Zrób prezentacje multimedialną (możę być w formie wypracowania lub wszystkie inne pomocne materiały, tylko zwiężle i na temat), która nawiązywać będzie do ukazania się encykliki Jana Pawła II ,,Dives in misricordia''(30.11.2010 r.) oraz rocznicy objawień Jezusa Miłosiernego świętej siostrze Faustynie Kowalskiej (22.02.2011 r.) Przygotowując prezentacje( może być wypracowanie lub wszelkie inne pomocne materiały) należy wydobyć przesłanie Bożego Miłosierdzia dla współczesnego człowieka.
ZA PRACĘ Z PODANĄ NA KO0ŃCU BIBLIOGRAFIĄ DAJE NAJ!!! Prosze o pomoc mogą być jakieś też drobne komętarze pomocne do napisania pracy.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
1. „BOGATY W MIŁOSIERDZIU SWOIM BÓG” jest Tym, którego objawił nam Jezus Chrystus jako Ojca. Objawił nam Go zaś i ukazał w sobie — Jego Synu . Pamiętna jest owa chwila, kiedy Filip, jeden z dwunastu Apostołów, zwracając się do Chrystusa, mówi: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, a na te słowa Jezus daje następującą odpowiedź: już „tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Słowa te zostały wypowiedziane w czasie mowy pożegnalnej, pod koniec uczty paschalnej, z którą rozpoczynały się wydarzenia owych świętych dni, mające potwierdzić raz na zawsze, iż „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2, 4 n.).
Idąc za nauką Soboru Watykańskiego II i odpowiadając na szczególną potrzebę czasów, w których żyjemy, poświęciłem Encyklikę Redemptor hominis prawdzie o człowieku, która w pełni i do końca odsłania się w Chrystusie. Nie mniejsza potrzeba tych przełomowych i trudnych czasów przemawia za tym, aby w tym samym Chrystusie odsłonić raz jeszcze oblicze Ojca, który Jest „Ojcem miłosierdzia oraz Bogiem wszelkiej pociechy” (por. 2 Kor 1, 3).
Oto bowiem, jak czytamy w Konstytucji Gaudium et spes: „Chrystus, nowy Adam (...) objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie,” dokonuje zaś tego „już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości”. Słowa powyższe świadczą wyraźnie o tym, że ukazanie człowieka w pełnej godności jego człowieczeństwa nie może się dokonać inaczej niż przez odniesienie do Boga, chodzi zaś nie tylko o odniesienie czysto pojęciowe, ale uwzględniające pełną rzeczywistość ludzkiej egzystencji. Człowiek i jego najwyższe powołanie odsłania się w Chrystusie poprzez objawienie tajemnicy Ojca i Jego miłości.
I dlatego też ku tej tajemnicy wypada nam zwrócić się obecnie. Przemawiają za tym również wielorakie doświadczenia Kościoła i człowieka współczesnego. Domagają się tego wołania tylu ludzkich serc, ich cierpienia i nadzieje, ich zwątpienia i oczekiwania. Jeśli prawdą jest to, iż każdy człowiek jest poniekąd drogą Kościoła — co zostało wyrażone w Encyklice Redemptor hominis — to równocześnie Ewangelia i cała Tradycja wskazują niezmiennie na to, że musimyprzebywać tę drogę z każdym człowiekiem tak, jak otworzył ją Chrystus, objawiając w sobie samym „Ojca i Jego miłość”. W Jezusie Chrystusie każda droga do człowieka, która w coraz to zmieniającym się kontekście czasów raz na zawsze została zadana Kościołowi, jest równocześnie wyjściem na spotkanie Ojca i Jego miłości. Sobór Watykański II potwierdził tę prawdę na miarę naszych czasów.
Im bardziej posłannictwo, jakie spełnia Kościół, jest skoncentrowane na człowieku, im bardziej jest, rzec można, „antropocentryczne”, tym bardziej musi potwierdzać się i urzeczywistniać teocentrycznie, to znaczy być skierowane w Jezusie Chrystusie ku Ojcu. O ile różne kierunki dziejowe i współczesne prądy ludzkiej myśli były i są skłonne rozdzielać, a nawet przeciwstawiać sobie teocentryzm i antropocentryzm, to natomiast Kościół, idąc za Chrystusem, stara się wnosić w dzieje człowieka organiczne i dogłębne zespolenie obojga. Jest to również jedna z głównych, a może nawet najważniejsza podstawa magisterium ostatniego Soboru. Jeśli zatem w obecnym okresie dziejów Kościoła stawiamy sobie jako naczelne zadanie wprowadzenie w życie naukitego wielkiego Soboru, trzeba nam z wiarą, otwartym umysłem i sercem, sięgnąć do tej podstawy. Już w Encyklice Redemptor hominis starałem się wskazać na to, że pogłębienie i wielorakie rozbudowanie świadomości Kościoła, jakie zawdzięczamy Soborowi, musi otworzyć nasze umysły i serca pełniej na samego Chrystusa. Dziś pragnę powiedzieć, że otwarcie na Chrystusa, który jako Odkupiciel świata w pełni objawia człowieka samemu człowiekowi, nie może dokonać się inaczej, jak tyko poprzez coraz dojrzalsze odniesienie do Ojca i Jego miłości.
Wcielenie Miłosierdzia 2. Bóg, który „zamieszkuje światłość niedostępną” (1 Tm 6, 16), równocześnie przemawia do człowieka językiem całego kosmosu: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty — wiekuista Jego potęga oraz Bóstwo — stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1, 20). To pośrednie i niedoskonałe poznanie jako dzieło umysłu szukającego Boga za pośrednictwem stworzeń, poprzez świat widzialny, nie jest jeszcze „widzeniem Ojca”. „Boga nikt nigdy nie widział (...)” pisze św. Jan, aby tym pełniej uwydatnić prawdę, że „Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1, 18). To „pouczenie” objawia Boga w niezgłębionej tajemnicy Jego istoty — jednej i trynitarnej — otoczonej „światłością niedostępną” (por. 1 Tm 6, 16). Poprzez „pouczenie” Chrystusa poznajemy jednakże Boga przede wszystkim w Jego stosunku do człowieka, w Jego miłości: „filantropia” (por. Tt 3, 4). I tutaj właśnie „niewidzialne Jego przymioty” stają się w sposób szczególny „widzialne”, nieporównanie bardziej niż poprzez wszystkie inne „Jego dzieła”. Stają się widzialne w Chrystusie i przez Chrystusa, przez Jego czyny i słowa, w ostateczności przez Jego krzyżową śmierć i zmartwychwstanie.
W ten też sposób staje się w Chrystusie i przez Chrystusa szczególnie „widzialny” Bóg w swoim miłosierdziu, uwydatnia się ten przymiot Bóstwa, który już Stary Testament (przy pomocy różnych pojęć i słów) określał jako miłosierdzie. Chrystusa nadaje całej starotestamentalnej tradycji miłosierdzia Bożego ostateczne znaczenie. Nie tylko mówi o nim i tłumaczy je poprzez porównania i przypowieści, ale nade wszystko sam ją wciela i uosabia. Poniekąd On sam jest miłosierdziem. Kto je widzi w Nim, kto je w Nim znajduje, dla tego w sposób szczególny „widzialnym” staje się Bóg jako Ojciec „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2, 4).
Umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć ma margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie „miłosierdzie” jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem i uczynił sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1, 28). Owo „panowanie nad ziemią”, rozumiane nieraz jednostronnie i powierzchownie, jakby nie pozostawiało miejsca dla miłosierdzia. Możemy tutaj jednakże odwoływać się z pożytkiem do tego obrazu „sytuacji człowieka w świecie współczesnym”, jaki został nakreślony na początku Konstytucji Gaudium et spes. Czytamy tam między innymi zdanie następujące: „W takim stanie rzeczy świat dzisiejszy okazuje się zarazem mocny i słaby, zdolny do najlepszego i do najgorszego; stoi bowiem przed nim otworem droga do wolności i do niewolnictwa, do postępu i cofania się, do braterstwa i nienawiści. Poza tym człowiek staje się świadomy tego, że jego zadaniem jest pokierować należycie siłami, które sam wzbudził, a które mogą go zmiażdżyć lub też służyć mu”.
Sytuacja świata współczesnego ujawnia nie tylko takie przeobrażenia, które budzą nadzieję na lepszą przyszłość człowieka na ziemi, ale ujawnia równocześnie wielorakie zagrożenia, i to zagrożenia sięgające dalej niż kiedykolwiek w dziejach. Nie przestając odsłaniać tych zagrożeń przy różnych sposobnościach (jak np. wystąpienia w ONZ, UNESCO, FAO i inne), Kościół musi rozważać je równocześnie w świetle prawdy, jaką otrzymał od Boga. Objawiona w Chrystusie prawda o Bogu, który jest „Ojcem miłosierdzia” (2 Kor 1, 3), pozwala nam „widzieć” Go szczególnie bliskim człowiekowi wówczas, gdy jest on nawiedzany cierpieniem, gdy jest zagrożony w samym rdzeniu swej egzystencji i ludzkiej godności. I dlatego też wielu ludzi i wiele środowisk, kierując się żywym zmysłem wiary, zwraca się niejako spontanicznie do miłosierdzia Bożego w dzisiejszej sytuacji Kościoła i świata. Przynagla ich do tego zapewne sam Chrystus, działający przez swego Ducha w ukryciu ludzkich serc. Objawiona bowiem przez Niego tajemnica Boga, który jest „Ojcem miłosierdzia”, staje się w kontekście zagrożeń człowieka w naszej epoce, jakby szczególnym wezwaniem skierowanym do Kościoła. W niniejszej Encyklice pragnę pójść za tym wezwaniem. Pragnę sięgnąć do odwiecznego, a zarazem niezrównanego w swej prostocie i głębi języka objawienia i wiary, ażeby w tym właśnie języku wyrazić raz jeszcze wobec Boga i ludzi wielkie troski naszych czasów. Objawienie bowiem i wiara uczą nas nie tyle, abyśmy tajemnicę Boga jako „Ojca miłosierdzia” rozważali w oderwaniu, ale byśmy do tego miłosierdzia odwoływali się w imię Chrystusa i w zjednoczeniu z Nim. Czyż Chrystus nie powiedział, że Ojciec nasz, „który widzi w ukryciu” (Mt6, 4; 6, 18) stale niejako czeka na to, byśmy odwołując się do Niego we wszelkich potrzebach, poznawali zarazem coraz głębiej Jego tajemnicę: „tajemnicę Ojca i Jego miłości”?
Pragnę przeto, ażeby niniejsze rozważania przybliżyły wszystkim tę tajemnicę, stając się równocześnie żarliwym powołaniem Kościoła o miłosierdzie, którego tak bardzo potrzebuje człowiek i świat współczesny Potrzebuje, choć często o tym nie wie.
Mija 79 rocznica pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego siostrze Faustynie Kowalskiej. To właśnie w celi klasztoru sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy Starym Rynku w Płocku siostra Faustyna usłyszała: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem : Jezu, ufam Tobie. Miało to miejsce 22 lutego 1931 roku.
Mówi ks. Mieczysław Ochtyra rektor Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku
Przypomnijmy, kolejnym pragnieniem Jezusa było aby obraz, zgodny z wizją siostry Faustyny został poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy i żeby ta niedziela była świętem Miłosierdzia Bożego. Pragnę aby obraz ten czczono w kaplicy waszej i na całym świecie – powiedział do siostry Faustyny Jezus. Później odsłonił kolejne elementy kultu Miłosierdzia Bożego. Obiecał, że sam będzie bronił duszy każdego człowieka, szczególnie w godzinie śmierci, przed potępieniem wiecznym, o ile zaangażuje się on w kult Miłosierdzia Bożego. Dziś w Sanktuarium odbędą się uroczyste obchody rocznicy. Msze św. o 10, i główna o 17.00. Przewodniczył jej będzie biskup Piotr Libera. O godzinie 15 modlitwa w Godzinie Miłosierdzia
Biografia
Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905, jako trzecie z dziesięciorga dzieci Stanisława Kowalskiego i Marianny z domu Babel, rolników ze wsi Głogowiec. Dwa dni później została ochrzczona przez ks. Józefa Chodyńskiego[2] w kościele świętegoKazimierza w Świnicach Warckich. Jej rodzicami chrzestnymi byli Konstanty Bednarek i Marianna Szewczyk[3].
W wieku siedmiu lat po raz pierwszy odczuła powołanie do życia zakonnego[4][5]. W 1914 przyjęła I Komunię Świętą. Dwa lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej w Świnicach Warckich. Po ukończeniu trzech klas musiała zrezygnować z dalszej edukacji, aby zwolnić miejsce młodszym dzieciom[3]. W szesnastym roku życia podjęła pracę u Leokadii i Kazimierza Bryszewskich w Aleksandrowie Łódzkim[3]. Prowadziła dom i opiekowała się ich synem[3]. Po roku służby wyjawiła rodzicom zamiar wstąpienia do zakonu. Dwukrotnie spotkała się ze stanowczą odmową. Na jesieni wyjechała do Łodzi, gdzie zamieszkała u ciotecznego brata swojego ojca, Michała Rapackiego, zarabiając jako służąca u tercjarek franciszkańskich[2]. Od lutego 1923 pomagała w prowadzeniu domu Marcjanny Sadowskiej, właścicielki sklepu z artykułami spożywczymi przy ul. Abramowskiego 29 w Łodzi[5][3].
W 1924, podczas zabawy tanecznej w łódzkim parku "Wenecja" doznała widzenia umęczonego Jezusa, który miał jej wydać polecenie wstąpienia do zakonu[6][7]. Bez zgody rodziców udała się do Warszawy. Zatrzymała się w Ostrówku, gdzie do 1925 pracowała u Aldony i Samuela Lipszyców, znajomych ks. Jakuba Dąbrowskiego, proboszcza parafii św. Jakuba w Warszawie[3].
Helena dojeżdżała do stolicy, aby znaleźć zgromadzenie, które chciałoby ją przyjąć[7]. Wielokrotnie spotykała się z odmową[8][7][3]. Ostatecznie przełożona warszawskiego domuZgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, matka Michaela Moraczewska, wyraziła chęć przyjęcia jej do zakonu, wskazując jednak, że warunkiem niezbędnym do stania się członkiem wspólnoty jest wpłata posagu[7][9]. Helena Kowalska przez kolejny rok opiekowała się dziećmi Lipszyców, zarabiając w ten sposób na wyprawkę[3].
1 sierpnia 1925[2], mając wymaganą kwotę, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i rozpoczęła postulat. W klasztorze pełniła obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki[9].
W sierpniu tego samego roku, wyjechała do willi letniskowej Zgromadzenia w Skolimowie.[5][9]. Podczas pierwszego etapu jej życia klasztornego mistrzynią postulatu była m. Janina Olga Bartkiewicz[3].
Ostatnie miesiące postulatu odbyła pod kierunkiem m. Małgorzaty Gimbutt[5] w domu nowicjatu w Józefowie pod Krakowem(obecne Łagiewniki), dokąd przyjechała 23 stycznia 1926.
30 kwietnia 1926 uczestniczyła w obłóczynach. Przyjęła czarno-biały habit oraz imię Maria Faustyna[2][10]. Swój dwuletni nowicjat w charakterze Siostry rozpoczęła pod kierunkiem Marii Józefy Brzozy[10]. 30 kwietnia 1928 złożyła pierwsze śluby zakonne (czystości, ubóstwa i posłuszeństwa), składane na rok i ponawiane każdego roku, aż do czasu złożenia wieczystej profesji[5][11]. Uroczystościom przewodniczył bp Stanisław Rospond. Do klasztoru w Łagiewnikach przyjechali też rodzice siostry Faustyny[3].
W czerwcu 1929, po pobycie w Wilnie i w warszawskim domu na ul. Żytniej, zamieszkała w nowo powstającym klasztorze naGrochowie, przy ul. Hetmańskiej[5][11]. Rok później przyjechała do Płocka, gdzie w domu klasztornym przy Starym Rynku przebywała ponad dwa lata, wykonując obowiązki sprzedawczyni w sklepie piekarniczym. Przez kolejne lata wyjeżdżała pracować m. in. do Kiekrza i Białej[5][11].
1 grudnia 1931 Faustyna rozpoczęła III probację pod kierunkiem m. Małgorzaty Gimbutt. Dwa lata później udała się do Krakowa, gdzie 1 maja 1933 złożyła śluby wieczyste. Ceremoniom przewodniczył bp Stanisław Rospond[5][12].
27 maja 1933 wyjechała do Wilna, przebywając tam z przerwami do 1936[5][13]. Zajmowała się tam przyklasztornym ogrodem.[14].
21 marca 1936 Maria Faustyna Kowalska została przeniesiona z domu zgromadzenia w Wilnie do Walendowa, a po kliku tygodniach do Derd. Na ostatnie miejsce przeprowadzki wyznaczono jej dom w Krakowie, dokąd przyjechała 11 maja 1936 i przebywała aż do śmierci.