Zdiagnozuj współczesną rodzinę. Teza - problemy współczesnej rodziny Powinno zawierać wstęp i zakończenie Długość do 2 stron A4, nie mniej niż 1.5 strony A4 Rozprawka Bardzo proszę o rozwiązanie.
czarnuleczka
„Ciężka jest ta rzeczywistość, w której przyszło nam żyć...” – to opinia wygłaszana często przez ludzi mijanych na ulicach, w miejscach pracy i nauki a także w ogniskach rodzinnych. Czym jest rzeczywistość? To wszystko, co nas otacza, co jest. Rzeczywistość to inaczej realność. Dlaczego się na nią uskarżamy? Czy człowiekowi XXI wieku zostało tylko wzdychanie i użalanie się nad własnym losem? Zastanowię się nad tym opierając się o dzieła kultury mi współczesne i spróbuję zdiagnozować realia naszego życia.
Świat podobny do nam współczesnego, bliżej nieustalone wielkie miasto. Szary pracownik wielkiej firmy komputerowej, programista Thomas Anderson nocami przemienia się w nieustraszonego hakera ukrywającego się pod pseudonimem Neo. Pewnego wieczoru w swoim komputerze znajduje tajemnicze polecenie: „Podążaj za białym królikiem” – wyrusza więc w ślad za dziewczyną z takowym tatuażem na ramieniu. Za jej pośrednictwem poznaje Morfeusza – szefa sekretnej organizacji i dowiaduje się przerażającej prawdy... Świat, w którym dotychczas żył, okazuje się iluzją, wirtualną rzeczywistością wygenerowaną w ludzkich umysłach przez maszyny, które władają światem. Ten nierealny świat nazwany jest MATRIXEM (tak również brzmi tytuł tego filmu). Ludzie żyją w nim właściwie bez własnej woli, kierowani odgórnie przez stworzone przez nich maszyny. Zagubieni w rzeczywistości – zupełnie jak my – nie bardzo wiedząc, co dalej ze sobą zrobić. Bo niby są marzenie, ambicje, wielkie plany, ale tak łatwo jest stracić nadzieję... Tak łatwo zagubić się w desperackim poszukiwaniu prawdy o świecie...
Maszyna również w jakiś sposób zawładnęła ojcem Ewusi – bohaterki powieści Doroty Terakowskiej pt. „Tam, gdzie spadają anioły.” Zawładnął nim komputer a razem z nim Internet będący drogą do wirtualnej rzeczywistości. Ten poważny profesor całymi dniami przesiadywał przy nim, zapominając o rodzinie a tłumacząc się tym, że przez Internet ma kontakt ze światem i innymi sławami świata nauki. Otrząsa się z tego odrętwienia dopiero wtedy, gdy jego jedyna, 5-letnia córeczka traci swojego Anioła Stróża, a przez to zaczyna wpadać w coraz większe tarapaty. Akcja rozgrywa się tu na dwóch płaszczyznach. Na tej ziemskiej toczy się bój o życie dziewczynki i Bezdomnego – dawnego Anioła Stróża imieniem Ave. Na płaszczyźnie niebiańskiej walka dobra ze złem – walka Aniołów Pańskich z upadłymi aniołami. Walka ta tak aktualna we współczesności. Codzienne wybory – dobra lub zła, dotyczą każdego człowieka. Bowiem każdy z nas obdarzony jest wolną wolą. Może słuchać głosu sumienia lub nie. Jednak gdy go nie słucha, zaczynają się dramaty – wojny, zbrodnie, nienawiści, kradzieże, gwałty, pobicia, awantury... wszystkie ciemne sprawy budzące lęk i obawy o „dzień jutrzejszy” wychodzą na jaw. To ze strachu nie możemy rozpostrzeć naszych „skrzydeł” i niespodziewanie wzlecieć ku lepszemu jutru... W książce tej pokazana jest również obojętność ludzi w stosunku do Avego. Gdy ten traci skrzydła i spada na ziemię, pomocną dłonią służą mu jedynie rodzina Ewy oraz Pani Sama - osoba cicha i spokojna, od samego początku owiana tajemnicą. Inni pragną wygnać Bezdomnego, boją się o siebie, dopatrują się domniemanego zagrożenia z jego strony, jakie może nieść będąc włóczęgą ukrywającym się w ruinach jednego z domów. Jakże absurdalne zarzuty i jakże bezpodstawny strach! Czy istota niewinna, umęczona, półżywa może bowiem komuś zagrozić?
O wolnej woli człowieka i jego prawie do wyborów mówi też John Milton – uosobienie samego szatana z filmu pt. „Adwokat Diabła” w reżyserii Taylora Hackforda. Główny bohater – adwokat Kevin Lomax - oskarża tu szatana, że całe życie nim manipulował. Wówczas słyszy odpowiedź: "Obserwowałem cię, ale nie byłeś marionetką. Masz wolną wolę. Ja tylko przygotowuję scenę, a resztę robisz ty sam - masz wolną wolę." A innym razem mówi: "Wolna wola jest jak skrzydła motyla. Dotkniesz ich i już nie odfrunie." Ma sporo racji. Jednak, żeby jej dowieść sięgnę do początku filmu i przybliżę jego treść. Kevin Lomax jest znanym, młodym adwokatem z Florydy. Jego życie to pasmo sukcesów zarówno na sali sądowej, jak i poza nią. Dotąd nie przegrał ani jednej sprawy. Pewnego dnia staje przed wyborem: jego klient jest oskarżony o molestowanie seksualne swojej młodej uczennicy, a Kevin ma dowody na to, iż jest on faktycznie winny. Jednak jako jego obrońca za wszelką cenę „powinien” go bronić. Oskarża dziewczynkę o kłamstwo, wybrania winowajcę. I w jego dotychczasowe „niebo na ziemi” zaczyna wkraczać krok za krokiem piekło. Dostaje propozycję od poważnej firmy z Nowego Jorku, której kierownikiem jest Milton. Przyjmuje ofertę i wraz z Mery Ann (swoją żoną) przeprowadza się do luksusowego mieszkania w Nowym Jorku. Kiedy jednak Lomax poznaje światowe życie w tym wielkim mieście oraz smak sławy i bogactwa coś się w nim zmienia. Wygrana nie jest już tylko celem w samym sobie, lecz staje się obsesją. Dodatkowo jego żonę spotykają dziwne wydarzenia, których nie umie racjonalnie wyjaśnić. Reakcją Lomaxa na te opowieści jest zawsze uspokajanie i zupełne nie zwracanie uwagi na to, co Mary Ann mówi...
Przejdę teraz do konkretnych problemów poruszonym w tym filmie, a więc po pierwsze do sprawy pożądliwości. Szatan (Milton) mówi do Lomaxa (jak się później okazuje będącego jego synem) że, „diabelska siła tkwi w lędźwiach” na co ten pyta się: „ A co z miłością?” Odpowiedź jest zaskakująca: „Przesada. Biochemia twierdzi, że nie ma większej różnicy między miłością a zjedzeniem tabliczki czekolady.” Ten pogląd przyjmuje się i dziś. Rozwiązłość seksualna jest już na porządku dziennym, stanowi element naszej rzeczywistości. Seks bez miłości, „przyjaźń” bez ufności... to wszystko się szerzy, zaczyna stanowić nową ideologię życia. A przecież miłość istniała od początku. Czy naprawdę przestała już się liczyć?
Następny problem podejmowany w tym filmie to zdrada. Wielu z nas uważa, że ma ona miejsce dopiero wtedy, gdy małżonek był z kimś innym w łóżku. Tymczasem już spojrzenie małżonka na druga osobę rodzi zdradę. I w tym miejscu zaczyna działać szatan. Rodzina bowiem nie ma dla siebie czasu. Pogoń za pieniędzmi, za osobą w której się zauroczyło (tu mowa o koleżance Kevina z pracy – jak się później okaże, jest jego siostrą), a także za sławą. Ile w naszej rzeczywistości rozwiedzionych małżeństw, rozbitych rodzin, nieszczęśliwych z tego powodu dzieci... Ileż łez wylanych, gdy odchodzi ta ukochana osoba. Gdy odchodzi mówiąc: „Już Cię nie kocham”, albo ucieka do swoich ważnych, ważniejszych od budowy bezpiecznego gniazda rodzinnego, zajęć.
„Próżność to mój ulubiony grzech” – powie Milton dwukrotnie w czasie trwania filmu. Jakże łatwo zakochać się w sobie i stać się egoistą. Udowadnia to Kevin mówiąc: „Ja nigdy się nie poddaję, ja zawsze wygrywam”. Głupia wiara tylko w siebie, bez wyobraźni, ciągle przeceniając własne siły. A potem upadek za upadkiem, jeden gorszy od drugiego... Upadek prowadzący do nicości, do bram piekła. I dziś widzimy tą sytuację: wygórowane ambicje, wiara w swoje „nieograniczone” możliwości. A potem narzekanie na okropną rzeczywistość. W „Adwokacie diabła” pokazana jest również przemoc, także ta brutalna. Przemoc, która niszczy wszystko – tak jak wszystko niszczy szatan, który sam obracając się w nicość pod koniec filmu, przemienia w kościotrupa swoją córkę, którą domniemanie kochał. Szatan zabija, gwałci, zastrasza – byle tylko osiągnąć cel, którym jest chęć posiadania potomka. A na naszych ulicach skąd wziął się kilka lat temu plakat z brutalnie pobitą kobietą i z hasłem: „Bo zupa była za słona...”? Przemoc dotyka także i nas, choć rzadko kiedy o tym mówimy czy to ze strachu przed pogorszeniem się sytuacji, czy to ze wstydu... Może przede wszystkim ze wstydu... Ale ona jest i jej rzeczywistemu istnieniu nikt nie zaprzeczy.
„Adwokat diabła” to opowieść o odwiecznej walce pomiędzy władzą i słabością, pokusą i poddaniem oraz o ponadczasowe rywalizacji dobra z nieokiełznanymi siłami zła. Ponadczasowa rywalizacja, a więc nie będąca tylko naszą przeszłością i teraźniejszością ale także przyszłością. Przez nasze wybory staniemy po stronie albo dobra albo zła. Miejmy tego świadomość. Jesteśmy przecież twórcami samych siebie a więc i twórcami rzeczywistości, która nas otacza!
„Co to jest prawdziwe ja?” – zapytała Weronika. „To kim jesteś a nie to, co z Ciebie uczyniono.” Oto fragment dialogu z powieści Paula Colehego pt. „Weronika postanawia umrzeć”. Dlaczego ta młoda kobieta, będąca w pełni sił fizycznych, postanawia pożegnać się z życiem? Dlatego, że przytłacza ją świat, że nie widzi sensu swojego istnienia. Co dzień te same obowiązki, ten sam widok za oknem, zero perspektyw. A może perspektywy są tylko ona ich nie dostrzega, przytłoczona ciężarem realiów jej życia, które sama kreuje? Postanawia umrzeć - jednak nie umiera. Cudem odratowana trafia do zakładu psychiatrycznego i tam od nowa uczy się postrzegania świata. Wśród wariatów zaczyna widzieć, że to nie oni są psychicznie chorzy ale że to świat zwariował. Bo po co komu na przykład kolorowy, zawiązany pod szyją kawałek materiału, nazwany przez ludzi krawatem, którego jedyną funkcją jest blokowanie swobodnego oddechu? Świat wariuje, czas biegnie coraz szybciej. Nie ma w nim ani jednej chwili na to aby usiąść z ukochaną osobą i całkiem zwyczajnie zapatrzyć się na zachodzące słońce...
„Nieświadomie” postanawia umrzeć również autorka pamiętnika pt. „My, dzieci z dworca ZOO”. Nazywa się Christina F., gdy zaczyna pisać ma 14 lat, mieszka w Berlinie. Przeżywa mocno rozwód rodziców oraz brak zainteresowani jej sprawami ze strony matki. Ukojenia szuka w głośnych dyskotekach, gdzie po raz pierwszy spotyka się z narkotykami. Od „pierwszego razu” droga do uzależnienia jest już łatwa. Gdy dziewczynie zaczyna brakować pieniędzy, wkracza na drogę kradzieży i prostytucji. Nie dożywa nawet swoich 19 urodzin. W niedługim czasie po śmierci swojego chłopaka umiera z przedawkowania. W swoim dzienniku opisuje dokładnie sytuację zaniedbanej młodzieży niemieckiej, a także brak reakcji ze strony rodziców oraz innych ludzi – pobocznych świadków wielkich dramatów ludzkich. Przerażające są te zaniedbania i to ubóstwo i nędza ludzi będących „na głodzie”. Dla nas to nadal wstydliwy problem. Staramy się nie dostrzegać narkomanów, bezdomnych, żebraków, ubogich. A gdy już damy im kilka groszy wydaje się nam, że mamy spokojne sumienia. Dla nas problem nie istnieje. Codziennie idąc do szkoły przez krakowski Rynek Główny mijam śpiących na ławkach wychudzonych narkomanów i brudnych bezdomnych. Codziennie wracając ze szkoły do domu patrzę na klęczących na ziemie biedaków i żebraków. I codziennie uświadamiam sobie ogrom tej biedy, która nas otacza. A ile jest te biedy, która ze wstydu nie chodzi na ulicę, tylko płacze cichutko w zimnych mieszkaniach? To są właśnie nasze realia. Nie da się i nie powinno się o nich zapominać. W takich sytuacjach nie wolno nam uciekać w marzenia o lepszym świecie! Trzeba zacząć – tu i teraz – działać...
W marzenia ucieka Juruś – bohater spektaklu Jerzego Pilcha pt. „Pod mocnym aniołem”, który od jakiegoś już czasu gości na scenie krakowskiego teatru im. Juliusza Słowackiego. Juruś pije a przez to wpada w liczne życiowe pułapki. Jego tragedia polega na podejmowaniu błędnych decyzji, zatapianiu się w nierealnych marzeniach, i błądzeniu z nadzieją, że pijaństwo jest dobrą drogą ucieczki od przytłaczającej rzeczywistości. Czy jego woli uda się przebić przez ten pancerz i dojść do głosu? Czy w naszych realiach pewnego dnia nie będzie już alkoholików oraz pijackich awantur i burd? Czy któregoś poranka ojciec rodziny obudzi się nie skacowany a trzeźwy, nie pragnący jeszcze się napić i awanturować lecz z nowymi chęciami do życia? Czy w tej pijackiej rzeczywistości kiedyś zaświeci słońce?
We współczesnym świecie zapominamy o wartościach, które kiedyś stały na czele naszego życia. Do tego problemu odwołuje się Janusz Głowacki w spektaklu „Antygona w Nowym Jorku”, wystawianym na scenie krakowskiego Teatru „Dialog”. Starożytna Antygona z działa Sofoklesa staje pośród nas – w samym sercu wielkiej metropolii, jaką jest Nowy Jork. I zadaje nam pytania na temat naszej rzeczywistości, z którą obecnie musimy się zmagać. Nasze przeszkody to jałowość życia, trudne czy też powierzchowne kontakty z ludźmi, problemy z życiem i jego „kłodami” dotyczącymi dnia jutrzejszego i tak lakonicznych, można by było powiedzieć, spraw jak: co zjemy, w co się ubierzemy i czy wieczorem, przy kawie będzie z kim porozmawiać. Tym samym ukazuje nam, że żyjemy w czasach zagubienia, że brakuje nam autorytetów i że nie mamy wartości, za które bylibyśmy w stanie ręczyć życiem. Dlatego pojawienie się Anity (Antygony) jest tak ważne. Broni ona bowiem godności człowieka i jego podstawowych, etycznych praw. Ta opowieść to groteska – jest tu trochę śmiechu, trochę płaczu, zupełnie jak w naszym zagmatwanym życiu...
„Każda chwila to szansa, aby wszystko zmienić” – niech te słowa zaczerpnięte z motta filmu pt. „8 mila” staną się podsumowaniem tej pracy. Dlaczego wszystko mamy zmieniać? Dlatego, że diagnoza na temat otaczającej na rzeczywistości, wystawiona przeze mnie i przez wielu innych ludzi na podstawie współczesnych tekstów kultury, nie jest zbyt dobra. W życiu codziennym kieruje nami zło, a nam brakuje odwagi aby z nim walczyć. A ono powolutku, aczkolwiek systematycznie nas zniewala. Zaczynamy się poddawać, zatracamy sumienie, zabijamy wolną wolę... Gdybyśmy tylko chcieli stawić naszym słabościom czoła i otworzyć się na innych, zostawiając za sobą nasz egoizm i próżność, świat stałby się lepszy... Gdybyśmy tylko zechcieli zło dobrem zwyciężać, nasza rzeczywistość przestała by nas przytłaczać. I już więcej od ludzi mijanych na ulicach, w miejscach pracy i nauki, a także w ogniskach rodzinnych nie słyszelibyśmy bezmyślnego sloganu: „Ciężka jest ta rzeczywistość, w której przyszło nam żyć...” A Ty człowieku? Walcz o lepsze jutro! Nigdy się nie poddawaj!
Świat podobny do nam współczesnego, bliżej nieustalone wielkie miasto. Szary pracownik wielkiej firmy komputerowej, programista Thomas Anderson nocami przemienia się w nieustraszonego hakera ukrywającego się pod pseudonimem Neo. Pewnego wieczoru w swoim komputerze znajduje tajemnicze polecenie: „Podążaj za białym królikiem” – wyrusza więc w ślad za dziewczyną z takowym tatuażem na ramieniu. Za jej pośrednictwem poznaje Morfeusza – szefa sekretnej organizacji i dowiaduje się przerażającej prawdy... Świat, w którym dotychczas żył, okazuje się iluzją, wirtualną rzeczywistością wygenerowaną w ludzkich umysłach przez maszyny, które władają światem. Ten nierealny świat nazwany jest MATRIXEM (tak również brzmi tytuł tego filmu). Ludzie żyją w nim właściwie bez własnej woli, kierowani odgórnie przez stworzone przez nich maszyny. Zagubieni w rzeczywistości – zupełnie jak my – nie bardzo wiedząc, co dalej ze sobą zrobić. Bo niby są marzenie, ambicje, wielkie plany, ale tak łatwo jest stracić nadzieję... Tak łatwo zagubić się w desperackim poszukiwaniu prawdy o świecie...
Maszyna również w jakiś sposób zawładnęła ojcem Ewusi – bohaterki powieści Doroty Terakowskiej pt. „Tam, gdzie spadają anioły.” Zawładnął nim komputer a razem z nim Internet będący drogą do wirtualnej rzeczywistości. Ten poważny profesor całymi dniami przesiadywał przy nim, zapominając o rodzinie a tłumacząc się tym, że przez Internet ma kontakt ze światem i innymi sławami świata nauki. Otrząsa się z tego odrętwienia dopiero wtedy, gdy jego jedyna, 5-letnia córeczka traci swojego Anioła Stróża, a przez to zaczyna wpadać w coraz większe tarapaty. Akcja rozgrywa się tu na dwóch płaszczyznach. Na tej ziemskiej toczy się bój o życie dziewczynki i Bezdomnego – dawnego Anioła Stróża imieniem Ave. Na płaszczyźnie niebiańskiej walka dobra ze złem – walka Aniołów Pańskich z upadłymi aniołami. Walka ta tak aktualna we współczesności. Codzienne wybory – dobra lub zła, dotyczą każdego człowieka. Bowiem każdy z nas obdarzony jest wolną wolą. Może słuchać głosu sumienia lub nie. Jednak gdy go nie słucha, zaczynają się dramaty – wojny, zbrodnie, nienawiści, kradzieże, gwałty, pobicia, awantury... wszystkie ciemne sprawy budzące lęk i obawy o „dzień jutrzejszy” wychodzą na jaw. To ze strachu nie możemy rozpostrzeć naszych „skrzydeł” i niespodziewanie wzlecieć ku lepszemu jutru...
W książce tej pokazana jest również obojętność ludzi w stosunku do Avego. Gdy ten traci skrzydła i spada na ziemię, pomocną dłonią służą mu jedynie rodzina Ewy oraz Pani Sama - osoba cicha i spokojna, od samego początku owiana tajemnicą. Inni pragną wygnać Bezdomnego, boją się o siebie, dopatrują się domniemanego zagrożenia z jego strony, jakie może nieść będąc włóczęgą ukrywającym się w ruinach jednego z domów. Jakże absurdalne zarzuty i jakże bezpodstawny strach! Czy istota niewinna, umęczona, półżywa może bowiem komuś zagrozić?
O wolnej woli człowieka i jego prawie do wyborów mówi też John Milton – uosobienie samego szatana z filmu pt. „Adwokat Diabła” w reżyserii Taylora Hackforda. Główny bohater – adwokat Kevin Lomax - oskarża tu szatana, że całe życie nim manipulował. Wówczas słyszy odpowiedź: "Obserwowałem cię, ale nie byłeś marionetką. Masz wolną wolę. Ja tylko przygotowuję scenę, a resztę robisz ty sam - masz wolną wolę." A innym razem mówi: "Wolna wola jest jak skrzydła motyla. Dotkniesz ich i już nie odfrunie." Ma sporo racji. Jednak, żeby jej dowieść sięgnę do początku filmu i przybliżę jego treść. Kevin Lomax jest znanym, młodym adwokatem z Florydy. Jego życie to pasmo sukcesów zarówno na sali sądowej, jak i poza nią. Dotąd nie przegrał ani jednej sprawy. Pewnego dnia staje przed wyborem: jego klient jest oskarżony o molestowanie seksualne swojej młodej uczennicy, a Kevin ma dowody na to, iż jest on faktycznie winny. Jednak jako jego obrońca za wszelką cenę „powinien” go bronić. Oskarża dziewczynkę o kłamstwo, wybrania winowajcę. I w jego dotychczasowe „niebo na ziemi” zaczyna wkraczać krok za krokiem piekło. Dostaje propozycję od poważnej firmy z Nowego Jorku, której kierownikiem jest Milton. Przyjmuje ofertę i wraz z Mery Ann (swoją żoną) przeprowadza się do luksusowego mieszkania w Nowym Jorku. Kiedy jednak Lomax poznaje światowe życie w tym wielkim mieście oraz smak sławy i bogactwa coś się w nim zmienia. Wygrana nie jest już tylko celem w samym sobie, lecz staje się obsesją. Dodatkowo jego żonę spotykają dziwne wydarzenia, których nie umie racjonalnie wyjaśnić. Reakcją Lomaxa na te opowieści jest zawsze uspokajanie i zupełne nie zwracanie uwagi na to, co Mary Ann mówi...
Przejdę teraz do konkretnych problemów poruszonym w tym filmie, a więc po pierwsze do sprawy pożądliwości. Szatan (Milton) mówi do Lomaxa (jak się później okazuje będącego jego synem) że, „diabelska siła tkwi w lędźwiach” na co ten pyta się: „ A co z miłością?” Odpowiedź jest zaskakująca: „Przesada. Biochemia twierdzi, że nie ma większej różnicy między miłością a zjedzeniem tabliczki czekolady.” Ten pogląd przyjmuje się i dziś. Rozwiązłość seksualna jest już na porządku dziennym, stanowi element naszej rzeczywistości. Seks bez miłości, „przyjaźń” bez ufności... to wszystko się szerzy, zaczyna stanowić nową ideologię życia. A przecież miłość istniała od początku. Czy naprawdę przestała już się liczyć?
Następny problem podejmowany w tym filmie to zdrada. Wielu z nas uważa, że ma ona miejsce dopiero wtedy, gdy małżonek był z kimś innym w łóżku. Tymczasem już spojrzenie małżonka na druga osobę rodzi zdradę. I w tym miejscu zaczyna działać szatan. Rodzina bowiem nie ma dla siebie czasu. Pogoń za pieniędzmi, za osobą w której się zauroczyło (tu mowa o koleżance Kevina z pracy – jak się później okaże, jest jego siostrą), a także za sławą. Ile w naszej rzeczywistości rozwiedzionych małżeństw, rozbitych rodzin, nieszczęśliwych z tego powodu dzieci... Ileż łez wylanych, gdy odchodzi ta ukochana osoba. Gdy odchodzi mówiąc: „Już Cię nie kocham”, albo ucieka do swoich ważnych, ważniejszych od budowy bezpiecznego gniazda rodzinnego, zajęć.
„Próżność to mój ulubiony grzech” – powie Milton dwukrotnie w czasie trwania filmu. Jakże łatwo zakochać się w sobie i stać się egoistą. Udowadnia to Kevin mówiąc: „Ja nigdy się nie poddaję, ja zawsze wygrywam”. Głupia wiara tylko w siebie, bez wyobraźni, ciągle przeceniając własne siły. A potem upadek za upadkiem, jeden gorszy od drugiego... Upadek prowadzący do nicości, do bram piekła. I dziś widzimy tą sytuację: wygórowane ambicje, wiara w swoje „nieograniczone” możliwości. A potem narzekanie na okropną rzeczywistość.
W „Adwokacie diabła” pokazana jest również przemoc, także ta brutalna. Przemoc, która niszczy wszystko – tak jak wszystko niszczy szatan, który sam obracając się w nicość pod koniec filmu, przemienia w kościotrupa swoją córkę, którą domniemanie kochał. Szatan zabija, gwałci, zastrasza – byle tylko osiągnąć cel, którym jest chęć posiadania potomka. A na naszych ulicach skąd wziął się kilka lat temu plakat z brutalnie pobitą kobietą i z hasłem: „Bo zupa była za słona...”? Przemoc dotyka także i nas, choć rzadko kiedy o tym mówimy czy to ze strachu przed pogorszeniem się sytuacji, czy to ze wstydu... Może przede wszystkim ze wstydu... Ale ona jest i jej rzeczywistemu istnieniu nikt nie zaprzeczy.
„Adwokat diabła” to opowieść o odwiecznej walce pomiędzy władzą i słabością, pokusą i poddaniem oraz o ponadczasowe rywalizacji dobra z nieokiełznanymi siłami zła. Ponadczasowa rywalizacja, a więc nie będąca tylko naszą przeszłością i teraźniejszością ale także przyszłością. Przez nasze wybory staniemy po stronie albo dobra albo zła. Miejmy tego świadomość. Jesteśmy przecież twórcami samych siebie a więc
i twórcami rzeczywistości, która nas otacza!
„Co to jest prawdziwe ja?” – zapytała Weronika. „To kim jesteś a nie to, co z Ciebie uczyniono.” Oto fragment dialogu z powieści Paula Colehego pt. „Weronika postanawia umrzeć”. Dlaczego ta młoda kobieta, będąca w pełni sił fizycznych, postanawia pożegnać się z życiem? Dlatego, że przytłacza ją świat, że nie widzi sensu swojego istnienia. Co dzień te same obowiązki, ten sam widok za oknem, zero perspektyw. A może perspektywy są tylko ona ich nie dostrzega, przytłoczona ciężarem realiów jej życia, które sama kreuje? Postanawia umrzeć - jednak nie umiera. Cudem odratowana trafia do zakładu psychiatrycznego i tam od nowa uczy się postrzegania świata. Wśród wariatów zaczyna widzieć, że to nie oni są psychicznie chorzy ale że to świat zwariował. Bo po co komu na przykład kolorowy, zawiązany pod szyją kawałek materiału, nazwany przez ludzi krawatem, którego jedyną funkcją jest blokowanie swobodnego oddechu? Świat wariuje, czas biegnie coraz szybciej. Nie ma w nim ani jednej chwili na to aby usiąść z ukochaną osobą i całkiem zwyczajnie zapatrzyć się na zachodzące słońce...
„Nieświadomie” postanawia umrzeć również autorka pamiętnika pt. „My, dzieci z dworca ZOO”. Nazywa się Christina F., gdy zaczyna pisać ma 14 lat, mieszka w Berlinie. Przeżywa mocno rozwód rodziców oraz brak zainteresowani jej sprawami ze strony matki. Ukojenia szuka w głośnych dyskotekach, gdzie po raz pierwszy spotyka się z narkotykami. Od „pierwszego razu” droga do uzależnienia jest już łatwa. Gdy dziewczynie zaczyna brakować pieniędzy, wkracza na drogę kradzieży i prostytucji. Nie dożywa nawet swoich 19 urodzin. W niedługim czasie po śmierci swojego chłopaka umiera z przedawkowania. W swoim dzienniku opisuje dokładnie sytuację zaniedbanej młodzieży niemieckiej, a także brak reakcji ze strony rodziców oraz innych ludzi – pobocznych świadków wielkich dramatów ludzkich. Przerażające są te zaniedbania i to ubóstwo i nędza ludzi będących „na głodzie”. Dla nas to nadal wstydliwy problem. Staramy się nie dostrzegać narkomanów, bezdomnych, żebraków, ubogich. A gdy już damy im kilka groszy wydaje się nam, że mamy spokojne sumienia. Dla nas problem nie istnieje. Codziennie idąc do szkoły przez krakowski Rynek Główny mijam śpiących na ławkach wychudzonych narkomanów i brudnych bezdomnych. Codziennie wracając ze szkoły do domu patrzę na klęczących na ziemie biedaków i żebraków. I codziennie uświadamiam sobie ogrom tej biedy, która nas otacza. A ile jest te biedy, która ze wstydu nie chodzi na ulicę, tylko płacze cichutko w zimnych mieszkaniach? To są właśnie nasze realia. Nie da się i nie powinno się o nich zapominać. W takich sytuacjach nie wolno nam uciekać w marzenia o lepszym świecie! Trzeba zacząć – tu i teraz – działać...
W marzenia ucieka Juruś – bohater spektaklu Jerzego Pilcha pt. „Pod mocnym aniołem”, który od jakiegoś już czasu gości na scenie krakowskiego teatru im. Juliusza Słowackiego. Juruś pije a przez to wpada w liczne życiowe pułapki. Jego tragedia polega na podejmowaniu błędnych decyzji, zatapianiu się w nierealnych marzeniach, i błądzeniu z nadzieją, że pijaństwo jest dobrą drogą ucieczki od przytłaczającej rzeczywistości. Czy jego woli uda się przebić przez ten pancerz i dojść do głosu? Czy w naszych realiach pewnego dnia nie będzie już alkoholików oraz pijackich awantur i burd? Czy któregoś poranka ojciec rodziny obudzi się nie skacowany a trzeźwy, nie pragnący jeszcze się napić i awanturować lecz z nowymi chęciami do życia? Czy w tej pijackiej rzeczywistości kiedyś zaświeci słońce?
We współczesnym świecie zapominamy o wartościach, które kiedyś stały na czele naszego życia. Do tego problemu odwołuje się Janusz Głowacki w spektaklu „Antygona w Nowym Jorku”, wystawianym na scenie krakowskiego Teatru „Dialog”. Starożytna Antygona z działa Sofoklesa staje pośród nas –
w samym sercu wielkiej metropolii, jaką jest Nowy Jork. I zadaje nam pytania na temat naszej rzeczywistości, z którą obecnie musimy się zmagać. Nasze przeszkody to jałowość życia, trudne czy też powierzchowne kontakty z ludźmi, problemy z życiem i jego „kłodami” dotyczącymi dnia jutrzejszego
i tak lakonicznych, można by było powiedzieć, spraw jak: co zjemy, w co się ubierzemy i czy wieczorem, przy kawie będzie z kim porozmawiać. Tym samym ukazuje nam, że żyjemy w czasach zagubienia, że brakuje nam autorytetów i że nie mamy wartości, za które bylibyśmy w stanie ręczyć życiem. Dlatego pojawienie się Anity (Antygony) jest tak ważne. Broni ona bowiem godności człowieka i jego podstawowych, etycznych praw. Ta opowieść to groteska – jest tu trochę śmiechu, trochę płaczu, zupełnie jak w naszym zagmatwanym życiu...
„Każda chwila to szansa, aby wszystko zmienić” – niech te słowa zaczerpnięte z motta filmu pt. „8 mila” staną się podsumowaniem tej pracy. Dlaczego wszystko mamy zmieniać? Dlatego, że diagnoza na temat otaczającej na rzeczywistości, wystawiona przeze mnie i przez wielu innych ludzi na podstawie współczesnych tekstów kultury, nie jest zbyt dobra. W życiu codziennym kieruje nami zło, a nam brakuje odwagi aby z nim walczyć. A ono powolutku, aczkolwiek systematycznie nas zniewala. Zaczynamy się poddawać, zatracamy sumienie, zabijamy wolną wolę... Gdybyśmy tylko chcieli stawić naszym słabościom czoła i otworzyć się na innych, zostawiając za sobą nasz egoizm i próżność, świat stałby się lepszy... Gdybyśmy tylko zechcieli zło dobrem zwyciężać, nasza rzeczywistość przestała by nas przytłaczać. I już więcej od ludzi mijanych na ulicach, w miejscach pracy i nauki, a także w ogniskach rodzinnych nie słyszelibyśmy bezmyślnego sloganu: „Ciężka jest ta rzeczywistość, w której przyszło nam żyć...” A Ty człowieku? Walcz o lepsze jutro! Nigdy się nie poddawaj!