Oglądałam wiadmości i było ,że : Kamil Stoch Mistrzem.
Śmierć 2,5 rocznej dziewczynki do której nie przyjechała pogtowie
i powiedzieli jej ,że ma się przekierować do Świątecznej Nocnej
pommocy a tam lekarz powiedział ,że może przyjechać i wypisać recepty ale ta pani i tak ich nie wykupi bo nie ma auta. Dziewczynka miała 41 stopni gorączki.
Dyspozytor pogotowia mógł zrobić więcej - to opinia dyrekcji Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi po tym, jak dyspozytor pogotowia odmówił po pierwszym telefonie od rodziców wysłania karetki do 2,5-rocznej Dominiki. Dziewczynka zmarła, bo prawdopodobnie nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej.
- Jeszcze nie ma decyzji personalnych w stosunku do dyspozytora, który odebrał telefon od matki Dominiki i nie skierował karetki pogotowia do chorej dziewczynki - tłumaczy rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Danuta Szymczykiewicz.
- Trudno mi przesądzać o tym, co zrobi pan dyrektor, natomiast wszystko wskazuje na to, że ma pełen obraz sytuacji - gdzie, w jakim momencie i kto ewentualnie mógł - bo nie możemy mówić o winie - ale mógł zrobić więcej, a tego nie zrobił. Nie wiem, czy to się skończy na pouczeniu, uwrażliwieniu. Ma on jednak takie możliwości, żeby zawiesić w czynnościach osoby odpowiedzialne - dodaje.
Rzecznik łódzkiego pogotowia przyznaje, że ponieważ dziecko miało szybko trafić do szpitala, poproszono o pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. To odmówiło przetransportowania 2,5-letniej Dominiki. - Jego możliwości techniczne nie pozwalają na pracę w warunkach nocnych - powiedziała Danuta Szymczykiewicz.
przypomnijmy, że z pierwszej rozmowy przeprowadzonej w poprzednią niedzielę ok. godz. 22 wynika, że matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka. Mówiła m.in., że dziewczynka od poprzedniego dnia gorączkuje (temperatura w trakcie rozmowy miała wynosić 39 stopni C, wcześniej dochodziła do 42 st. C), a od trzech godzin ma biegunkę, dreszcze i drgawki. Kobieta podała też informację, że dziecko jest pod opieką neurologa.
- W odpowiedzi dyspozytorka podaje matce dziecka telefon do punktu nocnej i świątecznej pomocy medycznej w Skierniewicach z informacją, że jak tam zadzwoni, to do dziecka przyjedzie lekarz - wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Kopania dodał, że prokuratura nie zabezpieczyła rozmów z poradnią w Skierniewicach, gdyż nie są one rejestrowane. W skierniewickim punkcie nocnej i świątecznej pomocy medycznej przeprowadzono jednak przeszukanie, w trakcie którego zabezpieczono dokumenty związane z tą sprawą. Dyspozytor sam podejmuje decyzję o wysłaniu karetki
- Punkt nocnej i świątecznej pomocy w Skierniewicach poinformował nas też o tym, że dyspozytor pogotowia sam podejmuje decyzję o wysłaniu do chorego karetki, a także że ich lekarz nie odmówił przyjazdu do dziecka - powiedział Kopania. Ta ostatnia informacja jest jednak sprzeczna z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa, z którego wynika, że lekarz odmówił jednak przyjazdu do dziecka i telefonicznie zalecił podawanie leków, a w przypadku pogorszenia stanu dziewczynki poradził ponowne wezwanie pogotowia. "Sytuacja musi być wyjaśniona, a winni ukarani"
Wyjaśnienie całej sprawy zapowiedział już minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu zdrowia spotka się w tej sprawie z konsultantami ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Jak twierdzi, już w piątek zlecił kontrolę resortu w sprawie śmierci dziecka.
- Sytuacja musi być bardzo dokładnie wyjaśniona, a winni ukarani. Taka śmierć jest porażką systemu, ale ostateczną decyzję podejmuje człowiek i zrobię wszystko, by winni byli ukarani - dodał Arłukowicz.
Posłuchaj nagrań rozmowy na stronie RMF24.pl Kozłowska: Zawinił czynnik ludzki
Działania kontrolne podjął też Rzecznik Praw Dziecka. Także rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska liczy na wyjaśnienie zachowania lekarzy i dyspozytora; według niej zawinił czynnik ludzki.
- Rozmowa z rodzicami dyspozytora została przeprowadzona, wydaje mi się, w sposób nieprawidłowy. Nie jest argumentem dla mnie to, że mama przekazywała informacje spokojnie. Dyspozytor powinien zadawać takie pytania, żeby w sposób odpowiedni podjąć decyzję, wysłać karetkę czy też nie wysłać karetki - mówiła Kozłowska.
Oglądałam wiadmości i było ,że : Kamil Stoch Mistrzem.
Śmierć 2,5 rocznej dziewczynki do której nie przyjechała pogtowie
i powiedzieli jej ,że ma się przekierować do Świątecznej Nocnej
pommocy a tam lekarz powiedział ,że może przyjechać i wypisać recepty ale ta pani i tak ich nie wykupi bo nie ma auta. Dziewczynka miała 41 stopni gorączki.
Kowalczykowa w biegach zdobyła srebro.
Dyspozytor pogotowia mógł zrobić więcej - to opinia dyrekcji Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi po tym, jak dyspozytor pogotowia odmówił po pierwszym telefonie od rodziców wysłania karetki do 2,5-rocznej Dominiki. Dziewczynka zmarła, bo prawdopodobnie nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej.
- Jeszcze nie ma decyzji personalnych w stosunku do dyspozytora, który odebrał telefon od matki Dominiki i nie skierował karetki pogotowia do chorej dziewczynki - tłumaczy rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Danuta Szymczykiewicz.
- Trudno mi przesądzać o tym, co zrobi pan dyrektor, natomiast wszystko wskazuje na to, że ma pełen obraz sytuacji - gdzie, w jakim momencie i kto ewentualnie mógł - bo nie możemy mówić o winie - ale mógł zrobić więcej, a tego nie zrobił. Nie wiem, czy to się skończy na pouczeniu, uwrażliwieniu. Ma on jednak takie możliwości, żeby zawiesić w czynnościach osoby odpowiedzialne - dodaje.
Rzecznik łódzkiego pogotowia przyznaje, że ponieważ dziecko miało szybko trafić do szpitala, poproszono o pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. To odmówiło przetransportowania 2,5-letniej Dominiki. - Jego możliwości techniczne nie pozwalają na pracę w warunkach nocnych - powiedziała Danuta Szymczykiewicz.
przypomnijmy, że z pierwszej rozmowy przeprowadzonej w poprzednią niedzielę ok. godz. 22 wynika, że matka szczegółowo informowała dyspozytorkę o stanie dziecka. Mówiła m.in., że dziewczynka od poprzedniego dnia gorączkuje (temperatura w trakcie rozmowy miała wynosić 39 stopni C, wcześniej dochodziła do 42 st. C), a od trzech godzin ma biegunkę, dreszcze i drgawki. Kobieta podała też informację, że dziecko jest pod opieką neurologa.
- W odpowiedzi dyspozytorka podaje matce dziecka telefon do punktu nocnej i świątecznej pomocy medycznej w Skierniewicach z informacją, że jak tam zadzwoni, to do dziecka przyjedzie lekarz - wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Kopania dodał, że prokuratura nie zabezpieczyła rozmów z poradnią w Skierniewicach, gdyż nie są one rejestrowane. W skierniewickim punkcie nocnej i świątecznej pomocy medycznej przeprowadzono jednak przeszukanie, w trakcie którego zabezpieczono dokumenty związane z tą sprawą.
Dyspozytor sam podejmuje decyzję o wysłaniu karetki
- Punkt nocnej i świątecznej pomocy w Skierniewicach poinformował nas też o tym, że dyspozytor pogotowia sam podejmuje decyzję o wysłaniu do chorego karetki, a także że ich lekarz nie odmówił przyjazdu do dziecka - powiedział Kopania. Ta ostatnia informacja jest jednak sprzeczna z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa, z którego wynika, że lekarz odmówił jednak przyjazdu do dziecka i telefonicznie zalecił podawanie leków, a w przypadku pogorszenia stanu dziewczynki poradził ponowne wezwanie pogotowia.
"Sytuacja musi być wyjaśniona, a winni ukarani"
Wyjaśnienie całej sprawy zapowiedział już minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu zdrowia spotka się w tej sprawie z konsultantami ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Jak twierdzi, już w piątek zlecił kontrolę resortu w sprawie śmierci dziecka.
- Sytuacja musi być bardzo dokładnie wyjaśniona, a winni ukarani. Taka śmierć jest porażką systemu, ale ostateczną decyzję podejmuje człowiek i zrobię wszystko, by winni byli ukarani - dodał Arłukowicz.
Posłuchaj nagrań rozmowy na stronie RMF24.pl
Kozłowska: Zawinił czynnik ludzki
Działania kontrolne podjął też Rzecznik Praw Dziecka. Także rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska liczy na wyjaśnienie zachowania lekarzy i dyspozytora; według niej zawinił czynnik ludzki.
- Rozmowa z rodzicami dyspozytora została przeprowadzona, wydaje mi się, w sposób nieprawidłowy. Nie jest argumentem dla mnie to, że mama przekazywała informacje spokojnie. Dyspozytor powinien zadawać takie pytania, żeby w sposób odpowiedni podjąć decyzję, wysłać karetkę czy też nie wysłać karetki - mówiła Kozłowska.