Rosnące napięcie w Libii stało się największym zagrożeniem dla dostaw na globalny rynek ropy naftowej od inwazji na Irak przed ośmiu laty
Sytuacja jest groźna, bo całkiem realne jest rozprzestrzenienie się niepokojów politycznych na inne kraje Bliskiego Wschodu, stanowiące trzon OPEC. Od piątkowego zamknięcia sesji cena baryłki ropy na londyńskiej ICE wzrosła o prawie 7 proc., a na nowojorskim rynku Comex o ponad 11 proc. (przekroczyła 100 dol.) Gdy w Egipcie trwały antyrządowe protesty, cena ropy w Londynie wzrosła jedynie o 2,7 proc.
W Iraku wydobycie ropy spadło do 140 tys. baryłek dziennie z 2,5 mln w ciągu dwóch miesięcy od rozpoczęcia inwazji. Do poziomu sprzed wojny wróciło po pięciu latach. Libia wydobywa 1,6 mln baryłek ropy dziennie. – Są pewne podobieństwa do tego, co działo się na początku ostatniej wojny nad Zatoką, jeśli chodzi o rynek ropy naftowej, bo jej cena znowu rośnie w wyniku obaw o płynność dostaw. Tyle że teraz nie wiadomo, jak długo utrzyma się obecne napięcie na Bliskim Wschodzie, a przede wszystkim, jaki będzie jego zasięg – powiedział Harry Tchilinguirian, szef działu strategii surowcowej w londyńskim biurze BNP Paribas.
W czasie zamieszek w Egipcie zaniepokojenie uczestników rynków surowcowych wynikało przede wszystkim z groźby zablokowaniaruchu tankowców przez Kanał Sueski. Świat pamiętał, że po wojnie sześciodniowej z 1967 r., w której Izrael zajął półwysep Synaj, władze Egiptu umyślnie zatopiły w kanale kilkadziesiąt statków, blokując tę drogę wodną aż na osiem lat. Teraz konsekwencje takiej blokady byłyby niewyobrażalne, bo przez kanał przechodzi jedna trzecia światowych dostaw ropy.
W przypadku Libii zagrożenie dla rynku wynika z tego, że wydobywa ona ponad dwa razy więcej tego surowca niż Egipt i niemal całą produkcję eksportuje. Libijskie wydobycie to około 3,3 proc. globalnego, a poza tym kraj ten ma największe zasoby ropy w Afryce.
Większość analityków nie ma wątpliwości, że przez najbliższe tygodnie cena ropy na światowym rynku będzie utrzymywała się na poziomie ponad 100 dol. za baryłkę. Panuje też przekonanie, że jeśli Libia z różnych przyczyn przestanie eksportować ropę, to na zwiększenie produkcji zdecyduje się Arabia Saudyjska. Ale i tak perturbacje na rynku mogą być dotkliwe. Według analityków banku Nomura zawirowania polityczne w Afryce Północnej mogą podnieść ceny ropy nawet do 220 dol. za baryłkę.
Szybki wzrost cen ropy już wywołał wątpliwości, czy przy takich jej cenach da się utrzymać zakładane tempo rozwoju światowej gospodarki. Skutkiem tych wątpliwości jest spadek cen innych surowców. Miedź od piątku staniała w Londynie o 4 proc., pszenica w Chicago o 12 proc., kukurydza o 2,3 proc., a bawełna tylko wczoraj prawie o 4 proc.
Rosnące napięcie w Libii stało się największym zagrożeniem dla dostaw na globalny rynek ropy naftowej od inwazji na Irak przed ośmiu laty
Sytuacja jest groźna, bo całkiem realne jest rozprzestrzenienie się niepokojów politycznych na inne kraje Bliskiego Wschodu, stanowiące trzon OPEC. Od piątkowego zamknięcia sesji cena baryłki ropy na londyńskiej ICE wzrosła o prawie 7 proc., a na nowojorskim rynku Comex o ponad 11 proc. (przekroczyła 100 dol.) Gdy w Egipcie trwały antyrządowe protesty, cena ropy w Londynie wzrosła jedynie o 2,7 proc.
W Iraku wydobycie ropy spadło do 140 tys. baryłek dziennie z 2,5 mln w ciągu dwóch miesięcy od rozpoczęcia inwazji. Do poziomu sprzed wojny wróciło po pięciu latach. Libia wydobywa 1,6 mln baryłek ropy dziennie. – Są pewne podobieństwa do tego, co działo się na początku ostatniej wojny nad Zatoką, jeśli chodzi o rynek ropy naftowej, bo jej cena znowu rośnie w wyniku obaw o płynność dostaw. Tyle że teraz nie wiadomo, jak długo utrzyma się obecne napięcie na Bliskim Wschodzie, a przede wszystkim, jaki będzie jego zasięg – powiedział Harry Tchilinguirian, szef działu strategii surowcowej w londyńskim biurze BNP Paribas.
W czasie zamieszek w Egipcie zaniepokojenie uczestników rynków surowcowych wynikało przede wszystkim z groźby zablokowaniaruchu tankowców przez Kanał Sueski. Świat pamiętał, że po wojnie sześciodniowej z 1967 r., w której Izrael zajął półwysep Synaj, władze Egiptu umyślnie zatopiły w kanale kilkadziesiąt statków, blokując tę drogę wodną aż na osiem lat. Teraz konsekwencje takiej blokady byłyby niewyobrażalne, bo przez kanał przechodzi jedna trzecia światowych dostaw ropy.
W przypadku Libii zagrożenie dla rynku wynika z tego, że wydobywa ona ponad dwa razy więcej tego surowca niż Egipt i niemal całą produkcję eksportuje. Libijskie wydobycie to około 3,3 proc. globalnego, a poza tym kraj ten ma największe zasoby ropy w Afryce.
Większość analityków nie ma wątpliwości, że przez najbliższe tygodnie cena ropy na światowym rynku będzie utrzymywała się na poziomie ponad 100 dol. za baryłkę. Panuje też przekonanie, że jeśli Libia z różnych przyczyn przestanie eksportować ropę, to na zwiększenie produkcji zdecyduje się Arabia Saudyjska. Ale i tak perturbacje na rynku mogą być dotkliwe. Według analityków banku Nomura zawirowania polityczne w Afryce Północnej mogą podnieść ceny ropy nawet do 220 dol. za baryłkę.
Szybki wzrost cen ropy już wywołał wątpliwości, czy przy takich jej cenach da się utrzymać zakładane tempo rozwoju światowej gospodarki. Skutkiem tych wątpliwości jest spadek cen innych surowców. Miedź od piątku staniała w Londynie o 4 proc., pszenica w Chicago o 12 proc., kukurydza o 2,3 proc., a bawełna tylko wczoraj prawie o 4 proc.
http://www.rp.pl/artykul/5,1026069.html