Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną, Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno, Od matki i sióstr oderwana rodu, Stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku, Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku. I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka. I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły, Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły? Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane. A przecież twe gałązki bledną pochylane.
Więdniesz, usychasz, smutna wśród kwietnej płaszczyzny I nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty, A padniesz martwa-obca ziemia cię pogrzebie-Drzewo moje! Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
Stukając białymi laskami w bruk stwarzamy dystans nieodzowny. Kosztuje każdy krok. W pustych źrenicach wciąż umiera świat do siebie samego niepodobny: świat złożony nie z barw, lecz z łoskotów (kontury, linie szmerów). Pomyśl, z jakim trudem dojrzewa się do całości, gdy zawsze tylko część zostaje i tę część musimy wybierać. O jakże chętnie każdy z nas wziąłby cały ciężar człowieka, który bez laski białej obejmuje od razu przestrzeń! Czy zdołasz nas nauczyć, że są krzywdy inne prócz naszej? Czy potrafisz przekonać, że w ślepocie może być szczęście?
1 votes Thanks 0
Zgłoś nadużycie!
Pieśń o Bogu ukrytym, 7.* Pan, gdy się w sercu przyjmie, jest jak kwiat, spragniny ciepła słonecznego. Więc przypłyń, o światło z głębin niepojętego dnia i oprzyj się na mym brzegu.
Płoń nie za blisko nieba i nie za daleko. Zapamiętaj, serce, to spojrzenie, w którym wieczność cała ciebie czeka.
Schyl się, serce, schyl się, słońce przybrzeżne, zamlone w głębinach ócz, nad kwiatem niedosiężnym, nad jedną z róż.
lub
Miłość mi wszystko wyjaśniła...
Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała - dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała.
A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu, w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie, ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.
Więc w tej ciszy ukryty ja - liść, oswobodzony od wiatru, już się nie troskam o żaden z upadających dni, gdy wiem, że wszystkie upadną.
Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno,
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu.
Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.
I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.
Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane.
A przecież twe gałązki bledną pochylane.
Więdniesz, usychasz,
smutna wśród kwietnej płaszczyzny
I nie ma dla ciebie życia,
bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!
Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa-obca ziemia cię pogrzebie-Drzewo moje!
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?
Stukając białymi laskami w bruk stwarzamy dystans nieodzowny.
Kosztuje każdy krok.
W pustych źrenicach wciąż umiera świat do siebie samego niepodobny:
świat złożony nie z barw,
lecz z łoskotów (kontury, linie szmerów).
Pomyśl, z jakim trudem dojrzewa się do całości,
gdy zawsze tylko część zostaje
i tę część musimy wybierać.
O jakże chętnie każdy z nas wziąłby cały ciężar człowieka,
który bez laski białej obejmuje od razu przestrzeń!
Czy zdołasz nas nauczyć, że są krzywdy inne prócz naszej?
Czy potrafisz przekonać, że w ślepocie może być szczęście?
Pan, gdy się w sercu przyjmie, jest jak kwiat,
spragniny ciepła słonecznego.
Więc przypłyń, o światło z głębin niepojętego dnia
i oprzyj się na mym brzegu.
Płoń nie za blisko nieba
i nie za daleko.
Zapamiętaj, serce, to spojrzenie,
w którym wieczność cała ciebie czeka.
Schyl się, serce, schyl się, słońce przybrzeżne,
zamlone w głębinach ócz,
nad kwiatem niedosiężnym,
nad jedną z róż.
lub
Miłość mi wszystko wyjaśniła...
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.
A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.
Więc w tej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.