Zgłoś nadużycie!
Podstawa to mieć parafinę oraz tzw. knot. No i garnek na straty. Oraz jakieś naczynka, bo łatwiej zaczynać od świec w naczynkach niż od takich z foremek. Foremki też tu dostępne w handlu detalicznym. Bierzemy nasz garnek, ten "na straty". Wstawiamy na drugi garnek z wrzącą wodą - nigdy bezpośrednio na ogień!!!!!! - roztapiamy w nim parafinę. Bierzemy nasze naczynko-świecę. najlepiej jakieś coś przezroczyste typu ładny słoiczek, albo nawet kieliszek nie od pary, albo cokolwiek innego. Jak kupowałyśmy knot, to na pewno nam dodali do niego takie małe metalowe pierścienie z płaskim denkiem. Trochę mi trudno je opisać... Wkładamy jeden koniec knota w taki pierścień, zaciskamy, żeby się dobrze trzymało. Knota nie obcinamy na krótko!!!! On musi być na tyle długi, żeby go wystawało ponad całą wysokość naczynka i to sporo. Ustawiamy teraz nasz knot na tej podstawce-pierścieniu, możliwie na środku dna naczynia. Bierzemy jakiś patyczek, drut lub coś innego co jest dłuższe niż szerokość naczynia i co nie wpadnie do środka oparte na brzegach tegoż naczynia. Na tym patyczku (drucie) wiążemy nasz knot, tak żeby się trzymał ładnie pionowo. Znaczy on jedną nogą stoi na dnie naczynia, a głowę ma uwiązaną na patyczku co się opiera na brzegach. Czy to jest jasne?
Teraz zaczynamy powolutku wlewać parafinę do środka, nie gwałtownie, żeby nie przesunąć knota. Wiadomo: knot ma być w samym środku, a nie gdzieś po bokach. Można lać warstwami w różnych kolorach - jak się ma. Wtedy trzeba poczekać aż pierwsza warstwa się "zsiądzie". Tak jak się robi z galaretkami kolorowymi.
Jak cała świeca gotowa, na mur na środku dookoła knota się zrobi dołek. trzeba na drugi dzień uzupełnić żeby było równo.
Zrobienie świecy wolnostojącej to już nieco trudniejsze. Najłatwiej jest zrobić świecę zwykła, prostą, długą. W tym celu trzeba mieć jakąś wysoką puszkę na miejsce naszego zwykłego garnka na straty. Należy w tejże puszce roztopić parafinę (oczywiście wstawiając ją do garnka z wodą) tak żeby jej poziom był taki jaka ma być wysokość naszej świecy. Knot należy przyciąć na podwójną wysokość świecy (bo będziemy robić po dwie naraz) plus jeszcze spory kawałek. Będzie potrzebny też specjalny termometr do świec. Bo parafina musi mieć dokładnie 71 stopni C. Po jej podgrzaniu do tej temperatury zdejmujemy z ognia.
Bierzemy do ręki nasz knot złożony na pół i moczymy go powoli w parafinie. Znaczy oba końce. Trzymamy tam około 3 sekundy i powoli wyciągamy. Po około 3 minutach, kiedy pierwsza warstwa parafiny zastygnie ponawiamy operację. I tak w koło Macieju. Od 15 do 30 razy! Cały czas utrzymujemy stałą temperaturę. Gdy świece są takiej grubości jak chciałyśmy, zwiększamy temperaturę do 82 stopni i po raz ostatni zanurzamy świece. To da im bardziej błyszczącą powierzchnię. Po porządnym wystygnięciu świec (około godziny) nożem ucinamy na równo dół żeby się dały wstawić do świecznika.
Na koniec przycinamy knot.
Taką świecę można zanim kompletnie wystygnie rozwałkować wałkiem do ciasta na grubość około 6 mm, zostawiając nie rozwałkowany sam dół, który lepiej żeby był okrągły do włożenia do świecznika. Po rozwałkowaniu, bierzemy świecę w dwie ręce, trzymając na dole i na górze i powoli zaczynamy ją skręcać. Będziemy wtedy mieć świecę-świderek.
Można też świecę zanim ostatecznie wystygnie i stwardnieje poturlać na deseczce, na którą wysypiemy jakieś przyprawy pachnące, np. tłuczone goździki lub cynamon w proszku. Jeśli świeca jest już zbyt twarda i nic się do niej nie klei, można ją na dwie sekundy zanużyć we wrzątku.
Na pewno znacie dekoracyjne świece w rozmaitych kształtach, rzeźbione. Takie świece też można zrobić samemu, tylko trzeba mieć do nich plastikowe foremki. Foremki kupujemy w sklepie, bo ich za chiny nie można zrobić samemu. Foremki są plastikowe, składają się z dwóch dopasowanych połówek. W środku są oczywiście puste. Mają wystające brzegi, takie płaskie skrzydełko dookoła. Bierzemy do ręki jedną połówkę, obojętne którą. Od strony który będzie „dołem” naszej świecy robimy dziurę, żeby było przez co wlewać parafinę. Po prostu wycinamy nożyczkami kawałek skrzydełka i denka. Przycinamy knot tak by wystawał po dwa centymetry z każdej strony foremki, biorąc za miarę jej wysokość, i mocujemy go taśmą przylepną do wspomnianych wyżej skrzydełek. U dołu i u góry. Knot jest teraz w miejscu, które będzie środkiem naszej świecy. Teraz składamy razem obie połówki foremki i jadąc po skrzydełkach mocujemy tą samą taśmą. Z trzech stron, czyli oba boki plus „głowa”. Nie zaklejamy tylko dna z dziurą. Tak żeby to już prawie wyglądało jak świeca, tyle że plastikowa... Tak przygotowaną foremkę umieszczamy na stojaku do foremek, jeśli takowy posiadamy. Nie jesteśmy jednak tacy głupi żeby wywalać pieniędze na stojak do foremek , więc bierzemy jakieś spore naczynie, napełniamy piaskiem i ustawiamy w nim foremkę tak żeby była stabilna. Ustawiamy ją w pionie, dziurą do góry. Dalej to już oczywiste... Wlewamy powolutku parafinę przez dziurę. Czekamy aż się „zsiądzie”. Wyciągamy foremkę z piasku. Piasek zachowujemy bo będziemy niedługo robić z nigo kolejną świecę... Zdejmujemy taśmę, wydłubujemy świecę z foremki. Po bokach, tam gdzie były sklejone taśmą skrzydełka będzie widoczny rodzaj „szwu”, bo na pewno ciut parafiny tam się dostało nawet jeśli zakleiliśmy taśmą foremkę. Taki „szew” usuwamy delikatnie rozgrzanym nad ogniem nożem. Jeśli dno świecy jest nierówne i świeca śle stoi, bierzemy patelnię (mamy już garnek na straty, więc jedna patelnia na straty też się znajdzie... ), stawiamy na gazie i jeździmy dnem świecy po rozgrzanej patelni.
Gotowe.
4 votes Thanks 0
Szpilka
To zależy jak chcesz żeby wyglądały. Osobiście kiedys sama zmieniłam wygląd starych na odświeżone i ciekawsze. Miałam kilka świec jednolitych i tych które przypominaja jakby galaretke. Roztopiłam wosk oczywiscie kazdy rodzaj oddzielnie. Nastepnie do jakis ciekawych naczynek nalałam odrobine na ścianki tak żeby przylepiły sie do niego drobinki soli do kąpieli poczekałam az wystygna i zalałam resztę. Można też układać muszelki jeśli wosk jest dość jasny lub układać sól róznego koloru na dno i robićtakie jakby warstwy. Też fajnie to wyglada. To bardzo dobry pomysł na odświeżenie tych starych świec które już sie na znudziły. :)
Bierzemy nasze naczynko-świecę. najlepiej jakieś coś przezroczyste typu ładny słoiczek, albo nawet kieliszek nie od pary, albo cokolwiek innego.
Jak kupowałyśmy knot, to na pewno nam dodali do niego takie małe metalowe pierścienie z płaskim denkiem. Trochę mi trudno je opisać...
Wkładamy jeden koniec knota w taki pierścień, zaciskamy, żeby się dobrze trzymało.
Knota nie obcinamy na krótko!!!!
On musi być na tyle długi, żeby go wystawało ponad całą wysokość naczynka i to sporo.
Ustawiamy teraz nasz knot na tej podstawce-pierścieniu, możliwie na środku dna naczynia. Bierzemy jakiś patyczek, drut lub coś innego co jest dłuższe niż szerokość naczynia i co nie wpadnie do środka oparte na brzegach tegoż naczynia.
Na tym patyczku (drucie) wiążemy nasz knot, tak żeby się trzymał ładnie pionowo. Znaczy on jedną nogą stoi na dnie naczynia, a głowę ma uwiązaną na patyczku co się opiera na brzegach. Czy to jest jasne?
Teraz zaczynamy powolutku wlewać parafinę do środka, nie gwałtownie, żeby nie przesunąć knota. Wiadomo: knot ma być w samym środku, a nie gdzieś po bokach. Można lać warstwami w różnych kolorach - jak się ma. Wtedy trzeba poczekać aż pierwsza warstwa się "zsiądzie". Tak jak się robi z galaretkami kolorowymi.
Jak cała świeca gotowa, na mur na środku dookoła knota się zrobi dołek. trzeba na drugi dzień uzupełnić żeby było równo.
Zrobienie świecy wolnostojącej to już nieco trudniejsze.
Najłatwiej jest zrobić świecę zwykła, prostą, długą.
W tym celu trzeba mieć jakąś wysoką puszkę na miejsce naszego zwykłego garnka na straty.
Należy w tejże puszce roztopić parafinę (oczywiście wstawiając ją do garnka z wodą) tak żeby jej poziom był taki jaka ma być wysokość naszej świecy.
Knot należy przyciąć na podwójną wysokość świecy (bo będziemy robić po dwie naraz) plus jeszcze spory kawałek.
Będzie potrzebny też specjalny termometr do świec. Bo parafina musi mieć dokładnie 71 stopni C. Po jej podgrzaniu do tej temperatury zdejmujemy z ognia.
Bierzemy do ręki nasz knot złożony na pół i moczymy go powoli w parafinie. Znaczy oba końce. Trzymamy tam około 3 sekundy i powoli wyciągamy. Po około 3 minutach, kiedy pierwsza warstwa parafiny zastygnie ponawiamy operację. I tak w koło Macieju. Od 15 do 30 razy!
Cały czas utrzymujemy stałą temperaturę.
Gdy świece są takiej grubości jak chciałyśmy, zwiększamy temperaturę do 82 stopni i po raz ostatni zanurzamy świece. To da im bardziej błyszczącą powierzchnię.
Po porządnym wystygnięciu świec (około godziny) nożem ucinamy na równo dół żeby się dały wstawić do świecznika.
Na koniec przycinamy knot.
Taką świecę można zanim kompletnie wystygnie rozwałkować wałkiem do ciasta na grubość około 6 mm, zostawiając nie rozwałkowany sam dół, który lepiej żeby był okrągły do włożenia do świecznika.
Po rozwałkowaniu, bierzemy świecę w dwie ręce, trzymając na dole i na górze i powoli zaczynamy ją skręcać. Będziemy wtedy mieć świecę-świderek.
Można też świecę zanim ostatecznie wystygnie i stwardnieje poturlać na deseczce, na którą wysypiemy jakieś przyprawy pachnące, np. tłuczone goździki lub cynamon w proszku.
Jeśli świeca jest już zbyt twarda i nic się do niej nie klei, można ją na dwie sekundy zanużyć we wrzątku.
Na pewno znacie dekoracyjne świece w rozmaitych kształtach, rzeźbione. Takie świece też można zrobić samemu, tylko trzeba mieć do nich plastikowe foremki. Foremki kupujemy w sklepie, bo ich za chiny nie można zrobić samemu.
Foremki są plastikowe, składają się z dwóch dopasowanych połówek. W środku są oczywiście puste. Mają wystające brzegi, takie płaskie skrzydełko dookoła.
Bierzemy do ręki jedną połówkę, obojętne którą.
Od strony który będzie „dołem” naszej świecy robimy dziurę, żeby było przez co wlewać parafinę. Po prostu wycinamy nożyczkami kawałek skrzydełka i denka. Przycinamy knot tak by wystawał po dwa centymetry z każdej strony foremki, biorąc za miarę jej wysokość, i mocujemy go taśmą przylepną do wspomnianych wyżej skrzydełek. U dołu i u góry. Knot jest teraz w miejscu, które będzie środkiem naszej świecy.
Teraz składamy razem obie połówki foremki i jadąc po skrzydełkach mocujemy tą samą taśmą. Z trzech stron, czyli oba boki plus „głowa”. Nie zaklejamy tylko dna z dziurą. Tak żeby to już prawie wyglądało jak świeca, tyle że plastikowa...
Tak przygotowaną foremkę umieszczamy na stojaku do foremek, jeśli takowy posiadamy. Nie jesteśmy jednak tacy głupi żeby wywalać pieniędze na stojak do foremek , więc bierzemy jakieś spore naczynie, napełniamy piaskiem i ustawiamy w nim foremkę tak żeby była stabilna. Ustawiamy ją w pionie, dziurą do góry.
Dalej to już oczywiste...
Wlewamy powolutku parafinę przez dziurę.
Czekamy aż się „zsiądzie”.
Wyciągamy foremkę z piasku. Piasek zachowujemy bo będziemy niedługo robić z nigo kolejną świecę...
Zdejmujemy taśmę, wydłubujemy świecę z foremki. Po bokach, tam gdzie były sklejone taśmą skrzydełka będzie widoczny rodzaj „szwu”, bo na pewno ciut parafiny tam się dostało nawet jeśli zakleiliśmy taśmą foremkę. Taki „szew” usuwamy delikatnie rozgrzanym nad ogniem nożem.
Jeśli dno świecy jest nierówne i świeca śle stoi, bierzemy patelnię (mamy już garnek na straty, więc jedna patelnia na straty też się znajdzie... ), stawiamy na gazie i jeździmy dnem świecy po rozgrzanej patelni.
Gotowe.