Poseł Armand Ryfiński (Ruch Palikota) uważa, że należy zbadać, czy działania PiS nie są inspirowane przez obce służby specjalne. PiS zapowiada zaskarżenie Ryfińskiego do komisji etyki poselskiej; nie wyklucza też pozwu przeciwko politykowi Ruchu.
Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński, fot. Andrzej Stawiński /REPORTER
Ryfiński domagał się przerwy w obradach Sejmu i zwołania Konwentu Seniorów, w sprawie - jak mówił - "wyjaśnienia marszu organizowanego przez skrajnie prawicowe ugrupowania". "Podczas tego marszu były podnoszone antypolskie, szkodzące wizerunkowi Polski hasła, obrażanie ministra Radosława Sikorskiego" - powiedział odnosząc się do wtorkowego Marszu Niepodległości i Solidarności zorganizowanego z inspiracji PiS.
"To, co wy prezentujecie to jest antypatriotyzm. To jest po prostu skandal, co wy robicie. Tumanicie ludzi tylko i wyłącznie, więc to jest bardzo ważna sprawa, żeby uruchomić kontrwywiad i sprawdzić, czy posłowie PiS to nie są po prostu zdrajcy" - powiedział Ryfiński z mównicy sejmowej.
Pytany o te wypowiedzi szef klubu PiS Mariusz Błaszczak odparł, że odpowiedzią na nie była reakcja sali sejmowej. "Reakcją sali był śmiech" - powiedział.
"Mamy do czynienia z awanturnikami, którzy prowokują w ten sposób" - ocenił polityk PiS na konferencji prasowej w Sejmie.
Błaszczak skrytykował także marszałek Sejmu Ewę Kopacz, która - według niego - zareagowała niestosownie do sytuacji. "Kiedy poseł z Ruchu Palikota wypowiadał te słowa, reakcja marszałka Sejmu powinna być stanowcza, jednoznaczna" - stwierdził.
Szef klubu PiS zapowiedział zaskarżenie wypowiedzi Ryfińskiego do komisji etyki poselskiej. "Jak i rozważymy pozew do sądu" - dodał.
Na późniejszej konferencji prasowej Ryfiński zapowiedział złożenie interpelacji do ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego o zbadanie, czy działania PiS nie są inspirowane przez obce służby specjalne. "Domniemuję, że najprawdopodobniej przez rosyjskie służby specjalne" - powiedział Ryfiński.
Według niego "Kreml nie ukrywa tego, że kryzys w UE chce wykorzystać do tego, żeby odbudować swoje wpływy w UE". Zdaniem posła Ruchu Palikota, polskie służby wywiadowcze powinny zająć się tym, czy PiS "nie jest wtyczką obcych wywiadów".
Ryfiński nawiązał też do słów szefa PiS, który podczas wtorkowego marszu powiedział m.in. że "gdyby nie to chore państwo, gdyby nie te sojusze różnego rodzaju interesów i interesików, nasz naród znany z przedsiębiorczości parłby do przodu jak Chiny".
Według posła Ruchu Palikota, "porównywanie i zachęcanie, by Polska była takim krajem jak Chiny jest kuriozalne". Ryfiński uważa, że "to, co obserwujemy od dłuższego czasu, co robi Jarosław Kaczyński (...) to dążenie do tego, aby kompromitować Polskę na arenie międzynarodowej".
Ponadto, mówił Ryfiński, "panu Kaczyńskiemu chyba się marzy rozpad UE, co spowoduje osłabienie euro i osłabienie waluty polskiej i jest to typowe antypolskie działanie". Jak dodał, "pod płaszczykiem patriotyzmu, kryje się bardzo szkodliwa działalność tego ugrupowania, jeśli chodzi o polską rację stanu".
Ryfiński zapowiedział też złożenie wniosku do komisji etyki o ukaranie prezesa PiS.
2. Wybory do Sejmu i Senatu z 9 października są ważne - orzekł Sąd Najwyższy. W uchwale całej 19-osobowej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN uznano, że sporadyczne naruszenia prawa nie wpłynęły na to, by zakwestionować wybory.
Wybory parlamentarne odbyły się 9 października / fot. A. Gladecki /REPORTER
Uchwałę podjęto po wysłuchaniu zgodnych stanowisk szefa Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuratora Generalnego w tej sprawie.
Jak mówił szef PKW Stefan Jaworski, podczas październikowych wyborów nie obyło się bez incydentów, ale nie miały one takiego charakteru, by uznać głosowanie za nieważne. Jaworski podkreślił, że "rozpętano kampanię podejrzliwości" wokół wyborów i publicznie zastanawiano się, czy mogą zostać sfałszowane. - Epatowano problemem nieufności do procedury wyborczej, powołano nawet Korpus Obrony Wyborów - mówił przewodniczący komisji, opisując atmosferę, w jakiej przebiegało głosowanie.
Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand ujawnił w wystąpieniu przed SN, że prokuratury w całym kraju prowadziły lub prowadzą 77 postępowań o przestępstwa przeciwko wyborom. Jak powiedział, w 15 przypadkach odmówiono wszczęcia śledztw, 55 postępowań wszczęto, 13 umorzono, w jednej sprawie skierowano już do sądu akt oskarżenia, a w innej - wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. 42 sprawy są w toku, ale według Hernanda nawet stwierdzenie w nich, że doszło do przestępstwa, nie zmienia ogólnej oceny, że zakres naruszeń prawa nie wpłynie na ważność wyborów.
Przewodniczący Izby SN sędzia Walerian Sanetra po naradzie ogłosił, że SN stwierdza ważność wyborów parlamentarnych. Dostrzeżone uchybienia, zdaniem sądu, nie mogły wpłynąć na odmienną ocenę przebiegu głosowania i liczenia oddanych głosów.
Do SN wpłynęło w sumie 158 protestów wyborczych. Wobec 20 z nich SN wyraził opinię, że ich zarzuty są zasadne w całości lub w części, jednak naruszenie nie miało wpływu na wynik wyborów. Co do 29 wyrażono opinię, że zarzuty protestu są niezasadne. 108 protestów pozostawiono bez dalszego biegu, a jedną sprawę SN umorzył.
Zgodnie z prawem SN pozostawia bez dalszego biegu protest wniesiony przez osobę do tego nieuprawnioną lub niespełniający warunków (np. skierowany przed terminem).
Według kodeksu wyborczego Sąd Najwyższy podejmuje uchwałę w przedmiocie ważności wyborów oraz o ważności wyboru posła lub senatora, przeciwko któremu wniesiono protest, nie później niż w 90. dniu po dniu wyborów. W przypadku podjęcia przez sąd decyzji unieważniającej wybory przeprowadza się nowe głosowanie w ciągu 2,5 miesiąca.
Protesty składali wyborcy, którzy uważali, że w trakcie wyborów naruszone zostały procedury wyborcze. Powodem protestu może być naruszenie przepisów kodeksu wyborczego albo dopuszczenie się przestępstwa przeciwko wyborom, jeżeli to naruszenie lub przestępstwo miało wpływ na wynik wyborów.
Kilku autorów takich protestów pojawiło się w środę w SN. Doszło do incydentu z udziałem jednego z nich - Janusza Komora, który zakłócił już takie samo posiedzenie SN po zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Wtedy Komór przez dłuższy czas wykrzykiwał swe zarzuty pod adresem sądu, zanim został stamtąd usunięty.
W środę na sali była policja. Komór zgłosił wniosek, by SN uznał go za uczestnika postępowania sądowego, a sędzia Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Walerian Sanetra pouczył go, że takie prawo mu nie przysługuje; mężczyzna wdał się z nim w dyskusję, coraz głośniej domagając się, by uznać go za uczestnika postępowania.
Po tym, jak Komór wykrzyknął, że "pozbawia się go możliwości obrony jego praw obywatelskich", co nazwał skandalem, sędzia nakazał policji wyprowadzenie go z sali. Funkcjonariusze wykonali polecenie. - Niektórym prawo do sądu myli się z prawem do anarchii - powiedział sędzia Sanetra.
Poseł Armand Ryfiński (Ruch Palikota) uważa, że należy zbadać, czy działania PiS nie są inspirowane przez obce służby specjalne. PiS zapowiada zaskarżenie Ryfińskiego do komisji etyki poselskiej; nie wyklucza też pozwu przeciwko politykowi Ruchu.
Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński, fot. Andrzej Stawiński /REPORTER
Ryfiński domagał się przerwy w obradach Sejmu i zwołania Konwentu Seniorów, w sprawie - jak mówił - "wyjaśnienia marszu organizowanego przez skrajnie prawicowe ugrupowania". "Podczas tego marszu były podnoszone antypolskie, szkodzące wizerunkowi Polski hasła, obrażanie ministra Radosława Sikorskiego" - powiedział odnosząc się do wtorkowego Marszu Niepodległości i Solidarności zorganizowanego z inspiracji PiS.
"To, co wy prezentujecie to jest antypatriotyzm. To jest po prostu skandal, co wy robicie. Tumanicie ludzi tylko i wyłącznie, więc to jest bardzo ważna sprawa, żeby uruchomić kontrwywiad i sprawdzić, czy posłowie PiS to nie są po prostu zdrajcy" - powiedział Ryfiński z mównicy sejmowej.
Pytany o te wypowiedzi szef klubu PiS Mariusz Błaszczak odparł, że odpowiedzią na nie była reakcja sali sejmowej. "Reakcją sali był śmiech" - powiedział.
"Mamy do czynienia z awanturnikami, którzy prowokują w ten sposób" - ocenił polityk PiS na konferencji prasowej w Sejmie.
Błaszczak skrytykował także marszałek Sejmu Ewę Kopacz, która - według niego - zareagowała niestosownie do sytuacji. "Kiedy poseł z Ruchu Palikota wypowiadał te słowa, reakcja marszałka Sejmu powinna być stanowcza, jednoznaczna" - stwierdził.
Szef klubu PiS zapowiedział zaskarżenie wypowiedzi Ryfińskiego do komisji etyki poselskiej. "Jak i rozważymy pozew do sądu" - dodał.
Na późniejszej konferencji prasowej Ryfiński zapowiedział złożenie interpelacji do ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego o zbadanie, czy działania PiS nie są inspirowane przez obce służby specjalne. "Domniemuję, że najprawdopodobniej przez rosyjskie służby specjalne" - powiedział Ryfiński.
Według niego "Kreml nie ukrywa tego, że kryzys w UE chce wykorzystać do tego, żeby odbudować swoje wpływy w UE". Zdaniem posła Ruchu Palikota, polskie służby wywiadowcze powinny zająć się tym, czy PiS "nie jest wtyczką obcych wywiadów".
Ryfiński nawiązał też do słów szefa PiS, który podczas wtorkowego marszu powiedział m.in. że "gdyby nie to chore państwo, gdyby nie te sojusze różnego rodzaju interesów i interesików, nasz naród znany z przedsiębiorczości parłby do przodu jak Chiny".
Według posła Ruchu Palikota, "porównywanie i zachęcanie, by Polska była takim krajem jak Chiny jest kuriozalne". Ryfiński uważa, że "to, co obserwujemy od dłuższego czasu, co robi Jarosław Kaczyński (...) to dążenie do tego, aby kompromitować Polskę na arenie międzynarodowej".
Ponadto, mówił Ryfiński, "panu Kaczyńskiemu chyba się marzy rozpad UE, co spowoduje osłabienie euro i osłabienie waluty polskiej i jest to typowe antypolskie działanie". Jak dodał, "pod płaszczykiem patriotyzmu, kryje się bardzo szkodliwa działalność tego ugrupowania, jeśli chodzi o polską rację stanu".
Ryfiński zapowiedział też złożenie wniosku do komisji etyki o ukaranie prezesa PiS.
2. Wybory do Sejmu i Senatu z 9 października są ważne - orzekł Sąd Najwyższy. W uchwale całej 19-osobowej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych SN uznano, że sporadyczne naruszenia prawa nie wpłynęły na to, by zakwestionować wybory.
Wybory parlamentarne odbyły się 9 października / fot. A. Gladecki /REPORTER
Uchwałę podjęto po wysłuchaniu zgodnych stanowisk szefa Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuratora Generalnego w tej sprawie.
Jak mówił szef PKW Stefan Jaworski, podczas październikowych wyborów nie obyło się bez incydentów, ale nie miały one takiego charakteru, by uznać głosowanie za nieważne. Jaworski podkreślił, że "rozpętano kampanię podejrzliwości" wokół wyborów i publicznie zastanawiano się, czy mogą zostać sfałszowane. - Epatowano problemem nieufności do procedury wyborczej, powołano nawet Korpus Obrony Wyborów - mówił przewodniczący komisji, opisując atmosferę, w jakiej przebiegało głosowanie.
Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand ujawnił w wystąpieniu przed SN, że prokuratury w całym kraju prowadziły lub prowadzą 77 postępowań o przestępstwa przeciwko wyborom. Jak powiedział, w 15 przypadkach odmówiono wszczęcia śledztw, 55 postępowań wszczęto, 13 umorzono, w jednej sprawie skierowano już do sądu akt oskarżenia, a w innej - wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. 42 sprawy są w toku, ale według Hernanda nawet stwierdzenie w nich, że doszło do przestępstwa, nie zmienia ogólnej oceny, że zakres naruszeń prawa nie wpłynie na ważność wyborów.
Przewodniczący Izby SN sędzia Walerian Sanetra po naradzie ogłosił, że SN stwierdza ważność wyborów parlamentarnych. Dostrzeżone uchybienia, zdaniem sądu, nie mogły wpłynąć na odmienną ocenę przebiegu głosowania i liczenia oddanych głosów.
Do SN wpłynęło w sumie 158 protestów wyborczych. Wobec 20 z nich SN wyraził opinię, że ich zarzuty są zasadne w całości lub w części, jednak naruszenie nie miało wpływu na wynik wyborów. Co do 29 wyrażono opinię, że zarzuty protestu są niezasadne. 108 protestów pozostawiono bez dalszego biegu, a jedną sprawę SN umorzył.
Zgodnie z prawem SN pozostawia bez dalszego biegu protest wniesiony przez osobę do tego nieuprawnioną lub niespełniający warunków (np. skierowany przed terminem).
Według kodeksu wyborczego Sąd Najwyższy podejmuje uchwałę w przedmiocie ważności wyborów oraz o ważności wyboru posła lub senatora, przeciwko któremu wniesiono protest, nie później niż w 90. dniu po dniu wyborów. W przypadku podjęcia przez sąd decyzji unieważniającej wybory przeprowadza się nowe głosowanie w ciągu 2,5 miesiąca.
Protesty składali wyborcy, którzy uważali, że w trakcie wyborów naruszone zostały procedury wyborcze. Powodem protestu może być naruszenie przepisów kodeksu wyborczego albo dopuszczenie się przestępstwa przeciwko wyborom, jeżeli to naruszenie lub przestępstwo miało wpływ na wynik wyborów.
Kilku autorów takich protestów pojawiło się w środę w SN. Doszło do incydentu z udziałem jednego z nich - Janusza Komora, który zakłócił już takie samo posiedzenie SN po zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Wtedy Komór przez dłuższy czas wykrzykiwał swe zarzuty pod adresem sądu, zanim został stamtąd usunięty.
W środę na sali była policja. Komór zgłosił wniosek, by SN uznał go za uczestnika postępowania sądowego, a sędzia Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Walerian Sanetra pouczył go, że takie prawo mu nie przysługuje; mężczyzna wdał się z nim w dyskusję, coraz głośniej domagając się, by uznać go za uczestnika postępowania.
Po tym, jak Komór wykrzyknął, że "pozbawia się go możliwości obrony jego praw obywatelskich", co nazwał skandalem, sędzia nakazał policji wyprowadzenie go z sali. Funkcjonariusze wykonali polecenie. - Niektórym prawo do sądu myli się z prawem do anarchii - powiedział sędzia Sanetra.
licze na naj