Cześć. W szkole pani chcę mi dać na koniec 5 ale, że jestem w VI kl. to chce mieć na koniec 6 więc pani kazała mi zrobić pracę na temat ,,MODLITWA W ŻYCIU CZŁOWIEKA'' Nie wiem co mam do tej pracy zrobić ma to być na ok. 2 strony.Jakieś propozycje ? Co mam zrobić ? Help !! Może być np. Mam opisać jakiś 2 św. osoby ? Albo coś innego pomóżcie
sandrulaaa311
Hmm, możesz napisać , jaką rolę pełni Modlitwa w życiu człowieka. W rozwinięciu możesz opisać jakąś świętą osobę. :) Możesz zacząć tak : Pan Bóg w swojej miłości pragnie obdarzać każdego człowieka swoimi łaskami i darami, chcąc by żył on w wolności, miłości i bliskości z tym od którego pochodzi wszelkie dobro. Jednak aby człowiek to osiągnął potrzebna jest współpraca z Bogiem, tzn. częste z nim spotkania na modlitwie i powierzanie się Jego dłoniom aby coraz bardziej przemieniał nas na swój obraz i podobieństwo.
xxewelinaxx
Zjawiska nadprzyrodzone, cuda, których nie można naukowo wyjaśnić i do końca zrozumieć, są dla rozumu i wyobraźni wielu współczesnych ludzi znakami, które wskazują na istnienie niedoświadczalnej zmysłowo Bożej rzeczywistości. W ten sposób dumny umysł człowieka ma szansę zrozumieć i uwierzyć, że istnieje całkowicie go przerastająca Boża wszechmoc. Spotykając się z cudem, człowiek zawsze pozostaje wolny dlatego, że w tajemnicy cudu jest wystarczająca ilość światła dla tego, kto chce wierzyć, i wystarczająca ilość ciemności dla tego, kto wierzyć nie chce. Uczony światowej sławy, laureat nagrody Nobla Alexis Carrel, w 1903 r. przyjechał do Lourdes jako ateista ze swoją pacjentką Marią Bailly Ferrand, nieuleczalnie chorą na gruźlicze zapalenie otrzewnej. Był świadkiem jej nagłego, całkowitego uzdrowienia. Z ateisty stał się głęboko wierzącym katolikiem. Był uczciwy i dlatego zrozumiał, że z faktami nie można polemizować. Od tego czasu Carrel często przyjeżdżał do Lourdes i widział wiele uzdrowień, które badał jako członek komisji lekarskiej. Swoje przemyślenia i doświadczenia opisał w dwóch książkach: "Człowiek istota nieznana" (1936) oraz "Podróż do Lourdes" (1949). Carrel przez całe swoje życie dawał świadectwo prawdzie. Do końca pozostał głęboko wierzącym katolikiem pomimo niewybrednych ataków prasowych ze strony masońskich wyznawców racjonalizmu i pozytywizmu. Był człowiekim głębokiej modlitwy. Przedstawiamy jedno ze spisanych przez niego przemyśleń na temat wartości modlitwy w życiu człowieka: Modlitwa jest przede wszystkim przejawem utajonej w człowieku zdolności odczuwania i okazywania czci Bogu. W ten sposób może on nawiązać relację osobowej miłości z Bogiem, co staje się dla człowieka źródłem najpotężniejszej energii życiowej. Wpływ modlitwy na umysł i ciało człowieka daje się stwierdzić równie ściśle i pewnie, jak wpływ gruczołów wewnętrznego wydzielania. Oddziaływanie modlitwy mierzyć możemy zwiększeniem sprawności fizycznej i umysłowej, wzrostem odporności moralnej, większym zrozumieniem warunków ludzkiego bytowania. Każdy, kto zdołał wyrobić w sobie zwyczaj regularnej, rzetelnej modlitwy, odczuwa niechybnie, że całe jego życie ulega ogromnej przemianie. Zwyczaj modlitwy wyciska trwałe piętno na całokształcie naszego działania i zachowania. Kto zdołał wzbogacić nim życie wewnętrzne, wyróżnia się widomie wewnętrznym spokojem, równowagą całego postępowania. Nowy płomień oświeca głębie jego świadomości. Człowiek zaczyna widzieć samego siebie i błędy, w jarzmie których tkwi. Zaczyna odczuwać żenujący rozwój swego samolubstwa, pustotę swej zarozumiałości, bezcelowość swych zachcianek, małostkowość swych trosk i niepokojów. Rozwija się w nim poczucie moralnej odpowiedzialności i umysłowej pokory. Rozpoczyna się jego "pielgrzymka do źródła łaski". Modlitwa jest siłą równie oczywistą, jak siła ziemskiego ciążenia. Jako lekarz byłem świadkiem, jak przez ufny akt modlitwy ludzie dźwigali się z bezdna cierpień i rozpaczy - wtedy, gdy zawiodły już wszelkie zabiegi lecznicze. Jest to jedyna w świecie moc, która zdaje się przeważać tak zwane "prawo przyrody". Nazywamy cudami wypadki, w których następuje to w sposób nagły i dramatyczny. Ale cud mniej widoczny dokonuje się stale w sercach tych, którzy odkryli, że modlitwa zapewnia im stały dopływ energii miłości Bożej podtrzymującej ich w trudach i kłopotach codziennego życia. Zbyt wielu ludzi widzi w modlitwie tylko banalny zbiór formuł, wyuczonych słów, ucieczkę dla słabych, dziecinną żebraninę doraźne korzyści. Kto tak pojmuje modlitwę, ten nie docenia zupełnie jej znaczenia. Podobnie jak ten, kto by w spadającym deszczu widział tylko wodę wypełniającą kałuże... Właściwie rozumiana modlitwa jest dojrzałą czynnością nieodzowną dla pełnego rozwoju naszej osobowości - jest warunkiem pełnej integracji wszystkich najwyższych możliwości ducha ludzkiego. Tylko przez modlitwę daje się osiągnąć to pełne i harmonijne skupienie wszystkich sił ciała, duszy i umysłu, które jedynie dać może niewzruszalną ostoję ułomnej naszej naturze. Słowa: "proście, a będzie wam dane" - potwierdzają się w ciągłym ludzkim doświadczeniu: modlitwa nie wskrzesi może zmarłego dziecka, nie wyleczy z choroby, ale jest zawsze - jak promieniotwórczy rad - trwałym środkiem samoczynnej energii miłości, której udziela Bóg. Jak to się dzieje, że modlitwa może nas wzmacniać tak dynamiczną energią? Aby odpowiedzieć na to pytanie, które oczywiście leży poza zasięgiem nauki -chciałbym wskazać na jeden wspólny rys, który znajdujemy w każdej modlitwie. Czy jest to triumfalne Hossanna Wielkiego Oratorium, czy też pokorne prośby myśliwego błagającego o powodzenie w łowach - staje przed nami ta sama prawda: człowiek usiłuje wzmóc ograniczone zasoby sił, zwracając się do źródła nieograniczonej Miłości Trójjedynego Boga. Gdy się modlimy, łączymy się z tą niewyczerpaną Miłością sprawczą, która porusza wszechświat. Prosimy, by ta cząstka miłości została nam udzielona dla naszych potrzeb. Już przez sam akt proszenia uzupełniają się nasze ludzkie niedomagania: wstajemy wzmocnieni i odrodzeni. Nigdy jednak nie należy wzywać Boga tylko dla zaspokojenia swoich własnych zachcianek. Najwięcej siły możemy czerpać z modlitwy nie wtedy, gdy tylko żebrzemy o coś dla siebie, ale wtedy, gdy prosimy o to, byśmy mogli stać się do Niego podobni. Modlitwę powinniśmy widzieć jako radość obcowania z Bogiem. Stary chłop siedział kiedyś bezczynnie w ostatniej ławce wiejskiego kościoła. Spytano go, na kogo czeka. Odpowiedział: "Patrzę na Niego, a On patrzy na mnie". Człowiek się nie modli po to, by Bóg o nim pamiętał, ale żeby sam o Bogu nie zapomniał. Jak można by zdefiniować modlitwę? Modlitwa jest to usiłowanie człowieka, by sięgać do Boga, by obcować z Niewidzialnym Stwórcą wszechrzeczy, który jest Mądrością Najwyższą, Prawdą, Pięknem, Mocą, Ojcem i Zbawcą każdego człowieka. Ten ostateczny cel modlitwy pozostaje zawsze ukryty dla naszego umysłu. Bo język i myśl zawodzą, gdy próbujemy określić Boga. Wiemy jednak bez żadnej wątpliwości, że gdy zwracamy się do Boga z gorącą modlitwą, coś w naszym życiu zmienia się na lepsze. Najkrótsza nawet modlitwa wywiera bardzo pozytywny wpływ na człowieka. "Żaden człowiek nigdy się nie modlił - pisze filozof Emerson - kto by się czegoś nie nauczył". Modlić się można wszędzie: na ulicy, w tramwaju, w biurze, w szkole - równie dobrze jak w samotni własnego pokoju, wśród tłumów wypełniających kościół. Na modlitwę nie ma z góry przepisanego miejsca ani czasu. "Myśl o Bogu częściej niż oddychasz" -powiedział stoik Epiktet. Aby głęboko przerobić i przeorać osobowość, modlitwa musi się stać zwyczajem. Nie ma żadnego sensu modlić się z rana, a potem żyć przez resztę dnia jak barbarzyńca. Prawdziwa modlitwa jest formą życia, a prawdziwe życie jest dosłownie formą modlitwy. Najlepsze modlitwy są jak samorzutne wyznania zakochanych, zawsze o tym samym mówiących, ale nigdy tak samo. Nie możemy wymagać, aby modlitwy nas wszystkich były wzniosłe, jak Teresy z Avilla czy Bernarda z Cla-irvaux, którzy cześć swą umieli wyrazić w mistycznych słowach o niedosięgłej piękności. Na szczęście nie musimy im w tym dorównać. Najmniejsze nawet nasze wzniesienie się ku Bogu będzie przez Boga przyjęte jako modlitwa. Nawet gdybyśmy byli niezdolni wymówić jednego słowa, a język nasz byłby skażony fałszem i pychą - najskromniejszy wyraz czci będzie Mu zawsze przyjemny i wynagrodzi go natychmiast wzmacniającym promieniem swej miłości. Dziś bardziej niż kiedykolwiek modlitwa jest nieodzownie potrzebna w życiu wszystkich ludzi. Zapomnieliśmy o najwydatniejszym źródle mocy i doskonałości: pozostaje jeszcze ono ciągle tragicznie nie wyzyskane. Modlitwę - moc ducha -musimy wskrzesić w naszym codziennym prywatnym życiu.
MODLITWA W ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIM
2558 "Oto wielka tajemnica wiary". Kościół wyznaje ją w Symbolu Apostolskim (część pierwsza) i celebruje w liturgii sakramentalnej (część druga), aby życic wiernych upodobniło się do Chrystusa w Duchu Świętym na chwałę Boga Ojca (część trzecia). Tajemnica ta wymaga zatem, aby wierni w nią wierzyli, celebrowali ją i żyli nią w żywym i osobistym związku z Bogiem żywym i prawdziwym. Tym związkiem jest modlitwa.
CZYM JEST MODLITWA?
Modlitwa jest dla mnie wzniesieniem serca, prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu jak i radości.
Modlitwa jako dar Boga
2559 „Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra” jakiej pozycji mówimy w czasie modlitwy? Z wyniosłości naszej pychy i własnej woli czy też z "głębokości" (Ps 130, I) pokornego i skruszonego serca? Ten, kto się uniża, będzie wywyższony. Podstawą modlitwy jest pokora. "Nie umiemy się modlić tak, jak trzeba" (Rz 8, 26). Pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia .. daru modlitwy: Człowiek jest żebrakiem wobec Boga.
2560 „O, gdybyś znała dar Boży!" (J 4, 10). Cud modlitwy objawia się właśnie tam, przy studni, do której przychodzimy szukać naszej wody: tam Chrystus wychodzi na spotkanie każdej ludzkiej istoty; On pierwszy nas szuka i to On prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi z głębokości Boga, który nas pragnie. Modlitwa - czy zdajemy sobie z lego sprawę czy nie – jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli.
2561 "Prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej" (J 4, 10). Nasza modlitwa błagalna jest - w sposób paradoksalny - odpowiedzią. Jest odpowiedzią na skargę Boga żywego: "Opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny popękane" (Jr 2, 13). Modlitwa jest odpowiedzią wiary na darmową obietnicę zbawienia, odpowiedzią miłości na pragnienie Jedynego Syna.
Modlitwa jako przymierze
2562 Skąd pochodzi modlitwa człowieka? Niezależnie od tego, jaki byłby język modlitwy (gesty, słowa), zawsze modli się cały człowiek. Aby jednak określić miejsce, z którego wypływa modlitwa. Pismo Święte mówi niekiedy o duszy lub o duchu, najczęściej zaś o sercu (ponad tysiąc razy). Modli się serce. Jeśli jest ono daleko od Boga, modlitwa pozostaje pusta,
2563 Serce jest mieszkaniem, W którym jestem, gdzie przebywam (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie "zstępuję"). Jest naszym ukrytym centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych; jedynie Duch Boży może je zgłębić i poznać. Jest ono miejscem decyzji w głębi naszych wewnętrznych dążeń. Jest miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć. Jest, miejscem spotkania, albowiem nasze życie, ukształtowane na obraz Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza.
2564 Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem.
Modlitwa jako komunia
2565 W Nowym Przymierzu modlitwa jest żywym związkiem dzieci Bożych, z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym. Łaska Królestwa Bożego jest "zjednoczeniem całej Trójcy Świętej z całym wnętrzem (człowieka)". Życie modlitwy polega zatem na stałym trwaniu w obecności trzykroć świętego Boga i w komunii z Nim. Ta komunia życia jest zawsze możliwa, gdyż przez chrzest staliśmy się jedno t. Chrystusem. Modlitwa jest o tyle chrześcijańska, o ile jest komunią z Chrystusem i rozszerza się w Kościele, który jest Jego Ciałem. Ma ona wymiary miłości Chrystusa.
Modlitwa w życiu Franciszka Życie chrześcijańskie, bycie dzieckiem Boga nie ogranicza się jedynie do sprawowania kultu. Chodzi właśnie o życie pełne dynamizmu, o nieustanny rozwój na drodze miłosnego dialogu. Zrozumienie tej prostej prawdy staje się fundamentalne w podejściu do modlitwy w doświadczeniu franciszkańskim. Dlatego Franciszek nie tyle mówi i zabiega o samą modlitwę, co raczej o jej ducha. Chodzi o bazę, o fundament, o środowisko, a nie o formy. Bo rzeczywiście w życiu chrześcijańskim, w życiu z Bogiem nie modlitwa jest ważna, ale trwanie w komunii z samym Bogiem, w zasięgu Bożej miłości, to znaczy tam, gdzie człowiek wciąż jeszcze jest otwarty i gotowy na przyjmowanie Bożych poruszeń. Oczywiście modlitwa jest konieczna do tego, aby to trwanie z Bogiem i w Bogu potęgowało się i przynosiło owoce. Modlitwa. Nie ona jest celem, celem jest sam Bóg, tylko Bóg. Dla człowieka, który uwierzył, który przeżył wyzwolenie, Bóg staje sensem, źródłem i celem życia, jedynym pożądaniem i jedyną miłością. W takim wypadku modlitwa nie jest niczym innym, tylko miłosnym szeptaniem, nieustannym uwielbianiem i wyrażaniem zachwytu, zwierzaniem się z najskrytszych doznań i przeżyć, ufnym proszeniem o gesty miłości. Modlitwa więc nie jest już obowiązkowym pacierzem, wypełnieniem prawa (jego wypełnieniem i tak jest miłość), ale miłosną, spontaniczną koniecznością. Ktoś, kto kocha, chce mówić, wyrażać swą miłość na wszelkie możliwe sposoby. Tak też modlitwa do kochającego i kochanego Boga jest aktem miłości, wciąż nowym i głębszym zanurzaniem się w niej i utwierdzaniem w jej żywości. Kto kocha, chce słuchać ukochanego głosu. Dlatego Franciszek szczególnie umiłował sobie Słowo Boga. Dla niego, niewykształconego, było ono jasne i od razu przyswajane z wielkim poruszeniem, gdyż było dla niego nie martwą literą, ale duchem i życiem (J 6, 64). Swoim prostym sercem docierał do głębi Biblii - dla niego autentycznej, miłosnej mowy Boga - jakby bez barier. Tam, gdzie mistrzowie ze swoją wiedzą musieli zatrzymać się i zamilknąć, on poruszał się swobodnie, gdyż czuł się jak zakochany w obecności ukochanej. D1a niego ważna była ta atmosfera zakochania, którą nazywał duchem świętej modlitwy i pobożności: "bracia (...) niech pracują wiernie i pobożnie, tak, żeby uniknąwszy lenistwa, nieprzyjaciela duszy, nie gasić ducha świętej modlitwy i pobożności, któremu powinny służyć wszystkie sprawy doczesne". Franciszek nie neguje innych wartości, ale podkreśla wartość nadrzędną, bez której każde inne działanie, nawet bardzo dobre, traci swój sens. "Jest moim życzeniem, abyś wykładał świętą teologię braciom, byle tylko podczas tego studium nie gasili oni w sobie ducha świętej modlitwy i pobożności, jak mówi Reguła". Franciszek upominał też braci, którzy prowadzili frywolne czy rozlazłe dyskusje, mówiąc: mądre milczenie strzeże czystości serca, a właśnie czystość serca i prostota umysłu są warunkiem modlitwy2'. "Błogosławiony ten zakonnik, który znajduje zadowolenie i radość tylko w najświętszych słowach i dziełach Pana i pociąga przez nie ludzi do miłości Boga w radości i weselu. Biada zaś temu zakonnikowi, który ma upodobanie w słowach próżnych i płochych i przez nie skłania ludzi do śmiechu". Franciszek wciąż przypomina o konieczności trwania w zasięgu Bożej miłości, o konieczności zamieszkania Ducha w człowieku. Taki właśnie jest fundament wszelkiej modlitwy, i bez niego tak naprawdę nie można się modlić. "I przygotowujmy w sobie zawsze przybytek i mieszkanie temu, który jest Panem Bogiem wszechmogącym, Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, który mówi: Przeto czuwajcie, modląc się na każdy czas, abyście byli godni uniknąć wszelkiego zła, które przyjść ma i stanąć przed Synem Człowieczym. A gdy staniecie do modlitwy, mówcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiosach. I uwielbiajmy go czystym sercem, bo zawsze trzeba się modlić, a nie ustawać; bo Ojciec takich szuka czcicieli. Duchem jest Bóg, a ci, co Mu cześć oddają, trzeba, aby Go czcili w duchu i w prawdzie". Atmosfera zakochania, duch świętej modlitwy i pobożności jest zamieszkaniem Bożego Ducha w człowieku. Duch zaś całą swą mocą miłości rozpala pragnienie dziecięcego, przepełnionego wdzięcznością kochania Boga Ojca i Stwórcy. W tym Duchu człowiek może wołać: Abba, Ojcze! (por. Rz 8,15). Franciszek wie, że modlitwa nie jest pobożnym wysiłkiem człowieka, ale jest przede wszystkim otwarciem na Boże działanie: to nie człowiek, ale Bóg. "Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami" (Rz 8,26). To sam Duch modli się w Franciszku, a Franciszek pozwala mu się w sobie modlić. Nie chodzi tu tylko o zwykłą modlitwę; tak dzieje się z całym życiem. Także zjednoczenie człowieka z Jezusem w Eucharystii dokonuje się w Duchu. Franciszek mówi do braci: "To Duch Pański przebywający w wiernych przyjmuje Najświętsze Ciało i Krew Pana. Wszyscy inni, którzy nie mają udziału w tym Duchu, a przyjmują je, sąd sobie jedzą i piją". Dlatego, aby się modlić naprawdę, konieczne jest życie w Duchu, aby trwać w zasięgu Bożej miłości, aby trwać w Prawdzie i nie okłamywać siebie samego i Boga. Bracia "niech pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego i pozwolić Mu w sobie działać". Aby życie modlitwy stało się rzeczywistością jak w Franciszku, trzeba też zwrócić uwagę na jego prostą wskazówkę: "Błogosławiony ten sługa, który nie mówi w nadziei nagrody i nie ujawnia wszystkich swoich spraw, i nie jest prędki do mówienia, lecz przewiduje roztropnie, co powinien mówić lub odpowiadać. Biada temu zakonnikowi, który dóbr, jakich mu Pan udziela, nie ukrywa w swoim sercu i nie okazuje ich czynami, lecz chce je ludziom okazać słowami, by zdobyć uznanie. Otrzymuje on wprawdzie swoją zapłatę, lecz słuchacze odnoszą mało korzyści". Zapominając o tym napomnieniu nie można przeżyć autentycznego, intymnego spotkania z Bogiem. Cóż można powiedzieć o formach Franciszkowej modlitwy? Franciszek nie stworzył jakichś nowych, szczególnych technik modlitwy. Jego modlitwy nie można sprowadzić do zawężonego schematu. On po prostu modlił się. Najprościej należałoby powiedzieć, że modlił się tak, jak pobudzał go Duch Boży. Sam zresztą o tym wspomina: "A Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, tu i we wszystkich kościołach twoich, które są na całym świecie, i błogosławimy Tobie, że przez święty krzyż twój odkupiłeś świat". Kiedy znajdował się wśród innych, był bardzo spokojny, jakby zamierał. Kiedy nagle nawiedzał go Pan duchem szczególnej radości, wsuwał się do swoistej celki zakonnej, zasłaniając swą twarz rękawem, aby nie pozostać na widoku i nie uronić żadnej pociechy ze spotkania z Najwyższym. Kiedy zaś znajdował się w miejscach odosobnionych, skakał, tańczył, śpiewał, płakał, bił się w piersi, rozmawiając głośno z Panem i jednocząc się z nim i sercem i umysłem. Doskonałą charakterystykę jego modlitwy dał jego pierwszy biograf Tomasz z Celano: "Franciszek, kiedy się modlił, był już nie tyle modlącym się człowiekiem, co samą żywą modlitwą". Centrum Franciszkowego życia modlitwy jest Eucharystia. Patrząc na jego listy nawołujące do kultu eucharystycznego, należałoby go nazwać apostołem Eucharystii. Tajemnica Eucharystii wypływa z tajemnicy Wcielenia, a jej przeżycie u Franciszka przyniosło piękne owoce: celebracja Bożego Narodzenia w Greccio oraz szczególna miłość do Matki Bożej promieniująca z jego pism. W Franciszkowym doświadczeniu modlitwy nie można pominąć jego miłości do psalmów. Celebrował bowiem liturgię godzin i sam przecież ułożył Oficjum Męki Pańskiej, zawierając w nim ulubione fragmenty psalmów i innych ksiąg biblijnych. Wszystkie modlitwy autorstwa Franciszka, wszystkie opisy biografów są jedynie świadectwem jego miłości do Miłości Ukrzyżowanej, do której pragnął przylgnąć, upodobnić się i zostać w Niej przemienionym - dla chwały Ojca, któremu pragnął oddawać "wszelką sławę, wszelką chwałę, wszelką wdzięczność, wszelką cześć i wszelkie błogosławieństwo". To pragnienie Franciszka spełniło się, a jego prawdziwość została przypieczętowana przez stygmaty, które nie tyle są znakiem dla tłumów ludzi, co intymną odpowiedzią Jezusa na Franciszkowe, pełne zaufania, miłosne szeptanie.
W tym tekście jest porównanie do różnych wydarzeń oraz przykład świętych. Proszę o naj
Możesz zacząć tak :
Pan Bóg w swojej miłości pragnie obdarzać każdego człowieka swoimi łaskami i darami, chcąc by żył on w wolności, miłości i bliskości z tym od którego pochodzi wszelkie dobro. Jednak aby człowiek to osiągnął potrzebna jest współpraca z Bogiem, tzn. częste z nim spotkania na modlitwie i powierzanie się Jego dłoniom aby coraz bardziej przemieniał nas na swój obraz
i podobieństwo.
;)
Uczony światowej sławy, laureat nagrody Nobla Alexis Carrel, w 1903 r. przyjechał do Lourdes jako ateista ze swoją pacjentką Marią Bailly Ferrand, nieuleczalnie chorą na gruźlicze zapalenie otrzewnej. Był świadkiem jej nagłego, całkowitego uzdrowienia. Z ateisty stał się głęboko wierzącym katolikiem. Był uczciwy i dlatego zrozumiał, że z faktami nie można polemizować. Od tego czasu Carrel często przyjeżdżał do Lourdes i widział wiele uzdrowień, które badał jako członek komisji lekarskiej. Swoje przemyślenia i doświadczenia opisał w dwóch książkach: "Człowiek istota nieznana" (1936) oraz "Podróż do Lourdes" (1949). Carrel przez całe swoje życie dawał świadectwo prawdzie. Do końca pozostał głęboko wierzącym katolikiem pomimo niewybrednych ataków prasowych ze strony masońskich wyznawców racjonalizmu i pozytywizmu. Był człowiekim głębokiej modlitwy. Przedstawiamy jedno ze spisanych przez niego przemyśleń na temat wartości modlitwy w życiu człowieka:
Modlitwa jest przede wszystkim przejawem utajonej w człowieku zdolności odczuwania i okazywania czci Bogu. W ten sposób może on nawiązać relację osobowej miłości z Bogiem, co staje się dla człowieka źródłem najpotężniejszej energii życiowej.
Wpływ modlitwy na umysł i ciało człowieka daje się stwierdzić równie ściśle i pewnie, jak wpływ gruczołów wewnętrznego wydzielania. Oddziaływanie modlitwy mierzyć możemy zwiększeniem sprawności fizycznej i umysłowej, wzrostem odporności moralnej, większym zrozumieniem warunków ludzkiego bytowania. Każdy, kto zdołał wyrobić w sobie zwyczaj regularnej, rzetelnej modlitwy, odczuwa niechybnie, że całe jego życie ulega ogromnej przemianie. Zwyczaj modlitwy wyciska trwałe piętno na całokształcie naszego działania i zachowania. Kto zdołał wzbogacić nim życie wewnętrzne, wyróżnia się widomie wewnętrznym spokojem, równowagą całego postępowania. Nowy płomień oświeca głębie jego świadomości. Człowiek zaczyna widzieć samego siebie i błędy, w jarzmie których tkwi. Zaczyna odczuwać żenujący rozwój swego samolubstwa, pustotę swej zarozumiałości, bezcelowość swych zachcianek, małostkowość swych trosk i niepokojów. Rozwija się w nim poczucie moralnej odpowiedzialności i umysłowej pokory. Rozpoczyna się jego "pielgrzymka do źródła łaski".
Modlitwa jest siłą równie oczywistą, jak siła ziemskiego ciążenia. Jako lekarz byłem świadkiem, jak przez ufny akt modlitwy ludzie dźwigali się z bezdna cierpień i rozpaczy - wtedy, gdy zawiodły już wszelkie zabiegi lecznicze. Jest to jedyna w świecie moc, która zdaje się przeważać tak zwane "prawo przyrody". Nazywamy cudami wypadki, w których następuje to w sposób nagły i dramatyczny. Ale cud mniej widoczny dokonuje się stale w sercach tych, którzy odkryli, że modlitwa zapewnia im stały dopływ energii miłości Bożej podtrzymującej ich w trudach i kłopotach codziennego życia.
Zbyt wielu ludzi widzi w modlitwie tylko banalny zbiór formuł, wyuczonych słów, ucieczkę dla słabych, dziecinną żebraninę doraźne korzyści. Kto tak pojmuje modlitwę, ten nie docenia zupełnie jej znaczenia. Podobnie jak ten, kto by w spadającym deszczu widział tylko wodę wypełniającą kałuże... Właściwie rozumiana modlitwa jest dojrzałą czynnością nieodzowną dla pełnego rozwoju naszej osobowości - jest warunkiem pełnej integracji wszystkich najwyższych możliwości ducha ludzkiego. Tylko przez modlitwę daje się osiągnąć to pełne i harmonijne skupienie wszystkich sił ciała, duszy i umysłu, które jedynie dać może niewzruszalną ostoję ułomnej naszej naturze.
Słowa: "proście, a będzie wam dane" - potwierdzają się w ciągłym ludzkim doświadczeniu: modlitwa nie wskrzesi może zmarłego dziecka, nie wyleczy z choroby, ale jest zawsze - jak promieniotwórczy rad - trwałym środkiem samoczynnej energii miłości, której udziela Bóg.
Jak to się dzieje, że modlitwa może nas wzmacniać tak dynamiczną energią? Aby odpowiedzieć na to pytanie, które oczywiście leży poza zasięgiem nauki -chciałbym wskazać na jeden wspólny rys, który znajdujemy w każdej modlitwie. Czy jest to triumfalne Hossanna Wielkiego Oratorium, czy też pokorne prośby myśliwego błagającego o powodzenie w łowach - staje przed nami ta sama prawda: człowiek usiłuje wzmóc ograniczone zasoby sił, zwracając się do źródła nieograniczonej Miłości Trójjedynego Boga.
Gdy się modlimy, łączymy się z tą niewyczerpaną Miłością sprawczą, która porusza wszechświat. Prosimy, by ta cząstka miłości została nam udzielona dla naszych potrzeb. Już przez sam akt proszenia uzupełniają się nasze ludzkie niedomagania: wstajemy wzmocnieni i odrodzeni.
Nigdy jednak nie należy wzywać Boga tylko dla zaspokojenia swoich własnych zachcianek. Najwięcej siły możemy czerpać z modlitwy nie wtedy, gdy tylko żebrzemy o coś dla siebie, ale wtedy, gdy prosimy o to, byśmy mogli stać się do Niego podobni. Modlitwę powinniśmy widzieć jako radość obcowania z Bogiem. Stary chłop siedział kiedyś bezczynnie w ostatniej ławce wiejskiego kościoła. Spytano go, na kogo czeka. Odpowiedział: "Patrzę na Niego, a On patrzy na mnie". Człowiek się nie modli po to, by Bóg o nim pamiętał, ale żeby sam o Bogu nie zapomniał.
Jak można by zdefiniować modlitwę?
Modlitwa jest to usiłowanie człowieka, by sięgać do Boga, by obcować z Niewidzialnym Stwórcą wszechrzeczy, który jest Mądrością Najwyższą, Prawdą, Pięknem, Mocą, Ojcem i Zbawcą każdego człowieka. Ten ostateczny cel modlitwy pozostaje zawsze ukryty dla naszego umysłu. Bo język i myśl zawodzą, gdy próbujemy określić Boga.
Wiemy jednak bez żadnej wątpliwości, że gdy zwracamy się do Boga z gorącą modlitwą, coś w naszym życiu zmienia się na lepsze. Najkrótsza nawet modlitwa wywiera bardzo pozytywny wpływ na człowieka. "Żaden człowiek nigdy się nie modlił - pisze filozof Emerson - kto by się czegoś nie nauczył". Modlić się można wszędzie: na ulicy, w tramwaju, w biurze, w szkole - równie dobrze jak w samotni własnego pokoju, wśród tłumów wypełniających kościół. Na modlitwę nie ma z góry przepisanego miejsca ani czasu. "Myśl o Bogu częściej niż oddychasz" -powiedział stoik Epiktet.
Aby głęboko przerobić i przeorać osobowość, modlitwa musi się stać zwyczajem. Nie ma żadnego sensu modlić się z rana, a potem żyć przez resztę dnia jak barbarzyńca. Prawdziwa modlitwa jest formą życia, a prawdziwe życie jest dosłownie formą modlitwy.
Najlepsze modlitwy są jak samorzutne wyznania zakochanych, zawsze o tym samym mówiących, ale nigdy tak samo. Nie możemy wymagać, aby modlitwy nas wszystkich były wzniosłe, jak Teresy z Avilla czy Bernarda z Cla-irvaux, którzy cześć swą umieli wyrazić w mistycznych słowach o niedosięgłej piękności. Na szczęście nie musimy im w tym dorównać. Najmniejsze nawet nasze wzniesienie się ku Bogu będzie przez Boga przyjęte jako modlitwa. Nawet gdybyśmy byli niezdolni wymówić jednego słowa, a język nasz byłby skażony fałszem i pychą - najskromniejszy wyraz czci będzie Mu zawsze przyjemny i wynagrodzi go natychmiast wzmacniającym promieniem swej miłości.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek modlitwa jest nieodzownie potrzebna w życiu wszystkich ludzi. Zapomnieliśmy o najwydatniejszym źródle mocy i doskonałości: pozostaje jeszcze ono ciągle tragicznie nie wyzyskane. Modlitwę - moc ducha -musimy wskrzesić w naszym codziennym prywatnym życiu.
MODLITWA W ŻYCIU
CHRZEŚCIJAŃSKIM
2558 "Oto wielka tajemnica wiary". Kościół wyznaje ją w Symbolu Apostolskim (część pierwsza) i celebruje w liturgii sakramentalnej (część druga), aby życic wiernych upodobniło się do Chrystusa w Duchu Świętym na chwałę Boga Ojca (część trzecia). Tajemnica ta wymaga zatem, aby wierni w nią wierzyli, celebrowali ją i żyli nią w żywym i osobistym związku z Bogiem żywym i prawdziwym. Tym związkiem jest modlitwa.
CZYM JEST MODLITWA?
Modlitwa jest dla mnie wzniesieniem serca, prostym spojrzeniem ku Niebu, okrzykiem wdzięczności i miłości zarówno w cierpieniu jak i radości.
Modlitwa jako dar Boga
2559 „Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra” jakiej pozycji mówimy w czasie modlitwy?
Z wyniosłości naszej pychy i własnej woli czy też z "głębokości" (Ps 130, I) pokornego i skruszonego serca? Ten, kto się uniża, będzie wywyższony. Podstawą modlitwy jest pokora. "Nie umiemy się modlić tak, jak trzeba" (Rz 8, 26). Pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia .. daru modlitwy:
Człowiek jest żebrakiem wobec Boga.
2560 „O, gdybyś znała dar Boży!" (J 4, 10). Cud modlitwy objawia się właśnie tam, przy studni, do której przychodzimy szukać naszej wody: tam Chrystus wychodzi na spotkanie każdej ludzkiej istoty; On pierwszy nas szuka i to On prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi
z głębokości Boga, który nas pragnie. Modlitwa - czy zdajemy sobie z lego sprawę czy nie – jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli.
2561 "Prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej" (J 4, 10). Nasza modlitwa błagalna jest - w sposób paradoksalny - odpowiedzią. Jest odpowiedzią na skargę Boga żywego: "Opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny popękane" (Jr 2, 13). Modlitwa jest odpowiedzią wiary na darmową obietnicę zbawienia, odpowiedzią miłości na pragnienie Jedynego Syna.
Modlitwa jako przymierze
2562 Skąd pochodzi modlitwa człowieka? Niezależnie od tego, jaki byłby język modlitwy (gesty, słowa), zawsze modli się cały człowiek. Aby jednak określić miejsce, z którego wypływa modlitwa. Pismo Święte mówi niekiedy o duszy lub o duchu, najczęściej zaś o sercu (ponad tysiąc razy). Modli się serce. Jeśli jest ono daleko od Boga, modlitwa pozostaje pusta,
2563 Serce jest mieszkaniem, W którym jestem, gdzie przebywam (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie "zstępuję"). Jest naszym ukrytym centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych; jedynie Duch Boży może je zgłębić i poznać. Jest ono miejscem decyzji w głębi naszych wewnętrznych dążeń. Jest miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć. Jest, miejscem spotkania, albowiem nasze życie, ukształtowane na obraz Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza.
2564 Modlitwa chrześcijańska jest związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem.
Modlitwa jako komunia
2565 W Nowym Przymierzu modlitwa jest żywym związkiem dzieci Bożych, z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym. Łaska Królestwa Bożego jest "zjednoczeniem całej Trójcy Świętej z całym wnętrzem (człowieka)". Życie modlitwy polega zatem na stałym trwaniu w obecności trzykroć świętego Boga i w komunii z Nim. Ta komunia życia jest zawsze możliwa, gdyż przez chrzest staliśmy się jedno t. Chrystusem. Modlitwa jest o tyle chrześcijańska, o ile jest komunią z Chrystusem i rozszerza się w Kościele, który jest Jego Ciałem. Ma ona wymiary miłości Chrystusa.
Modlitwa w życiu Franciszka
Życie chrześcijańskie, bycie dzieckiem Boga nie ogranicza się jedynie do sprawowania kultu. Chodzi właśnie o życie pełne dynamizmu, o nieustanny rozwój na drodze miłosnego dialogu. Zrozumienie tej prostej prawdy staje się fundamentalne w podejściu do modlitwy w doświadczeniu franciszkańskim. Dlatego Franciszek nie tyle mówi i zabiega o samą modlitwę, co raczej o jej ducha. Chodzi o bazę, o fundament, o środowisko, a nie o formy. Bo rzeczywiście w życiu chrześcijańskim, w życiu z Bogiem nie modlitwa jest ważna, ale trwanie w komunii z samym Bogiem, w zasięgu Bożej miłości, to znaczy tam, gdzie człowiek wciąż jeszcze jest otwarty i gotowy na przyjmowanie Bożych poruszeń. Oczywiście modlitwa jest konieczna do tego, aby to trwanie z Bogiem i w Bogu potęgowało się i przynosiło owoce. Modlitwa. Nie ona jest celem, celem jest sam Bóg, tylko Bóg.
Dla człowieka, który uwierzył, który przeżył wyzwolenie, Bóg staje sensem, źródłem i celem życia, jedynym pożądaniem i jedyną miłością. W takim wypadku modlitwa nie jest niczym innym, tylko miłosnym szeptaniem, nieustannym uwielbianiem i wyrażaniem zachwytu, zwierzaniem się z najskrytszych doznań i przeżyć, ufnym proszeniem o gesty miłości. Modlitwa więc nie jest już obowiązkowym pacierzem, wypełnieniem prawa (jego wypełnieniem i tak jest miłość), ale miłosną, spontaniczną koniecznością. Ktoś, kto kocha, chce mówić, wyrażać swą miłość na wszelkie możliwe sposoby. Tak też modlitwa do kochającego i kochanego Boga jest aktem miłości, wciąż nowym i głębszym zanurzaniem się w niej i utwierdzaniem w jej żywości.
Kto kocha, chce słuchać ukochanego głosu. Dlatego Franciszek szczególnie umiłował sobie Słowo Boga. Dla niego, niewykształconego, było ono jasne i od razu przyswajane z wielkim poruszeniem, gdyż było dla niego nie martwą literą, ale duchem i życiem (J 6, 64). Swoim prostym sercem docierał do głębi Biblii - dla niego autentycznej, miłosnej mowy Boga - jakby bez barier. Tam, gdzie mistrzowie ze swoją wiedzą musieli zatrzymać się i zamilknąć, on poruszał się swobodnie, gdyż czuł się jak zakochany w obecności ukochanej. D1a niego ważna była ta atmosfera zakochania, którą nazywał duchem świętej modlitwy i pobożności: "bracia (...) niech pracują wiernie i pobożnie, tak, żeby uniknąwszy lenistwa, nieprzyjaciela duszy, nie gasić ducha świętej modlitwy i pobożności, któremu powinny służyć wszystkie sprawy doczesne". Franciszek nie neguje innych wartości, ale podkreśla wartość nadrzędną, bez której każde inne działanie, nawet bardzo dobre, traci swój sens. "Jest moim życzeniem, abyś wykładał świętą teologię braciom, byle tylko podczas tego studium nie gasili oni w sobie ducha świętej modlitwy i pobożności, jak mówi Reguła". Franciszek upominał też braci, którzy prowadzili frywolne czy rozlazłe dyskusje, mówiąc: mądre milczenie strzeże czystości serca, a właśnie czystość serca i prostota umysłu są warunkiem modlitwy2'. "Błogosławiony ten zakonnik, który znajduje zadowolenie i radość tylko w najświętszych słowach i dziełach Pana i pociąga przez nie ludzi do miłości Boga w radości i weselu. Biada zaś temu zakonnikowi, który ma upodobanie w słowach próżnych i płochych i przez nie skłania ludzi do śmiechu".
Franciszek wciąż przypomina o konieczności trwania w zasięgu Bożej miłości, o konieczności zamieszkania Ducha w człowieku. Taki właśnie jest fundament wszelkiej modlitwy, i bez niego tak naprawdę nie można się modlić. "I przygotowujmy w sobie zawsze przybytek i mieszkanie temu, który jest Panem Bogiem wszechmogącym, Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, który mówi: Przeto czuwajcie, modląc się na każdy czas, abyście byli godni uniknąć wszelkiego zła, które przyjść ma i stanąć przed Synem Człowieczym. A gdy staniecie do modlitwy, mówcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiosach. I uwielbiajmy go czystym sercem, bo zawsze trzeba się modlić, a nie ustawać; bo Ojciec takich szuka czcicieli. Duchem jest Bóg, a ci, co Mu cześć oddają, trzeba, aby Go czcili w duchu i w prawdzie".
Atmosfera zakochania, duch świętej modlitwy i pobożności jest zamieszkaniem Bożego Ducha w człowieku. Duch zaś całą swą mocą miłości rozpala pragnienie dziecięcego, przepełnionego wdzięcznością kochania Boga Ojca i Stwórcy. W tym Duchu człowiek może wołać: Abba, Ojcze! (por. Rz 8,15). Franciszek wie, że modlitwa nie jest pobożnym wysiłkiem człowieka, ale jest przede wszystkim otwarciem na Boże działanie: to nie człowiek, ale Bóg. "Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami" (Rz 8,26). To sam Duch modli się w Franciszku, a Franciszek pozwala mu się w sobie modlić. Nie chodzi tu tylko o zwykłą modlitwę; tak dzieje się z całym życiem. Także zjednoczenie człowieka z Jezusem w Eucharystii dokonuje się w Duchu. Franciszek mówi do braci: "To Duch Pański przebywający w wiernych przyjmuje Najświętsze Ciało i Krew Pana. Wszyscy inni, którzy nie mają udziału w tym Duchu, a przyjmują je, sąd sobie jedzą i piją". Dlatego, aby się modlić naprawdę, konieczne jest życie w Duchu, aby trwać w zasięgu Bożej miłości, aby trwać w Prawdzie i nie okłamywać siebie samego i Boga. Bracia "niech pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego i pozwolić Mu w sobie działać".
Aby życie modlitwy stało się rzeczywistością jak w Franciszku, trzeba też zwrócić uwagę na jego prostą wskazówkę: "Błogosławiony ten sługa, który nie mówi w nadziei nagrody i nie ujawnia wszystkich swoich spraw, i nie jest prędki do mówienia, lecz przewiduje roztropnie, co powinien mówić lub odpowiadać. Biada temu zakonnikowi, który dóbr, jakich mu Pan udziela, nie ukrywa w swoim sercu i nie okazuje ich czynami, lecz chce je ludziom okazać słowami, by zdobyć uznanie. Otrzymuje on wprawdzie swoją zapłatę, lecz słuchacze odnoszą mało korzyści". Zapominając o tym napomnieniu nie można przeżyć autentycznego, intymnego spotkania z Bogiem.
Cóż można powiedzieć o formach Franciszkowej modlitwy? Franciszek nie stworzył jakichś nowych, szczególnych technik modlitwy. Jego modlitwy nie można sprowadzić do zawężonego schematu. On po prostu modlił się. Najprościej należałoby powiedzieć, że modlił się tak, jak pobudzał go Duch Boży. Sam zresztą o tym wspomina: "A Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, tu i we wszystkich kościołach twoich, które są na całym świecie, i błogosławimy Tobie, że przez święty krzyż twój odkupiłeś świat".
Kiedy znajdował się wśród innych, był bardzo spokojny, jakby zamierał. Kiedy nagle nawiedzał go Pan duchem szczególnej radości, wsuwał się do swoistej celki zakonnej, zasłaniając swą twarz rękawem, aby nie pozostać na widoku i nie uronić żadnej pociechy ze spotkania z Najwyższym. Kiedy zaś znajdował się w miejscach odosobnionych, skakał, tańczył, śpiewał, płakał, bił się w piersi, rozmawiając głośno z Panem i jednocząc się z nim i sercem i umysłem. Doskonałą charakterystykę jego modlitwy dał jego pierwszy biograf Tomasz z Celano: "Franciszek, kiedy się modlił, był już nie tyle modlącym się człowiekiem, co samą żywą modlitwą".
Centrum Franciszkowego życia modlitwy jest Eucharystia. Patrząc na jego listy nawołujące do kultu eucharystycznego, należałoby go nazwać apostołem Eucharystii. Tajemnica Eucharystii wypływa z tajemnicy Wcielenia, a jej przeżycie u Franciszka przyniosło piękne owoce: celebracja Bożego Narodzenia w Greccio oraz szczególna miłość do Matki Bożej promieniująca z jego pism. W Franciszkowym doświadczeniu modlitwy nie można pominąć jego miłości do psalmów. Celebrował bowiem liturgię godzin i sam przecież ułożył Oficjum Męki Pańskiej, zawierając w nim ulubione fragmenty psalmów i innych ksiąg biblijnych.
Wszystkie modlitwy autorstwa Franciszka, wszystkie opisy biografów są jedynie świadectwem jego miłości do Miłości Ukrzyżowanej, do której pragnął przylgnąć, upodobnić się i zostać w Niej przemienionym - dla chwały Ojca, któremu pragnął oddawać "wszelką sławę, wszelką chwałę, wszelką wdzięczność, wszelką cześć i wszelkie błogosławieństwo". To pragnienie Franciszka spełniło się, a jego prawdziwość została przypieczętowana przez stygmaty, które nie tyle są znakiem dla tłumów ludzi, co intymną odpowiedzią Jezusa na Franciszkowe, pełne zaufania, miłosne szeptanie.
W tym tekście jest porównanie do różnych wydarzeń oraz przykład świętych. Proszę o naj