Podstawy patriotyczne dawniej i dziś,czym jest dla nas patriotyzm, czy umiemy kochac ojczyznę. ( trzeba tu napisac referat na ten temat przynajmniej jena kartka A4 prosze!!!)
Zgłoś nadużycie!
Kocham moją ojczyznę. A miłość ma irracjonalna. Jak to miłość. Nie wybiera, nie kieruje się rozsądkiem, nie racjonalizuje, nie zwraca uwagi na niedociągnięcia i wady wybranki. Kocham więc moją ojczyznę miłością typową, całkowicie więc bezkrytyczną. I drży me serce, gdy grają Mazurka Dąbrowskiego lub gdy ułani na koniach w rogatywkach przejadą. I łopot bandery z orłem w koronie, gdziekolwiek go na świecie dostrzegam, przyspieszenie rytmu pracy mojego serca wywołuje. Nie mam na to wpływu najmniejszego, Tak to już dzieje się samoczynnie. Tak wychowano mnie widocznie.
Nie lubię mojej ojczyzny. Za kłótnie i awantury bez końca, produkowane przez raz tego, a raz innego, nieudolnego polityka. Za bałagan codzienny, biurokrację bezduszną, za historie, które opowiada o polskiej służbie zdrowia moja, ta czy inna, sąsiadka. Nie lubię mojej ojczyzny, za to, że sąsiadka czeka na termin w szpitalu już któryś miesiąc i za to, że fundusz na badania skończył się już w tym roku. Sąsiadka płaci regularnie ZUS, a teraz, gdy potrzebuje pomocy, ojczyźniana służba zdrowia mówi jej, zapłać raz jeszcze.
Kocham moją ojczyznę, za jej góry strzeliste w Tatrach i łagodne w Bieszczadach. Za jej toń jeziora, w którym kormoran się latem przegląda. Za mieszkające w niej latem bociany, które nie znając z pewnością jej nazwy, co roku do niej wracają. I za pola bezkresem aż po linie lasu się ciągnące. I za łan zboża.
Nie lubię mojej ojczyzny za jej drogi dziurawe, ludzi podenerwowanych, media sensacyjno - kiepskie i buraczaność z gumofilców nadal często wypełzającą. Nie lubię mojej ojczyzny za rząd dymów z kominów w każdej miejscowości, sterty śmieci w lesie i znieczulicę wszechobecną, chyba jednak wprost proporcjonalną do intensywności ojczyźnianego, czołobitnego katolicyzmu.
Kocham moją ojczyznę za Wajdę, Polańskiego i Kieślowskiego, za Zanussiego i za Duczmal. Za Michnika i Stuligrosza. I już widzę, jak mnie nie kochają inni, przy każdym kolejnym nazwisku. Ale kocham moją ojczyznę i za Wałęsę, za Mazowieckiego i Bartoszewskiego. I wstydzę się za moją ojczyznę, za Kaczyńskich, Krasnodębskich, Kurskich i Migalskich z Ziobro włącznie. Ale oni są także częścią mojej ojczyzny.
Nie wywieszam flagi, nie jestem w Stanach, nie praktykuję patriotyzmu demonstracyjno - zwyczajowego. Już lepiej zwykłe śmieci podniosę z ulicy i nie od święta. A butelek i toreb nie wyrzucam z samochodu prze okno. Nie uczestniczę w mszy za ojczyznę i w jakiejkolwiek innej mszy. Nie mam takiej potrzeby. Moja ojczyzna, śmiem twierdzić, istnieje i bez mszy, jakiejkolwiek.
Kocham moją ojczyznę miłością wynikającą z irracjonalno - tradycyjnej potrzeby patriotyzmu. I wiem, że to miłość, zawsze, bez wzajemności.
Nie lubię mojej ojczyzny. Za kłótnie i awantury bez końca, produkowane przez raz tego, a raz innego, nieudolnego polityka. Za bałagan codzienny, biurokrację bezduszną, za historie, które opowiada o polskiej służbie zdrowia moja, ta czy inna, sąsiadka. Nie lubię mojej ojczyzny, za to, że sąsiadka czeka na termin w szpitalu już któryś miesiąc i za to, że fundusz na badania skończył się już w tym roku. Sąsiadka płaci regularnie ZUS, a teraz, gdy potrzebuje pomocy, ojczyźniana służba zdrowia mówi jej, zapłać raz jeszcze.
Kocham moją ojczyznę, za jej góry strzeliste w Tatrach i łagodne w Bieszczadach. Za jej toń jeziora, w którym kormoran się latem przegląda. Za mieszkające w niej latem bociany, które nie znając z pewnością jej nazwy, co roku do niej wracają. I za pola bezkresem aż po linie lasu się ciągnące. I za łan zboża.
Nie lubię mojej ojczyzny za jej drogi dziurawe, ludzi podenerwowanych, media sensacyjno - kiepskie i buraczaność z gumofilców nadal często wypełzającą. Nie lubię mojej ojczyzny za rząd dymów z kominów w każdej miejscowości, sterty śmieci w lesie i znieczulicę wszechobecną, chyba jednak wprost proporcjonalną do intensywności ojczyźnianego, czołobitnego katolicyzmu.
Kocham moją ojczyznę za Wajdę, Polańskiego i Kieślowskiego, za Zanussiego i za Duczmal. Za Michnika i Stuligrosza. I już widzę, jak mnie nie kochają inni, przy każdym kolejnym nazwisku. Ale kocham moją ojczyznę i za Wałęsę, za Mazowieckiego i Bartoszewskiego. I wstydzę się za moją ojczyznę, za Kaczyńskich, Krasnodębskich, Kurskich i Migalskich z Ziobro włącznie. Ale oni są także częścią mojej ojczyzny.
Nie wywieszam flagi, nie jestem w Stanach, nie praktykuję patriotyzmu demonstracyjno - zwyczajowego. Już lepiej zwykłe śmieci podniosę z ulicy i nie od święta. A butelek i toreb nie wyrzucam z samochodu prze okno. Nie uczestniczę w mszy za ojczyznę i w jakiejkolwiek innej mszy. Nie mam takiej potrzeby. Moja ojczyzna, śmiem twierdzić, istnieje i bez mszy, jakiejkolwiek.
Kocham moją ojczyznę miłością wynikającą z irracjonalno - tradycyjnej potrzeby patriotyzmu. I wiem, że to miłość, zawsze, bez wzajemności.