20 PKT DO ZDOBYCIA!
Dobra, kolejny tekst do przetłumaczenia, tym razem z angielskiego na nasze ;)
OCZYWIŚCIE, BEZ TRANSLATORÓW [!] [!] [!]
Jeśli ktoś użyje translatora to od razu zgłaszam. Z góry thx.
When I was waiting to buy ice cream at a beach community near The Big Apple two
months ago, I overheard something I haven’t been able to forget.
A 10- 11-year-oldboy standing in front of me made a smirky comment to his friends
about how there were “too many gooks and coons around.”
He was most likely referring to my 7-year-old daughter, who is adopted from South Korea.
Luckily she didn’t hear what he said. But I did-and I didn’t say anything. I didn’t know the
kid, and his parents weren’t around. I told myself that it wouldn’t accomplish anything and
that it was none of my business. And I wasn’t sure what to say in any event. My first
impulse-“Do your helicopter parents know what a racist little monster you are?”-
seemed a bit harsh. So I kept my mouth shut – and I still regret it.
I had bought into one of the many parenting taboos that have sprung up since I was a kid:
no correction other people’s offspring. Maybe if it’s your best friend’s kid, or a child who is
at a playdate at your house, you can politely suggest than throwing sand is a bad idea.
But when I asked if it’s ever appropriate to discipline other people’s kids on a message
board at urbanbaby.com, posters recoiled.”Big No,” was one typical response. Others said
not unless a child is in physical danger.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Kiedy czekałam na lody niedaelko Wielkiego Jabłka, usłyszałam rozmowę, której nie jestem w stanie zapomniec.
Chłopiec majacy jakies 10-11 lat, ktory stal przede mna w kolejce, rzucił kasliwy komentarz, jak to byllo strasznie duzo bialych i czarnych w otoczeniu. Najprawopodobniej odnosil sie do moej adoptowanej z poludniowej korei 7-letniej coreczki. Na szczescie, nie sulyszala ona tego komentarza. Ale ja tak i nie wiedzialam co powiedziec. ie znalam tego dzieciaka, a jego rodzicow nie bylo w poblizu. Powiedzialam sobie, ze to i tak nic by nie dalo, a poza tym nie byl to moj interes. I tak nie bylam pewna co mialabym powiedziec. Moj pierwszy impuls: "czy twoi nadopiekunczy rodzice wiedza jak potwornym rasista jestes?" - brzmialo zbyt ostro. Wiec nie powiedzialam nic i wciaz tego zaluje.
Wiec wtopilam sie w jeden z tematow tabu, ktory rozrosl sie od kiedy bylam dzieckiem: nie poprawiaj czyjegos potomstwa. chyba, ze jest to dziecko twojej przyjaciolki czy dziecko, ktore bawi sie w twoim domu, wtedy mozesz delikatnie cos zasugerowac, ale obrzucanie blotem jest zlym pomysle. ale kiedy zapytalam czy jest to kiedykolwiek odpowiednie, aby poprawiac czyjesc dzieci na forum na urbanbaby.com, uzytkownicy wzdrygenli sie. "Zdecydowane nie" bylo typowa odpowiedzi. ini odpowiedzieli 'nie, chyba ze dziecko jest w zagrozeniu"