Najbardziej spodobał mi się pomysł z dniem moich urodzin. Rano czekała na mnie miła niespodzianka. Kiedy przetarłam oczy ze spania nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam na drewnianym krzesełku koło mojego łóżka. Na oparciu leżała prześliczna sukienka. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do mojego nowego ubrania. Wzięłam sukienkę na ręce i przytuliłam do siebie. Spojrzałam za okno i patrząc na dzieci biegające po podwórku, które bawiły się w rycerzy na sposób mi bardzo śmieszny udając, że są na prawdziwej bitwie i urządzają walkę na mieczyki, które zrobił im tata ze starych drewienek pozostałych po zbudowania domu, pomyślałam, że dzisiaj będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu. Odłożyła sukienkę na łóżko, które przed chwilą usłałam i spojrzałam na nią jeszcze raz, bardzo dokładnie. Jak na średniowieczne czasy i fundusze rodziców była naprawdę przepiękna. Nie była bardzo ekstrawagancka, nie miała kokardek i falban, ale dla mnie wydawała się bardzo "balowa". Odcień miała oliwkowy, wyszywana lekkimi paciorkami i z kołnierzykiem. Najbardziej jednak spodobał mi się dekolt, był dość duży jak na czternastoletnią ( tutaj wpis swój wiek, ja wpisałam swój) dziewczynkę pochodzącą ze średniowiecznej wsi. Umyłam się szybko w wodzie, którą mama przygotowała dla mnie jakiś czas temu i starałam się włożyć sukienkę. Kiedy przyglądałam się sobie, do mojego małego pokoiku w naszej miniaturowej prawie drewnianej chatce weszła mama. - Pięknie wyglądasz - poprawiła mi tył mojego ubrania - Jesteś już prawie dorosła. Urodziny to wspaniały czas. - Dzięki ci za strój jest wspaniały - wiedziałam, że mama uszyła sukienkę sama. Musiała zacząć bardzo dawno. Wtedy pracowała jako szwaczka w naszej wsi. Byłam bardzo dumna, że aż sama królowa wraz z synem przyjeżdża do mojego domu, aby kupić pracę mamy. - Jest bardzo elegancka nie wiem czy... - Jest idealna, aby iść do zamku na jarmark. - przerwała mi - Książę Karol zaprosił cię na ten jarmark. Powiedziałam mu, że z przyjemnością pójdziesz. - Bardzo się cieszę - przytuliłam mamę i ucałowałam w policzek. Na śniadanie zebraliśmy się wszyscy. To był nasz i całej wioski rytuał, że każda rodzina jadła co najmniej jeden posiłek razem. Ja i mój młodszy brat z drewnianymi łyżkami w rękach nasłuchiwaliśmy jak nad ogniskiem piecze się kaczka. Dzisiaj było nasze święto więc tata postarał się, aby i śniadanie było bardzo nadzwyczajne. Kaczkę w średniowieczu było bardzo trudno dostać i była bardzo droga, więc tata chyba musiał bardzo długo pracować na roli, aby ją dla nas załatwić, myślałam, gdy tata nałożył mi spory kawałek mięsa na gliniany talerzyk. Po obiedzie wyszłam na podwórko, szłam powoli w stronę zamku, który stawał się coraz większy. Byłam umówiona z księciem Karolem, więc starałam się, aby każdy mój krok wyglądał jakbym chodziła po królewskich dywanach. Miałam świadomość, że każda napotkana osoba patrzy się na mnie i uśmiecha z podziwu. Nagle usłyszałam za sobą stukot końskich nóg, obejrzałam się za siebie i dostrzegłam przybliżającego się szybko Karola. Ucieszyłam się na jego widok i kiedy prosił, abym usiadła za nim na koniu i pojechała do zamku byłam strasznie podniecona. W czasie drogi nie rozmawialiśmy. Ale kiedy wrota jego domu się otwarły, powiedział, że wyglądam bardzo zjawiskowo. Potem kiedy słońce zaszło i ja leżałam już w łóżku przypominałam sobie jak miło spędziłam czas z Karolem. Myślałam o ludziach, o damach w piękniejszych od mojej sukienkach i na umięśnionych chłopów wracających z roli. Czułam jeszcze zapach pieczonych ziemniaków, orzechów czy buraków. Ciągle śmiałam się kiedy z Karolem patrzyliśmy na dzieci pluskających się w rzece czy skaczących po drodze i rzucających kamykami do stawu, puszczając kaczuszki. Przypomniałam sobie, że niedawno byłam taka sama jak one, ale teraz postanowiła, że zacznę nowy etap w moim życiu i, że nareszcie dorosłam. Stanowczo stwierdziłam, że uwielbiam mieszkać w średniowiecznej wiosce i mieć wspaniałego przyjaciela.
Najbardziej spodobał mi się pomysł z dniem moich urodzin.
Rano czekała na mnie miła niespodzianka. Kiedy przetarłam oczy ze spania nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam na drewnianym krzesełku koło mojego łóżka. Na oparciu leżała prześliczna sukienka. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do mojego nowego ubrania. Wzięłam sukienkę na ręce i przytuliłam do siebie. Spojrzałam za okno i patrząc na dzieci biegające po podwórku, które bawiły się w rycerzy na sposób mi bardzo śmieszny udając, że są na prawdziwej bitwie i urządzają walkę na mieczyki, które zrobił im tata ze starych drewienek pozostałych po zbudowania domu, pomyślałam, że dzisiaj będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu. Odłożyła sukienkę na łóżko, które przed chwilą usłałam i spojrzałam na nią jeszcze raz, bardzo dokładnie. Jak na średniowieczne czasy i fundusze rodziców była naprawdę przepiękna. Nie była bardzo ekstrawagancka, nie miała kokardek i falban, ale dla mnie wydawała się bardzo "balowa". Odcień miała oliwkowy, wyszywana lekkimi paciorkami i z kołnierzykiem. Najbardziej jednak spodobał mi się dekolt, był dość duży jak na czternastoletnią ( tutaj wpis swój wiek, ja wpisałam swój) dziewczynkę pochodzącą ze średniowiecznej wsi. Umyłam się szybko w wodzie, którą mama przygotowała dla mnie jakiś czas temu i starałam się włożyć sukienkę. Kiedy przyglądałam się sobie, do mojego małego pokoiku w naszej miniaturowej prawie drewnianej chatce weszła mama.
- Pięknie wyglądasz - poprawiła mi tył mojego ubrania - Jesteś już prawie dorosła. Urodziny to wspaniały czas.
- Dzięki ci za strój jest wspaniały - wiedziałam, że mama uszyła sukienkę sama. Musiała zacząć bardzo dawno. Wtedy pracowała jako szwaczka w naszej wsi. Byłam bardzo dumna, że aż sama królowa wraz z synem przyjeżdża do mojego domu, aby kupić pracę mamy. - Jest bardzo elegancka nie wiem czy...
- Jest idealna, aby iść do zamku na jarmark. - przerwała mi - Książę Karol zaprosił cię na ten jarmark. Powiedziałam mu, że z przyjemnością pójdziesz.
- Bardzo się cieszę - przytuliłam mamę i ucałowałam w policzek.
Na śniadanie zebraliśmy się wszyscy. To był nasz i całej wioski rytuał, że każda rodzina jadła co najmniej jeden posiłek razem. Ja i mój młodszy brat z drewnianymi łyżkami w rękach nasłuchiwaliśmy jak nad ogniskiem piecze się kaczka. Dzisiaj było nasze święto więc tata postarał się, aby i śniadanie było bardzo nadzwyczajne. Kaczkę w średniowieczu było bardzo trudno dostać i była bardzo droga, więc tata chyba musiał bardzo długo pracować na roli, aby ją dla nas załatwić, myślałam, gdy tata nałożył mi spory kawałek mięsa na gliniany talerzyk.
Po obiedzie wyszłam na podwórko, szłam powoli w stronę zamku, który stawał się coraz większy. Byłam umówiona z księciem Karolem, więc starałam się, aby każdy mój krok wyglądał jakbym chodziła po królewskich dywanach. Miałam świadomość, że każda napotkana osoba patrzy się na mnie i uśmiecha z podziwu. Nagle usłyszałam za sobą stukot końskich nóg, obejrzałam się za siebie i dostrzegłam przybliżającego się szybko Karola. Ucieszyłam się na jego widok i kiedy prosił, abym usiadła za nim na koniu i pojechała do zamku byłam strasznie podniecona. W czasie drogi nie rozmawialiśmy. Ale kiedy wrota jego domu się otwarły, powiedział, że wyglądam bardzo zjawiskowo.
Potem kiedy słońce zaszło i ja leżałam już w łóżku przypominałam sobie jak miło spędziłam czas z Karolem. Myślałam o ludziach, o damach w piękniejszych od mojej sukienkach i na umięśnionych chłopów wracających z roli. Czułam jeszcze zapach pieczonych ziemniaków, orzechów czy buraków. Ciągle śmiałam się kiedy z Karolem patrzyliśmy na dzieci pluskających się w rzece czy skaczących po drodze i rzucających kamykami do stawu, puszczając kaczuszki. Przypomniałam sobie, że niedawno byłam taka sama jak one, ale teraz postanowiła, że zacznę nowy etap w moim życiu i, że nareszcie dorosłam.
Stanowczo stwierdziłam, że uwielbiam mieszkać w średniowiecznej wiosce i mieć wspaniałego przyjaciela.