Reportaż - Wybierz sobie temat reportażu (wiarygodne rozmowy z ludźmi.)
Proszę o nadanie ciekawego i fajnego tytułu reportażu, takiego, który przyciągnie uwagę.
(4 kartki zeszytu, czyli 2 kartki A4!!!!!)
Ma być napisane ładnym językiem, gramatycznie i według reguł pisania retortażu.
Proszę się postarać, jest o co walczyć.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
"Obojętność ludzka wobec niepelnosprawności"
Zawsze uważałem, że nalezy nieść pomoc ludziom, którzy tego wymagają i nie przypuszczałem, że sam znajdę się w sytuacji, w której nie okażę pomocy osobie niepelnosprawnej.
To wydarzenie miało miejsce kilka dni temu na placu zabaw. Był to wtorek okolo godz 13.00 - ciepłe popołudnie, świecilo słońce, wokół mnóstwo ludzi. Dzieci bawiły się w piaskownicy, bujały na huśtawkach, dorośli siedzieli na ławkach rozmawiając ze sobą, matki doglądały swoich pociech. Ja również siedziałem na ławce czekając na znajomego. W między czasie delektowałem się słońcem i powtarzałem materiał z matematyki. Nagle przy jednej z ławek zauważyłem grupę wyrostków, która naśmiewała się z niepełnosprawnego mężczyzny. Obok tego pana stał wózek inwalidzki, ponieważ nie poruszal się on samodzielnie, gdyż jego nogi byly bezwładne. Za to miał on sprawne ręce i dużo w nich siły, bo przesuwając się na ławce unosil całe swoje ciało. Gdy młodzi chłopcy dokuczali temu mężczyżnie, to wyrażnie słyszałem, że prosił on ich o to, aby dali mu święty spokoj. Jednak oni nie reagowali na te prośby. Jeden z nich, w czerwonej koszulce, wskoczył na wózek inwalidzki, a jego kolega usiadł mu na kolanach i w ten sposób jeżdzili wokół ławki. Szydzili w ten sposób z pana, który byl inwalidą. Inny z nich, wysoki blondyn, klepał po głowie niepełnosprawnego domagając się pieniędzy. Gdy ten zaprzeczyl, że ma jakiekolwiek pieniądze, to blondyn krzyknął, iż nie odzyska on już swojego wózka, a czwarty z nich nie wierząc mężczyźnie zaczął mu przeszukiwać kieszenie spodni. Zaatakowany próbował się bronić, nie pozwalając na dokładne zbadanie jego zawartości, ale dwóch z nich przytrzymało mu ręce, a ten trzeci, w czerwonej koszulce, wyciągnął z kieszeni portfel z dokumentami i pieniędzmi.
Tym co widziałem bylem przerażony i zdenerwowany. Jednak sam nie stanąłem w obronie niepełnosprawnego. Udawalem tylko, że niczego nie widzę i nie słyszę. Zwyczajnie stchórzylem, chociaż byłem tym zbulwersowany. Inni ludzie równiez nie zareagowali, chociaż widzieli to wydarzenie. Nikt nie wstawił się za niepelnosprawnym mężczyzną.
Po tym jak młody bandzior wyciągną portfel z kieszen mężczyzny, to jego kompani bardzo się z tego faktu ucieszyli, ponieważ śmiali sie głosno. Ten w czerwonej koszulce schował banknoty do kieszeni. Niepełnosprawny blagal ich żeby oddali mu pieniądze, tlumaczył, że to na lekarstwa, ale oni nie reagowali. Zasmiali się tylko jemu w twarz i odeszli spokojnym krokiem. Mężczyzna sięgnął ręką po wózek, przybliżył go do siebie, po czym na niego usiadł i odjechał. W tej chwili wstałem i podeszłem do pani, która bawiła się z jasnowłosą dziewczynką i zapytałem:
- Czy widziala Pani tą napaść mlodych ludzi na niepełnosprawnego mężczynę?
- Owszem widziałam - powiedziaa z niechęcią kobieta
- Czy Pani zdaniem to była normala sytuacja ?
- Naturalnie, że nie.
- To dlaczego nic Pani nie zrobila w tej sprawie?
- Mam male dziecko i obawiałam się, że ci bandyci mogą nam coś zrobić jeśli stanę w obronie niepełnosprawnego.
W tym momencie spojrzałem na mężczyznę, który przysuchiwal się naszej rozmowie i jego również nie omieszkałem zapytać o wydarzenie, które mialo miejsce w parku.
- Proszę Pana, widzial Pan napaść na niepełnosprawnego mężczyznę ?
- Tak widzialem, ale co ja móglbym zrobić ? Nic, ich bylo kilku.
- Ale ma Pan telefon ?
- Mam, ale oni mogliby zauwazyć, że chcę dzwonić po pomoc
- Nie wstydzi się Pan takiej postawy?
- Przyznam, że nie jest mi przyjemnie i być może teraz zareagowałbym zupełnie inaczej. Po prostu balem się jaka by była ich reakcja gdybym chcial pomoc temu mężczyźnie.
- Rozumiem Pana, ponieważ ja również nie pomogłem temu mężczyźnie- odpowiedzialem cicho.
Po tej krótkiej wymianie zdań ja sam za chwilę opuścilem park, nie czekając już na swojego znajomego. Zastanawialem się też jak powinno reagować otoczenie w przypadku, kiedy krzywdzony jest drugi czlowiek. Powinni narażać się na niebezpieczeństwo dla drugiego człowieka czy też nic nie powinni robić.
''I gdzie tu bezpieczeństwo?''
Kilka dni temu późną nocą wracałem od kolegi do domu. Było to około drugiej. Nie bałem się, gdyż uważałem, że skoro jestem w mieście, nic mi nie grozi. Wielokrotnie słyszałem zapewnienia policji, czy też straży miejskiej o spadku poziomu przestępczości i jak to ''każdy panuje nad sytuacją''. Jednakże po pewnym czasie poczułem, ze ktoś za mną idzie. Lekko się odróciłem i zobaczyłem trójkę młodych ludzi ubranych w dresy. Nie wyglądali przyjaźnie i byli lekko pijani. Przyspieszyłem kroku, ponieważ przebiegły mnie lekkie ciarki. Mimo wszystko bałem się, że to spotkanie może się źle dla mnie skończyć. Stałem nieruchomo.
- Ej, Ty! Zatrzymaj się nie uciekaj przed nami! - usłyszałem donośny chrapliwy głos. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem, że grupka otoczyła młodą kobietę. Nie wiedziałem co robić, bałem się możliwych konsekwencji. Tymczasem dresiarze stawali się coraz bardziej weseli. Śmiali się bardzo głośno i jednocześnie robili sobie żarty z dziewczyny. Była bardzo przestraszona, próbowała się wyrwać. Jednakże męższczyźni to przewidzieli i trzymali ją mocno.
- To co, mała? Chcesz się zabawić - zapytał z przekornym uśmieszkiem najwyższy z nich.
- Odwal się, chcę wrócić do domu - odparła cicho kobieta.
- Oooo, widzę że jesteś zadziorna! Lubię takie - zarechotał inny.
- Dawajcie panowie, trzeba się nią zająć! - zakrzyknął ostatni.
- Proszę zostawić tą młodą damę w spokoju! - usłyszałem mocno brzmiące słowa. Zobaczyłem postawnego mężczyznę, trzymającego w ręku małą puszkę aerozolu.
- Szukasz guza, frajerze? - zakrzyknęli zgodnie dresiarze.
- Nie, radzę panom udać się do swojego miejsca zamieszkania. Mam gaz pieprzowy, który może się wam nie spodobać.
- Eeee, żartuje na pewno. Spuśćmy mu łomot! - wściekle warknął najwyższy.
- Odradzam. - szepnął nieznajomy.
- Grzesiu, a jeśli on nie żartuje? - spytał inny dresiarz.
- Właśnie, lepiej nie ryzykujmy. Znajdziemy innego frajera - przytaknął trzeci. Pociągnęli tego odważnego i szybko zniknęli w mrocznej uliczce.
- Nic się pani nie stało? - spytał nocny bohater.
- Nie, bardzo dziękuję. Uratował mnie pan.
- O, to drobiazg. Jednakże proszę nie spacerować o tak późnej porze w takiej okolicy - odparł z uśmiechem nieznajomy.
Po tych słowach udał się on w swoim kierunku, kobieta także szybkim krokiem szła do domu. Zastanawiałem się, jaka decyzja w tej sytuacji była najlepszym rozwiązaniem. Ja sam nie mogłem nic zrobić, skończyłoby się to źle, zarówno dla mnie, jak i nieznajomej. Jednakże męższczyzna posiadał gaz pieprzowy - to uratowało całą sytuację. Czemu go posiadał? Czy już wcześniej był świadkiem takiej sceny? I czemu przeczyło to wszystkim pogodnym komunikatom policji? Z tymi myślami skierowałem się do autobusu, a następnego dnia nabyłem kieszonkowy gaz pieprzowy.