Bolesław II, syn Kazimierza Odnowiciela, objął władzę książęcą w 1058 r., w wieku ok. 16 lat. Jego osiągnięcia stawiają go w szeregu najwybitniejszych naszych władców. Pod rządami Bolesława Polska stała się lokalną potęgą.
Wojownik i darczyńca
Młody książę zdobył znaczne wpływy na Węgrzech i Rusi, osadzając na tamtejszych tronach powolnych sobie władców. W okresie sporu papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV opowiedział się po stronie Ojca Świętego, wspierał też antycesarską opozycję niemiecką. Wysyłał zwycięskie hufce do krajów ościennych, a nawet do dalekiej Anglii (udział w wyprawie duńskiego króla Swena Estrydsena w 1069). Nie zdołał wprawdzie zapobiec utracie Pomorza Zachodniego, odzyskał za to na wschodzie Grody Czerwieńskie.
Wspierał też rozwój organizacji Kościoła, hojną ręką fundował świątynie i klasztory (szczególnie benedyktyńskie – m.in. w Tyńcu, Mogilnie, Lubiniu, Płocku, Wrocławiu).
Gall Anonim przytacza przydomek Bolesława – Szczodry. Hojność monarchy podkreślona jest w gallowej Kronice aż 13 razy (dla nadwornego skryby był widać ideałem władcy …).
Król
W Boże Narodzenie 1076 r. Bolesław przyjął z rąk arcybiskupa gnieźnieńskiego koronę królewską, przesłaną przez papieża Grzegorza VII, jako trzeci w historii polski król (po Bolesławie Chrobrym i Mieszku II). Przywracając Polsce rangę królestwa, wyzwolił ją z zależności od cesarstwa niemieckiego.
„Książę Polaków, który od wielu lat był trybutariuszem królów niemieckich (…) wbrew sprawiedliwości i prawom większych od niego (…) na hańbę królestwa niemieckiego (…) uzurpował sobie godność i imię króla” – biadał saksoński kronikarz, Lambert z Harsfeldu.
„Śmiały” i „dziki”
Niestety, niektóre cechy charakteru Bolesława były niczym zarodki późniejszego kataklizmu. Obok niewątpliwych zalet dostrzegamy u niego pychę, gwałtowność, okrucieństwo. Podczas wyprawy przeciw Czechom przez własną lekkomyślność wpadł z wojskiem w zasadzkę, z której ledwie uszedł cało. W trakcie walk z Pomorzanami jego „nieostrożność” była przyczyną niepotrzebnej śmierci wielu wojów. Udzielając schronienia wypędzonemu z Rusi księciu Izjasławowi, zagarnął jego skarby, co pociągnęło za sobą upomnienie od papieża, broniącego pokrzywdzonego.
Publicznie znieważał oddanych mu sojuszników. Wspomnianego Izjasława, osadziwszy na powrót na kijowskim tronie, ze śmiechem targał za brodę, poniżając nieszczęśnika w oczach poddanych. Już po wypędzeniu Bolesława Szczodrego z Polski, polski monarcha zachował się wyjątkowo grubiańsko wobec udzielającego mu gościny węgierskiego króla Władysława. W efekcie, jak stwierdza Gall: „Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i – jak mówią – przyspieszył tym własną śmierć”.
Kronikarz, podkreślający odwagę i dzielność Szczodrego, jego „zuchwałą śmiałość rycerską” tudzież „wieloraką zacność”, przecież wytyka królowi „nadmiar ambicji i próżność”. Określa go epitetem (mylnie odczytywanym jako przydomek) – audax – „śmiały” (co można jednak również odczytać jako „zuchwały” bądź „arogancki”), ale też efferus – „dziki”...
Czarna legenda
Późniejsze kroniki przytaczały zupełnie niewiarygodne historie o niemoralnym życiu Bolesława (np. o porwaniu żony jednego z wojów, czy o uprawianiu sodomii). Między bajki możemy włożyć współczesną hipotezę o rzekomej chorobie umysłowej króla. Wymysły kronikarzy, przedstawiających Bolesława Szczodrego wyłącznie w czarnych barwach, wydają się być równie fałszywe, jak dzieła XIX- i XX-wiecznych autorów, dla odmiany bezkrytycznie go gloryfikujących. Król miał swoje zalety i swe zasługi – jednak „zaciemnił je występkami” (Długosz).
„Haniebna zemsta”
Niezależnie od tego, czy prawdziwa jest relacja Wincentego Kadłubka o masowych dezercjach podczas wyprawy na Ruś i o późniejszych okrutnych represjach, w kraju narastał opór wobec rządów królewskich. „Większość historyków uważa, że Bolesław Śmiały pod koniec rządów miał przeciwko sobie poważną część aktywnego podówczas społeczeństwa, tj. warstwy możnowładczej i rycerskiej” (A. Gołubiew). Nietrudno sobie wyobrazić, jak znany z porywczości król, nawet przez przychylnego mu kronikarza określany mianem „dzikiego”, obdarzony absolutną władzą, reagował na wszelkie przejawy opozycji…
Wtedy wystąpił biskup Stanisław. Zaufany króla, bardzo prawdopodobne, że jego przyjaciel – wszak to Bolesław powierzył mu diecezję krakowską. Możliwe, że zagroził monarsze klątwą, lub nawet klątwy użył. W opinii papieża Innocentego IV Stanisław Szczepanowski posłużył się klątwą „dla uleczenia króla ufając, że z żalem powróci on… do Pana Zastępów”.
Na „bunt” biskupa król reaguje „mszcząc się haniebnie”. Stanisław ginie męczeńską śmiercią. Niedługo potem król, najwyraźniej opuszczony przez stronników, zostaje wypędzony z kraju. Być może salwował się ucieczką ku granicy, wraz z rodziną, choć termin „został z Polski wypędzony” może sugerować karę wygnania.
Modlitwa za duszę Kaina
Bolesław udaje się na Węgry. Swoją pychą i grubiaństwem zraża do siebie gościnnych gospodarzy, „ściąga na siebie ich nienawiść”. Umiera w 1081 lub 1082 r., zaledwie dwa lub trzy lata po opuszczeniu kraju, w 39-ej lub 40-ej wiośnie życia (według innych źródeł już w 1079 lub 1080 r.). Gall sugeruje, że Bolesława zamordowano. Kadłubek pisze o samobójstwie, inni – o wypadku na polowaniu, bądź o pokutniczym żywocie w klasztorze w Osjaku (Karyntia) lub Wilten (Austria).
Legenda o królu-wygnańcu, dożywającym ostatnich lat w klasztornej celi, kajającym się tam za popełnione zbrodnie – chwyta za serce, choć historycy podchodzą do niej sceptycznie: „Legenda o jego pokucie w klasztorze (…) pojawia się dopiero w XV w. i żadną miarą nie zasługuje na wiarę” (M. Plezia). „(…) nie ma podstaw przyjmować późniejszą tradycję wiążącą ostatnie lata życia Bolesława z klasztorami w Osjaku czy Wilten (…)” (T. Grudziński).
Pokutnik czy nie, pozbawiony tronu i wygnany Bolesław budził jednak współczucie. Gdy zmarł, modlono się za jego duszę w klasztorach benedyktynów, wdzięcznych za niegdysiejszą hojność, ale i w katedrze krakowskiej, opodal miejsca jego zbrodni. W 1967 r. Karol Wojtyła, wielki admirator św. Stanisława, po odebraniu kapelusza kardynalskiego z rąk papieża Pawła VI, wracając do kraju, zatrzymał się w klasztorze w Osjaku, odprawić Mszę św. w intencji nieszczęsnego króla.
Bolesław II, syn Kazimierza Odnowiciela, objął władzę książęcą w 1058 r., w wieku ok. 16 lat. Jego osiągnięcia stawiają go w szeregu najwybitniejszych naszych władców. Pod rządami Bolesława Polska stała się lokalną potęgą.
Wojownik i darczyńca
Młody książę zdobył znaczne wpływy na Węgrzech i Rusi, osadzając na tamtejszych tronach powolnych sobie władców. W okresie sporu papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV opowiedział się po stronie Ojca Świętego, wspierał też antycesarską opozycję niemiecką. Wysyłał zwycięskie hufce do krajów ościennych, a nawet do dalekiej Anglii (udział w wyprawie duńskiego króla Swena Estrydsena w 1069). Nie zdołał wprawdzie zapobiec utracie Pomorza Zachodniego, odzyskał za to na wschodzie Grody Czerwieńskie.
Wspierał też rozwój organizacji Kościoła, hojną ręką fundował świątynie i klasztory (szczególnie benedyktyńskie – m.in. w Tyńcu, Mogilnie, Lubiniu, Płocku, Wrocławiu).
Gall Anonim przytacza przydomek Bolesława – Szczodry. Hojność monarchy podkreślona jest w gallowej Kronice aż 13 razy (dla nadwornego skryby był widać ideałem władcy …).
Król
W Boże Narodzenie 1076 r. Bolesław przyjął z rąk arcybiskupa gnieźnieńskiego koronę królewską, przesłaną przez papieża Grzegorza VII, jako trzeci w historii polski król (po Bolesławie Chrobrym i Mieszku II). Przywracając Polsce rangę królestwa, wyzwolił ją z zależności od cesarstwa niemieckiego.
„Książę Polaków, który od wielu lat był trybutariuszem królów niemieckich (…) wbrew sprawiedliwości i prawom większych od niego (…) na hańbę królestwa niemieckiego (…) uzurpował sobie godność i imię króla” – biadał saksoński kronikarz, Lambert z Harsfeldu.
„Śmiały” i „dziki”
Niestety, niektóre cechy charakteru Bolesława były niczym zarodki późniejszego kataklizmu. Obok niewątpliwych zalet dostrzegamy u niego pychę, gwałtowność, okrucieństwo. Podczas wyprawy przeciw Czechom przez własną lekkomyślność wpadł z wojskiem w zasadzkę, z której ledwie uszedł cało. W trakcie walk z Pomorzanami jego „nieostrożność” była przyczyną niepotrzebnej śmierci wielu wojów. Udzielając schronienia wypędzonemu z Rusi księciu Izjasławowi, zagarnął jego skarby, co pociągnęło za sobą upomnienie od papieża, broniącego pokrzywdzonego.
Publicznie znieważał oddanych mu sojuszników. Wspomnianego Izjasława, osadziwszy na powrót na kijowskim tronie, ze śmiechem targał za brodę, poniżając nieszczęśnika w oczach poddanych. Już po wypędzeniu Bolesława Szczodrego z Polski, polski monarcha zachował się wyjątkowo grubiańsko wobec udzielającego mu gościny węgierskiego króla Władysława. W efekcie, jak stwierdza Gall: „Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i – jak mówią – przyspieszył tym własną śmierć”.
Kronikarz, podkreślający odwagę i dzielność Szczodrego, jego „zuchwałą śmiałość rycerską” tudzież „wieloraką zacność”, przecież wytyka królowi „nadmiar ambicji i próżność”. Określa go epitetem (mylnie odczytywanym jako przydomek) – audax – „śmiały” (co można jednak również odczytać jako „zuchwały” bądź „arogancki”), ale też efferus – „dziki”...
Czarna legenda
Późniejsze kroniki przytaczały zupełnie niewiarygodne historie o niemoralnym życiu Bolesława (np. o porwaniu żony jednego z wojów, czy o uprawianiu sodomii). Między bajki możemy włożyć współczesną hipotezę o rzekomej chorobie umysłowej króla. Wymysły kronikarzy, przedstawiających Bolesława Szczodrego wyłącznie w czarnych barwach, wydają się być równie fałszywe, jak dzieła XIX- i XX-wiecznych autorów, dla odmiany bezkrytycznie go gloryfikujących. Król miał swoje zalety i swe zasługi – jednak „zaciemnił je występkami” (Długosz).
„Haniebna zemsta”
Niezależnie od tego, czy prawdziwa jest relacja Wincentego Kadłubka o masowych dezercjach podczas wyprawy na Ruś i o późniejszych okrutnych represjach, w kraju narastał opór wobec rządów królewskich. „Większość historyków uważa, że Bolesław Śmiały pod koniec rządów miał przeciwko sobie poważną część aktywnego podówczas społeczeństwa, tj. warstwy możnowładczej i rycerskiej” (A. Gołubiew). Nietrudno sobie wyobrazić, jak znany z porywczości król, nawet przez przychylnego mu kronikarza określany mianem „dzikiego”, obdarzony absolutną władzą, reagował na wszelkie przejawy opozycji…
Wtedy wystąpił biskup Stanisław. Zaufany króla, bardzo prawdopodobne, że jego przyjaciel – wszak to Bolesław powierzył mu diecezję krakowską. Możliwe, że zagroził monarsze klątwą, lub nawet klątwy użył. W opinii papieża Innocentego IV Stanisław Szczepanowski posłużył się klątwą „dla uleczenia króla ufając, że z żalem powróci on… do Pana Zastępów”.
Na „bunt” biskupa król reaguje „mszcząc się haniebnie”. Stanisław ginie męczeńską śmiercią. Niedługo potem król, najwyraźniej opuszczony przez stronników, zostaje wypędzony z kraju. Być może salwował się ucieczką ku granicy, wraz z rodziną, choć termin „został z Polski wypędzony” może sugerować karę wygnania.
Modlitwa za duszę Kaina
Bolesław udaje się na Węgry. Swoją pychą i grubiaństwem zraża do siebie gościnnych gospodarzy, „ściąga na siebie ich nienawiść”. Umiera w 1081 lub 1082 r., zaledwie dwa lub trzy lata po opuszczeniu kraju, w 39-ej lub 40-ej wiośnie życia (według innych źródeł już w 1079 lub 1080 r.). Gall sugeruje, że Bolesława zamordowano. Kadłubek pisze o samobójstwie, inni – o wypadku na polowaniu, bądź o pokutniczym żywocie w klasztorze w Osjaku (Karyntia) lub Wilten (Austria).
Legenda o królu-wygnańcu, dożywającym ostatnich lat w klasztornej celi, kajającym się tam za popełnione zbrodnie – chwyta za serce, choć historycy podchodzą do niej sceptycznie: „Legenda o jego pokucie w klasztorze (…) pojawia się dopiero w XV w. i żadną miarą nie zasługuje na wiarę” (M. Plezia). „(…) nie ma podstaw przyjmować późniejszą tradycję wiążącą ostatnie lata życia Bolesława z klasztorami w Osjaku czy Wilten (…)” (T. Grudziński).
Pokutnik czy nie, pozbawiony tronu i wygnany Bolesław budził jednak współczucie. Gdy zmarł, modlono się za jego duszę w klasztorach benedyktynów, wdzięcznych za niegdysiejszą hojność, ale i w katedrze krakowskiej, opodal miejsca jego zbrodni. W 1967 r. Karol Wojtyła, wielki admirator św. Stanisława, po odebraniu kapelusza kardynalskiego z rąk papieża Pawła VI, wracając do kraju, zatrzymał się w klasztorze w Osjaku, odprawić Mszę św. w intencji nieszczęsnego króla.