Czy ktoś stosuje się do przykazań danych od Boga? Chyba już prawie nikt. Nawet jak ktoś chce coś zrobić, to nie zastanawia się czy taki punkt jest w dekalogu czy go niema. Owszem, ludzie nie żyją tak jak im się podoba, mają swoje własne moralne przykazania. Gdy robimy coś złego, wiemy, że nie powinniśmy tego czynić. Wszyscy znamy dziesięć przykazań, ale chyba w dzisiejszych czasach nie jest to kodeks najważniejszych praw, tylko raczej wskazówek, a dla niektórych jest to po prostu wierszyk.Jednak to co się dzieje dzisiaj właściwie było już od dawna, nie jest to nic nowego. Zapisane jest przecież nie zabijaj, ale przecież kiedyś duchowni palili kobiety podejrzane o uprawianie czarnej magii. Rycerze w imię Boga szli na wojnę. Islam również potępia zabijanie. Jego wyznawcy witają się ze sobą „salemalejkum”, co tłumaczy się jako „pokój z tobą”. To jednak nie przeszkadza im w prowadzeniu „świętej wojny” (dżihadu), zaijaniu setek niewinnych ludzi. Po atakach na WTC z jedenastego września cały świat się dowiedział do czego mogą się posunąć muzułmanie. Zdarzają się i „u nas” „przypadki” ludzi, którzy poświęcali całe życie Bogu (nie chodzi o księży).Osobiście uważam, że Bóg istnieje, do dekalogu powinniśmy się stosować, ale wszelki „fanatyzm religijny” jest dla mnie zjawiskiem co najmniej chorym. Nie chodzi mi to o to, że księża są źli, ale nie lubię ludzi, którzy wychwalając Boga, zapomnieli o tym, że puste słowa i piosenki nic jeszcze na świecie nie poprawiły. Wiarę w Boga rozumiem jako czynienie dobra, przestrzeganie jego przykazań, a nie samo śpiewanie piosenek i chodzenie do kościoła...
Czy ktoś stosuje się do przykazań danych od Boga? Chyba już prawie nikt. Nawet jak ktoś chce coś zrobić, to nie zastanawia się czy taki punkt jest w dekalogu czy go niema. Owszem, ludzie nie żyją tak jak im się podoba, mają swoje własne moralne przykazania. Gdy robimy coś złego, wiemy, że nie powinniśmy tego czynić.
Wszyscy znamy dziesięć przykazań, ale chyba w dzisiejszych czasach nie jest to kodeks najważniejszych praw, tylko raczej wskazówek, a dla niektórych jest to po prostu wierszyk.Jednak to co się dzieje dzisiaj właściwie było już od dawna, nie jest to nic nowego. Zapisane jest przecież nie zabijaj, ale przecież kiedyś duchowni palili kobiety podejrzane o uprawianie czarnej magii. Rycerze w imię Boga szli na wojnę. Islam również potępia zabijanie. Jego wyznawcy witają się ze sobą „salemalejkum”, co tłumaczy się jako „pokój z tobą”. To jednak nie przeszkadza im w prowadzeniu „świętej wojny” (dżihadu), zaijaniu setek niewinnych ludzi. Po atakach na WTC z jedenastego września cały świat się dowiedział do czego mogą się posunąć muzułmanie. Zdarzają się i „u nas” „przypadki” ludzi, którzy poświęcali całe życie Bogu (nie chodzi o księży).Osobiście uważam, że Bóg istnieje, do dekalogu powinniśmy się stosować, ale wszelki „fanatyzm religijny” jest dla mnie zjawiskiem co najmniej chorym. Nie chodzi mi to o to, że księża są źli, ale nie lubię ludzi, którzy wychwalając Boga, zapomnieli o tym, że puste słowa i piosenki nic jeszcze na świecie nie poprawiły. Wiarę w Boga rozumiem jako czynienie dobra, przestrzeganie jego przykazań, a nie samo śpiewanie piosenek i chodzenie do kościoła...