapędzający”. E. Fromm pisząc o miłości prawdziwej, wymienia jej składniki. Są to umiejętności dawania, troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowania i poznania.„Dojrzała miłość umie nie tylko zainteresować się innym, ale zrozumieć go, a rozumiejąc działać dla jego dobra i podejmować za niego odpowiedzialność”. John Powell utożsamia miłość dojrzałą z prawdziwą, rzeczywistą. Można mówić o niej wtedy, gdy partnerzy, jakkolwiek stopniowo odchodzą od pierwotnego źródła swojego zainteresowania, jakim było projektowane wyobrażenie, odkrywając jednocześnie piękniejszą rzeczywistość drugiej osoby, są gotowi uznać i uszanować wzajemną inność.„Miłość jest…dla jednostki najwyższą pobudką do dojrzewania, do stawania się czymś w sobie samym, stawania się światem, światem dla siebie i dla drugiego. To ogromne, wygórowane wymaganie, coś, co czyni go wybrańcem i wzywa do wielkich rzeczy. Miłość polega na tym, że dwie samotności wzajemnie się ochraniają, dotykają, pozdrawiają”. Psychologowie humanistyczni, np. Fromm, Rogers, trafnie podkreślają, że prawdziwa miłość wyzwala tendencję do dawania, bezinteresownej opieki, wspólnego przeżywania powodzeń i niepowodzeń. E. Fromm stwierdza: „Miłość jest twórczą aktywnością. Zakłada troskę, wiedzę, reagowanie, afirmację i radość – nakierowaną na osobę, drzewo, ideę…Kochać znaczy powoływać do życia, powiększać jej lub jego życiową aktywność. Jest to proces samoodnawiający, samonapędzający”. E. Fromm pisząc o miłości prawdziwej, wymienia jej składniki. Są to umiejętności dawania, troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowania i poznania.Miłość rozumiana jako angażowanie się dla dobra innego człowieka, łączy się zawsze z ponoszeniem osobistych kosztów. Jeśli matka czuwa przy chorym dziecku w nocy, to potrzebną opiekę dziecko otrzymuje, za cenę zdrowia matki. Taka miłość zawsze łączy się z jakąś ceną, którą człowiek gotów jest zapłacić. Tam, gdzie nie ma gotowości do złożenia osobistej ofiary, nie należy mówić o miłości, ale o sentymentach, z których w praktyce zwykle niewiele wynika. Każdy człowiek świadomie lub nieświadomie tęskni do prawdziwej miłości, będącej źródłem szczęścia. Tylko nie każdy pojmuje, czy dane mu będzie ją przeżyć, decyduje sam. „Miłość ofiarna nie jest łatwym sposobem życia, jest za to sposobem najpiękniejszym. Jest źródłem uczucia pełni i sensu życia. Jest radością. Kochać prawdziwą miłością „to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby, nawet w pominięciu siebie, tak czynić wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się, stając się z każdym dniem człowiekiem, jakim być powinien, a nie takim, jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń. Kochać to dawać, nie licząc tego, co inny ci daje”.Dla kobiet miłość jest odpustem zupełnym; mężczyzna prawdziwie kochający może popełniać zbrodnie, a będzie zawsze jak śnieg biały w oczach tej, którą kocha, jeżeli kocha gorąco.Czy można zatem kochać za bardzo? Kobieta to chyba potrafi, na własne nieszczęście. Bo tę swoją miłość rozumie jako bycie jak najbliżej (i w tym celu zechce usunąć każdą przeszkodę, która jej to utrudnia, czasem włącznie z własnym „ja”) i w każdej sytuacji (nawet w tej, gdy mężczyzna szuka sposobu, by schronić się na moment w „swojej norce”). Rzeczywistość kobiety jest znacznie bardziej plastyczna i giętka właśnie dlatego, że postrzegając się poprzez pryzmat relacji interpersonalnych, kobieta w związku czuje się w pierwszym rzędzie żoną czy kochanką, a dopiero później człowiekiem.
Mężczyzna natomiast buduje sobie stosunkowo hermetyczną rzeczywistość chcąc (choćby jedynie podświadomie), by ona ją rozumiała, akceptowała i dostosowała się do niej. Każdy sprzeciw traktuje niemal jak zamach na ten swój świat. Ale z drugiej strony czuje, że ten świat bez niej, wcale nie jest taki wymarzony i wyjątkowy.I mimo zdolności kobiety do rezygnowania ze swoich potrzeb na rzecz potrzeb jego, często nie potrafią się porozumieć. Nie tylko dlatego, że mężczyzna do rozmowy przywiązuje znacznie mniejszą wagę, ale przede wszystkim dlatego, że mówią odmiennymi językami.
Kiedy powie się do mężczyzny: "Okazałbyś mi trochę uczucia"- to ten najpewniej pójdzie naprawić cieknący kran, bo trudno mu zrozumieć, że dla kobiety symbolami uczuć są słowa, ale także kwiaty, czekoladki, albo tylko wspólne marzenia i plany. I pamięć o – jego zdaniem – nic nie wartych drobiazgach.
Kobiety są znacznie mniej praktycznymi istotami, niż to się mężczyznom wydaje. Swój praktycyzm realizują w życiu codziennym, a w miłości poszukują doń przeciwwagi. Dlatego kobiecie najlepiej jest podarować kompletnie niepraktyczne... zapach i piękno (zaklęte w kwiatach, flakoniku perfum, sznurku pereł, płycie z muzyką albo tomiku poezji).
Fiodor Dostojewski powiedział: ”Kobiety niczego by nie żądały, gdyby kochano je tak, jak pragną”.Mężczyzna może nauczyć się, jakie znaczenie mają symbole dla kobiety, ale nie należy liczyć na to, że to zrozumie i okazując uczucie, zazwyczaj będzie to robił w sposób zupełnie inny, niż ona by tego oczekiwała.
Typowym bowiem męskim symbolem miłości jest chęć niesienia pomocy. Z kolei miłość kobiety mężczyzna nader często mierzy jej moralnym wsparciem, wyrażanym przez nią podziwem czy podkreślaniem, że bez niego z pewnością nie dałaby sobie rady.
Dlaczego taki dziwny mariaż wsparcia z bezradnością? Bo mężczyźni z jednej strony słabo radzą sobie ze stresem (stąd potrzebują wsparcia), z drugiej zaś kobiecy płacz czy nieporadność budzą w nich instynkt opiekuńczy, porównywalny z instynktem, jaki odczuwa kobieta na dźwięk płaczu dziecka. Kobiety wydają się to wyczuwać i łez – nie bez przyczyny nazywanych „kobiecą bronią” – używają bardzo często, czasem całkiem świadomie, czasem jedynie instynktownie. A te, które nie płaczą, są na przegranych pozycjach, bo kobiety samodzielne i silne powodują, że mężczyzna traci grunt pod nogami, przestając się czuć jak „przywódca stada”.
Wniosek wydaje się nasuwać sam - mimo iż kobieta jest zdolna do większej miłości, to jednak mężczyzna bardziej jej potrzebuje.Nie wiem co mam myśleć, utkwiły mi w głowie, słowa jednego z komentarzy.Napisałem"że gdyby Basia chciała, zostawił bym dla niej żonę" - Macie rację, nie robi się tego dla kogoś, robi się to dla siebie.Ja nie potrafiłem tego zrobić, ok ,moja wina i nie będę już wracał do tego - to ja będę musiał do końca życia godzić się z tą myslą.Teraz kiedy jestem dojrzalszy i trochę starszy patrzę na te rzeczy całkowicie inaczej.Czuje się silniejszy i bardziej pewny siebie, bardziej gotwy do podjęcia radykalnych decyzji zmieniających moje życie.
Moje małżeństwo chyli się ku upadkowi.Ostatnio stwierdziłem, że nie będę już więcej dawał z siebie i jak tylko Magda moja żona, będę brał z niego, o ile będzie co brać.Jeśli jedna osoba jest nastawona na konsumpcję, to tej drugie w pewnym momencie przestanie się podobać dawanie z siebie.Wypaliło się we mnie coś i tak samoistnie, doszedłem do tego, że muszę coś z tym moim życiem zrobić.Nie będzie mi łatwo, bo ponoć rozwód, starata pracy i śmierć bliskiej osoby wywołują podobne emocje ale "Lepiej być samemu, niż być z bylekim"!!!!Święta prawda! - słowa Asi mojej superkoleżanki z pracy!
Piszecie, że czyny się liczą a nie słowa.Basia mi to też wciąż mówiła.Nawet naszą piosenką w pewnym momencie stały się "Słowa" Gosi Andrzejewicz.
Myślę, że mężczyźni, którzy decydują się na romans, i nie są w stanie zamienić słów na czyny (ja między innymi)są bardzo słabymi ludzmi - i ja takim sałbym człowiekiem byłem...Widzę to dopiero teraz....
Teraz kiedy uważam się za silnego, dojrzałego i gotowego do tego, aby ułożyć sobie życie tak jak chce.
Basia nie wysyła już mi potwierdzeń przeczytania fajnych maili.....
Czyżby znalazła mojego blooga?
Niemożliwe!!!!!
Co ja pitolę!Nie ma rzeczy niemożliwych między mną i Basią!Nie zdziwię się wcale jeśli czyta to na bierząco....
Tak ostatnio analizowałem nasze rozmowy na gg, nasze maile - i stwierdziłem, że Basia naprawdę musiała mnie kochać.Jak czytam niektóre rzeczy to myślę sobie: Kuźwa, ale ja byłem popierniczony, tak spieprzyć to wszystko na moje własne zyczenie.
Opowiem Wam później co miałem na myśli!
Wiem jedno, że kiedy marudziłem, mędziłem i narzekałem Basi, jak to mi źle z Magdą, jak to już tyle razy kończyliśmy nasze małżeństwo, to ja i tak uważam, że była niesamaowicie cieprpliwa, że tego chciała jeszcze wysłuchiwać.
Byłem kretynem, idiotą i baranem do potęgi entej!!!!!!!!
Nienawidzę siebie za tamto zachowanie!
I czego ja sie teraz dziwię, że Basia padła w ramiona innego!
Kto by chciał byc z facetem, który nie potrafi zamienić słów na czyny, który tylko paple gębą a nie robi nic w tym kierunku by coś zmienić.Basia zawsze mówiła "Jak Ci coś nie pasuje to poprostu zmień to"!Ona nie rozumiała jak można było tak mędzić - i ja kuźwa tez tego nie rozumiem....teraz...
Spotykałem się z Basią pół roku i kupiłem dom w tym czasie z żoną - Basia nie mogła tego zrozumieć, że mówię jej, że ją kocham a z Madga kupuję dom, mówiłem, że Basią kocham a robiłem jej takie jazdy!!!
Nienawidzę siebie za to!!!!!!!
Basia wysyłała mi smsy, ja jej nie odpowiadałem, Basia dzwoniła do mnie i prosiła o kontakt, ja nie oddzwaniałem......Boże!!!!!!!!!Jak ona musiała mnie kochać, że tolerowała to wszystko - tak - dopiero teraz to dotarło do mnie, i dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, jak trudne dla niej musiały być te weekendy bez kontaktu, te dni świąteczne bez słowa.......
Nie mogę...