Wejdz w rolę gawędziarza i opowiedz wymyśloną przez siebie historię smoczych jezdzców.Użyj kilku sformułowań:jeśli mnie pamięć nie zawodzi,jak pamięcią sięgnąć,wspomnienia budzą sie w pamięci,coś przetrwa w czyjejś pamięci,utkwić komuś w pamięci,coś przetrwa w czyjejś pamięci,zachować coś w pamięci,sięgać pamięcią w przeszłość. Proszę o szybką ODP!!!!
Bielinka1996
Jeśli mnie pamięć nie zawodzi cała historia zaczęła się w lesie. Wraz z bratem polowaliśmy na wilki... Nagle pośród gąszczu zobaczyłam wielki, piękny, błyszczący jak diament kamień..Żeby Eragon nie widział, szybko schowałam go pod kapote płaszcza. Codziennie się w niego wpatrywałam, aż do czasu kiedy spostrzegłam, że z czasem ma więcej rys na sobie. Nagle kamień pękł, a z niego wyszło malutkie stworzenie - to była mała smoczyca, odrazu zorientowałam się, że to nie kamień tylko jajo. Dałam jej na imię Sapfira. Zaprzyjaźniłam się z nią... Z czasem urosła, a wtedy dowiedziałem, się od pewnego nieznajomego jeźdźca, że nie przypadkiem natrafiłam na to jajo. Okazało się również, że moge się z nią porozumiewać telepatycznie. Za każdym razem kiedy potrzebowałam pomocy myślałam o mniej, a ona mi pomagała. Gdy wróciłam do swojego rodzinnego miasta spostrzegłam, że jest puste, ludzie pozabijani, a na około panował mrok. Moim zdaniem na miasto napadli ursowie... I jednak dobrze myślałam, chwile po tym, mnie również zaatakowali, jednak przeżyłam gdyż jak pamięcią sięgne uratowała mnie Saphira. W mieście spotkałam tylko jedną żywą osobę, a mianowicie Broma. Pomógł mi on przetrwać tych kilka dni napadów ursów. Pewnego dnia wyznał mi, że tym tajemniczym nieznajomym był on a potem dodał, że jestem smoczym jeźdźcem.. Abym ja i mój smok moglibyśmy przetrwać musiałam zabić złego czarownika, który polował na smoki i ich jeźdźców.. Nie mogłam do tego dopuścić, dlatego też jak najszybciej chciałam się dostać do Tregonu. W nocy kiedy spałam przyśniła mi się pewna kobieta, która przez sen wskazała mi droge.. Na zajutrz wraz ze smoczycą i Bromem wyruszyliśmy do Tregonu.Kiedy tam dotarliśmy, pierwsze co zrobiłam to próbowałam znaleźć ową kobietę, jednak mi się nie udało. W sali tortur, spotkałam owego złego czarownika... Próbowałam go zgładzić jednak nie udało mi się to. Ale gdy tylko zamknęłam oczy miałam dziwną wizję, w której pokazane było jak zabić czarownika. Wyjęłam miecz i zadałam mu cios prosto w serce. On upadł na ziemię a po nim zpostał tylko złoty pył... Teraz ja, Brom i moja smoczyca jesteśmy nierozłączni. A razem tworzymy zgrany zespół.
28 votes Thanks 5
Franiamaj
Jest ze mnie gawędziarz stary. Trudzę się opowiadaniem historii.A dal Was mam dziś historię o smoczych jeźdźcach. Dawno,dawno temu kiedy przysiadłem sobie zmęczony spacerem na ławeczce. Dzionek mijał spokojnie gdy nagle usłyszałem ryk, jakby smok. Gawędziarz stary wiele już widział ale smoka nigdy nie spotkał. Wtem usłyszałem kolejny ryk,potem kolejny i kolejny.Było tych ryków około 4. I nagle, w małym Warszawskim parku zjawiły się 4 smoki: jeden brązowy, drugi zielony, trzeci szary a czwarty... właśnie jaki był ten czwarty? Tego sobie nie przypomnę. Wiem tylko że ten czwarty był najmniejszy. I jeszcze jedna różnica. Na każdym z tych smoków siedział jeździec w zbroi koloru smoka swego. A ten mały jeźdźca nie miał. Smoki usiadły jak na komendę, grzecznie, nawet nie ryczały. Zsiadł jeździec brązowy. Spojrzał się na staruszka który drżał ze strachu. Tak, moi drodzy. Ja, stary, pewny gawędziarz, który tyle widział, drżałem ze strachu przed trzema jeźdźcami i czterema smokami. Jeździec przemówił do mnie: -Witaj poczciwy człowieku. Oto stawiam się przed tobą z prośbą pomocy dla jeźdźców smoków. Nie wiedziałem co odpowiedziec. Patrzył na mnie ciemnozielonymi oczyma, pełnymi żalu i zmęczenia. Widać był to chłopak przepracowany, któremu należał się godziwy odpoczynek lecz czasu nie miał. Wstałem, uśmiechnąłem się nieśmiale i drżącym głosem rzekłem: Witam, pana. Otwarte mam serce do pomocy każdemu lecz nie wiem, cóż ja, stary gawędziarz mógłbym sprawić dla trzech jeźdźców i czterech smoków... A on odpowiedział: Czyn byłby i zaszczyt dla nas wielki gdyby pan, poczciwy staruszku,ziemska istoto, uczynił nam tego zaszczytu i stał się czwartym jeźdźcem. Przeraziłem się ogromnie tą propozycją. Nie żebym smoków się bał, czy podróży, lecz o wiek mój chodzi który już jest bardzo daleki. Popatrzyłem w oczy wszystkim jeźdźcom. Myślę, że to dobrzy ludzie. Niczego złego mi nie uczniom a i przygodę odbędę. Zapytałem czy jakie przedmioty ze sobą mam zabrać lecz zielonooki rzekł: Komu w drogę, temu czas! Jak wstałem, tak siadłem na najmniejszym smoku, który wnet stał się na równi z innymi. Poszybowalismy wysoko, ponad chmury. Walczyłem na bitwach, tak ja walczyłem moje dzieci i pomagałem ludziom. Teraz już wiem że każda istota jest dobra i że nic mi złego nie uczyni nawet jeśli nazwana jest mianem ,,dziki''
Wraz z bratem polowaliśmy na wilki... Nagle pośród gąszczu zobaczyłam wielki, piękny, błyszczący jak diament kamień..Żeby Eragon nie widział, szybko schowałam go pod kapote płaszcza. Codziennie się w niego wpatrywałam, aż do czasu kiedy spostrzegłam, że z czasem ma więcej rys na sobie. Nagle kamień pękł, a z niego wyszło malutkie stworzenie - to była mała smoczyca, odrazu zorientowałam się, że to nie kamień tylko jajo. Dałam jej na imię Sapfira. Zaprzyjaźniłam się z nią... Z czasem urosła, a wtedy dowiedziałem, się od pewnego nieznajomego jeźdźca, że nie przypadkiem natrafiłam na to jajo. Okazało się również, że moge się z nią porozumiewać telepatycznie. Za każdym razem kiedy potrzebowałam pomocy myślałam o mniej, a ona mi pomagała. Gdy wróciłam do swojego rodzinnego miasta spostrzegłam, że jest puste, ludzie pozabijani, a na około panował mrok. Moim zdaniem na miasto napadli ursowie... I jednak dobrze myślałam, chwile po tym, mnie również zaatakowali, jednak przeżyłam gdyż jak pamięcią sięgne uratowała mnie Saphira. W mieście spotkałam tylko jedną żywą osobę, a mianowicie Broma. Pomógł mi on przetrwać tych kilka dni napadów ursów. Pewnego dnia wyznał mi, że tym tajemniczym nieznajomym był on a potem dodał, że jestem smoczym jeźdźcem..
Abym ja i mój smok moglibyśmy przetrwać musiałam zabić złego czarownika, który polował na smoki i ich jeźdźców.. Nie mogłam do tego dopuścić, dlatego też jak najszybciej chciałam się dostać do Tregonu. W nocy kiedy spałam przyśniła mi się pewna kobieta, która przez sen wskazała mi droge.. Na zajutrz wraz ze smoczycą i Bromem wyruszyliśmy do Tregonu.Kiedy tam dotarliśmy, pierwsze co zrobiłam to próbowałam znaleźć ową kobietę, jednak mi się nie udało. W sali tortur, spotkałam owego złego czarownika... Próbowałam go zgładzić jednak nie udało mi się to. Ale gdy tylko zamknęłam oczy miałam dziwną wizję, w której pokazane było jak zabić czarownika. Wyjęłam miecz i zadałam mu cios prosto w serce. On upadł na ziemię a po nim zpostał tylko złoty pył... Teraz ja, Brom i moja smoczyca jesteśmy nierozłączni. A razem tworzymy zgrany zespół.
Dawno,dawno temu kiedy przysiadłem sobie zmęczony spacerem na ławeczce. Dzionek mijał spokojnie gdy nagle usłyszałem ryk, jakby smok. Gawędziarz stary wiele już widział ale smoka nigdy nie spotkał. Wtem usłyszałem kolejny ryk,potem kolejny i kolejny.Było tych ryków około 4. I nagle, w małym Warszawskim parku zjawiły się 4 smoki: jeden brązowy, drugi zielony, trzeci szary a czwarty... właśnie jaki był ten czwarty? Tego sobie nie przypomnę. Wiem tylko że ten czwarty był najmniejszy. I jeszcze jedna różnica. Na każdym z tych smoków siedział jeździec w zbroi koloru smoka swego. A ten mały jeźdźca nie miał. Smoki usiadły jak na komendę, grzecznie, nawet nie ryczały. Zsiadł jeździec brązowy. Spojrzał się na staruszka który drżał ze strachu. Tak, moi drodzy. Ja, stary, pewny gawędziarz, który tyle widział, drżałem ze strachu przed trzema jeźdźcami i czterema smokami.
Jeździec przemówił do mnie: -Witaj poczciwy człowieku. Oto stawiam się przed tobą z prośbą pomocy dla jeźdźców smoków.
Nie wiedziałem co odpowiedziec. Patrzył na mnie ciemnozielonymi oczyma, pełnymi żalu i zmęczenia. Widać był to chłopak przepracowany, któremu należał się godziwy odpoczynek lecz czasu nie miał. Wstałem, uśmiechnąłem się nieśmiale i drżącym głosem rzekłem:
Witam, pana. Otwarte mam serce do pomocy każdemu lecz nie wiem, cóż ja, stary gawędziarz mógłbym sprawić dla trzech jeźdźców i czterech smoków...
A on odpowiedział:
Czyn byłby i zaszczyt dla nas wielki gdyby pan, poczciwy staruszku,ziemska istoto, uczynił nam tego zaszczytu i stał się czwartym jeźdźcem.
Przeraziłem się ogromnie tą propozycją. Nie żebym smoków się bał, czy podróży, lecz o wiek mój chodzi który już jest bardzo daleki. Popatrzyłem w oczy wszystkim jeźdźcom. Myślę, że to dobrzy ludzie. Niczego złego mi nie uczniom a i przygodę odbędę. Zapytałem czy jakie przedmioty ze sobą mam zabrać lecz zielonooki rzekł:
Komu w drogę, temu czas!
Jak wstałem, tak siadłem na najmniejszym smoku, który wnet stał się na równi z innymi. Poszybowalismy wysoko, ponad chmury. Walczyłem na bitwach, tak ja walczyłem moje dzieci i pomagałem ludziom.
Teraz już wiem że każda istota jest dobra i że nic mi złego nie uczyni nawet jeśli nazwana jest mianem ,,dziki''