Zakazanie wypowiadania się biegłym, którzy badali w Smoleńsku wrak tupolewa nie jest niczym nagannym. Tak przynajmniej wynika z decyzji wojskowych prokuratorów z Poznania, którzy nie dopatrzyli się „znamion czynu zabronionego” w poczynaniach prokuratury warszawskiej.
„Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i użycia gróźb bezprawnych wobec biegłych i specjalistów m.in. z Komendy Głównej Policji – oznajmił w „Gazecie Polskie Codziennie” rzecznik poznańskiej WPO ppłk Sławomir Schewe. Dodał, że „zachowanie prokuratora prowadzącego śledztwo nie nosi znamion czynu zabronionego”.
„Na temat obecności trotylu na wraku tupolewa powinni się wypowiedzieć biegli, którzy byli w Smoleńsku. Tymczasem o tym, co odkryli, nie mogą powiedzieć nawet swoim przełożonym” - zaznacza „GPC”.
Gazeta przypomina, że w dniu, kiedy „Rzeczpospolita” opublikowała głośny artykuł „Trotyl na wraku tupolewa” szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg zabronił przez telefon policyjnym ekspertom informowania kogokolwiek, nawet swych przełożonych, o ustaleniach ze Smoleńska.
Dla poznańskiej prokuratury, jak widać, nie było w tym nic nagannego. „Decyzja prokuratury to legitymizacja kneblowania ust ekspertom” - mówi w „GPC” poseł PiS Tomasz Kaczmarek.
Zakazanie wypowiadania się biegłym, którzy badali w Smoleńsku wrak tupolewa nie jest niczym nagannym. Tak przynajmniej wynika z decyzji wojskowych prokuratorów z Poznania, którzy nie dopatrzyli się „znamion czynu zabronionego” w poczynaniach prokuratury warszawskiej.
„Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i użycia gróźb bezprawnych wobec biegłych i specjalistów m.in. z Komendy Głównej Policji – oznajmił w „Gazecie Polskie Codziennie” rzecznik poznańskiej WPO ppłk Sławomir Schewe. Dodał, że „zachowanie prokuratora prowadzącego śledztwo nie nosi znamion czynu zabronionego”.
„Na temat obecności trotylu na wraku tupolewa powinni się wypowiedzieć biegli, którzy byli w Smoleńsku. Tymczasem o tym, co odkryli, nie mogą powiedzieć nawet swoim przełożonym” - zaznacza „GPC”.
Gazeta przypomina, że w dniu, kiedy „Rzeczpospolita” opublikowała głośny artykuł „Trotyl na wraku tupolewa” szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg zabronił przez telefon policyjnym ekspertom informowania kogokolwiek, nawet swych przełożonych, o ustaleniach ze Smoleńska.
Dla poznańskiej prokuratury, jak widać, nie było w tym nic nagannego. „Decyzja prokuratury to legitymizacja kneblowania ust ekspertom” - mówi w „GPC” poseł PiS Tomasz Kaczmarek.