Kościół Boży, ciało Chrystusa, wspólnota… Warto myśleć o nim często, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi nam przeżywać jego codzienność w tak trudnym czasach... Jan Kalwin, pisze w Katechizmie Genewskim (pkt 94) o Kościele, że „jest on widzialnym przejawem całości dzieła zbawienia, aby nasza wiara w nim była umocniona”. Stwierdzenie to jest kapitalne dla życia naszych wspólnot. Kościół - w swoim znaczeniu widzialnym - nie jest celem sam w sobie, ale ma być w sposób stały podporządkowany swemu celowi nadrzędnemu: świadczyć o darze zbawienia w Jezusie Chrystusie (por. List do Rzymian 8, 29) i umacniać tych, którzy w jego wspólnocie się łączą. Jezus Chrystus, Jego dzieło Syna Bożego, musi być w stałym centrum życia Kościoła, ponieważ to On sam się oddał za nas...Powiecie może, wszystko to piękne i nie ma wątpliwości, że tak być powinno, ale życie jest takie skomplikowane... Fakt, Kościół, pomimo swojego początku w zamiarze i dziele Bożym, będąc częścią tego świata, nie jest doskonały i święty. Więcej, obserwując czasem życie naszych wspólnot, możemy powiedzieć, że jest daleki od świętości. To nie jest jednak powód do smutku. Wydaje się wręcz, że jest to raczej powód do radości. Możemy uwolnić się od snów o naszej ludzkiej doskonałości. Możemy przyjąć w pokorze nasz stan ludzkiej niedoli i z wolnością, w radości, zaangażować się w dzieło wspólnoty Kościoła. Możemy to uczynić ponieważ wiemy, że jedyną naszą prawdziwą siłą jest ta, która płynie od naszego Stwórcy, w Jego obiecanym nam Duchu. To, co także wydaje się niezwykle ważne, to świadomość faktu, że w Kościele istnieje między nami ścisły związek. Credo Kościoła nazywa go wspólnotą świętych („świętych obcowaniem”). Celem tego stwierdzenia jest podkreślenie, że łaski udzielane przez Boga Jego Kościołowi są dla każdego z członków wspólnoty, ponieważ istnieje ścisły związek pomiędzy nimi. Podkreślmy: dla każdego członka wspólnoty. Nie ma (i to jest wspaniałe) w oczach Bożych jakiejkolwiek hierarchii ważności „świętości”. Biblia, podkreślając przedwieczny wybór Boży członków swego Kościoła, naucza precyzyjnie właśnie tego: nikt na tej ziemi nie może szczycić się ze swojej przynależności do wspólnoty wybranych. To nie jego ludzka zasługa, ani jego dzieł, owoców jego pracy (w tym także ekonomicznych), jego mądrości, wykształcenia, pozycji społecznej, czy nawet wspaniałych cnót. Jest to wyłącznie suwerenny zamysł Boży, Jego wola...To kolejna zachęta do uwolnienia z kolejnej frustracji: nie jestem w Kościele (ani ja, ani inni bracia i siostry wokół mnie) na postawie moich zasług, ale z woli Bożej. Dzięki temu mogę zaakceptować siebie i innych wokół mnie jako kochanych przez Boga takimi, jakimi jesteśmy. Nie oznacza to naturalnie pasywności. Nie mogę powiedzieć, że jestem kochany przez Pana grzesząc, ale miłość Boża uwalnia we mnie pokłady siły do coraz to większego zaangażowania, do coraz to większego zaakceptowania moich bliźnich, do coraz większej otwartości i radości z bycia razem z nimi we wspólnocie Jezusa Chrystusa. Napisaliśmy o roli świadectwa dzieła Jezusa Chrystusa w konkretnym, codziennym życiu Kościoła. Zapytacie może, co to znaczy w praktyce? W II w.
Kościół Boży, ciało Chrystusa, wspólnota… Warto myśleć o nim często, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi nam przeżywać jego codzienność w tak trudnym czasach... Jan Kalwin, pisze w Katechizmie Genewskim (pkt 94) o Kościele, że „jest on widzialnym przejawem całości dzieła zbawienia, aby nasza wiara w nim była umocniona”. Stwierdzenie to jest kapitalne dla życia naszych wspólnot. Kościół - w swoim znaczeniu widzialnym - nie jest celem sam w sobie, ale ma być w sposób stały podporządkowany swemu celowi nadrzędnemu: świadczyć o darze zbawienia w Jezusie Chrystusie (por. List do Rzymian 8, 29) i umacniać tych, którzy w jego wspólnocie się łączą. Jezus Chrystus, Jego dzieło Syna Bożego, musi być w stałym centrum życia Kościoła, ponieważ to On sam się oddał za nas...Powiecie może, wszystko to piękne i nie ma wątpliwości, że tak być powinno, ale życie jest takie skomplikowane... Fakt, Kościół, pomimo swojego początku w zamiarze i dziele Bożym, będąc częścią tego świata, nie jest doskonały i święty. Więcej, obserwując czasem życie naszych wspólnot, możemy powiedzieć, że jest daleki od świętości. To nie jest jednak powód do smutku. Wydaje się wręcz, że jest to raczej powód do radości. Możemy uwolnić się od snów o naszej ludzkiej doskonałości. Możemy przyjąć w pokorze nasz stan ludzkiej niedoli i z wolnością, w radości, zaangażować się w dzieło wspólnoty Kościoła. Możemy to uczynić ponieważ wiemy, że jedyną naszą prawdziwą siłą jest ta, która płynie od naszego Stwórcy, w Jego obiecanym nam Duchu. To, co także wydaje się niezwykle ważne, to świadomość faktu, że w Kościele istnieje między nami ścisły związek. Credo Kościoła nazywa go wspólnotą świętych („świętych obcowaniem”). Celem tego stwierdzenia jest podkreślenie, że łaski udzielane przez Boga Jego Kościołowi są dla każdego z członków wspólnoty, ponieważ istnieje ścisły związek pomiędzy nimi. Podkreślmy: dla każdego członka wspólnoty. Nie ma (i to jest wspaniałe) w oczach Bożych jakiejkolwiek hierarchii ważności „świętości”. Biblia, podkreślając przedwieczny wybór Boży członków swego Kościoła, naucza precyzyjnie właśnie tego: nikt na tej ziemi nie może szczycić się ze swojej przynależności do wspólnoty wybranych. To nie jego ludzka zasługa, ani jego dzieł, owoców jego pracy (w tym także ekonomicznych), jego mądrości, wykształcenia, pozycji społecznej, czy nawet wspaniałych cnót. Jest to wyłącznie suwerenny zamysł Boży, Jego wola...To kolejna zachęta do uwolnienia z kolejnej frustracji: nie jestem w Kościele (ani ja, ani inni bracia i siostry wokół mnie) na postawie moich zasług, ale z woli Bożej. Dzięki temu mogę zaakceptować siebie i innych wokół mnie jako kochanych przez Boga takimi, jakimi jesteśmy. Nie oznacza to naturalnie pasywności. Nie mogę powiedzieć, że jestem kochany przez Pana grzesząc, ale miłość Boża uwalnia we mnie pokłady siły do coraz to większego zaangażowania, do coraz to większego zaakceptowania moich bliźnich, do coraz większej otwartości i radości z bycia razem z nimi we wspólnocie Jezusa Chrystusa. Napisaliśmy o roli świadectwa dzieła Jezusa Chrystusa w konkretnym, codziennym życiu Kościoła. Zapytacie może, co to znaczy w praktyce? W II w.