DominiCaa
Marcel Łoziński to obok Kazimierza Karabasza, Krzysztofa Kieślowskiego czy Władysława Ślesickiego jeden z najwybitniejszych polskich dokumentalistów. Jego filmy, takie jak "Egzamin dojrzałości", "Próba mikrofonu", "89 mm od Europy" czy "Wszystko może się przytrafić", tworzą dziś historię rodzimego kina. Najnowszy projekt reżysera oparty jest na dość niekonwencjonalnym pomyśle urządzenia castingu na polityka, czyli "od zera do bohatera".
Na głównego protagonistę "Jak to się robi" Marcel Łoziński kreuje osobę, która zazwyczaj sama zajmowała się "lepieniem", kształtowaniem czy wręcz tworzeniem osobowości. Jest nią Piotr Tymochowicz, obecnie największy specjalista w dziedzinie doradztwa medialnego, osoba, która dla świata wielkiej polityki wykreowała wizerunek Andrzeja Leppera, ale również wielu innych dygnitarzy z "pierwszej ligi" korzystało bądź korzysta z jego pomocy. Jawi nam się on jako typowy człowiek do wynajęcia, paradoksalnie apolityczny, wyzuty z ogólnie pojętej moralności, panujący nad swoimi emocjami. Ciężko poznać jego prawdziwe oblicze, rozgryźć go, gdyż to "maskowanie" jest nieodłącznym elementem jego zawodu. A właściwe wykonanie powierzonego zadania jest najważniejsze. Łoziński podchodzi do swojego bohatera z dużym szacunkiem, skrupulatnie przyglądając się metodom jego pracy. Obaj panowie podejmują grę, mając tego pełną świadomość, a mówiąc kolokwialnie - królikami doświadczalnymi są inni...
Tymochowicz, a pośrednio - dokumentując to - Łoziński przeprowadzają ciekawy eksperyment socjologiczny, organizując casting na polityka. Udział w nim wziąć może każdy. Zgłasza się kilkaset osób, a po serii orientacyjnych pytań zostaje skrupulatnie wyselekcjonowanych kilkunastu wybrańców. "Szczęśliwców" w swoje ręce bierze Tymochowicz, aplikując im szkolenie czysto teoretyczne, np. kwestie związane z mimiką i gestami podczas wygłaszania przemówień, ale również stawiając przed nimi coraz trudniejsze zadania praktyczne – zorganizowanie manifestacji, publiczne wystąpienia itp. Co bardzo istotne, wszystkie te sytuacje mają spowodować, że ci młodzi ludzie zrezygnują ze swoich poglądów i nabędą umiejętności pozwalających im modelować je w zależności od okoliczności, gdyż według ich nauczyciela to jedyna droga gwarantująca sukces. Ta brutalna konfrontacja z wartościami, którymi się kierowali do tej pory, powoduje, że dochodzi do pęknięcia, większość z nich kolejnej granicy nie może przekroczyć.
Film Marcela Łozińskiego bezlitośnie demaskuje mechanizmy rządzące współczesną polityką. "Jak to się robi" nie jest wymierzony w konkretną partię, nie wskazuje osoby, która za taki stan rzeczy jest odpowiedzialna. To przestroga przed wszechobecną demagogią i populizmem. Reżyser krytycznie podchodzi do ogółu życia politycznego we współczesnej Polsce, pokazując, że przy pomocy specjalisty każdy, niezależnie od wykształcenia, przezentowanych poglądów, może osiągnąć sukces na tej arenie.
Bezkompromisowość w sposobie przedstawienia przypomina wczesne filmy Łozińskiego, o których już wspomniałem, zwłaszcza "Egzamin dojrzałości". I pomimo tego, że formalnie nie ma już cenzury, "Jak to się robi" miało podobne problemy jak poprzednik. Film został dofinansowany przez Telewizję Polską, ale co zdumiewające - nie został zaprezentowany na antenie. Czyżby na przeszkodzie stało niewygodne przesłanie uderzające we wszystkie opcje polityczne? Można tylko snuć domysły, ale na szczęście właśnie film wchodzi do kin.
Na głównego protagonistę "Jak to się robi" Marcel Łoziński kreuje osobę, która zazwyczaj sama zajmowała się "lepieniem", kształtowaniem czy wręcz tworzeniem osobowości. Jest nią Piotr Tymochowicz, obecnie największy specjalista w dziedzinie doradztwa medialnego, osoba, która dla świata wielkiej polityki wykreowała wizerunek Andrzeja Leppera, ale również wielu innych dygnitarzy z "pierwszej ligi" korzystało bądź korzysta z jego pomocy. Jawi nam się on jako typowy człowiek do wynajęcia, paradoksalnie apolityczny, wyzuty z ogólnie pojętej moralności, panujący nad swoimi emocjami. Ciężko poznać jego prawdziwe oblicze, rozgryźć go, gdyż to "maskowanie" jest nieodłącznym elementem jego zawodu. A właściwe wykonanie powierzonego zadania jest najważniejsze. Łoziński podchodzi do swojego bohatera z dużym szacunkiem, skrupulatnie przyglądając się metodom jego pracy. Obaj panowie podejmują grę, mając tego pełną świadomość, a mówiąc kolokwialnie - królikami doświadczalnymi są inni...
Tymochowicz, a pośrednio - dokumentując to - Łoziński przeprowadzają ciekawy eksperyment socjologiczny, organizując casting na polityka. Udział w nim wziąć może każdy. Zgłasza się kilkaset osób, a po serii orientacyjnych pytań zostaje skrupulatnie wyselekcjonowanych kilkunastu wybrańców. "Szczęśliwców" w swoje ręce bierze Tymochowicz, aplikując im szkolenie czysto teoretyczne, np. kwestie związane z mimiką i gestami podczas wygłaszania przemówień, ale również stawiając przed nimi coraz trudniejsze zadania praktyczne – zorganizowanie manifestacji, publiczne wystąpienia itp. Co bardzo istotne, wszystkie te sytuacje mają spowodować, że ci młodzi ludzie zrezygnują ze swoich poglądów i nabędą umiejętności pozwalających im modelować je w zależności od okoliczności, gdyż według ich nauczyciela to jedyna droga gwarantująca sukces. Ta brutalna konfrontacja z wartościami, którymi się kierowali do tej pory, powoduje, że dochodzi do pęknięcia, większość z nich kolejnej granicy nie może przekroczyć.
Film Marcela Łozińskiego bezlitośnie demaskuje mechanizmy rządzące współczesną polityką. "Jak to się robi" nie jest wymierzony w konkretną partię, nie wskazuje osoby, która za taki stan rzeczy jest odpowiedzialna. To przestroga przed wszechobecną demagogią i populizmem. Reżyser krytycznie podchodzi do ogółu życia politycznego we współczesnej Polsce, pokazując, że przy pomocy specjalisty każdy, niezależnie od wykształcenia, przezentowanych poglądów, może osiągnąć sukces na tej arenie.
Bezkompromisowość w sposobie przedstawienia przypomina wczesne filmy Łozińskiego, o których już wspomniałem, zwłaszcza "Egzamin dojrzałości". I pomimo tego, że formalnie nie ma już cenzury, "Jak to się robi" miało podobne problemy jak poprzednik. Film został dofinansowany przez Telewizję Polską, ale co zdumiewające - nie został zaprezentowany na antenie. Czyżby na przeszkodzie stało niewygodne przesłanie uderzające we wszystkie opcje polityczne? Można tylko snuć domysły, ale na szczęście właśnie film wchodzi do kin.