O Bogu można mówić że jest Ojcem, Stworzycielem, Wszechmogącym. Należy mówić o Nim z szacunkiem, ale też z miłością, ponieważ to dzięki Niemu istnieje cały wszechświat.
Dlaczego powinieneś pomóc swojej córce wzrastać w wierze i w rozumieniu Boga? Carl Jung napisał: „Wśród pacjentów, których przyjmowałem w drugiej połowie mego życia […], nie było ani jednego, którego problem w ostatecznym rozrachunku nie dotyczyłby znalezienia religijnego poglądu na życie. Mogę z całą odpowiedzialnością zaryzykować stwierdzenie, że każdy z nich był chory, ponieważ zagubił to, co duchowni w każdej epoce przekazywali swym wiernym; żaden z nich nie wyzdrowiał też w pełni, jeśli nie odbudował w sobie tego religijnego spojrzenia na życie”. Mówiąc wprost, twoja córka musi poznać Boga z dwóch powodów: w życiu potrzebuje pomocy i potrzebuje nadziei. Bóg zapewnia jej jedno i drugie.
Nie ma znaczenia, jaką funkcję pełnisz zawodowo, czy jesteś bogaty, wpływowy, czy zapracowany – możesz dać swojej córce tylko tyle, na ile cię stać jako człowieka. Wielu mężczyzn nie może się z tym pogodzić. Nie możesz ochronić jej przed całym złem i cierpieniem tego świata. Gdy ludziom jest naprawdę trudno, zwracają się do Boga o pomoc. Reakcja ta jest czymś bardzo naturalnym i obserwuję ją nieustannie. Gdy jednak twoja córka znajdzie się w takiej trudnej sytuacji, czy będzie na nią przygotowana? Czy będzie wiedziała, kim jest Bóg? Czy będzie wiedziała, że Bóg jej słucha, czy też popatrzy przed siebie i ujrzy pustkę? Ojcowie ateiści, którzy pozbawiają swe córki Boga, często mówią, że nie potrzebują one w życiu iść o kulach, że Bóg jest potrzebny wyłącznie ludziom słabym.
Każda dziewczyna jednak potrzebuje pomocy – i każdy ojciec też. Nie pozbawiaj jej w życiu wsparcia i nadziei. Przyjdą chwile, gdy będzie ich potrzebować, gdy będzie czuć się samotna i opuszczona, a jedyną instancją, do której będzie mogła się zwrócić o wsparcie, będzie Bóg. Wiele razy byłam przy ludziach umierających i mogę zaświadczyć, że śmierć jest tajemnicą. Przez czterdzieści pięć minut przytulałam przedwcześnie urodzone dziecko, kilogramowego chłopca, którego nie udało się utrzymać przy życiu. Nacierałam spuchnięte stopy kobiety w śpiączce i czułam, jak jej ciało stygnie. Nie były to tylko zmiany fizjologiczne – jej serce biło regularnie, oddech był płytki, ale rytmiczny. Coś jednak się zmieniło – ta kobieta odeszła chwilę wcześniej, zanim fizycznie umarła.
Rozmawiałam kiedyś z pewną kobietą o wypadku samochodowym, w którym uczestniczyła, o śpiączce, w którą zapadła, i budzeniu się z niej. Spytałam, czy jest ktoś, kogo znała przed wypadkiem i kogo bez problemów rozpoznała potem. Jej odpowiedź bardzo mnie poruszyła:
– Tak, tylko jedną osobę: Boga. Przed wypadkiem dużo się modliłam, chodziłam do kościoła i wiedziałam, kim jest Bóg i kim jest Chrystus. Gdy leżałam w śpiączce, czułam Jego obecność. Był ze mną, cały czas był ze mną. Gdy się obudziłam, z początku znałam tylko Jego – wszystkie pozostałe osoby wydawały mi się zupełnie obce.
Jedną z cech medycyny, które lubię najbardziej, jest jej uczciwość. Ludzie, którzy są chorzy, są bardzo bezpośredni. Zauważyłam, że terminalnie chorzy upraszczają swoje rozumowanie, zmieniają priorytety i z łatwością myślą o Bogu. Większość wierzy w Niego, niektórzy się odwracają. Dzieci jednak zawsze wierzą – z jakichś powodów sprawy nadprzyrodzone nie są dla nich czymś strasznym. Ich serca i umysły są mniej otępiałe od naszych i są lepiej przygotowane, by przyjąć tę Bożą obecność i miłość w swoim życiu.
*** Gdy Jada miała jedenaście lat, zdiagnozowano u niej rzadki rodzaj guza mózgu. Jej rodzice i brat byli wstrząśnięci. Jada była silna, wysportowana i wyglądała na bardzo zdrową dziewczynkę. Kiedy jednak zaczęła mieć silne skurcze twarzy, a jej ciałem wstrząsały drgawki, rodzice zorientowali się, że jest to coś bardzo poważnego. Tata Jady był spokojnym i miłym człowiekiem, który zdusił w sobie całe swe cierpienie, aby przed żoną i synem wyglądać na silnego ojca rodziny. Codziennie jednak, widząc chorobę swej córki, czuł, że jego wewnętrzna siła kruszy się.
Rodzice Jady, Stu i Joaquin, nie wierzyli w Boga. Po prostu wiedli życie tak, jakby Go nie było. Nigdy nie chodzili do kościoła, a niedziele zwykle spędzali rodzinnie, razem. Gdy śmierć była coraz bliżej, Jada zaczęła się martwić o rodziców, o psa, o swych przyjaciół. Przez większość czasu bała się o samą siebie, czasami rzeczywiście była przerażona postępującym procesem własnego umierania.
Pewnego wieczoru, po dniu spędzonym w łóżku, Jada usnęła. W nocy jednak źle spała, obudziła się i nie mogła już zasnąć.
Rano wyszła z pokoju, przeszła do kuchni i zastała tam rodziców rozmawiających o czymś przy stole. Słowa, które wypowiedziała, wywarły na nich niezatarte wrażenie.
– Mamo, tato, nie musicie się już o mnie martwić. W nocy przyszedł do mnie anioł i powiedział, że ze mną wszystko będzie dobrze. Będę w niebie i będzie tam naprawdę wspaniale. Mówię wam! Nie musimy się już wcale martwić! Anioł powiedział mi, że pewnego dnia wy też tam ze mną będziecie.
Stu otworzył usta ze zdziwienia. Natychmiast przyszło mu do głowy, że Jada musiała mieć jakieś złudzenia wywołane guzem mózgu albo lekarstwami; nie odezwał się ani słowem. Jednak gdy Jada wyszła z pokoju, uświadomił sobie, że postawa Jady diametralnie się zmieniła: nawet jej skóra miała zdrowszy odcień i po raz pierwszy od wielu miesięcy jego córka wydawała się szczęśliwa i spokojna.
Stu i Joaquin, jak wielu rodziców, podeszli do tego wydarzenia sceptycznie. Pomyśleli, że chcieliby mieć taką pewność, jaka dźwięczała w głosie ich chorego dziecka.
Jada umarła rok później. Nigdy jednak przez cały ten czas nie straciła pewności, że spotkanie z aniołem było prawdziwe. Co więcej, często przypominała o nim rodzicom, mówiąc, że zobaczą się kiedyś ponownie i że Pan Bóg, aniołowie oraz niebo naprawdę istnieją.
*** Otacza nas wielka tajemnica, jaką jest istnienie i działalność sił nadprzyrodzonych. Czy Jada zwariowała pod wpływem choroby i lekarstw? Gdyby była jedynym dzieckiem, które przed śmiercią mówiło o tych sprawach, powiedziałabym, że z pewnością tak; jednak nie jest jedyna. Znałam inne dziecko, chore na raka, które przekonywało płaczącą matkę, żeby poszła się przespać do domu.
– Gdy cię nie ma – mówiło – przychodzi anioł; pomaga mi i bawi się ze mną.
Działo się to piętnaście lat wcześniej, zanim usłyszałam historię Jady.
Wiele razy słyszałam o takich sytuacjach. Jako lekarz wierzę w te opowiadania, ponieważ okoliczności choroby, uczucia dziecka oraz głęboki spokój i ufność, które są rezultatem takiego nadprzyrodzonego spotkania, są zawsze bardzo podobne.
Lekarze są świadkami wielkiego bólu i smutku. Sama doświadczam na co dzień ograniczonych możliwości wielu mężczyzn i kobiet. Są pewne bariery, które my, lekarze, napotykamy w leczeniu naszych pacjentów – nasz umysł ma swoje granice, a wiedza jest wciąż niepełna. Tomasz Edison powiedział, że „nie mamy nawet jednej milionowej procenta wiedzy o czymkolwiek”.
Młodzi pacjenci mają tę przewagę, że nie próbują racjonalizować i kontrolować wszystkiego wokół. Pozwalają, by wzięła górę ich ludzka intuicja, a kiedy tak się dzieje, łączą się w wymiarze duchowym ze światem nadprzyrodzonym.
Twoja córka potrzebuje wiary w Boga, ponieważ życie niewątpliwie postawi ją w sytuacji, w której nikt nie będzie mógł jej pomóc. W takich okolicznościach człowiek albo cierpi w całkowitej samotności, gdyż nikt z ludzi nie jest zdolny zbliżyć się do niego, albo zaczyna rozmawiać z kochającym Bogiem. Czy możesz przewidzieć, jak zachowa się twoja córka? Czy zacznie się modlić? Czy będzie wiedziała, do kogo się modlić? Od ciebie zależy, jak postąpi w kluczowych momentach swego życia.
Czy możesz ją nauczyć i czy zechcesz ją nauczyć, by zwracała się do Boga w chwilach, gdy najbardziej potrzebuje pomocy?
W oczach młodej dziewczyny tata i mama są całym światem – jedynym źródłem bezwarunkowej miłości, pomocy i wsparcia. Poza wami nie ma nikogo. Wiele dziewcząt, które czują się zranione emocjonalnie, opuszczone albo po prostu nierozumiane przez swoje środowisko, rozpaczliwie szuka miejsca, w którym mogłyby się schronić. Szukają siły, miłości i poczucia bezpieczeństwa, chcą „podczepić się” pod coś lub kogoś. Wiele z nich znajduje to wszystko w Bogu, wiele jednak zwraca się ku rzeczom złym, takim jak narkotyki, seks, picie, sekty – ponieważ tak mocna jest w nich ta tęsknota.
Wiele dobrych dziewcząt, w miarę jak dojrzewają emocjonalnie i psychicznie, także potrzebuje w życiu czegoś lub kogoś oprócz rodziców, na kim mogłyby się oprzeć. Jest to zdrowy i normalny proces. We wczesnym dzieciństwie córka łatwo przywiązuje się do ojca, o ile jest dostatecznie czuły i przystępny. Gdy dziewczynka zaczyna dojrzewać, odłącza się jednak od niego, by sprawdzić, ile jest zdolna dokonać sama. Cały czas potrzebuje jednak oparcia w odkrywaniu i oswajaniu nowych, nieznanych jej obszarów. Jeśli nie jesteś już w stanie być jej oparciem, potrzebuje innego. Wielu rodziców i nastolatków pragnie, by tym „czymś innym” był Bóg.
Sądzę, że nastolatki potrzebują wiary, ponieważ wiara w Boga daje im nadzieję. Twoja córka potrzebuje tej nadziei, podobnie jak pragną jej wszyscy ludzie na świecie. Wokół nas jest tak wiele bólu i cynizmu, że wielu ludzi staje się pesymistami i czarnowidzami. Słyszę, jak rodzice wciąż powtarzają: „Jaki to wszystko ma sens?”. Na szczęście dzieci nie są tak zblazowane i rozczarowane życiem. Łatwiej od nas łapią wiatr w żagle i musimy się naprawdę starać, by nie wstrzymywać ich tylko dlatego, że jesteśmy starzy, skostniali i zgorzkniali.
Wiele lat temu, jako młoda osoba, miałam zaszczyt poznać pewne żydowskie małżeństwo, które przeżyło obóz koncentracyjny w Auschwitz. Rozmowy z nimi pozostawiły we mnie nadzwyczajne zrozumienie istoty Boga. Gdy tylko ich poznałam, zrobił na mnie wrażenie ich obcy akcent, jednak dużo bardziej wstrząsnęły mną wytatuowane numery na ich rękach. Miałam ochotę zadać milion pytań, bałam się jednak odpowiedzi, które mogłabym usłyszeć, i opowieści o tym, co ludzie są w stanie zrobić innym ludziom. Czytałam o tym wszystkim w książkach – w tym jednak wypadku miałam do czynienia z żywymi ludźmi.
Pewnego wieczoru mówili o Bogu. Rzadko opowiadali ze szczegółami o Auschwitz, jednakże przy każdej okazji wspominali o Bogu. Z początku byłam zdumiona. Jak mogli mówić o dobrym Bogu? Jak dobry Bóg mógł skazać ludzi na tak straszne cierpienie? Nie odezwałam się słowem podczas ich rozmowy z moją mamą i z moim tatą, którzy są katolikami.
– Heda – powiedziała mama – muszę przyznać, że moja wiara chyba nie mogłaby przetrwać takiej próby. Czy naprawdę możesz wierzyć w to, że Bóg ci pomógł? Jeśli pomógł tobie, to dlaczego nie pomógł wszystkim innym?
Słowa tej kobiety bardzo mnie poruszyły.
– Bóg nie zbudował tego obozu ani nie zabijał Żydów. Błąd, który popełnił, polega na tym, że dał ludziom wolną wolę i rozum, które oni wykorzystali, aby torturować i niszczyć bliźnich. Wiem, że Bóg z pewnością nienawidził obozu w Auschwitz bardziej niż ja. Wielu z nas miało wiarę i potrzebowaliśmy nadziei. Niezależnie od tego, czy mieliśmy stamtąd wyjść żywi, czy umarli, musieliśmy mieć pewność, że w jakiś sposób kiedyś nasze życie będzie lepsze. Czy miało być lepsze w niebie? Nie wiedzieliśmy tego. Bóg jednak dał mi nadzieję i utrzymał mnie przy życiu. Nie mogłam sobie pozwolić, żeby tracić siły i energię na nienawidzenie
O Bogu można mówić że jest Ojcem, Stworzycielem, Wszechmogącym. Należy mówić o Nim z szacunkiem, ale też z miłością, ponieważ to dzięki Niemu istnieje cały wszechświat.
Dlaczego powinieneś pomóc swojej córce wzrastać w wierze i w rozumieniu Boga? Carl Jung napisał: „Wśród pacjentów, których przyjmowałem w drugiej połowie mego życia […], nie było ani jednego, którego problem w ostatecznym rozrachunku nie dotyczyłby znalezienia religijnego poglądu na życie. Mogę z całą odpowiedzialnością zaryzykować stwierdzenie, że każdy z nich był chory, ponieważ zagubił to, co duchowni w każdej epoce przekazywali swym wiernym; żaden z nich nie wyzdrowiał też w pełni, jeśli nie odbudował w sobie tego religijnego spojrzenia na życie”. Mówiąc wprost, twoja córka musi poznać Boga z dwóch powodów: w życiu potrzebuje pomocy i potrzebuje nadziei. Bóg zapewnia jej jedno i drugie.
Nie ma znaczenia, jaką funkcję pełnisz zawodowo, czy jesteś bogaty, wpływowy, czy zapracowany – możesz dać swojej córce tylko tyle, na ile cię stać jako człowieka. Wielu mężczyzn nie może się z tym pogodzić. Nie możesz ochronić jej przed całym złem i cierpieniem tego świata. Gdy ludziom jest naprawdę trudno, zwracają się do Boga o pomoc. Reakcja ta jest czymś bardzo naturalnym i obserwuję ją nieustannie. Gdy jednak twoja córka znajdzie się w takiej trudnej sytuacji, czy będzie na nią przygotowana? Czy będzie wiedziała, kim jest Bóg? Czy będzie wiedziała, że Bóg jej słucha, czy też popatrzy przed siebie i ujrzy pustkę? Ojcowie ateiści, którzy pozbawiają swe córki Boga, często mówią, że nie potrzebują one w życiu iść o kulach, że Bóg jest potrzebny wyłącznie ludziom słabym.
Każda dziewczyna jednak potrzebuje pomocy – i każdy ojciec też. Nie pozbawiaj jej w życiu wsparcia i nadziei. Przyjdą chwile, gdy będzie ich potrzebować, gdy będzie czuć się samotna i opuszczona, a jedyną instancją, do której będzie mogła się zwrócić o wsparcie, będzie Bóg. Wiele razy byłam przy ludziach umierających i mogę zaświadczyć, że śmierć jest tajemnicą. Przez czterdzieści pięć minut przytulałam przedwcześnie urodzone dziecko, kilogramowego chłopca, którego nie udało się utrzymać przy życiu. Nacierałam spuchnięte stopy kobiety w śpiączce i czułam, jak jej ciało stygnie. Nie były to tylko zmiany fizjologiczne – jej serce biło regularnie, oddech był płytki, ale rytmiczny. Coś jednak się zmieniło – ta kobieta odeszła chwilę wcześniej, zanim fizycznie umarła.
Rozmawiałam kiedyś z pewną kobietą o wypadku samochodowym, w którym uczestniczyła, o śpiączce, w którą zapadła, i budzeniu się z niej. Spytałam, czy jest ktoś, kogo znała przed wypadkiem i kogo bez problemów rozpoznała potem. Jej odpowiedź bardzo mnie poruszyła:
– Tak, tylko jedną osobę: Boga. Przed wypadkiem dużo się modliłam, chodziłam do kościoła i wiedziałam, kim jest Bóg i kim jest Chrystus. Gdy leżałam w śpiączce, czułam Jego obecność. Był ze mną, cały czas był ze mną. Gdy się obudziłam, z początku znałam tylko Jego – wszystkie pozostałe osoby wydawały mi się zupełnie obce.
Jedną z cech medycyny, które lubię najbardziej, jest jej uczciwość. Ludzie, którzy są chorzy, są bardzo bezpośredni. Zauważyłam, że terminalnie chorzy upraszczają swoje rozumowanie, zmieniają priorytety i z łatwością myślą o Bogu. Większość wierzy w Niego, niektórzy się odwracają. Dzieci jednak zawsze wierzą – z jakichś powodów sprawy nadprzyrodzone nie są dla nich czymś strasznym. Ich serca i umysły są mniej otępiałe od naszych i są lepiej przygotowane, by przyjąć tę Bożą obecność i miłość w swoim życiu.
***
Gdy Jada miała jedenaście lat, zdiagnozowano u niej rzadki rodzaj guza mózgu. Jej rodzice i brat byli wstrząśnięci. Jada była silna, wysportowana i wyglądała na bardzo zdrową dziewczynkę. Kiedy jednak zaczęła mieć silne skurcze twarzy, a jej ciałem wstrząsały drgawki, rodzice zorientowali się, że jest to coś bardzo poważnego. Tata Jady był spokojnym i miłym człowiekiem, który zdusił w sobie całe swe cierpienie, aby przed żoną i synem wyglądać na silnego ojca rodziny. Codziennie jednak, widząc chorobę swej córki, czuł, że jego wewnętrzna siła kruszy się.
Rodzice Jady, Stu i Joaquin, nie wierzyli w Boga. Po prostu wiedli życie tak, jakby Go nie było. Nigdy nie chodzili do kościoła, a niedziele zwykle spędzali rodzinnie, razem. Gdy śmierć była coraz bliżej, Jada zaczęła się martwić o rodziców, o psa, o swych przyjaciół. Przez większość czasu bała się o samą siebie, czasami rzeczywiście była przerażona postępującym procesem własnego umierania.
Pewnego wieczoru, po dniu spędzonym w łóżku, Jada usnęła. W nocy jednak źle spała, obudziła się i nie mogła już zasnąć.
Rano wyszła z pokoju, przeszła do kuchni i zastała tam rodziców rozmawiających o czymś przy stole. Słowa, które wypowiedziała, wywarły na nich niezatarte wrażenie.
– Mamo, tato, nie musicie się już o mnie martwić. W nocy przyszedł do mnie anioł i powiedział, że ze mną wszystko będzie dobrze. Będę w niebie i będzie tam naprawdę wspaniale. Mówię wam! Nie musimy się już wcale martwić! Anioł powiedział mi, że pewnego dnia wy też tam ze mną będziecie.
Stu otworzył usta ze zdziwienia. Natychmiast przyszło mu do głowy, że Jada musiała mieć jakieś złudzenia wywołane guzem mózgu albo lekarstwami; nie odezwał się ani słowem. Jednak gdy Jada wyszła z pokoju, uświadomił sobie, że postawa Jady diametralnie się zmieniła: nawet jej skóra miała zdrowszy odcień i po raz pierwszy od wielu miesięcy jego córka wydawała się szczęśliwa i spokojna.
Stu i Joaquin, jak wielu rodziców, podeszli do tego wydarzenia sceptycznie. Pomyśleli, że chcieliby mieć taką pewność, jaka dźwięczała w głosie ich chorego dziecka.
Jada umarła rok później. Nigdy jednak przez cały ten czas nie straciła pewności, że spotkanie z aniołem było prawdziwe. Co więcej, często przypominała o nim rodzicom, mówiąc, że zobaczą się kiedyś ponownie i że Pan Bóg, aniołowie oraz niebo naprawdę istnieją.
***
Otacza nas wielka tajemnica, jaką jest istnienie i działalność sił nadprzyrodzonych. Czy Jada zwariowała pod wpływem choroby i lekarstw? Gdyby była jedynym dzieckiem, które przed śmiercią mówiło o tych sprawach, powiedziałabym, że z pewnością tak; jednak nie jest jedyna. Znałam inne dziecko, chore na raka, które przekonywało płaczącą matkę, żeby poszła się przespać do domu.
– Gdy cię nie ma – mówiło – przychodzi anioł; pomaga mi i bawi się ze mną.
Działo się to piętnaście lat wcześniej, zanim usłyszałam historię Jady.
Wiele razy słyszałam o takich sytuacjach. Jako lekarz wierzę w te opowiadania, ponieważ okoliczności choroby, uczucia dziecka oraz głęboki spokój i ufność, które są rezultatem takiego nadprzyrodzonego spotkania, są zawsze bardzo podobne.
Lekarze są świadkami wielkiego bólu i smutku. Sama doświadczam na co dzień ograniczonych możliwości wielu mężczyzn i kobiet. Są pewne bariery, które my, lekarze, napotykamy w leczeniu naszych pacjentów – nasz umysł ma swoje granice, a wiedza jest wciąż niepełna. Tomasz Edison powiedział, że „nie mamy nawet jednej milionowej procenta wiedzy o czymkolwiek”.
Młodzi pacjenci mają tę przewagę, że nie próbują racjonalizować i kontrolować wszystkiego wokół. Pozwalają, by wzięła górę ich ludzka intuicja, a kiedy tak się dzieje, łączą się w wymiarze duchowym ze światem nadprzyrodzonym.
Twoja córka potrzebuje wiary w Boga, ponieważ życie niewątpliwie postawi ją w sytuacji, w której nikt nie będzie mógł jej pomóc. W takich okolicznościach człowiek albo cierpi w całkowitej samotności, gdyż nikt z ludzi nie jest zdolny zbliżyć się do niego, albo zaczyna rozmawiać z kochającym Bogiem. Czy możesz przewidzieć, jak zachowa się twoja córka? Czy zacznie się modlić? Czy będzie wiedziała, do kogo się modlić? Od ciebie zależy, jak postąpi w kluczowych momentach swego życia.
Czy możesz ją nauczyć i czy zechcesz ją nauczyć, by zwracała się do Boga w chwilach, gdy najbardziej potrzebuje pomocy?
W oczach młodej dziewczyny tata i mama są całym światem – jedynym źródłem bezwarunkowej miłości, pomocy i wsparcia. Poza wami nie ma nikogo. Wiele dziewcząt, które czują się zranione emocjonalnie, opuszczone albo po prostu nierozumiane przez swoje środowisko, rozpaczliwie szuka miejsca, w którym mogłyby się schronić. Szukają siły, miłości i poczucia bezpieczeństwa, chcą „podczepić się” pod coś lub kogoś. Wiele z nich znajduje to wszystko w Bogu, wiele jednak zwraca się ku rzeczom złym, takim jak narkotyki, seks, picie, sekty – ponieważ tak mocna jest w nich ta tęsknota.
Wiele dobrych dziewcząt, w miarę jak dojrzewają emocjonalnie i psychicznie, także potrzebuje w życiu czegoś lub kogoś oprócz rodziców, na kim mogłyby się oprzeć. Jest to zdrowy i normalny proces. We wczesnym dzieciństwie córka łatwo przywiązuje się do ojca, o ile jest dostatecznie czuły i przystępny. Gdy dziewczynka zaczyna dojrzewać, odłącza się jednak od niego, by sprawdzić, ile jest zdolna dokonać sama. Cały czas potrzebuje jednak oparcia w odkrywaniu i oswajaniu nowych, nieznanych jej obszarów. Jeśli nie jesteś już w stanie być jej oparciem, potrzebuje innego. Wielu rodziców i nastolatków pragnie, by tym „czymś innym” był Bóg.
Sądzę, że nastolatki potrzebują wiary, ponieważ wiara w Boga daje im nadzieję. Twoja córka potrzebuje tej nadziei, podobnie jak pragną jej wszyscy ludzie na świecie. Wokół nas jest tak wiele bólu i cynizmu, że wielu ludzi staje się pesymistami i czarnowidzami. Słyszę, jak rodzice wciąż powtarzają: „Jaki to wszystko ma sens?”. Na szczęście dzieci nie są tak zblazowane i rozczarowane życiem. Łatwiej od nas łapią wiatr w żagle i musimy się naprawdę starać, by nie wstrzymywać ich tylko dlatego, że jesteśmy starzy, skostniali i zgorzkniali.
Wiele lat temu, jako młoda osoba, miałam zaszczyt poznać pewne żydowskie małżeństwo, które przeżyło obóz koncentracyjny w Auschwitz. Rozmowy z nimi pozostawiły we mnie nadzwyczajne zrozumienie istoty Boga. Gdy tylko ich poznałam, zrobił na mnie wrażenie ich obcy akcent, jednak dużo bardziej wstrząsnęły mną wytatuowane numery na ich rękach. Miałam ochotę zadać milion pytań, bałam się jednak odpowiedzi, które mogłabym usłyszeć, i opowieści o tym, co ludzie są w stanie zrobić innym ludziom. Czytałam o tym wszystkim w książkach – w tym jednak wypadku miałam do czynienia z żywymi ludźmi.
Pewnego wieczoru mówili o Bogu. Rzadko opowiadali ze szczegółami o Auschwitz, jednakże przy każdej okazji wspominali o Bogu. Z początku byłam zdumiona. Jak mogli mówić o dobrym Bogu? Jak dobry Bóg mógł skazać ludzi na tak straszne cierpienie? Nie odezwałam się słowem podczas ich rozmowy z moją mamą i z moim tatą, którzy są katolikami.
– Heda – powiedziała mama – muszę przyznać, że moja wiara chyba nie mogłaby przetrwać takiej próby. Czy naprawdę możesz wierzyć w to, że Bóg ci pomógł? Jeśli pomógł tobie, to dlaczego nie pomógł wszystkim innym?
Słowa tej kobiety bardzo mnie poruszyły.
– Bóg nie zbudował tego obozu ani nie zabijał Żydów. Błąd, który popełnił, polega na tym, że dał ludziom wolną wolę i rozum, które oni wykorzystali, aby torturować i niszczyć bliźnich. Wiem, że Bóg z pewnością nienawidził obozu w Auschwitz bardziej niż ja. Wielu z nas miało wiarę i potrzebowaliśmy nadziei. Niezależnie od tego, czy mieliśmy stamtąd wyjść żywi, czy umarli, musieliśmy mieć pewność, że w jakiś sposób kiedyś nasze życie będzie lepsze. Czy miało być lepsze w niebie? Nie wiedzieliśmy tego. Bóg jednak dał mi nadzieję i utrzymał mnie przy życiu. Nie mogłam sobie pozwolić, żeby tracić siły i energię na nienawidzenie