dlaczego uczniowie nie lubią czytać lektur szkolnych? To ma być rozprawka z czterema argumentami. Na szybko. plissss. Daje naj
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Dlaczego uczniowie nie lubią czytać lektur?
Nie oszukujmy się, moi drodzy. Czytanie książek to dla większości uczniów raczej przykry obowiązek niż przyjemność. Czy powodem tej kiepskiej koniunktury na rynku szkolnych książek jest ich nudna treść? A może rzekoma przewaga gier komputerowych?
Na początek to, co zasłyszane.
- Siema Wojtek!
- No hej, co tam stary?
- Nic ciekawego. A właściwie to MASAKRA. Przeczytałeś tą beznadziejną książke?
- Taa... połowe. Zasypiałem po każdej stronie, daję słowo! Mam nadzieję, że ten sprawdzian nie będzie zbyt trudny...
Ot, przeciętna rozmowa gimnazjalistów. A teraz cytat tego, co ją poprzedziło:
„Pamiętajcie! Na 7. kwietnia każdy MUSI przeczytać „Pana Tadeusza". A w kolejną środę „Mały książę". Już wam przygotowałam szczegółowy ‘teścik'..."
Po takiej zapowiedzi zapewne większość z nas negatywnie nastawiłaby się do czytania. Idąc tym tropem łatwo można stwierdzić, że duży wpływ na niechęć do lektur ma po prostu przymus i pejoratywny wydźwięk testów i sprawdzianów.
A Mały Książę mówi: „Ludzie z twojej planety (...) hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie... i nie znajdują w nich tego, czego szukają...". Dla mnie, to taka alegoria szkolnych lektur. Niby czytamy. Wertujemy, bo musimy. Całe stosy książek przeszły nam przed oczami. W zasadzie bez żadnej przyjemności, mimo, że książki te są powszechnie cenione - jak róże.
Wracając do „Małego Księcia"... Nie wiem ilu z Was miało ją w rękach a ilu dało się nią oczarować. Mnie jak najbardziej urzekła. Wygląda niepozornie - niespełna 80 stron
i dziecinne rysunki rozpoczynające się już na okładce.
Co w sobie kryje? Właściwie meritum życia. Wiele mądrych prawd nad którymi powinien zastanowić się niejeden dorosły. Co ważne - nie są one przytłaczające. Jeśli tylko masz ochotę, możesz przewędrować tą dziecięcą krainą całą książkę. Masz też możliwość zatrzymania się przy każdym słowie i rozważenia go.
Magię tego tekstu dopełniają zamieszczone obok rysunki. Bardzo proste, ale urokliwe.
Jak wiadomo, stworzone przez autora.
Przeplatam tematy, wiem. Pragnę jednak wrócić jeszcze na chwilę do wątku szkolnych lektur. Jak sprawić, żeby uczniowie z chęcią je czytali? To brzmi jak tytułowe pytanie poradnika, których ostatnio zresztą bardzo się namnożyło. Moim zdaniem odpowiedź jest prosta. Przede wszystkim - dać im więcej wolności, zaoferować pewne wybory. Tak naprawdę wszystko tkwi w głowie a kiedy uczeń poczuje się ważny i dozna pewnych pozytywnych bodźców - chęci przyjdą same. Czy moje słowa to tylko teoria bez pokrycia? Może warto to sprawdzić? Tak czy tak - zostawiam ten temat nauczycielom.
Natomiast podsumowując „Małego księcia" - naprawdę warto tą książkę mieć, bez względu na swój wiek. Nie należy ona do tych „na raz". Chętnie do niej wracam, żeby przeczytać choćby jedno zdanie.
„A tymczasem to, czego [ludzie] szukają może być ukryte w jednej róży lub w odrobinie wody..." - albo w jednym zdaniu.