Dlaczego tak wielu młodych ludzi nieustannie pragnęło bliskości Jana Pawła II? Dlaczego w świecie popkultury swoją ikoną uczynili kogoś, kogo wielu – przynajmniej na początku – stawiało poza nawiasem „nowoczesności”, tak głośno i natarczywie pożądanej przez młodych? Dlaczego szli do niego nadal, gdy coraz słabszy, coraz bardziej chory i stary, wydawał się być także coraz bardziej odległy od rozbawionej, kolorowej, nastawionej na konsumpcję młodzieży?
Pamiętam, że te pytania przychodziły mi na myśl tamtej nocy, na placu św. Piotra, kiedy Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Najpierw niesamowite wrażenie milczącego tłumu, wpatrzonego w jasne okno na czwartym piętrze Pałacu Apostolskiego. Potem – w tym tłumie ogromną większość stanowili ludzie młodzi! W sobotni wieczór nie znaleźli się na dyskotekach czy w barach, lecz przyszli czuwać przy umierającym Papieżu. Takie były też kolejne dni, aż do piątkowego pogrzebu, kiedy wśród tłumów oddających hołd Zmarłemu w bazylice św. Piotra dostrzec można było młodych z całego świata. Nieraz prosto z lotniska czy dworca przybyłych ustawić się w wielogodzinną kolejkę, żeby choć przez moment, po raz ostatni spojrzeć w oblicze swojego Ojca.
Ojciec. Chyba właśnie to słowo najlepiej oddaje stosunek, jaki istniał pomiędzy Janem Pawłem II a ludźmi młodymi. Jednak trzeba mówić o ojcostwie szczególnym, i to nie tylko dlatego, że istniało ono wyłącznie w wymiarze duchowym. Było to ojcostwo mądre, szanujące w młodych ludziach ich godność, czasem odrębność, potrzebę poszukiwania.
Młodzi ludzie w ważnym okresie rozwoju często odrzucają wskazania ojca, nie godząc się z jego rolą opartą na konwencji społecznej, a pozbawioną, niestety, fundamentu osobistego autorytetu. Postawiony w takiej sytuacji ojciec niejednokrotnie próbuje ratować swoją relację z dziećmi dokonując swoistej reorientacji swojego postępowania: skoro nie są akceptowane jego rady, zalecenia, a w końcu nakazy, liberalizuje swoją postawę, próbuje stać się „dobrym kumplem”, pozwalającym na wszystko i rezygnującym z zasad. Traci w ten sposób resztki pozycji – bo jakie oparcie może znaleźć w nim poszukujące oparcia i orientacji w świecie dziecko, skoro nagle zasady i wartości, do których najpierw przekonywał, a potem próbował narzucić, okazują się niewiele warte i są poświęcane w imię fałszywie rozumianej rodzicielskiej miłości? To smutna charakterystyka kondycji współczesnej rodziny, jednak jej przywołanie wydaje mi się istotne dla znalezienia źródeł głębokiej relacji, jaka łączyła ludzi młodych z Janem Pawłem II.
Nie była to bowiem relacja łatwa. Przede wszystkim dlatego, że Jan Paweł II nigdy nie stawiał łatwych zadań – ani sobie, ani tym, do których był posłany. Musicie od siebie wymagać – mówił do młodych na Westerplatte, przywołując wezwanie wygłoszone wcześniej na Jasnej Górze – Musicie od siebie wymagać nawet, gdyby inni od was nie wymagali! Tylko wymagając od siebie, wbrew powszechnemu przyzwoleniu na „pójście na łatwiznę”, można bowiem przyjąć i realizować inne papieskie wezwanie – by „więcej być” zamiast „więcej mieć”. Dzisiejsze „więcej być” młodego człowieka to odwaga trwania pełnego inicjatywy — nie możecie z tego zrezygnować, od tego zależy przyszłość każdego i wszystkich — trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. „Więcej być” to na pewno nie ucieczka od trudnej sytuacji – mówił Papież.
Jednocześnie jednak młodzi wyczuwali, z jak wielkim szacunkiem podchodził do nich Jan Paweł II. Stając pośród was, wołam razem z psalmistą: oto „ziemia wydała swój owoc”, owoc najcenniejszy: człowieka, ludzką młodość – mówił do nich Jan Paweł II, przybywając na Światowy Dzień Młodzieży w Santiago de Compostela w 1989 r. Ten, który do krytykowanych, pozbawianych perspektyw, odsądzanych od czci i wiary za brak zaangażowania w „życie społeczne” mówił: Wy jesteście nadzieją świata, narodu, Kościoła…Jesteście moją nadzieją! – otrzymywał od nich prawo pytania – jak w Hiszpanii: Czy już odkryłeś Chrystusa, który jest Drogą? Który jest Prawdą? Który jest życiem? Czy jesteście gotowi z największą troską strzec życia ludzkiego? Dwa lata później, w Częstochowie, Jan Paweł II mocno postawił sprawę świętości, odpowiedzialności i wolności. Mówił o prawdziwej i fałszywej wolności, która prowadzi do zniewolenia. Mówił o walce z kłamstwem, w której to młodzi – tak wyczuleni na wszelkie przejawy fałszu i zakłamania – mają być świadkami wielkich rzeczy, które im Pan uczynił.
Szacunek, bezpośredniość, szczerość i miłość, z jakimi zwracał się do młodych Jan Paweł II były przyczyną, że kiedy niektórzy wieszczyli już fiasko porozumienia starego Papieża z młodymi, na podrzymskim Tor Vergata znowu stawiły się dwa miliony młodych ludzi z całego świata by słuchać, co ten Stary Człowiek ma im do powiedzenia. A on nie tylko dał ponieść się ich entuzjazmowi, potrafił wraz z nimi modlić się i śpiewać. Przede wszystkim po raz kolejny jasno i otwarcie umiał powiedzieć im o konieczności dokonywania w życiu stanowczych wyborów, o tym, że muszą odpowiedzieć sobie na pytanie o własne powołanie w życiu: do kogo się udać, za kim pójść, komu zawierzyć. Pokazał im Eucharystię jako centrum życia i tajemnicę obecności w nim Jezusa Chrystusa.
Jan Paweł II do końca pozostał wierny swojemu odpowiedzialnemu umiłowaniu młodzieży. Nie przyjechał już na XX Światowy Dzień Młodzieży do Kolonii. Pozostawił jednak swoje nań przesłanie: wezwanie do ofiarowania Bogu wolności naśladowania go z miłości, modlitwy uwielbienia i wdzięczności za umiłowanie człowieka aż do śmierci. Przestrogę, by nie wierzyć w mit łatwego sukcesu i władzy. By nie szukać Boga tam, gdzie go nie ma, lecz pozostać mu wiernym, gdyż tylko On pragnie prawdziwego szczęścia człowieka.
Patrząc dziś na Jana Pawła II, powoli potrafimy dostrzegać fenomen jego doskonałego kontaktu z młodymi ludźmi. Mówiąc o nim jako o wychowawcy młodych zaczynamy rozumieć, że nie mógłby trafić do nich z najsłuszniejszym przesłaniem, gdyby całe Jego życie i Jego postawa wobec nich nie były autentyczne i nacechowane partnerskim szacunkiem wobec trudnego nieraz rozmówcy. Jan Paweł II żądał od młodych rzeczy wielkich. Stawał przed nimi, by rzucać im wyzwania godne ich misji i znaczenia dla przyszłości świata: Pracować wielkodusznie nad budową społeczeństwa odznaczającego się stałym poszukiwaniem sprawiedliwości, zgody, solidarności i pokoju. Są to zadania ogromne, wymagają serc nieustraszonych, zdolnych uwierzyć nadziei. Czy podobne zadanie odważył się postawić przed młodymi którykolwiek inny przywódca? A jak wielu ubolewa ciągle nad upadającą kondycją współczesnej młodzieży?
Warto więc spojrzeć z uwagą nie tylko na to, co Jan Paweł II przekazał młodym, ale także na to, jak do nich się zwracał. Niejeden chrześcijański wychowawca winien przejrzeć się najpierw w papieskim jak, by móc później umieć skoncentrować się na tym, co powinien nieść powierzonej jego trosce młodzieży. Trochę przewrotnie zatem przyjrzyjmy się z okazji VIII Dnia Papieskiego nie tyle samym młodym, co tym, po których działaniu tyle sobie od tych młodych obiecujemy.
Dlaczego tak wielu młodych ludzi nieustannie pragnęło bliskości Jana Pawła II? Dlaczego w świecie popkultury swoją ikoną uczynili kogoś, kogo wielu – przynajmniej na początku – stawiało poza nawiasem „nowoczesności”, tak głośno i natarczywie pożądanej przez młodych? Dlaczego szli do niego nadal, gdy coraz słabszy, coraz bardziej chory i stary, wydawał się być także coraz bardziej odległy od rozbawionej, kolorowej, nastawionej na konsumpcję młodzieży?
Pamiętam, że te pytania przychodziły mi na myśl tamtej nocy, na placu św. Piotra, kiedy Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Najpierw niesamowite wrażenie milczącego tłumu, wpatrzonego w jasne okno na czwartym piętrze Pałacu Apostolskiego. Potem – w tym tłumie ogromną większość stanowili ludzie młodzi! W sobotni wieczór nie znaleźli się na dyskotekach czy w barach, lecz przyszli czuwać przy umierającym Papieżu. Takie były też kolejne dni, aż do piątkowego pogrzebu, kiedy wśród tłumów oddających hołd Zmarłemu w bazylice św. Piotra dostrzec można było młodych z całego świata. Nieraz prosto z lotniska czy dworca przybyłych ustawić się w wielogodzinną kolejkę, żeby choć przez moment, po raz ostatni spojrzeć w oblicze swojego Ojca.
Ojciec. Chyba właśnie to słowo najlepiej oddaje stosunek, jaki istniał pomiędzy Janem Pawłem II a ludźmi młodymi. Jednak trzeba mówić o ojcostwie szczególnym, i to nie tylko dlatego, że istniało ono wyłącznie w wymiarze duchowym. Było to ojcostwo mądre, szanujące w młodych ludziach ich godność, czasem odrębność, potrzebę poszukiwania.
Młodzi ludzie w ważnym okresie rozwoju często odrzucają wskazania ojca, nie godząc się z jego rolą opartą na konwencji społecznej, a pozbawioną, niestety, fundamentu osobistego autorytetu. Postawiony w takiej sytuacji ojciec niejednokrotnie próbuje ratować swoją relację z dziećmi dokonując swoistej reorientacji swojego postępowania: skoro nie są akceptowane jego rady, zalecenia, a w końcu nakazy, liberalizuje swoją postawę, próbuje stać się „dobrym kumplem”, pozwalającym na wszystko i rezygnującym z zasad. Traci w ten sposób resztki pozycji – bo jakie oparcie może znaleźć w nim poszukujące oparcia i orientacji w świecie dziecko, skoro nagle zasady i wartości, do których najpierw przekonywał, a potem próbował narzucić, okazują się niewiele warte i są poświęcane w imię fałszywie rozumianej rodzicielskiej miłości? To smutna charakterystyka kondycji współczesnej rodziny, jednak jej przywołanie wydaje mi się istotne dla znalezienia źródeł głębokiej relacji, jaka łączyła ludzi młodych z Janem Pawłem II.
Nie była to bowiem relacja łatwa. Przede wszystkim dlatego, że Jan Paweł II nigdy nie stawiał łatwych zadań – ani sobie, ani tym, do których był posłany. Musicie od siebie wymagać – mówił do młodych na Westerplatte, przywołując wezwanie wygłoszone wcześniej na Jasnej Górze – Musicie od siebie wymagać nawet, gdyby inni od was nie wymagali! Tylko wymagając od siebie, wbrew powszechnemu przyzwoleniu na „pójście na łatwiznę”, można bowiem przyjąć i realizować inne papieskie wezwanie – by „więcej być” zamiast „więcej mieć”. Dzisiejsze „więcej być” młodego człowieka to odwaga trwania pełnego inicjatywy — nie możecie z tego zrezygnować, od tego zależy przyszłość każdego i wszystkich — trwania pulsującego świadectwa wiary i nadziei. „Więcej być” to na pewno nie ucieczka od trudnej sytuacji – mówił Papież.
Jednocześnie jednak młodzi wyczuwali, z jak wielkim szacunkiem podchodził do nich Jan Paweł II. Stając pośród was, wołam razem z psalmistą: oto „ziemia wydała swój owoc”, owoc najcenniejszy: człowieka, ludzką młodość – mówił do nich Jan Paweł II, przybywając na Światowy Dzień Młodzieży w Santiago de Compostela w 1989 r. Ten, który do krytykowanych, pozbawianych perspektyw, odsądzanych od czci i wiary za brak zaangażowania w „życie społeczne” mówił: Wy jesteście nadzieją świata, narodu, Kościoła…Jesteście moją nadzieją! – otrzymywał od nich prawo pytania – jak w Hiszpanii: Czy już odkryłeś Chrystusa, który jest Drogą? Który jest Prawdą? Który jest życiem? Czy jesteście gotowi z największą troską strzec życia ludzkiego? Dwa lata później, w Częstochowie, Jan Paweł II mocno postawił sprawę świętości, odpowiedzialności i wolności. Mówił o prawdziwej i fałszywej wolności, która prowadzi do zniewolenia. Mówił o walce z kłamstwem, w której to młodzi – tak wyczuleni na wszelkie przejawy fałszu i zakłamania – mają być świadkami wielkich rzeczy, które im Pan uczynił.
Szacunek, bezpośredniość, szczerość i miłość, z jakimi zwracał się do młodych Jan Paweł II były przyczyną, że kiedy niektórzy wieszczyli już fiasko porozumienia starego Papieża z młodymi, na podrzymskim Tor Vergata znowu stawiły się dwa miliony młodych ludzi z całego świata by słuchać, co ten Stary Człowiek ma im do powiedzenia. A on nie tylko dał ponieść się ich entuzjazmowi, potrafił wraz z nimi modlić się i śpiewać. Przede wszystkim po raz kolejny jasno i otwarcie umiał powiedzieć im o konieczności dokonywania w życiu stanowczych wyborów, o tym, że muszą odpowiedzieć sobie na pytanie o własne powołanie w życiu: do kogo się udać, za kim pójść, komu zawierzyć. Pokazał im Eucharystię jako centrum życia i tajemnicę obecności w nim Jezusa Chrystusa.
Jan Paweł II do końca pozostał wierny swojemu odpowiedzialnemu umiłowaniu młodzieży. Nie przyjechał już na XX Światowy Dzień Młodzieży do Kolonii. Pozostawił jednak swoje nań przesłanie: wezwanie do ofiarowania Bogu wolności naśladowania go z miłości, modlitwy uwielbienia i wdzięczności za umiłowanie człowieka aż do śmierci. Przestrogę, by nie wierzyć w mit łatwego sukcesu i władzy. By nie szukać Boga tam, gdzie go nie ma, lecz pozostać mu wiernym, gdyż tylko On pragnie prawdziwego szczęścia człowieka.
Patrząc dziś na Jana Pawła II, powoli potrafimy dostrzegać fenomen jego doskonałego kontaktu z młodymi ludźmi. Mówiąc o nim jako o wychowawcy młodych zaczynamy rozumieć, że nie mógłby trafić do nich z najsłuszniejszym przesłaniem, gdyby całe Jego życie i Jego postawa wobec nich nie były autentyczne i nacechowane partnerskim szacunkiem wobec trudnego nieraz rozmówcy. Jan Paweł II żądał od młodych rzeczy wielkich. Stawał przed nimi, by rzucać im wyzwania godne ich misji i znaczenia dla przyszłości świata: Pracować wielkodusznie nad budową społeczeństwa odznaczającego się stałym poszukiwaniem sprawiedliwości, zgody, solidarności i pokoju. Są to zadania ogromne, wymagają serc nieustraszonych, zdolnych uwierzyć nadziei. Czy podobne zadanie odważył się postawić przed młodymi którykolwiek inny przywódca? A jak wielu ubolewa ciągle nad upadającą kondycją współczesnej młodzieży?
Warto więc spojrzeć z uwagą nie tylko na to, co Jan Paweł II przekazał młodym, ale także na to, jak do nich się zwracał. Niejeden chrześcijański wychowawca winien przejrzeć się najpierw w papieskim jak, by móc później umieć skoncentrować się na tym, co powinien nieść powierzonej jego trosce młodzieży. Trochę przewrotnie zatem przyjrzyjmy się z okazji VIII Dnia Papieskiego nie tyle samym młodym, co tym, po których działaniu tyle sobie od tych młodych obiecujemy.