Witam
Potrzebuję fragmentów z książki ,, Rozmowy z Katem'', które dotycząca życia codziennego, rodzinnego Stroopa. Na dziś. Proszę pomóżcie.
Poproszę stronę i od którego wersa się to zaczyna.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Przerywam błyskawiczne refleksje, bo nawyk czuwania alarmuje: dlaczego ten drugi hitlerowiec jest bierny i wtulony w okno? Niebezpieczny, czy się boi?
Przy zagospodarowaniu pomagał mi Gustaw Schielke z Hanoweru, długoletni zawodowy podoficer kryminalnej policji obyczajowej (Sittenpolizei). W czasie wojny SS-Untersturmführer3, archiwista krakowskiego urzędu BdS, czyli dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa4 w Generalnej Guberni.
- Po sprawie? - pytam go.
- Nie.
- Długo w mamrze?
- W Polsce: 1 rok, 9 miesięcy i 27 dni. Przedtem siedziałem w obozach aliantów w Niemczech Zachodnich.
Jeszcze liczy dni, stawiając prawdopodobnie kreseczki na ścianie, z nadzieją, że opowie wnukom o więzieniu w Polsce - pomyślałem.
Ten drugi, co niepokoił mnie, był wysokim i nawet pozornie barczystym mężczyzną. Zasłaniając część okna, ustawiał się pod światło. Trudno go obserwować. Znałem te metody. Ma kompleksy śledcze, więzienne - skonstatowałem - ale zachowuje się fachowo.
- Stroop - przedstawił się wreszcie. - Mein Name ist Stroop, durch zwei "o". Vorname: Jürgen. Ich bin General-leutnant. Po polsku: division-general... Enchanté, Monsieur5.
Podniecony, miał czerwone uszy. Ja chyba także. Przybycie do obcej celi lub poznanie więźnia to wielka emocja.
Ledwo wymieniłem nazwisko, wtoczył się kocioł i zapach obiadu. Kalifaktorzy6, również Niemcy, dali moim kompanionom znak, że nie jestem kapuś. Od dawna znali mnie z różnych okoliczności życia mokotowskiego.
Stroop dostawał, oficjalnie, podwójną porcję. Jadł z apetytem, systematycznie. Obiad w milczeniu. Zmuszam się do spokojnego połykania, aby nowi towarzysze nie spostrzegli, jak jestem poruszony.
Więc to jest właśnie Stroop, zaufaniec Himmlera, warszawski SS- und Polizeiführer7, likwidator stołecznego getta i poprzednik ukaranego przez nas Kutschery8. Siedzi o metr i zajada obiad. Pięćdziesięcioletni. Starannie, jak na więzienie, ubrany. Ciemnopąsowa wiatrówka, pod szyją biały halsztuk z chusteczki kunsztownie zawiązanej. Spodnie beige9. Trzewiki brązowe, lekko sfatygowane, wyczyszczone na glans.
Schielke wiosłuje łyżką. Zjadł szybko, zanucił "In Hannover an der Leine, haben Mädchen dicke Beine"10, i jakby od niechcenia spytał: - Dawno pan siedzi?
Odpowiedziałem. Zaproponował wtedy, że umyje moją menażkę. Musiał się spotkać z odmową, bo takie usługi przyjmuje się z pilnej potrzeby albo z przyjaźni.
Stroop obiadował wolno. W końcu podał Schielkemu dwie miski do umycia. Przedtem popuścił spodnie, zapinając je w pasie na jeden z rezerwowych guzików, przyszytych przez niego na "średnie" lub "większe" nafaszerowanie brzucha.
Schielke pucuje naczynia. Stroop milczący, przy stoliku podokiennym, oparty na łokciach, twarz w dłoniach. Mięsisty nos wystaje zza palców. Pozycja tragicznego mędrca.
Zainteresowała mnie ta kontemplacja. Wiązałem ją z fotografiami Stroopowskiego "ołtarzyka" na stoliku. Obok Biblii leżały tam dwie paczki listów z NRF11, kilka książek, zeszyt, ołówki. Ale co mnie przede wszystkim uderzyło - to poliptyk fotograficzny rodziny Stroopa. Na kartonie pod każdym zdjęciem wykaligrafowane gotykiem napisy: "Unsere Mutter", "Unsere Tochter", "Unser Sohn" i "Meine Frau"12. W zakamarkach "ołtarzyka" - drobne pamiątki, m.in. piórko kraski ze smugą błękitu i listek. Zasuszony listek brzozy. Kontemplacja Stroopa wydawała się melancholiczna, więc pytam, o czym duma. Nie wykluczałem odpowiedzi: "o swoich sprawach", co oznaczałoby, że myśli o rodzinie i prosi, aby nie przeszkadzać. A Stroop rzekł:
- Zapomniałem, jak po polsku nazywa się ptaszek, którego mianem określają u was młode kobiety. Jakoś tak: szy... szy... szybka czy podobnie?
- Gdzie pan to słowo słyszał?
- Na spacerze, gdy więźniowie kryminalni z ogólnych cel zagadywali aresztantkę z klasa biustem, która pracuje w pralni. Nie mogę tego słowa spamiętać. Co dzień je powtarzałem. Brzmi jak: szybka, szczyrka...
- Może mówili: ścierka? Ale to nie ptaszek.
- Na pewno był ptaszek. I na pewno nie szczerka.
- Upiera się pan przy ptaszku, więc może sikorka?
- Tak - rozpromienił się - szykorka, szykorka, die Meise. Tamta młódka z pralni przeginała szyję niby szykorka.
- Jak generał sobie podje - zarechotał Gustaw Schielke - to robi się pies na młode baby. Nie te czasy, Herr General! A ponadto, jak żyję, nie widziałem szykorek z piersiami!
Generał zgromił Schielkego wzrokiem. Po raz pierwszy zobaczyłem ołów w oczach Stroopa.
*
Cela miała jedno łóżko, które można było podnosić i przytwierdzać na dzień do ściany (w żargonie więziennym zwane legimatą). Dotychczas spał na nim Stroop, a Schielke rozkładał siennik na podłodze. Przy końcu dnia musieliśmy ustalić nowy system spania. Stroop zwrócił się wtedy do mnie: - Idę na podłogę. Panu przysługuje łóżko, ponieważ pan jest członkiem narodu tu rządzącego i zwycięskiego, a więc narodu panów. (Powiedział: "Herrenvolk").
Osłupiałem. To nie była ze strony Stroopa komedia, poza lub grzeczność. On po prostu ujawnił swój pogląd na stosunki między ludźmi. Wylazły z niego wpajane od dzieciństwa: kult siły i służalstwo - nieuchronny produkt ślepego posłuszeństwa.
Schielke poparł Stroopa. Uzasadniłem odmowę truizmem, że wszyscy więźniowie są równi w zakresie bytu więziennego. I do ostatnich dni ze Stroopem i Schielkem spaliśmy wszyscy na podłodze, na trzech siennikach.
Nie wykluczam, że Stroop uważał mnie - jeśli idzie o tę sprawę - za wariata.
*
Wkrótce po konflikcie z Schielkem na temat szykorki Stroop zaproponował obejrzenie książek. Miał ich około 180; większość z zasobów bibliotecznych więzienia. Wszystkie w języku niemieckim. Były tam dzieła naukowe (m.in. historyczne, geograficzne, gospodarcze), podręczniki szkolne, powieści, broszury i nawet druki propagandowe NSDAP.
Rzuciłem się na książki żarłocznie: objaw normalny w więzieniu. Początkowo przeglądałem teksty, ilustracje i mapy. Potem zaczytywałem się. No, i dyskutowaliśmy. Chłonąłem informacje o Niemczech oraz komentarze obu hitlerowców do zjawisk niezrozumiałych dla Polaka. Pogłębiałem znajomość niemieckiego. Słuchałem gawęd, naświetleń, opinii i - co jest nieuchronne - zwierzeń.
Fragmenty książki "Rozmowy z katem"-wszędzie szukałam,ale to była jedyna rzecz jaką znalazłam.Nic więcej nie ma.
Dopiero teraz zauważyłam,że chcesz stronę i od którego wersa się to zaczyna.
Takiej odpowiedzi nigdzie nie znalazłam.Jeśli moja odpowiedż nie usatysfakcjonuje Ciebie ,to napisz mi na PW,a sama siebie zgłoszę do moderatora.Będę po godz.20