Wyobraź sobie, że wybrałaś się na wycieczkę klasową w kosmos.Napisz opowiadanie o swojej podróży. Opowiadanie powinno być na co najmniej pół strony A4
karolinka29
Ostatnio nasza wychowawczyni ogłosiła. że za cztery dni pojedziemy na wycieczkę. Podobno wszystko zostało omówione na wywiadówce. Pani nie chciała nam powiedzieć, gdzie pojedziemy... Powiedziała tylko, że na pewno będzie nam się podobało i że nie może, ponieważ to ma być niespodzianka. Przez te cztery dni wszyscy zawsze byli przygotowani do lekcji i byli bardzo grzeczni. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany piątek - dzień, w którym mieliśmy pojechać an wycieczkę. Najpierw długo jechaliśmy autokarem. Potem przesiedlimy się w jakiś dziwny samolot czy coś takiego... sama nie wiem co to było. Nagle zasnęłam. Obudziłam się, gdy byliśmy na miejscu... Wysiedliśmy z tego dziwnego pojazdu. Nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteśmy. Nagle podbiegła do mnie Martyna i krzyknęła: - Cześć... wreszcie się obudziłaś... bierz swoje rzeczy i choć się rozpakowywać. - Dobra... już idę... Wzięłam torbę i poszłam za Martyną. Nadal nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Okazało się, że mieszkam w pokoju z Martyną Ewą i Igą. Kiedy się rozpakowałam, podeszłam do Ewy i zapytałam ją gdzie my właściwie jesteśmy. - No jak to nie wiesz? Zapytała mnie zdziwiona Ewa... - Nie. - Jesteśmy na Jowiszu. Już lekko zaniepokojona powiedziałam: - Ewa no... nie rób scen. Gdzie jesteśmy? Hmm? - Ja mówię całkiem poważnie... Jesteśmy na Jowiszu! Dziś mamy się rozpakować i urządzić, a jutro pójdziemy do tutejszej szkoły i poznamy tubylców. -No co ty? To są jacyś tubylcy? - Zapytałam zdziwiona... -Jasne że tak... Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam bardzo zdziwiona. Było już późno. Położyłyśmy się spać. Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do tutejszej szkoły i poznaliśmy tutejszych mieszkańców. Było tam trochę dziwnie, ale niemniej jednak bardzo fajnie. Dzieci wyglądały dużo inaczej. Były zielone! Wyglądały jak kosmici. Niezwykłe było to, że oni mówili z naszym języku. Obiadem poczęstowali nas w szkole. Jedzenie było inne niż u nas... ale i tak nam bardzo smakowało. Wieczorem wróciliśmy do ośrodka, w którym mieszkaliśmy. Następnego dnia poszliśmy do zoo. Spędziliśmy tam cały dzień. Zwierzęta były śmieszne. Zupełnie nie podobne to tych naszych... W zasadzie to jak wszystko. Niestety okazało się, że już jutro musimy wracać. Jutrzejszy dzień mieliśmy spędzić na zwiedzaniu tutejszej przyrody. Ale ubłagaliśmy naszą wychowawczynię, abyśmy mogli ten dzień spędzić z nowymi przyjaciółmi. Minął on bardzo szybko i przyjemnie. Wieczorem wsiedliśmy do tego dziwnego pojazdu i wróciliśmy na Ziemię. Następnego dnia w szkole opowiedzieliśmy nasze przygody innym klasom, ale oni nie chcieli nam uwierzyć. Szkoda, że ta wycieczka trwała tak krótko...
dajjj najj
Dwa dni temu pani w szkole opowiedziała nam troszkę ciekawych rzeczy o kosmosie. Cała klasa była tak zainteresowana, ze zaproponowała wychowawczyni, aby zorganizowała taką wycieczkę. Pani zgodziła się i powiedziała żeby każdy kto chce jechać niech przyniesie na jutro 150 złotych. Wszyscy następnego dnia przynieśli potrzebna do wyjazdu kwotę i pani wychowawczyni ogłosiła iż dnia 22.03.2010 roku wyjedziemy spod szkoły na wycieczkę. Nastąpił dzień wycieczki, a Klaudia stała za ogrodzeniem szkoły i machała nam białą chusteczką na pożegnanie. Najpierw autokarem pojechaliśmy na przystanek rakiet i wyruszyliśmy między chmury i gwiazdy. Gdy unieśliśmy się i byliśmy równo z chmurami nagle zobaczyliśmy piękna różowa planetę. Ta planeta nazywała się Bajkolandia. Była ona cudowna. Miała różowy kolor, a była tak wielka, że całą naszą ziemie by przykryła. Po zwiedzaniu poszliśmy poszukać jakiegoś hotelu na tej planecie. Rano po śniadaniu poszliśmy zwiedzić miasto w Bajkolandia. To miasteczko było dziwne nawet nosiło dzina nazwe taka jak Bebkoland. W mieście stała wielka wieża na którą weszliśmy, aby obejrzeć świat dookoła. Wieża była zbudowana z czerwonych cegieł, a kształtem przypominała wielkiego loda. Gdy wracaliśmy do hotelu w autobusie zaczeły latać wielkie owady. Pani powiedziała nam wtedy, że są to kwiatopszczoły oraz mucholoty. Gdy byliśmy na miejscu pani zawołała na bok Wiktorię i zaczeła szeptac jej coś do ucha. Przy kolacji dziewczyny ciągneły ja za język i Wiktoria się Wygadała. Oznajmiła iż pani szykuje dla nas niespodzinkę i Wiktoria jej w tym pomaga. Wszyscy się cieszyli, aż jedna osoba powiedziała wszystko wychowawczyni. Tą osobą była Kaja. Pani z oburzeniem rozmawiała z Wiktorią i oznajmiła jej że sama zrobi niespodzianke dla klasy. Następnego dnia wycieczki wychowawczyni kazała nam o godzinie 14:30 zebrać się w stołówce i czekac na nią. Wszyzy czekali z niecierpliwością a tu wchodzi pani z wielkim kartonem. Wychowawczyni wołała wszystkich po kolei i wręczła im niespodzianki. Kązdy dostał prawie co innego jedni dostali długogumki inni zaś tempoołówki. Nastapił ostatni dzień wycieczki wszuscy byli smutni aż tu nagle pani wchodzi i mówi: -Wycieczka zostaje przedłuzona o 2 dni. -Hurra! Martyna w hotelu poznała dziewczynke która nazywała się Lucjomajka. Była ona mieszkana bajkolandi. Martyna ne znała oich języka ani Lucjomajka nie znała naszego języka. Więcy dziewczynki wpadły na pomysł ze będom malowa saobie obrazki i dzięki temu beda się rozumieć. Nastapił czas kolacji a tu cała gromada dziewczyn zaczeły się bic o znalezionego zwierzka. Był on dziwmy i nazywał się Małopskoczkiem chociarz ani nie skakał ani nie wyglądał jak małpa. Wtedy pani musiła wkroczyc do akcji.
Podobno wszystko zostało omówione na wywiadówce. Pani nie chciała nam powiedzieć, gdzie pojedziemy...
Powiedziała tylko, że na pewno będzie nam się podobało i że nie może, ponieważ to ma być niespodzianka. Przez te cztery dni wszyscy zawsze byli przygotowani do lekcji i byli bardzo grzeczni.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany piątek - dzień, w którym mieliśmy pojechać an wycieczkę.
Najpierw długo jechaliśmy autokarem. Potem przesiedlimy się w jakiś dziwny samolot czy coś takiego... sama nie wiem co to było.
Nagle zasnęłam. Obudziłam się, gdy byliśmy na miejscu...
Wysiedliśmy z tego dziwnego pojazdu. Nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteśmy. Nagle podbiegła do mnie Martyna i krzyknęła:
- Cześć... wreszcie się obudziłaś... bierz swoje rzeczy i choć się rozpakowywać.
- Dobra... już idę...
Wzięłam torbę i poszłam za Martyną. Nadal nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Okazało się, że mieszkam w pokoju z Martyną Ewą i Igą.
Kiedy się rozpakowałam, podeszłam do Ewy i zapytałam ją gdzie my właściwie jesteśmy.
- No jak to nie wiesz? Zapytała mnie zdziwiona Ewa...
- Nie.
- Jesteśmy na Jowiszu.
Już lekko zaniepokojona powiedziałam:
- Ewa no... nie rób scen. Gdzie jesteśmy? Hmm?
- Ja mówię całkiem poważnie... Jesteśmy na Jowiszu! Dziś mamy się rozpakować i urządzić, a jutro pójdziemy do tutejszej szkoły i poznamy tubylców.
-No co ty? To są jacyś tubylcy? - Zapytałam zdziwiona...
-Jasne że tak...
Kiedy się o tym dowiedziałam, byłam bardzo zdziwiona. Było już późno. Położyłyśmy się spać. Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do tutejszej szkoły i poznaliśmy tutejszych mieszkańców.
Było tam trochę dziwnie, ale niemniej jednak bardzo fajnie.
Dzieci wyglądały dużo inaczej. Były zielone! Wyglądały jak kosmici. Niezwykłe było to, że oni mówili z naszym języku. Obiadem poczęstowali nas w szkole. Jedzenie było inne niż u nas... ale i tak nam bardzo smakowało.
Wieczorem wróciliśmy do ośrodka, w którym mieszkaliśmy. Następnego dnia poszliśmy do zoo. Spędziliśmy tam cały dzień. Zwierzęta były śmieszne. Zupełnie nie podobne to tych naszych... W zasadzie to jak wszystko.
Niestety okazało się, że już jutro musimy wracać. Jutrzejszy dzień mieliśmy spędzić na zwiedzaniu tutejszej przyrody. Ale ubłagaliśmy naszą wychowawczynię, abyśmy mogli ten dzień spędzić z nowymi przyjaciółmi. Minął on bardzo szybko i przyjemnie. Wieczorem wsiedliśmy do tego dziwnego pojazdu i wróciliśmy na Ziemię.
Następnego dnia w szkole opowiedzieliśmy nasze przygody innym klasom, ale oni nie chcieli nam uwierzyć.
Szkoda, że ta wycieczka trwała tak krótko...
dajjj najj
Dwa dni temu pani w szkole opowiedziała nam troszkę ciekawych rzeczy o kosmosie. Cała klasa była tak zainteresowana, ze zaproponowała wychowawczyni, aby zorganizowała taką wycieczkę. Pani zgodziła się i powiedziała żeby każdy kto chce jechać niech przyniesie na jutro 150 złotych. Wszyscy następnego dnia przynieśli potrzebna do wyjazdu kwotę i pani wychowawczyni ogłosiła iż dnia 22.03.2010 roku wyjedziemy spod szkoły na wycieczkę.
Nastąpił dzień wycieczki, a Klaudia stała za ogrodzeniem szkoły i machała nam białą chusteczką na pożegnanie. Najpierw autokarem pojechaliśmy na przystanek rakiet i wyruszyliśmy między chmury i gwiazdy. Gdy unieśliśmy się i byliśmy równo z chmurami nagle zobaczyliśmy piękna różowa planetę. Ta planeta nazywała się Bajkolandia. Była ona cudowna. Miała różowy kolor, a była tak wielka, że całą naszą ziemie by przykryła. Po zwiedzaniu poszliśmy poszukać jakiegoś hotelu na tej planecie. Rano po śniadaniu poszliśmy zwiedzić miasto w Bajkolandia. To miasteczko było dziwne nawet nosiło dzina nazwe taka jak Bebkoland. W mieście stała wielka wieża na którą weszliśmy, aby obejrzeć świat dookoła. Wieża była zbudowana z czerwonych cegieł, a kształtem przypominała wielkiego loda. Gdy wracaliśmy do hotelu w autobusie zaczeły latać wielkie owady. Pani powiedziała nam wtedy, że są to kwiatopszczoły oraz mucholoty. Gdy byliśmy na miejscu pani zawołała na bok Wiktorię i zaczeła szeptac jej coś do ucha. Przy kolacji dziewczyny ciągneły ja za język i Wiktoria się Wygadała. Oznajmiła iż pani szykuje dla nas niespodzinkę i Wiktoria jej w tym pomaga. Wszyscy się cieszyli, aż jedna osoba powiedziała wszystko wychowawczyni. Tą osobą była Kaja. Pani z oburzeniem rozmawiała z Wiktorią i oznajmiła jej że sama zrobi niespodzianke dla klasy. Następnego dnia wycieczki wychowawczyni kazała nam o godzinie 14:30 zebrać się w stołówce i czekac na nią. Wszyzy czekali z niecierpliwością a tu wchodzi pani z wielkim kartonem. Wychowawczyni wołała wszystkich po kolei i wręczła im niespodzianki. Kązdy dostał prawie co innego jedni dostali długogumki inni zaś tempoołówki. Nastapił ostatni dzień wycieczki wszuscy byli smutni aż tu nagle pani wchodzi i mówi:
-Wycieczka zostaje przedłuzona o 2 dni.
-Hurra!
Martyna w hotelu poznała dziewczynke która nazywała się Lucjomajka. Była ona mieszkana bajkolandi. Martyna ne znała oich języka ani Lucjomajka nie znała naszego języka. Więcy dziewczynki wpadły na pomysł ze będom malowa saobie obrazki i dzięki temu beda się rozumieć. Nastapił czas kolacji a tu cała gromada dziewczyn zaczeły się bic o znalezionego zwierzka. Był on dziwmy i nazywał się Małopskoczkiem chociarz ani nie skakał ani nie wyglądał jak małpa. Wtedy pani musiła wkroczyc do akcji.
dam ci dwa wybiesz sobie :D