Chrześcijańska wiara ogniskuje się na zmartwychwstaniu Jezusa. To jej fundament. Bez tego byłaby ona daremna, jak stwierdza apostoł Paweł (1 Kor 15). Spośród chrześcijańskich argumentów, takich jak: starotestamentowe zapowiedzi o przyjściu Mesjasza, niezwykłe Jego narodziny, mające moc autorytetu nauczanie, wreszcie cuda, zmartwychwstanie jawi się jako najistotniejsze.
Starotestamentowe proroctwa odnoszą się nie tylko do przyjścia Mesjasza. Zapowiedzi Jego przyjścia są wprawdzie bardzo ważnym elementem, ale to tylko część mozaiki całego starotestamentowego przesłania.
Niezwykłość narodzin Jezusa, choć powszechnie znana, prawdziwie zdumiewająca mogła być dla samej Marii. Poza nią nikt prawdy o charakterze poczęcia nie znał. Nawet Józef, do czasu interwencji anioła Pańskiego w jego śnie, traktował brzemienność Marii jako fakt raczej wstydliwy niż niezwykły (Mt 1:19-25). Same narodziny, pomijając skromne okoliczności, miały naturalny charakter. Co ciekawe, ludzie towarzyszący Józefowi i Marii w Betlejem wiedzieli o Jego narodzinach mniej, niż dzisiaj my.
Nauczanie Jezusa było niezwykłe i ma ponadczasowe znaczenie. Jego autorytet mogą wszakże odczuć i docenić tylko ci, którzy szczerze pragną wypełnić Boża wolę (J 7:17). Dla faryzeuszy i uczonych w Piśmie Jezus autorytetem nie był. Mieli problem z odparciem stawianych przez Niego zarzutów, ale traktowali Go nie jak oczekiwanego Mesjasza, lecz jak uciążliwego adwersarza, którego ostatecznie postanowili się pozbyć. Tak jest i dziś. Niewygodne wypowiedzi Jezusa albo się pokrętnie interpretuje, albo odrzuca.
Cuda Jezusa stanowiły wtedy, podobnie jak dziś, niewygodny problem, z którym należało się jakoś uporać. Czyniono to na różne sposoby. Na przykład, jak w przypadku uzdrowienia ślepo narodzonego (J 9), przeprowadzano dochodzenie, ale nie po to, by wyjaśnić okoliczności cudu, lecz by stłumić zainteresowanie. Albo, jak w przypadku Gerazeńczyków (Mk 5:17), wypraszano Jezusa z krainy. Dziś również cuda interpretuje się jako ubarwiony opis naturalnych zjawisk. Gdy rzecz nie daje się wyjaśnić w naturalny sposób, uważa się, że nie miała miejsca. Takie traktowanie cudów znalazło swoją nazwę - naukowe podejście do rzeczywistości. Wprawdzie nie objaśnia to faktów, ale poprawia samopoczucie wyznawcom takiego poglądu. Podobnie założenie, że nigdy nie da się dowieść istnienia lub nieistnienia Boga, w mniemaniu jego zwolenników uwalnia ich z wszelkich dociekań na ten temat. Boże Słowo nie pozostawia cienia wątpliwości, że relacja człowieka z Bogiem opiera się na wierze: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy Go szukają" (Hbr 11:6). To samo słowo Boże jasno też komunikuje: "Niewidzialna jego (Boga) istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę (Rz 1:20).
Nad wszystkimi innymi cudami można przejść do porządku dziennego, ostatecznie mogą one pozostać niewyjaśnioną zagadką. Ale ze zmartwychwstaniem Jezusa tak postąpić się nie da. W tym przypadku chodzi bowiem nie tyle o samo zjawisko, co o nasz stosunek do Zmartwychwstałego. W Biblii opisane są również inne przypadki wskrzeszenia zmarłych: młody człowiek z Nain (Łk 7:11-15), córeczka Jaira (Łk 8,41:42, 49-55), Łazarz (J 11:1-44) czy Ta-bita (Dz 9:36-41). Oni umarli i zostali przywróceni do życia. Niczego więcej o ich dalszym życiu na kartach Biblii nie zapisano. Możemy więc wnosić, że wszystko potem stanowiło kontynuację ich wcześniejszego życia.
Nie tak miała się rzecz ze zmartwychwstaniem Jezusa. Jego ciało po zmartwychwstaniu miało materialną postać z rozpoznawalnymi cechami związanymi z męką i śmiercią na krzyżu. Zachowały się znaki ran, przebity bok, ślady po gwoździach (J 20: 24-28). Na materialny aspekt Jego zmartwychwstałego, ciała wskazywało też to, że jadł i pozwalał się dotykać (Łk 24:36-43, Mt 28:9). Jednak było to ciało na tyle odmienne, że nawet uczniowie rozpoznawali Go dopiero w szczególnych okolicznościach, np. dopiero przy łamaniu chleba (Łk 24:13-35). Przy ognisku nad jeziorem Genezaret żaden z uczniów nie śmiał Go zapytać, czy to w istocie On (J 21:4-13).
Mateusz wspomina, że nawet spośród jedenastu uczniów zgromadzonych przy Jezusie w Galilei po Jego zmartwychwstaniu niektórzy powątpiewali (Mt 28:16-17). Jego ciało miało szczególną właściwość pojawiania się i znikania (Łk 24:31 i 36, 1:20,19). Apostoł Paweł określa ciało Jezusa po zmartwychwstaniu jako uwielbione (Flp 3:21). W sporze z gnostykami apostoł Jan obstaje, że Jezus przyszedł: w ciele (1 J 4:2-3). Nie wdając się w zawiłości-tego sporu, warto zauważyć, że gnostycy uważali cielesność za wyłącznie złą. W ich mniemaniu ciało nie mogło mieć jedności z Bogiem. Jan podkreśla więc, że aby nas zbawić Jezus jako Mesjasz - przyszedł w ciele. Ale też po prawicy Ojca w niebie Jezus zasiada w ciele (Hbr 12:2). Niewiele jednak wiemy o charakterze tego ciała.
Niewiele też wiemy o samym zjawisku zmartwychwstania Jezusa. Było ono wyjątkowe, unikalne, jedyne w swoim rodzaju. Jak bardzo było. to odmienne zjawisko od tego, co uczniowie Jezusa znali, świadczy choćby opis zjawisk mu towarzyszących: Trzęsienie ziemi określone jako wielkie (Mt 28:2). Z opisu biblijnego można wnosić, że miało ono charakter lokalny, ponieważ było związane właśnie ze zmartwychwstaniem Jezusa, a nie z naturalnymi ruchami tektonicznymi.
Anioł Pański odwalił kamień zamykający wejście do grobowca. Była więc użyta wielka silą. Oblicze anioła było jak błyskawica, a szata biała jak śnieg (Mt 28:3). Świadkami tego zjawiska byli tylko trzymający przy grobie straż rzymscy żołnierze (Mt 28:4). Oni z przerażenia stali się jak nieżywi, a przecież nie byli to ludzie lękliwi. Jednak i oni widzieli tylko to, co działo się na zewnątrz wykutego w skale grobowca. Kamień zamykający grobowiec był bowiem opatrzony pieczęcią (Mt 27:66). Nikt nie widział tego, co działo się wtedy we wnętrzu grobowca.
Kobiety, które przyszły do grobu, zastały kamień już odwalony (Mk 16;4). A Piotr i Jan, którzy przybyli tam po kobietach, zobaczyli już tylko prześcieradła, w które zawinięte było ciało Jezusa, oraz chustę z Jego głowy (J 3:3-7). Pozostało więc im tylko stwierdzić, że grób jest pusty.
Niektórzy, próbując opisać zmartwychwstanie Jezusa przy pomocy dziś znanych terminów, używają określeń: wybuch i reakcja jądrowa. Bo wybuch mógłby wywołać miejscowy wstrząs i odwalić kamień, zamykający wejście do grobu. Blask twarzy anioła, przypominający błyskawicę można zaś kojarzyć z reakcją jądrową lub nawet termojądrową. Ale nadal pozostaje zagadką, jak wybuch mógł nie naruszyć prześcieradeł i chusty z głowy Jezusa. To prowadzi nas do kwestii niemożności opisania słowami czegoś zupełnie nam nieznanego i nadzwyczajnego.
Zarówno wtedy, jak i dziś zmartwychwstanie Jezusa pozostaje bowiem zjawiskiem niepojętym. Słownictwo, umożliwiające opisanie czegoś, powstaje w miarę, jak dane zjawisko staje się czymś powszechnym i znanym, gdy nie trzeba już używać określeń "jakby" i porównań do rzeczy znanych. Zanim więc zjawisko zmartwychwstania stanie się czymś powszechnym (a taki czas nadejdzie!) i będziemy dysponować właściwym ku temu słownictwem, pozostaje nam zadziwić się nad tym jednym przypadkiem i oddać należną cześć i hołd jego Sprawcy. Zmartwychwstanie Jezusa bowiem nie stało się po to, by pozostać na zawsze zadziwiającym zjawiskiem. Stało się jako otwarcie nowej, nieznanej dotąd drogi przeznaczonej dla człowieka przez samego Stwórcę. Dotąd znaliśmy jedynie śmierć i tęsknotę za wiecznością.
Dotąd przypadki wskrzeszenia zmarłych przedłużały jedynie bytowanie człowieka na ziemi. Narodziny i śmierć jest tym, co znamy jako początek i koniec ludzkiego bytu na ziemi. Zmartwychwstanie Jezusa jest pierwowzorem tego, co czeka każdego, kto wiarą Go przyjmuje.
Zadziwiające jest to, że Jezus przyszedł do swoich. Gdy jednak swoi Go nie przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, czyli "swoimi" tym, którzy w Niego wierzą (J 1,11:12).
Zmartwychwstanie Jezusa jest praktycznym przykładem tego, co zawiera się 4 w obietnicach, zawartych na kartach Pisma Świętego: "Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może" (Flp 3:20-21).
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa daje nam nadzieję, realną nadzieję na życie wieczne, gdzie śmierć już nie panuje. Będzie to życie w ciele z zachowaniem naszej tożsamości, poszerzonej o rzeczy dotąd nieznane. Zadziwiająca to będzie rzeczywistość. Zmartwychwstały Chrystus pokazał, że nasza nadzieja jest tak realna, jak Jego pusty grób. Chrystus powstał z martwych jako pierwszy, a potem każdy, który należy do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. "A jednak Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia" (1 Kor 15:20-23).
"Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z Nim żyć będziemy, wiedząc, że z martwych wzbudzony Chrystus już nie umiera, śmierć nad Nim już nie panuje. Umarłszy bowiem, dla grzechu raz na zawsze umarł, a żyjąc, żyje dla Boga.
Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego, i nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości". (Rz 6:8-13)
Chrześcijańska wiara ogniskuje się na zmartwychwstaniu Jezusa. To jej fundament. Bez tego byłaby ona daremna, jak stwierdza apostoł Paweł (1 Kor 15). Spośród chrześcijańskich argumentów, takich jak: starotestamentowe zapowiedzi o przyjściu Mesjasza, niezwykłe Jego narodziny, mające moc autorytetu nauczanie, wreszcie cuda, zmartwychwstanie jawi się jako najistotniejsze.
Starotestamentowe proroctwa odnoszą się nie tylko do przyjścia Mesjasza. Zapowiedzi Jego przyjścia są wprawdzie bardzo ważnym elementem, ale to tylko część mozaiki całego starotestamentowego przesłania.
Niezwykłość narodzin Jezusa, choć powszechnie znana, prawdziwie zdumiewająca mogła być dla samej Marii. Poza nią nikt prawdy o charakterze poczęcia nie znał. Nawet Józef, do czasu interwencji anioła Pańskiego w jego śnie, traktował brzemienność Marii jako fakt raczej wstydliwy niż niezwykły (Mt 1:19-25). Same narodziny, pomijając skromne okoliczności, miały naturalny charakter. Co ciekawe, ludzie towarzyszący Józefowi i Marii w Betlejem wiedzieli o Jego narodzinach mniej, niż dzisiaj my.
Nauczanie Jezusa było niezwykłe i ma ponadczasowe znaczenie. Jego autorytet mogą wszakże odczuć i docenić tylko ci, którzy szczerze pragną wypełnić Boża wolę (J 7:17). Dla faryzeuszy i uczonych w Piśmie Jezus autorytetem nie był. Mieli problem z odparciem stawianych przez Niego zarzutów, ale traktowali Go nie jak oczekiwanego Mesjasza, lecz jak uciążliwego adwersarza, którego ostatecznie postanowili się pozbyć. Tak jest i dziś. Niewygodne wypowiedzi Jezusa albo się pokrętnie interpretuje, albo odrzuca.
Cuda Jezusa stanowiły wtedy, podobnie jak dziś, niewygodny problem, z którym należało się jakoś uporać. Czyniono to na różne sposoby. Na przykład, jak w przypadku uzdrowienia ślepo narodzonego (J 9), przeprowadzano dochodzenie, ale nie po to, by wyjaśnić okoliczności cudu, lecz by stłumić zainteresowanie. Albo, jak w przypadku Gerazeńczyków (Mk 5:17), wypraszano Jezusa z krainy. Dziś również cuda interpretuje się jako ubarwiony opis naturalnych zjawisk. Gdy rzecz nie daje się wyjaśnić w naturalny sposób, uważa się, że nie miała miejsca. Takie traktowanie cudów znalazło swoją nazwę - naukowe podejście do rzeczywistości. Wprawdzie nie objaśnia to faktów, ale poprawia samopoczucie wyznawcom takiego poglądu. Podobnie założenie, że nigdy nie da się dowieść istnienia lub nieistnienia Boga, w mniemaniu jego zwolenników uwalnia ich z wszelkich dociekań na ten temat. Boże Słowo nie pozostawia cienia wątpliwości, że relacja człowieka z Bogiem opiera się na wierze: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy Go szukają" (Hbr 11:6). To samo słowo Boże jasno też komunikuje: "Niewidzialna jego (Boga) istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę (Rz 1:20).
Nad wszystkimi innymi cudami można przejść do porządku dziennego, ostatecznie mogą one pozostać niewyjaśnioną zagadką. Ale ze zmartwychwstaniem Jezusa tak postąpić się nie da. W tym przypadku chodzi bowiem nie tyle o samo zjawisko, co o nasz stosunek do Zmartwychwstałego. W Biblii opisane są również inne przypadki wskrzeszenia zmarłych: młody człowiek z Nain (Łk 7:11-15), córeczka Jaira (Łk 8,41:42, 49-55), Łazarz (J 11:1-44) czy Ta-bita (Dz 9:36-41). Oni umarli i zostali przywróceni do życia. Niczego więcej o ich dalszym życiu na kartach Biblii nie zapisano. Możemy więc wnosić, że wszystko potem stanowiło kontynuację ich wcześniejszego życia.
Nie tak miała się rzecz ze zmartwychwstaniem Jezusa. Jego ciało po zmartwychwstaniu miało materialną postać z rozpoznawalnymi cechami związanymi z męką i śmiercią na krzyżu. Zachowały się znaki ran, przebity bok, ślady po gwoździach (J 20: 24-28). Na materialny aspekt Jego zmartwychwstałego, ciała wskazywało też to, że jadł i pozwalał się dotykać (Łk 24:36-43, Mt 28:9). Jednak było to ciało na tyle odmienne, że nawet uczniowie rozpoznawali Go dopiero w szczególnych okolicznościach, np. dopiero przy łamaniu chleba (Łk 24:13-35). Przy ognisku nad jeziorem Genezaret żaden z uczniów nie śmiał Go zapytać, czy to w istocie On (J 21:4-13).
Mateusz wspomina, że nawet spośród jedenastu uczniów zgromadzonych przy Jezusie w Galilei po Jego zmartwychwstaniu niektórzy powątpiewali (Mt 28:16-17). Jego ciało miało szczególną właściwość pojawiania się i znikania (Łk 24:31 i 36, 1:20,19). Apostoł Paweł określa ciało Jezusa po zmartwychwstaniu jako uwielbione (Flp 3:21). W sporze z gnostykami apostoł Jan obstaje, że Jezus przyszedł: w ciele (1 J 4:2-3). Nie wdając się w zawiłości-tego sporu, warto zauważyć, że gnostycy uważali cielesność za wyłącznie złą. W ich mniemaniu ciało nie mogło mieć jedności z Bogiem. Jan podkreśla więc, że aby nas zbawić Jezus jako Mesjasz - przyszedł w ciele. Ale też po prawicy Ojca w niebie Jezus zasiada w ciele (Hbr 12:2). Niewiele jednak wiemy o charakterze tego ciała.
Niewiele też wiemy o samym zjawisku zmartwychwstania Jezusa. Było ono wyjątkowe, unikalne, jedyne w swoim rodzaju. Jak bardzo było. to odmienne zjawisko od tego, co uczniowie Jezusa znali, świadczy choćby opis zjawisk mu towarzyszących: Trzęsienie ziemi określone jako wielkie (Mt 28:2). Z opisu biblijnego można wnosić, że miało ono charakter lokalny, ponieważ było związane właśnie ze zmartwychwstaniem Jezusa, a nie z naturalnymi ruchami tektonicznymi.
Anioł Pański odwalił kamień zamykający wejście do grobowca. Była więc użyta wielka silą. Oblicze anioła było jak błyskawica, a szata biała jak śnieg (Mt 28:3). Świadkami tego zjawiska byli tylko trzymający przy grobie straż rzymscy żołnierze (Mt 28:4). Oni z przerażenia stali się jak nieżywi, a przecież nie byli to ludzie lękliwi. Jednak i oni widzieli tylko to, co działo się na zewnątrz wykutego w skale grobowca. Kamień zamykający grobowiec był bowiem opatrzony pieczęcią (Mt 27:66). Nikt nie widział tego, co działo się wtedy we wnętrzu grobowca.
Kobiety, które przyszły do grobu, zastały kamień już odwalony (Mk 16;4). A Piotr i Jan, którzy przybyli tam po kobietach, zobaczyli już tylko prześcieradła, w które zawinięte było ciało Jezusa, oraz chustę z Jego głowy (J 3:3-7). Pozostało więc im tylko stwierdzić, że grób jest pusty.
Niektórzy, próbując opisać zmartwychwstanie Jezusa przy pomocy dziś znanych terminów, używają określeń: wybuch i reakcja jądrowa. Bo wybuch mógłby wywołać miejscowy wstrząs i odwalić kamień, zamykający wejście do grobu. Blask twarzy anioła, przypominający błyskawicę można zaś kojarzyć z reakcją jądrową lub nawet termojądrową. Ale nadal pozostaje zagadką, jak wybuch mógł nie naruszyć prześcieradeł i chusty z głowy Jezusa. To prowadzi nas do kwestii niemożności opisania słowami czegoś zupełnie nam nieznanego i nadzwyczajnego.
Zarówno wtedy, jak i dziś zmartwychwstanie Jezusa pozostaje bowiem zjawiskiem niepojętym. Słownictwo, umożliwiające opisanie czegoś, powstaje w miarę, jak dane zjawisko staje się czymś powszechnym i znanym, gdy nie trzeba już używać określeń "jakby" i porównań do rzeczy znanych. Zanim więc zjawisko zmartwychwstania stanie się czymś powszechnym (a taki czas nadejdzie!) i będziemy dysponować właściwym ku temu słownictwem, pozostaje nam zadziwić się nad tym jednym przypadkiem i oddać należną cześć i hołd jego Sprawcy. Zmartwychwstanie Jezusa bowiem nie stało się po to, by pozostać na zawsze zadziwiającym zjawiskiem. Stało się jako otwarcie nowej, nieznanej dotąd drogi przeznaczonej dla człowieka przez samego Stwórcę. Dotąd znaliśmy jedynie śmierć i tęsknotę za wiecznością.
Dotąd przypadki wskrzeszenia zmarłych przedłużały jedynie bytowanie człowieka na ziemi. Narodziny i śmierć jest tym, co znamy jako początek i koniec ludzkiego bytu na ziemi. Zmartwychwstanie Jezusa jest pierwowzorem tego, co czeka każdego, kto wiarą Go przyjmuje.
Zadziwiające jest to, że Jezus przyszedł do swoich. Gdy jednak swoi Go nie przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, czyli "swoimi" tym, którzy w Niego wierzą (J 1,11:12).
Zmartwychwstanie Jezusa jest praktycznym przykładem tego, co zawiera się 4 w obietnicach, zawartych na kartach Pisma Świętego: "Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może" (Flp 3:20-21).
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa daje nam nadzieję, realną nadzieję na życie wieczne, gdzie śmierć już nie panuje. Będzie to życie w ciele z zachowaniem naszej tożsamości, poszerzonej o rzeczy dotąd nieznane. Zadziwiająca to będzie rzeczywistość. Zmartwychwstały Chrystus pokazał, że nasza nadzieja jest tak realna, jak Jego pusty grób. Chrystus powstał z martwych jako pierwszy, a potem każdy, który należy do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. "A jednak Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia" (1 Kor 15:20-23).
"Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z Nim żyć będziemy, wiedząc, że z martwych wzbudzony Chrystus już nie umiera, śmierć nad Nim już nie panuje. Umarłszy bowiem, dla grzechu raz na zawsze umarł, a żyjąc, żyje dla Boga.
Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego, i nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości". (Rz 6:8-13)