Witam. Dostałam zadanie dla chętnych do zrobienia na poniedziałek. Mam napisać opowiadanie o miłości na jedną kartkę A4 Times New Roman 12. Z tym że musi być ono realne, które mogłoby się stać wokół mnie (nie może być nic typu "i wyniósł ją w bohaterski sposób z pożaru i tym samym zyskał przychylność jej rodziców"). I musi kończyć się szczęśliwie.Nie mam pomysłu, proszę o pomoc, dam naj!!! I oczywiście NIE może być skopiowane z neta, bo dam jako spam.
Bohaterami mojego opowiadania są Martyna i Marek. Jest to historia o wielkim uczuciu piętnastolatków. Różniła ich duża odległość kilometrów. Martyna mieszkała w Krakowie – klejnocie Polski. Marek to Pomorzanin. Mieszkał w Gdańsku. Technologia schyłku XX w. umożliwiła im porozumiewanie się.
Pewnego weekendowego wieczoru w internetowej kawiarence poświęconej turystce, spotkały się dwie zabłąkane dusze. Oboje byli już na linii od kilkunastu minut. Pierwszy odezwał się Marek: - Cześć mała!!! Gdzie mieszkasz ?(-: - wiadomość wysłał na linię prywatną. - W Krakowie. Duży!!! Ta odpowiedz chyba zaskoczyła ośmielonego chłopaka, ale szybko wysłał kolejne pytanie: - Czy masz e-mail? - [email protected] – odpowiedziała natychmiast Choć nie mógł znać uczuć dziewczyny, czuł jakąś moc, która przepływała przez plastykowe klawisze do dna jego serca. Mając pustkę w głowie, ponownie wysłał internetową buźkę: - (-: - wiadomość jak wszystkie pozostałe była nadana prywatnie i nie poddając się wysłał kolejną – Jak masz na imię? - Martyna – odpowiedz przyszła szybko, ale utęsknionemu Markowi czas się okropnie wydłużał – Gdzie mieszkasz? - W Gdańsku – poczuł, że rozmowa się nakręca - Jesteś zabawny – odpisała, jakby o tym samym myślała, co Marek - Dzięki (-: - Masz swój adres? - Hmmm. [email protected] – odpiszę do Ciebie. Cześć muszę kończyć.
Tego dnia już nie było dwóch serc w Internecie. Było jedno. Chociaż Jej nie widział, nie słyszał, czuł, że to miłość. Przyszła nagle niespodziewanie, można by rzec, że spadła jak grom z nieba. Internaut chodził wiecznie zamyślony. Zapomniał o bardzo ważnym spotkaniu z kolegą. Jego myśli skierowane były tylko do niej. Wyobrażał sobie piękną długowłosą blondynkę o radosnym uśmiechu. Gotowy był zrobić wszystko, żeby się z nią spotkać. Zaczął marzyć. Oczywiście jego marzenia były nie do spełnienia. Sam nie mógł zrozumieć swojego zachowania. Ciągle podchodził do okna, jakby kogoś oczekiwał. Ręce miał ciągle spocone. Czuł ciepło całego organizmu. Chciał i nie chciał wyzwolić się z takiego zachowania. Minęła noc. Wcześnie wstał. Pierwszą rzeczą o której myślał była ona i komputer. Natychmiast uruchomił go i sprawdził swoją skrzynkę e-mail – ową – była pusta. Po nieudanym dniu w szkole, pobiegł do domu i powtórzył poranną czynność. Sam wysłał do niej następujący list: „Temat: Marek.
Część. To ja. Coś niezwykłego przyszło do mnie po wczorajszej rozmowie. Spakowałem dla Ciebie moje zdjęcie. Rozpakuj Winzip-em. Odpisz.”
Rzeczywiście wysłał jej swoje zdjęcie. Nie znał jej reakcji, a więc czekał na odpowiedź. Przez cały czas myślał: -Czy dzisiaj odbierze? A może jutro? A jeśli modem się zepsuł? Nie, to niemożliwe - wspierał się na duchu – Jeśli na zły e-mail wysłałem wiadomość i dojdzie do zupełnie innej osoby, której nawet nie znam. I tak zamartwiony, co pół godziny sprawdzał swoje konto internetowe. I co pół godziny otrzymywał: brak wiadomości. Lecz wieczorem ,tak jak wczoraj przyszedł list: „Temat: Podziękowania
Dzięki za zdjęcie. Przyznaję, że nie wyglądasz na 15 – nastolatka. Mam ważną wiadomość. Wskocz o godz. 19, 30 na znaną nam kawiarenkę. Czekam!!! Do usłyszenia!!!” Marek spojrzał na zegarek – 19. 02. 57sek. Nie wyłączając komputera już wszedł na witrynę kawiarenki. Zupełnie jak lis w utworze: „Mały książę”
Pewnego dnia wybrałam się na 3 dniowy rajd zaznaczam iż to był mój pierwszy rajd w 13-letnim życiu.Byłam bardzo podekscytowana tym wydarzeniem, więc noc poprzedzająca rajd prawie wcale nie spałam. Rano spakowana w duży plecak, wyruszyłam na umówione miejsce. Po zbiórce wsiedliśmy do busa i pojechaliśmy do Otorowa W Otorowie zaczęła się nasza przygoda. Szliśmy łąkami, lasami,polami czułam ból w nogach i plecach, ponieważ plecak był bardzo ciężki, a dzień upalny. w końcu dotarliśmy do Koźla, tam też w miejscowej szkole mieliśmy nocleg. Początkowo myślałam, że będziemy tam jedyną grupą, ku mojemu zaskoczeniu okazało się,że dotarła tam jeszcze grupa z Szamotuł. Wieczorem starsi koledzy zaprosili nas na ognisko. Było bardzo przyjemnie,śpiewaliśmy piosenki i rozmawialiśmy. Siedziałam zamyślona i zapatrzona w ognisko, gdy nagle jakiś chłopak usiadł obok mnie,kiedy na niego spojrzałam wydał mi się sympatyczny. Przedstawił się i wtedy dowiedziałam się,że ma na imię MIKOŁAJ. Nie ukrywam spodobał mi się bardzo. A przecież pierwsze wrażenie się liczy. Miał niebieskie oczy,ciemne włosy,wysportowaną sylwetkę, po prostu ideał. miło nam się rozmawiało.Zaliczyliśmy małą sprzeczkę na temat obrazu,który rzekomo sam namalował, a ja twierdziłam, że to nie możliwe, bo ja już ten obraz gdzieś widziałam. Bardziej w tej sprzeczce chodziło mi o to żeby zobaczyć jak on się zachowa i po wysłuchaniu jego argumentów przyznałam mu rację.Chłopak nie był arogancki i bezczelny tym mnie jeszcze bardziej zaintrygował.Robiło się późno więc pożegnaliśmy wymieniając się numery telefonów i poszliśmy do klas gdzie mieliśmy nocleg. Nie mogłam usnąć a że bardzo polubiłam tego chłopaka miło mi się z nim pisało SMS-y przez połowę nocy. Nastał ranek po śniadaniu wyruszyliśmy w dalsza drogę do Pniew, gdzie był koniec naszej wędrówki. Byłam zła i rozżalona, że wszystko tak szybko się skończyło,że czas tak szybko biegnie, no i dlatego że Mikołaja już pewnie więcej nie zobaczę. Wróciłam do domu zmęczona, niby szczęśliwa no i w głębi serca odczuwałam jakąś pustkę niepokój. Muszę przyznać,że po rajdzie nadal utrzymywaliśmy ze sobą kontakt drogą e mailową:) z czego byłam bardzo zadowolona i nie ukrywam czekałam na te nasze rozmowy i liściki. Zrozumiałam,że zaczęłam odczuwać jakieś dziwne uczucie, którego nigdy przedtem nie zaznałam, myślę że budziła się we mnie miłość.Okazało się,że ja tez nie jestem mu obojętna,że dobrze nam się rozmawia,rozumiemy się bez słów i jesteśmy sobie przeznaczeni. Dlatego po 10 miesiącach pisania i poznawania siebie na wzajem, Mikołaj zaproponował spotkanie. Byłam w siódmym niebie spełniło się moje największe marzenie, czułam ogólną radość i oczywiście nie mogłam się doczekać kiedy go zobaczę. Przyjechał, a ja zahipnotyzowana przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, chyba przez nerwy. To jednak nie trwało długo i wkrótce było tak jak wtedy przy ognisku rozmawialiśmy,śmialiśmy się, było po prostu super.Od tamtej pory nadal się spotykamy, teraz nie tak często jak w wakacje, bo na pierwszy miejscu jest oczywiście szkoła:) , ale zostaje nam przecież jeszcze internet i telefon. Myślę,że gdybym wtedy nie zdecydowała się na ten rajd nie poznałabym takiego przyjaciela jakim okazał się Mikołaj. Różni się od wszystkich chłopaków tym że jest mądry, pracowity, ma swoje cele i plany w życiu i je pomału realizuje. Ma też pasje, którymi mnie zaraża, jest kulturalny, wesoły i pomocny, jak już pisałam idealny.Bardzo bym chciała aby to co jest między nami trwało długo i żeby nikt tego uczucia nie zniszczył. Teraz wreszcie jestem szczęśliwa!!!
0 votes Thanks 0
DiaRosse
Heej. Oto moja propozycja: Oczywiście nie z neta. ;-)
Idąc z moją najlepszą przyjaciółką Kaśką przez miasto, widziałam mężczyzn, w różnym wieku, którzy obdarowywali Kasię spojrzeniami. - Kaśka! Jak ty to robisz, że wszyscy mężczyźni na ciebie patrzą? Moja przyjaciółka uśmiechnęła się tajemniczo: - Tajemnica.. Następnego dnia, wracając ze szkoły do domu nadal się nad tym zastanawiałam. Może problem tkwi w moim wyglądzie? A może w uśmiechu? Tak, to chyba chodzi o uśmiech - powinien być większy i bardziej serdeczny! Wyszczerzyłam zęby jak najbardziej potrafiłam, ale szybko zrezygnowałam. Mężczyźni nie patrzyli na mnie jak na obiekt pożądania tylko ... jak na wariatkę! Dochodziłam do domu, kiedy usłyszałam wołanie Kuby. Kuba, oprócz Kaśki jest moim najlepszym przyjacielem. - Och.. Nareszcie cię dogoniłem! Wołam i wołam, a ty nic. O czym tak myślisz? - wysapał Spojrzałam na niego z lekkim zakłopotaniem. Nie chciałam mu się zwierzać, że wreszcie chciałabym się zakochać ze zwajemnością. Kuba jest moim przyjacielem, ale to jednak chłopak - nie zrozumie. - Eee tam.. Nic ważnego - odpowiedziałam po chwili zastanowienia - No dobra, Magda, możesz dzisiaj iść ze mną na spacer? Propozycja Kuby nie była dla mnie zaskoczeniem - znamy się od przedszkola i odkąd pamiętam robimy razem różne rzeczy. Jednak to co mnie zastanowiło to tajemniczy wzrok Kubi i jego rumieńce na policzkach. - Okej. Przyjdź po mnie! - odparłam i pobiegłam do domu. W domu jak zwykle nie było nikogo. Mama w pracy. Tata to samo. Przygrzałam obiad, ale nic nie mogłam przełknąć. Nadal myślałam o miłości. Przypominałam sobie chłopaków, w których wcześniej skrycie się podkochiwałam. Był Jacek, Marcin, Maciek, o i ten chłopak z domu obok. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam na progu ujrzałam Kubę. Wpatrywałam się w niego i nie mogłam uwierzyć, że tak się zmienił odkąd go widziałam 20 minut temu! Przez ten czas odwiedził fryzjera, bo po jego długich włosach nie było śladu! Oczy mu dziwnie błyszczały i zdawały się być jeszcze ładniejsze. No i jego strój, nie przypominał codziennej kreacji. - Czy my na pewno tylko na spacer? - zdołałam wydusić z siebie - Hm... Chyba tak. Chciałbym zabrać cię do kina, a potem... wszystko zależy od ciebie, Magda - przerwał na chwilę i nerwowo przełknął ślinę - ja.. muszę powiedzieć... Magda... ja... ten no... Zakochałem się w tobie. Stałam i patrzyłam na niego zaskoczona. Jego słowa pulsowały mi jeszcze w głowie. Pomyślałam jednak, że Kuba to fajny, mądry, zabawny chłopak i chyba warto by było spróbować. - Ehh... Kuba, alee... najpierw muszę się przebrać! Patrz jak ja przy tobie wyglądam w tym potarganym dresie. A tak na marginesie - fantastycznie wyglądach! Kuba roześmiał się, choć widziałam, że wciąż jest jeszcze zdenerwowany. Przytuliłam go i szybko poszłam się przebrać. Razem spędziliśmy wspaniały wieczór, a potem następny i następny i następny... Wreszcie byłam zakochana!
Bohaterami mojego opowiadania są Martyna i Marek. Jest to historia o wielkim uczuciu piętnastolatków. Różniła ich duża odległość kilometrów. Martyna mieszkała w Krakowie – klejnocie Polski. Marek to Pomorzanin. Mieszkał w Gdańsku. Technologia schyłku XX w. umożliwiła im porozumiewanie się.
Pewnego weekendowego wieczoru w internetowej kawiarence poświęconej turystce, spotkały się dwie zabłąkane dusze. Oboje byli już na linii od kilkunastu minut. Pierwszy odezwał się Marek:
- Cześć mała!!! Gdzie mieszkasz ?(-: - wiadomość wysłał na linię prywatną.
- W Krakowie. Duży!!!
Ta odpowiedz chyba zaskoczyła ośmielonego chłopaka, ale szybko wysłał kolejne pytanie:
- Czy masz e-mail?
- [email protected] – odpowiedziała natychmiast
Choć nie mógł znać uczuć dziewczyny, czuł jakąś moc, która przepływała przez plastykowe klawisze do dna jego serca. Mając pustkę w głowie, ponownie wysłał internetową buźkę:
- (-: - wiadomość jak wszystkie pozostałe była nadana prywatnie i nie poddając się wysłał kolejną – Jak masz na imię?
- Martyna – odpowiedz przyszła szybko, ale utęsknionemu Markowi czas się okropnie wydłużał – Gdzie mieszkasz?
- W Gdańsku – poczuł, że rozmowa się nakręca
- Jesteś zabawny – odpisała, jakby o tym samym myślała, co Marek
- Dzięki (-:
- Masz swój adres?
- Hmmm. [email protected] – odpiszę do Ciebie. Cześć muszę kończyć.
Tego dnia już nie było dwóch serc w Internecie. Było jedno. Chociaż Jej nie widział, nie słyszał, czuł, że to miłość. Przyszła nagle niespodziewanie, można by rzec, że spadła jak grom z nieba. Internaut chodził wiecznie zamyślony. Zapomniał o bardzo ważnym spotkaniu z kolegą. Jego myśli skierowane były tylko do niej. Wyobrażał sobie piękną długowłosą blondynkę o radosnym uśmiechu. Gotowy był zrobić wszystko, żeby się z nią spotkać. Zaczął marzyć. Oczywiście jego marzenia były nie do spełnienia. Sam nie mógł zrozumieć swojego zachowania. Ciągle podchodził do okna, jakby kogoś oczekiwał. Ręce miał ciągle spocone. Czuł ciepło całego organizmu. Chciał i nie chciał wyzwolić się z takiego zachowania.
Minęła noc. Wcześnie wstał. Pierwszą rzeczą o której myślał była ona i komputer. Natychmiast uruchomił go i sprawdził swoją skrzynkę e-mail – ową – była pusta.
Po nieudanym dniu w szkole, pobiegł do domu i powtórzył poranną czynność. Sam wysłał do niej następujący list:
„Temat: Marek.
Część. To ja. Coś niezwykłego przyszło do mnie po wczorajszej rozmowie. Spakowałem dla Ciebie moje zdjęcie. Rozpakuj Winzip-em. Odpisz.”
Rzeczywiście wysłał jej swoje zdjęcie. Nie znał jej reakcji, a więc czekał na odpowiedź. Przez cały czas myślał:
-Czy dzisiaj odbierze? A może jutro? A jeśli modem się zepsuł? Nie, to niemożliwe - wspierał się na duchu – Jeśli na zły e-mail wysłałem wiadomość i dojdzie do zupełnie innej osoby, której nawet nie znam.
I tak zamartwiony, co pół godziny sprawdzał swoje konto internetowe. I co pół godziny otrzymywał: brak wiadomości. Lecz wieczorem ,tak jak wczoraj przyszedł list:
„Temat: Podziękowania
Dzięki za zdjęcie. Przyznaję, że nie wyglądasz na 15 – nastolatka. Mam ważną wiadomość. Wskocz o godz. 19, 30 na znaną nam kawiarenkę.
Czekam!!!
Do usłyszenia!!!”
Marek spojrzał na zegarek – 19. 02. 57sek. Nie wyłączając komputera już wszedł na witrynę kawiarenki. Zupełnie jak lis w utworze: „Mały książę”
Pewnego dnia wybrałam się na 3 dniowy rajd zaznaczam iż to był mój pierwszy rajd w 13-letnim życiu.Byłam bardzo podekscytowana tym wydarzeniem, więc noc poprzedzająca rajd prawie wcale nie spałam. Rano spakowana w duży plecak, wyruszyłam na umówione miejsce. Po zbiórce wsiedliśmy do busa i pojechaliśmy do Otorowa W Otorowie zaczęła się nasza przygoda. Szliśmy łąkami, lasami,polami czułam ból w nogach i plecach, ponieważ plecak był bardzo ciężki, a dzień upalny. w końcu dotarliśmy do Koźla, tam też w miejscowej szkole mieliśmy nocleg. Początkowo myślałam, że będziemy tam jedyną grupą, ku mojemu zaskoczeniu okazało się,że dotarła tam jeszcze grupa z Szamotuł. Wieczorem starsi koledzy zaprosili nas na ognisko. Było bardzo przyjemnie,śpiewaliśmy piosenki i rozmawialiśmy. Siedziałam zamyślona i zapatrzona w ognisko, gdy nagle jakiś chłopak usiadł obok mnie,kiedy na niego spojrzałam wydał mi się sympatyczny. Przedstawił się i wtedy dowiedziałam się,że ma na imię MIKOŁAJ. Nie ukrywam spodobał mi się bardzo. A przecież pierwsze wrażenie się liczy. Miał niebieskie oczy,ciemne włosy,wysportowaną sylwetkę, po prostu ideał. miło nam się rozmawiało.Zaliczyliśmy małą sprzeczkę na temat obrazu,który rzekomo sam namalował, a ja twierdziłam, że to nie możliwe, bo ja już ten obraz gdzieś widziałam. Bardziej w tej sprzeczce chodziło mi o to żeby zobaczyć jak on się zachowa i po wysłuchaniu jego argumentów przyznałam mu rację.Chłopak nie był arogancki i bezczelny tym mnie jeszcze bardziej zaintrygował.Robiło się późno więc pożegnaliśmy wymieniając się numery telefonów i poszliśmy do klas gdzie mieliśmy nocleg. Nie mogłam usnąć a że bardzo polubiłam tego chłopaka miło mi się z nim pisało SMS-y przez połowę nocy. Nastał ranek po śniadaniu wyruszyliśmy w dalsza drogę do Pniew, gdzie był koniec naszej wędrówki. Byłam zła i rozżalona, że wszystko tak szybko się skończyło,że czas tak szybko biegnie, no i dlatego że Mikołaja już pewnie więcej nie zobaczę. Wróciłam do domu zmęczona, niby szczęśliwa no i w głębi serca odczuwałam jakąś pustkę niepokój. Muszę przyznać,że po rajdzie nadal utrzymywaliśmy ze sobą kontakt drogą e mailową:) z czego byłam bardzo zadowolona i nie ukrywam czekałam na te nasze rozmowy i liściki. Zrozumiałam,że zaczęłam odczuwać jakieś dziwne uczucie, którego nigdy przedtem nie zaznałam, myślę że budziła się we mnie miłość.Okazało się,że ja tez nie jestem mu obojętna,że dobrze nam się rozmawia,rozumiemy się bez słów i jesteśmy sobie przeznaczeni. Dlatego po 10 miesiącach pisania i poznawania siebie na wzajem, Mikołaj zaproponował spotkanie. Byłam w siódmym niebie spełniło się moje największe marzenie, czułam ogólną radość i oczywiście nie mogłam się doczekać kiedy go zobaczę. Przyjechał, a ja zahipnotyzowana przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, chyba przez nerwy. To jednak nie trwało długo i wkrótce było tak jak wtedy przy ognisku rozmawialiśmy,śmialiśmy się, było po prostu super.Od tamtej pory nadal się spotykamy, teraz nie tak często jak w wakacje, bo na pierwszy miejscu jest oczywiście szkoła:) , ale zostaje nam przecież jeszcze internet i telefon.
Myślę,że gdybym wtedy nie zdecydowała się na ten rajd nie poznałabym takiego przyjaciela jakim okazał się Mikołaj. Różni się od wszystkich chłopaków tym że jest mądry, pracowity, ma swoje cele i plany w życiu i je pomału realizuje. Ma też pasje, którymi mnie zaraża, jest kulturalny, wesoły i pomocny, jak już pisałam idealny.Bardzo bym chciała aby to co jest między nami trwało długo i żeby nikt tego uczucia nie zniszczył. Teraz wreszcie jestem szczęśliwa!!!
Oczywiście nie z neta. ;-)
Idąc z moją najlepszą przyjaciółką Kaśką przez miasto, widziałam mężczyzn, w różnym wieku, którzy obdarowywali Kasię spojrzeniami.
- Kaśka! Jak ty to robisz, że wszyscy mężczyźni na ciebie patrzą?
Moja przyjaciółka uśmiechnęła się tajemniczo:
- Tajemnica..
Następnego dnia, wracając ze szkoły do domu nadal się nad tym zastanawiałam. Może problem tkwi w moim wyglądzie? A może w uśmiechu? Tak, to chyba chodzi o uśmiech - powinien być większy i bardziej serdeczny! Wyszczerzyłam zęby jak najbardziej potrafiłam, ale szybko zrezygnowałam. Mężczyźni nie patrzyli na mnie jak na obiekt pożądania tylko ... jak na wariatkę! Dochodziłam do domu, kiedy usłyszałam wołanie Kuby. Kuba, oprócz Kaśki jest moim najlepszym przyjacielem.
- Och.. Nareszcie cię dogoniłem! Wołam i wołam, a ty nic. O czym tak myślisz? - wysapał
Spojrzałam na niego z lekkim zakłopotaniem. Nie chciałam mu się zwierzać, że wreszcie chciałabym się zakochać ze zwajemnością. Kuba jest moim przyjacielem, ale to jednak chłopak - nie zrozumie.
- Eee tam.. Nic ważnego - odpowiedziałam po chwili zastanowienia
- No dobra, Magda, możesz dzisiaj iść ze mną na spacer?
Propozycja Kuby nie była dla mnie zaskoczeniem - znamy się od przedszkola i odkąd pamiętam robimy razem różne rzeczy. Jednak to co mnie zastanowiło to tajemniczy wzrok Kubi i jego rumieńce na policzkach.
- Okej. Przyjdź po mnie! - odparłam i pobiegłam do domu.
W domu jak zwykle nie było nikogo. Mama w pracy. Tata to samo. Przygrzałam obiad, ale nic nie mogłam przełknąć. Nadal myślałam o miłości. Przypominałam sobie chłopaków, w których wcześniej skrycie się podkochiwałam. Był Jacek, Marcin, Maciek, o i ten chłopak z domu obok. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam na progu ujrzałam Kubę. Wpatrywałam się w niego i nie mogłam uwierzyć, że tak się zmienił odkąd go widziałam 20 minut temu! Przez ten czas odwiedził fryzjera, bo po jego długich włosach nie było śladu! Oczy mu dziwnie błyszczały i zdawały się być jeszcze ładniejsze. No i jego strój, nie przypominał codziennej kreacji.
- Czy my na pewno tylko na spacer? - zdołałam wydusić z siebie
- Hm... Chyba tak. Chciałbym zabrać cię do kina, a potem... wszystko zależy od ciebie, Magda - przerwał na chwilę i nerwowo przełknął ślinę - ja.. muszę powiedzieć... Magda... ja... ten no... Zakochałem się w tobie.
Stałam i patrzyłam na niego zaskoczona. Jego słowa pulsowały mi jeszcze w głowie. Pomyślałam jednak, że Kuba to fajny, mądry, zabawny chłopak i chyba warto by było spróbować.
- Ehh... Kuba, alee... najpierw muszę się przebrać! Patrz jak ja przy tobie wyglądam w tym potarganym dresie. A tak na marginesie - fantastycznie wyglądach! Kuba roześmiał się, choć widziałam, że wciąż jest jeszcze zdenerwowany. Przytuliłam go i szybko poszłam się przebrać.
Razem spędziliśmy wspaniały wieczór, a potem następny i następny i następny... Wreszcie byłam zakochana!