Napisano o nim już chyba wszystko. O jego intuicji, dociekliwości, pasji, osobistej odwadze, o warsztatowej sprawności i jedynym, niepowtarzalnym stylu. Kilkaset wywiadów, szkiców, recenzji pióra kilkudziesięciu krytyków zawiera wielokrotnie więcej słów niż wszystkie jego książki. Pisarstwo Kapuścińskiego zawsze było cenione przez czytelników i wydawców, przynosząc mu wiele nagród, sukcesy nie tylko krajowe, ale i światowe. Aż na koniec reporter stał się klasykiem. Bo o czymże innym może świadczyć czterotomowe wydanie dzieł wybranych czy też raczej – zebranych? Pora na to była już chyba najwyższa. W jednej edycji, zatytułowanej “Wrzenie świata” pomieszczone zostały utwory pisane na przestrzeni ćwierćwiecza. Dopiero takie sąsiedztwo uświadamia czytelnikowi fakt pozornie wręcz niewiarygodny: ten ciągle młody, pełen pomysłów i zapału, szukający wciąż nowych doznań, wyruszający na kolejne wojny pisarz – zbliża się już do sześćdziesiątki.
W swym ostatnim słowie – w wierszu zamieszczonym na ostatniej stronie ostatniego tomu – Kapuściński pisze: “Dlaczego / świat /przeleciał obok mnie /tak szybko / nie dał się zatrzymać / zbliżyć / przejść na ty / pognał / znikający punkt / w ogniu i dymie”. To gorzki wyznanie odczytać można jako poczucie niespełnienia. Kapuściński powtarzał w wielu wywiadach, że swoje najważniejsze książki ma dopiero przed sobą. Na razie jeździ, obserwuje, notuje, zbiera wrażenia, a dopiero później usiądzie i to wszystko napisze. O swych dotychczas wydanych książkach wypowiadał się bardzo powściągliwie. Twierdził, że do tej pory napisał mało, w rzeczywistości nie dokończył żadnej książki, to wydawcy łączyli je w całość. I ma chyba rację. Poza “Cesarzem” i “Szachinszachem”, pozostałe tomy są często dość przypadkowe. Poszczególne reportaże były skracane, łączone w różne zestawienia, tworząc coraz to inne zbiórki. Dopiero obecna, czterotomowa edycja, pozwala spojrzeć na dotychczasowy dorobek pisarski Kapuścińskiego jako na pewną całość.
Ale i tutaj dość dziwne skomponowanie zawartości poszczególnych tomów – np. pierwsza z książek Kapuścińskiego “Busz po polsku” znalazła się nie wiadomo dlaczego w ostatnim, czwartym tomie, a do “Wojny futbolowej” zostały dołączone reportaże napisane 15 lat wcześniej – nie pozwala czytelnikowi śledzić pisarskiego rozwoju autora, odnaleźć jasnej, wyraźnej linii. A linia tka istnieje. Prowadzi od impresyjnego nieco, może nawet zbyt wybujałego stylistycznie “Buszu po polsku” – jedynej książki o tematyce krajowej – do starannie zakomponowanego, precyzyjnego w słowach i obrazach “Cesarza”, a potem “Szachinszacha”.
Napisano o nim już chyba wszystko. O jego intuicji, dociekliwości, pasji, osobistej odwadze, o warsztatowej sprawności i jedynym, niepowtarzalnym stylu. Kilkaset wywiadów, szkiców, recenzji pióra kilkudziesięciu krytyków zawiera wielokrotnie więcej słów niż wszystkie jego książki. Pisarstwo Kapuścińskiego zawsze było cenione przez czytelników i wydawców, przynosząc mu wiele nagród, sukcesy nie tylko krajowe, ale i światowe. Aż na koniec reporter stał się klasykiem. Bo o czymże innym może świadczyć czterotomowe wydanie dzieł wybranych czy też raczej – zebranych? Pora na to była już chyba najwyższa. W jednej edycji, zatytułowanej “Wrzenie świata” pomieszczone zostały utwory pisane na przestrzeni ćwierćwiecza. Dopiero takie sąsiedztwo uświadamia czytelnikowi fakt pozornie wręcz niewiarygodny: ten ciągle młody, pełen pomysłów i zapału, szukający wciąż nowych doznań, wyruszający na kolejne wojny pisarz – zbliża się już do sześćdziesiątki.
W swym ostatnim słowie – w wierszu zamieszczonym na ostatniej stronie ostatniego tomu – Kapuściński pisze: “Dlaczego / świat /przeleciał obok mnie /tak szybko / nie dał się zatrzymać / zbliżyć / przejść na ty / pognał / znikający punkt / w ogniu i dymie”. To gorzki wyznanie odczytać można jako poczucie niespełnienia. Kapuściński powtarzał w wielu wywiadach, że swoje najważniejsze książki ma dopiero przed sobą. Na razie jeździ, obserwuje, notuje, zbiera wrażenia, a dopiero później usiądzie i to wszystko napisze. O swych dotychczas wydanych książkach wypowiadał się bardzo powściągliwie. Twierdził, że do tej pory napisał mało, w rzeczywistości nie dokończył żadnej książki, to wydawcy łączyli je w całość. I ma chyba rację. Poza “Cesarzem” i “Szachinszachem”, pozostałe tomy są często dość przypadkowe. Poszczególne reportaże były skracane, łączone w różne zestawienia, tworząc coraz to inne zbiórki. Dopiero obecna, czterotomowa edycja, pozwala spojrzeć na dotychczasowy dorobek pisarski Kapuścińskiego jako na pewną całość.
Ale i tutaj dość dziwne skomponowanie zawartości poszczególnych tomów – np. pierwsza z książek Kapuścińskiego “Busz po polsku” znalazła się nie wiadomo dlaczego w ostatnim, czwartym tomie, a do “Wojny futbolowej” zostały dołączone reportaże napisane 15 lat wcześniej – nie pozwala czytelnikowi śledzić pisarskiego rozwoju autora, odnaleźć jasnej, wyraźnej linii. A linia tka istnieje. Prowadzi od impresyjnego nieco, może nawet zbyt wybujałego stylistycznie “Buszu po polsku” – jedynej książki o tematyce krajowej – do starannie zakomponowanego, precyzyjnego w słowach i obrazach “Cesarza”, a potem “Szachinszacha”.