Polskie elity intelektualne i polityczne mają ostatnio złą passę. Najpierw naszych twórców skompromitowała afera z Polańskim- histeryczna obrona gwałciciela nieletniej i zbiega zarazem pokazała, że niektórzy przedstawiciele gremiów twórczych stawiają swoje środowisko ponad innymi. Politycy zachowali się jak zwykle-zgodnie z zasadami marketingu politycznego, a nie przyzwoitości. Typowym przykładem takiego działania była reakcja naszego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który chwilę poobserwował, co się dzieje i ruszył za sforą, a gdy do głosu dopuszczono wreszcie ludzi rozsądnych i zaczęły przeważać opinie krytyczne, co do całej sprawy, wycofał się rakiem i zmienił poglądy o 180 stopni.
Ale ten incydent ma małe znaczenie w porównaniu z aferą hazardową.
Niewielu z komentujących scenę polityczną udało doczekać się spokojnie do nieco zbyt wolnej, ale jednak, reakcji premiera. Bo dopiero teraz mamy pełny obraz aktualnej sytuacji politycznej w naszym kraju. Już wiadomo, że sprawa nie zostanie normalnie, jak przystało na demokratyczne państwo wyjaśniona, lecz stanie się początkiem nowej batalii pomiędzy partiami. W Platformie żadnych wniosków nie wyciągnięto, lecz jedynie przegrupowano szyki, aby przejść do kontrofensywy.
Przyznaję, że przez chwilę tkwiłem w swojej naiwności, że premier Tusk wszystkie zamieszane w aferę hazardową osoby odsunie od wpływów na krajową politykę do czasu wyjaśnienia sprawy przez stosowne służby. Wtedy pewnie mógłbym uwierzyć w głoszone teorie spiskowe, jak to PiS i Kamiński instrumentalnie wplątali CBA w gry polityczne. Ale teraz, gdy Grzegorz Schetyna dostał pełnię władzy w parlamencie, którą ma wykorzystać do udowodnienia niewinności ludzi PO i winy ludzi PiS, bardziej wiarygodna staje się teoria , że to premier wykorzystał lojalność Kamińskiego i to on, a nie ktoś z PiS, lub osoba z jego otoczenia ostrzegła „kolegów” i spowodowała przeciek do prasy, który tak naprawdę pogrzebał możliwość dojścia do prawdy metodami operacyjnymi.
Teraz zacznie się więc kolejny spektakl oszczerstw i oskarżeń, który zepchnie w cień kryzys, problemy z rozdziałem środków unijnych, z inwestycjami, ale i także, niestety, to, co dzieje się dobrego w naszym kraju. Znowu Polaka postawi się przeciw Polakowi.
Po raz kolejny będziemy mieli okazję przekonać się, że nasi czołowi liderzy partyjni uprawiają politykę w najgorszym stylu. Nie idą do niej po to, aby coś zmienić, ale żeby na tym zyskać. Nie kandydują z powołania, lecz z wyrachowania.
Polskie elity intelektualne i polityczne mają ostatnio złą passę. Najpierw naszych twórców skompromitowała afera z Polańskim- histeryczna obrona gwałciciela nieletniej i zbiega zarazem pokazała, że niektórzy przedstawiciele gremiów twórczych stawiają swoje środowisko ponad innymi. Politycy zachowali się jak zwykle-zgodnie z zasadami marketingu politycznego, a nie przyzwoitości. Typowym przykładem takiego działania była reakcja naszego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który chwilę poobserwował, co się dzieje i ruszył za sforą, a gdy do głosu dopuszczono wreszcie ludzi rozsądnych i zaczęły przeważać opinie krytyczne, co do całej sprawy, wycofał się rakiem i zmienił poglądy o 180 stopni.
Ale ten incydent ma małe znaczenie w porównaniu z aferą hazardową.
Niewielu z komentujących scenę polityczną udało doczekać się spokojnie do nieco zbyt wolnej, ale jednak, reakcji premiera. Bo dopiero teraz mamy pełny obraz aktualnej sytuacji politycznej w naszym kraju. Już wiadomo, że sprawa nie zostanie normalnie, jak przystało na demokratyczne państwo wyjaśniona, lecz stanie się początkiem nowej batalii pomiędzy partiami. W Platformie żadnych wniosków nie wyciągnięto, lecz jedynie przegrupowano szyki, aby przejść do kontrofensywy.
Przyznaję, że przez chwilę tkwiłem w swojej naiwności, że premier Tusk wszystkie zamieszane w aferę hazardową osoby odsunie od wpływów na krajową politykę do czasu wyjaśnienia sprawy przez stosowne służby. Wtedy pewnie mógłbym uwierzyć w głoszone teorie spiskowe, jak to PiS i Kamiński instrumentalnie wplątali CBA w gry polityczne. Ale teraz, gdy Grzegorz Schetyna dostał pełnię władzy w parlamencie, którą ma wykorzystać do udowodnienia niewinności ludzi PO i winy ludzi PiS, bardziej wiarygodna staje się teoria , że to premier wykorzystał lojalność Kamińskiego i to on, a nie ktoś z PiS, lub osoba z jego otoczenia ostrzegła „kolegów” i spowodowała przeciek do prasy, który tak naprawdę pogrzebał możliwość dojścia do prawdy metodami operacyjnymi.
Teraz zacznie się więc kolejny spektakl oszczerstw i oskarżeń, który zepchnie w cień kryzys, problemy z rozdziałem środków unijnych, z inwestycjami, ale i także, niestety, to, co dzieje się dobrego w naszym kraju. Znowu Polaka postawi się przeciw Polakowi.
Po raz kolejny będziemy mieli okazję przekonać się, że nasi czołowi liderzy partyjni uprawiają politykę w najgorszym stylu. Nie idą do niej po to, aby coś zmienić, ale żeby na tym zyskać. Nie kandydują z powołania, lecz z wyrachowania.