Gedeon był młodym, szczerym chłopakiem. Być może siedziałby obok mnie w zborowej ławce. Być może grałby w zespole uwielbienia. Co niedzielę słuchał opowiadań swoich ojców o potężnych cudach Jahwe.
Słyszał o egipskich plagach, rozstępującym się morzu i zstępującej z nieba mannie. Słyszał o tych wszystkich wydarzeniach, a jego serce drżało z ekscytacji. "Ach, jakże potężnemu Bogu służymy!"
W poniedziałek rano nadchodzili Midianici, a wczorajsi kaznodzieje szukali ukrycia w wydrążonych lochach. Tam, w ciemnościach jaskiń, pośród szlochu kobiet i wołania głodnych dzieci, młody chłopak zadawał sobie pytanie: "Gdzie jesteś Jahwe, o którym tyle słyszałem? Gdzie jesteś Jahwe ojcowskich opowieści? Gdzie jesteś Boże niedzielnych kazań?" Nie mógł wiedzieć, że tysiące młodych ludzi wszystkich wieków zapisze to pytanie na kartach historii...
Nie mógł wiedzieć, że właśnie tak rodzą się przebudzenia.
Spójrzmy przez moment na osobistą sytuację młodzieńca. Kim był jego ojciec? Ach, straszliwym odbiciem wielu współczesnych rodziców! Zaliczał się do niechlubnej grupy pielęgnujących imię Jahwe na ustach i ołtarz Baala na podwórku.
Tak, właśnie tak...
Bóg powiedział do Gedeona: "Rozwal ołtarz Baala, który należy do twojego ojca!" (Sędz. 6:25) Cóż za polecenie! Gedeon dokładnie wiedział, o który ołtarz chodzi. Joasz opowiadał o Jahwe, służąc jednocześnie Baalowi. W jego życiu nigdy nie było duchowej realności. Żył według podwójnych standardów, kopiąc olbrzymią przepaść między słowami a czynami. Pomyślcie o młodym Gedeonie, który każdego dnia mijał ołtarz Baala, myśląc jednocześnie o poruszających opowieściach. Sfrustrowany młodzieniec, któremu dane było poznać Boga odległej przeszłości. Boga ojcowskich opowiadań i wzruszających historii. Wszystkie kazania rozpoczynały się od słowa "kiedyś", a kazalnica prześcigała się w gloryfikowaniu przeszłości. "Kiedyś to Bóg działał w naszych zborach... Kiedyś dary Ducha Świętego były codziennością, a grzesznicy pokutowali na każdym nabożeństwie... Kiedyś, kiedyś, kiedyś..."
Gedeon słuchał o potężnym Jahwe, tylko po to, by chwilę później spoglądać na kulących się ze strachu współbraci. Przez te wszystkie dni, podczas których wrogie armie pustoszyły ziemię, w jego sercu rodziło się pragnienie realności. "O Boże, musi być coś więcej!" Kiedy anioł pozdrowił go słowami: "Pan z Tobą!", Gedeon odrzekł: "Chwileczkę, chwileczkę... Gdyby naprawdę Bóg był z nami, nasze życie wyglądałoby inaczej!" (Sędz. 6:13)
Trudno w bardziej dobitny sposób wyrazić ogrom rozczarowania zamknięty w kilku słowach. Jako Kościół cierpimy dzisiaj na straszliwą chorobę iluzji. Tylko niewielu ma dość odwagi, by zerwać starannie dopasowaną maskę religijności, która zakrywa ropiejącą ranę odrealnienia.
Głosimy Bożą radość, ukrywając w ścianach swoich sypialni troski i zmartwienia codzienności. Głosimy Bożą moc, opróżniając jednocześnie półki księgarni z pozycji traktujących o depresji, załamaniu i bezsilności. Głosimy miłość, dzieląc jednocześnie ciało Chrystusa na wiele frakcji, które mijając się na ulicy, przechodzą na drugą stronę. Głosimy wolność, podczas, gdy coraz więcej młodych ludzi usiłuje iść za Chrystusem dźwigając kajdany pornografii.
Żyjemy w świecie poruszających kazań i pokonanych chrześcijan. Żyjemy w świecie, w którym śpiewa się: "wszystko tobie, dziś oddaję", trzymając kurczowo portfel. Żyjemy w świecie, w którym wielu chrześcijan raduje się w niedzielę jedynie przed telewizorem.
Na naszych oczach rodzi się młode pokolenie znające Boga tylko z opowiadań. Można karmić je historią i poprawną doktryną, ale tak przyrządzona dieta przyprawi młodzież o śmierć. Kolorowe słowa nie zastąpią szarej rzeczywistości. Możesz płakać nad tym, że młodzież odchodzi od Boga, ale pozwól, że zapytam: czy zaoferowałeś coś więcej niż kolejne opowiadanie?
Dlaczego dziwimy się, że nie chcą służyć Bogu, którego mocy nigdy nie oglądali? Jeśli mówisz o zwycięskim Bogu, a chwilę później chowasz się w wydrążonej jaskini, co myślą o tym twoje dzieci? Spotykam młodych ludzi, którzy mówią: "Mój ojciec opowiada o Bogu, ale na podwórku ma ołtarz Baala." Pewien chłopak powiedział mi kiedyś ze złością: "Mam dwóch ojców: jeden w zborze, drugi w domu". Młode pokolenie widzi wypielęgnowane ołtarze Baala na naszych podwórkach. Jeśli wydajesz więcej pieniędzy na drzewka koło domu niż na misję, to nie wmówisz dzieciom, że wierzysz w piekło. Jeśli modlisz się z rodziną przez 5 minut, oglądając jednocześnie dwugodzinne filmy, nie wmówisz nikomu, że Bóg jest dla ciebie najważniejszy. Jak wiele młodych dziewczyn spogląda na zapłakane matki, kryjące się gdzieś w wydrążonych tunelach? Uciekające przed depresją i załamaniem?
Czy to dziwne, że zaczynamy pytać: "Czy naprawdę Jahwe jest pośród nas?" Czy to dziwne, że pewnego dnia rodzi się tęsknota za realnością? Tęsknota za realnością Boga znanego tylko z opowiadań? Dzisiaj, kiedy wrogie armie pustoszą naszą ziemię, Kościół potrzebuje czegoś więcej niż kolejnej historii o Bogu. Kościół potrzebuje Boga!
Jestem straszliwie zmęczony profesjonalnymi mówcami, którzy z rękami w kieszeni i szerokim uśmiechem mówią o Bożej mocy, której nigdy nie oglądali. Jestem zmęczony młodzieżowymi konferencjami, na których ubiera się poselstwo w młodzieżowe szaty, myląc kazalnicę z kabaretową sceną. Jestem zmęczony kolejnymi kazaniami pełnymi najróżniejszych historyjek ściągniętych z Internetu. Skończmy z tym! Błagam, w imieniu młodzieży spragnionej realności Boga - skończmy z tym! Drodzy rodzice, pastorzy i przywódcy – nie mówcie nam więcej o Bożej mocy, pokażcie ją! Zaprowadźcie nas do miejsca, w którym ujrzymy chwałę Chrystusa! Miejsca, o którym będziemy mogli powiedzieć wraz z Piotrem: "Dobrze nam tu!". (Mat. 17:4)
Jeśli jesteś rozczarowanym chrześcijaninem, zmęczonym opowiadaniami o przeszłości, nie martw się. Znalazłeś się we właściwym miejscu i w dobrym towarzystwie. Kiedy Bóg postanowił przełamać impas w Izraelu, nie przyszedł do Joasza, przyszedł do Gedeona.
Powiedział: "Gedeonie, idź w twojej mocy i wybaw Izraela!" (Sędz. 6:14)
Cóż za moc posiadał Gedeon? Cóż za moc posiadasz ty? Ach, cóż za potężna moc tkwi w spragnionym realności sercu! Moc desperacji! Moc niezadowolenia! Moc tęsknoty za realnością Boga! Być może znasz to uczucie. Uczucie, które pali cię, gdy klękasz do modlitwy i spoglądasz na swoje życie. Uczucie, które jak płomień rozlewa się po całym ciele, kiedy słuchasz opowiadań przeszłości!
Wołasz często: "O, Boże, przyjdź! Jeśli mogłeś działać w taki sposób 50 lat temu, możesz i dzisiaj! Stań się realny w moim życiu! Nie chcę cię tylko w niedzielę na nabożeństwie, chcę cię w mojej szkole i pracy!" Ktokolwiek kiedykolwiek pozwolił użyć się Bogu, rozpaczliwie tęsknił za realnością! Pewnego dnia porzucał łódkę przeszłości i zaczynał chodzić po wodzie. Pewnego dnia zamykał książki o przebudzeniach i zaczynał wołać: "Boże, przebudź mnie!" Moc niezadowolenia poruszała strunami jednego serca, by stworzyć melodię, która poruszała tysiącami dusz! Każde przebudzenie w historii rozpoczynało się w sercach garstki ludzi tęskniących za realnością. Kiedy opowiadania przeszłości przestają już wystarczać, stajesz na rozdrożu.
Możesz skręcić w uczęszczaną uliczkę zniechęcenia o nazwie: "To Nie Działa". Staniesz się kolejnym Joaszem, opowiadającym historie o Bogu przeszłości. Być może, tak jak i ja, lękasz się takiej ewentualności. Wybierzmy więc drugą uliczkę. Widać na niej ślady Gedeona i bohaterów wiary wszystkich wieków. W powietrzu unosi się zapach duchowego potu, na piasku widnieją krople krwi, a na poboczu porzucone marzenia i plany. Ach, jak bardzo pragnę realnej obecności Boga w moim życiu! Leonard Ravenhill powiedział kiedyś: "Jedynym powodem, dla którego nie mamy przebudzenia jest to, że żyje się nam całkiem wygodnie bez niego."
Czy doszedłeś już do miejsca, w którym nic, oprócz żywego Boga, nie może cię usatysfakcjonować?
O, Panie...
"Czyż nie ożywisz nas znowu, aby lud twój rozradował się w tobie?
2)
Gedeon był młodym, szczerym chłopakiem. Być może siedziałby obok mnie w zborowej ławce. Być może grałby w zespole uwielbienia. Co niedzielę słuchał opowiadań swoich ojców o potężnych cudach Jahwe.
Słyszał o egipskich plagach, rozstępującym się morzu i zstępującej z nieba mannie. Słyszał o tych wszystkich wydarzeniach, a jego serce drżało z ekscytacji. "Ach, jakże potężnemu Bogu służymy!"
W poniedziałek rano nadchodzili Midianici, a wczorajsi kaznodzieje szukali ukrycia w wydrążonych lochach. Tam, w ciemnościach jaskiń, pośród szlochu kobiet i wołania głodnych dzieci, młody chłopak zadawał sobie pytanie: "Gdzie jesteś Jahwe, o którym tyle słyszałem? Gdzie jesteś Jahwe ojcowskich opowieści? Gdzie jesteś Boże niedzielnych kazań?" Nie mógł wiedzieć, że tysiące młodych ludzi wszystkich wieków zapisze to pytanie na kartach historii...
Nie mógł wiedzieć, że właśnie tak rodzą się przebudzenia.
Spójrzmy przez moment na osobistą sytuację młodzieńca. Kim był jego ojciec? Ach, straszliwym odbiciem wielu współczesnych rodziców! Zaliczał się do niechlubnej grupy pielęgnujących imię Jahwe na ustach i ołtarz Baala na podwórku.
Tak, właśnie tak...
Bóg powiedział do Gedeona: "Rozwal ołtarz Baala, który należy do twojego ojca!" (Sędz. 6:25) Cóż za polecenie! Gedeon dokładnie wiedział, o który ołtarz chodzi. Joasz opowiadał o Jahwe, służąc jednocześnie Baalowi. W jego życiu nigdy nie było duchowej realności. Żył według podwójnych standardów, kopiąc olbrzymią przepaść między słowami a czynami. Pomyślcie o młodym Gedeonie, który każdego dnia mijał ołtarz Baala, myśląc jednocześnie o poruszających opowieściach. Sfrustrowany młodzieniec, któremu dane było poznać Boga odległej przeszłości. Boga ojcowskich opowiadań i wzruszających historii. Wszystkie kazania rozpoczynały się od słowa "kiedyś", a kazalnica prześcigała się w gloryfikowaniu przeszłości. "Kiedyś to Bóg działał w naszych zborach... Kiedyś dary Ducha Świętego były codziennością, a grzesznicy pokutowali na każdym nabożeństwie... Kiedyś, kiedyś, kiedyś..."
Gedeon słuchał o potężnym Jahwe, tylko po to, by chwilę później spoglądać na kulących się ze strachu współbraci. Przez te wszystkie dni, podczas których wrogie armie pustoszyły ziemię, w jego sercu rodziło się pragnienie realności. "O Boże, musi być coś więcej!" Kiedy anioł pozdrowił go słowami: "Pan z Tobą!", Gedeon odrzekł: "Chwileczkę, chwileczkę... Gdyby naprawdę Bóg był z nami, nasze życie wyglądałoby inaczej!" (Sędz. 6:13)
Trudno w bardziej dobitny sposób wyrazić ogrom rozczarowania zamknięty w kilku słowach. Jako Kościół cierpimy dzisiaj na straszliwą chorobę iluzji. Tylko niewielu ma dość odwagi, by zerwać starannie dopasowaną maskę religijności, która zakrywa ropiejącą ranę odrealnienia.
Głosimy Bożą radość, ukrywając w ścianach swoich sypialni troski i zmartwienia codzienności. Głosimy Bożą moc, opróżniając jednocześnie półki księgarni z pozycji traktujących o depresji, załamaniu i bezsilności. Głosimy miłość, dzieląc jednocześnie ciało Chrystusa na wiele frakcji, które mijając się na ulicy, przechodzą na drugą stronę. Głosimy wolność, podczas, gdy coraz więcej młodych ludzi usiłuje iść za Chrystusem dźwigając kajdany pornografii.
Żyjemy w świecie poruszających kazań i pokonanych chrześcijan. Żyjemy w świecie, w którym śpiewa się: "wszystko tobie, dziś oddaję", trzymając kurczowo portfel. Żyjemy w świecie, w którym wielu chrześcijan raduje się w niedzielę jedynie przed telewizorem.
Na naszych oczach rodzi się młode pokolenie znające Boga tylko z opowiadań. Można karmić je historią i poprawną doktryną, ale tak przyrządzona dieta przyprawi młodzież o śmierć. Kolorowe słowa nie zastąpią szarej rzeczywistości. Możesz płakać nad tym, że młodzież odchodzi od Boga, ale pozwól, że zapytam: czy zaoferowałeś coś więcej niż kolejne opowiadanie?
Dlaczego dziwimy się, że nie chcą służyć Bogu, którego mocy nigdy nie oglądali? Jeśli mówisz o zwycięskim Bogu, a chwilę później chowasz się w wydrążonej jaskini, co myślą o tym twoje dzieci? Spotykam młodych ludzi, którzy mówią: "Mój ojciec opowiada o Bogu, ale na podwórku ma ołtarz Baala." Pewien chłopak powiedział mi kiedyś ze złością: "Mam dwóch ojców: jeden w zborze, drugi w domu". Młode pokolenie widzi wypielęgnowane ołtarze Baala na naszych podwórkach. Jeśli wydajesz więcej pieniędzy na drzewka koło domu niż na misję, to nie wmówisz dzieciom, że wierzysz w piekło. Jeśli modlisz się z rodziną przez 5 minut, oglądając jednocześnie dwugodzinne filmy, nie wmówisz nikomu, że Bóg jest dla ciebie najważniejszy. Jak wiele młodych dziewczyn spogląda na zapłakane matki, kryjące się gdzieś w wydrążonych tunelach? Uciekające przed depresją i załamaniem?
Czy to dziwne, że zaczynamy pytać: "Czy naprawdę Jahwe jest pośród nas?" Czy to dziwne, że pewnego dnia rodzi się tęsknota za realnością? Tęsknota za realnością Boga znanego tylko z opowiadań? Dzisiaj, kiedy wrogie armie pustoszą naszą ziemię, Kościół potrzebuje czegoś więcej niż kolejnej historii o Bogu. Kościół potrzebuje Boga!
Jestem straszliwie zmęczony profesjonalnymi mówcami, którzy z rękami w kieszeni i szerokim uśmiechem mówią o Bożej mocy, której nigdy nie oglądali. Jestem zmęczony młodzieżowymi konferencjami, na których ubiera się poselstwo w młodzieżowe szaty, myląc kazalnicę z kabaretową sceną. Jestem zmęczony kolejnymi kazaniami pełnymi najróżniejszych historyjek ściągniętych z Internetu. Skończmy z tym! Błagam, w imieniu młodzieży spragnionej realności Boga - skończmy z tym! Drodzy rodzice, pastorzy i przywódcy – nie mówcie nam więcej o Bożej mocy, pokażcie ją! Zaprowadźcie nas do miejsca, w którym ujrzymy chwałę Chrystusa! Miejsca, o którym będziemy mogli powiedzieć wraz z Piotrem: "Dobrze nam tu!". (Mat. 17:4)
Jeśli jesteś rozczarowanym chrześcijaninem, zmęczonym opowiadaniami o przeszłości, nie martw się. Znalazłeś się we właściwym miejscu i w dobrym towarzystwie. Kiedy Bóg postanowił przełamać impas w Izraelu, nie przyszedł do Joasza, przyszedł do Gedeona.
Powiedział: "Gedeonie, idź w twojej mocy i wybaw Izraela!" (Sędz. 6:14)
Cóż za moc posiadał Gedeon? Cóż za moc posiadasz ty? Ach, cóż za potężna moc tkwi w spragnionym realności sercu! Moc desperacji! Moc niezadowolenia! Moc tęsknoty za realnością Boga! Być może znasz to uczucie. Uczucie, które pali cię, gdy klękasz do modlitwy i spoglądasz na swoje życie. Uczucie, które jak płomień rozlewa się po całym ciele, kiedy słuchasz opowiadań przeszłości!
Wołasz często: "O, Boże, przyjdź! Jeśli mogłeś działać w taki sposób 50 lat temu, możesz i dzisiaj! Stań się realny w moim życiu! Nie chcę cię tylko w niedzielę na nabożeństwie, chcę cię w mojej szkole i pracy!" Ktokolwiek kiedykolwiek pozwolił użyć się Bogu, rozpaczliwie tęsknił za realnością! Pewnego dnia porzucał łódkę przeszłości i zaczynał chodzić po wodzie. Pewnego dnia zamykał książki o przebudzeniach i zaczynał wołać: "Boże, przebudź mnie!" Moc niezadowolenia poruszała strunami jednego serca, by stworzyć melodię, która poruszała tysiącami dusz! Każde przebudzenie w historii rozpoczynało się w sercach garstki ludzi tęskniących za realnością. Kiedy opowiadania przeszłości przestają już wystarczać, stajesz na rozdrożu.
Możesz skręcić w uczęszczaną uliczkę zniechęcenia o nazwie: "To Nie Działa". Staniesz się kolejnym Joaszem, opowiadającym historie o Bogu przeszłości. Być może, tak jak i ja, lękasz się takiej ewentualności. Wybierzmy więc drugą uliczkę. Widać na niej ślady Gedeona i bohaterów wiary wszystkich wieków. W powietrzu unosi się zapach duchowego potu, na piasku widnieją krople krwi, a na poboczu porzucone marzenia i plany. Ach, jak bardzo pragnę realnej obecności Boga w moim życiu! Leonard Ravenhill powiedział kiedyś: "Jedynym powodem, dla którego nie mamy przebudzenia jest to, że żyje się nam całkiem wygodnie bez niego."
Czy doszedłeś już do miejsca, w którym nic, oprócz żywego Boga, nie może cię usatysfakcjonować?
O, Panie...
"Czyż nie ożywisz nas znowu, aby lud twój rozradował się w tobie?