arli0023
Dzieciństwo Mojżesza Za czasów Józefa wielu Izraelitów przybyło do Egiptu. Ponieważ dobrze im się tam mieszkało, naród izraelski w ziemi egipskiej stawał się coraz liczniejszy. Niestety, nie spodobało się to następnemu faraonowi, który obawiał się, że z czasem Izraelici staną się potężniejsi od samych Egipcjan. Wydał wtedy taki rozkaz: - Niech wszyscy Izraelici pracują dla Egipcjan! Niech dźwigają ciężkie kamienie, budują egipskie miasta i z mozołem pracują w polu! Skończyły się dobre czasy dla Izraelitów. Musieli teraz całymi dniami ciężko pracować w morderczym słońcu, mało jedząc i pijąc, a także znosząc nieustanne bicie, ponaglające ich do szybszej pracy. Ale i tego Faraonowi było mało. Wciąż obawiając się Izraelitów kazał zabijać każdego nowonarodzonego chłopca izraelskiego. Bogobojne kobiety izraelskie nie chciały wypełniać tak nieludzkiego rozkazu, dlatego faraon wezwał żołnierzy i kazał wszystkich nowonarodzonych chłopców izraelskich wrzucić do Nilu. Jedynie dziewczynki mogły zostać przy życiu. Rozkaz faraona był bardzo okrutny, dlatego kobiety izraelskie płakały, kiedy go wydano. W jednej z izraelskich rodzin narodził się ładny chłopiec. Jego mamie żal było go wydać żołnierzom faraona. - Czyż nie jest piękny? - Tak mamo, jest śliczny, bardzo się cieszę, że mam braciszka. Będę się miała z kim bawić jak troszkę urośnie. Mama ucieszyła się na słowa córki, ale chwilę potem bardzo zatroskała: - Zły faraon kazał wrzucać wszystkich chłopców do rzeki, co ja biedna mam zrobić? - Mamusiu, ja nie chcę aby mój brat zginął! To niesprawiedliwe! - Masz rację! Nie pozwolimy na to. Ukryję go przed złym faraonem i ocalę!
Chłopiec ten dostanie niedługo na imię Mojżesz i w przyszłości otrzyma od Boga wielkie zadanie do wypełnienia. Lecz na razie jego życie jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Mama ukrywała chłopca przez trzy miesiące, ale potem nie mogła już robić tego dłużej, ponieważ stało się to bardzo niebezpieczne. Dlatego wymyśliła sprytny plan. Uplotła koszyk, włożyła do niego małego Mojżesza i wczesnym rankiem położyła koszyk na rzece. Rzeka uniosła Mojżesza, a jego siostra poszła jej brzegiem i obserwowała czy nie dzieje się mu nic złego. Chłopiec płynął, aż zrobiło się południe i stało się bardzo gorąco. Córka faraona zapragnęła się wykąpać. - Och, jak jest strasznie gorąco! Chodźmy nad rzekę się ochłodzić! Wzięła swoje służące i poszły razem nad rzekę. Już miały wchodzić do wody, kiedy córka faraona spostrzegła płynący koszyk. Zaraz powiedziała do swojej służącej: - Idź i wyciągnij go dla mnie, proszę! Służąca spełniła jej polecenie. Córka faraona zobaczyła w koszyku płaczącego chłopca i zrobiło się jej go żal. - To pewnie dziecko Izraelitów - powiedziała. I po chwili dodała - Nie chcę, by tak piękne dziecko umarło! Tylko, co ja mam zrobić? - zastanawiała się. Wtedy podeszła do niej siostra Mojżesza i zaproponowała: - Pomogę Ci znaleźć opiekunkę dla tego chłopca, o pani. - Wspaniale! - ucieszyła się córka faraona. - Zrób tak. Wtedy siostra Mojżesza przyprowadziła swoją mamę. - Daję ci tego chłopca pod opiekę. Dałam mu na imię Mojżesz, co znaczy "wyciągnięty z wody". Opiekuj się nim dobrze, a ja hojnie ci zapłacę. - Dobrze o pani. Zrobię jak każesz. - Kiedy już podrośnie oddasz mi go z powrotem. Dziękuję ci, że zgodziłaś się nim zaopiekować.
W taki oto cudowny sposób Bóg zatroszczył się o Mojżesza, z którym wiązał wielkie plany. Kiedy Mojżesz dorósł, zapragnął zobaczyć jak żyją jego rodacy. Wybrał się w miejsce, gdzie pracowali Izraelici. Zobaczył tam jak ciężka jest ich praca i jak okrutnie są traktowani. Zobaczył też jak pewien Egipcjanin szczególnie znęca się nad słabym Izraelitą. Zdenerwował się, stracił panowanie nad sobą i w przypływie gniewu zabił Egipcjanina. Potem ukrył jego ciało, aby nikt nie dowiedział się o tym, co uczynił. Jednak po niedługim czasie zabójstwo się wydało. Także faraon się o nim dowiedział. Zamierzał w związku z tym zgładzić Mojżesza. - Muszę uciekać - postanowił Mojżesz. Wziął najbardziej przydatne w podróży rzeczy i wyruszył w drogę Płonący krzak Od kiedy Mojżesz uciekł z Egiptu, bo zabił człowieka, minęło już trochę czasu. Mojżesz jest już mężczyzną w sile wieku. Ma laskę pasterską, którą zagania owieczki. Wiedzie spokojne, pasterskie życie. Niestety, w Egipcie Izraelici dalej cierpią. Wciąż muszą bardzo długo i ciężko pracować dla Egipcjan. Dlatego modlą się do Boga, aby wyratował ich od niewoli. Dobry Bóg słucha ich modlitw i postanawia spełnić ich prośbę. Nadszedł czas, aby Mojżesz dostał od Boga ważne zadanie. Mojżesz wybrał się z owcami w głąb pustyni. Wędrując w poszukiwaniu pastwisk. Gdy zawędrował w pobliże góry Horeb, zauważył coś bardzo dziwnego! Oto widział krzak. Krzak płonął bardzo silnym i jasnym ogniem, płomienie z niego strzelały wysoko do góry, ale krzak w ogóle się nie spalał! - Podejdę bliżej - pomyślał. - Przyjrzę się temu niezwykłemu zjawisku. Czemu ten krzak się nie spala? To bardzo ciekawe Mojżesz zaczął zbliżać się do krzaka. Wtem usłyszał donośny głos: - Mojżeszu, Mojżeszu! - Oto jestem! - zawołał Mojżesz. - Mojżeszu nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały, gdyż miejsce to jest ziemią świętą. Mojżesz zdjął swoje sandały i zapytał: - Kim jesteś Panie? - Ja jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba! Mojżeszu, dosyć już niedoli ludu mego w Egipcie! Modlił się on wytrwale i żarliwie o wyzwolenie, dlatego zszedłem na ziemię. Przybyłem, aby go wyprowadzić z Egiptu do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód. Dlatego Ty, Mojżeszu pójdziesz do faraona, i wyprowadzisz lud mój, Izraelitów, z Egiptu. Mojżesz przestraszył się, że Izraelici mu nie uwierzą i że nie jest wystarczająco mądry i silny, by spełnić Boże zadanie. Ale Bóg sprawił, że Mojżesz mógł swą laską pasterską czynić cuda, a do pomocy dał mu brata Aarona, który był bardzo mądry i umiał wspaniale przemawiać. Mojżesz z Aaronem udali się do Egiptu i zebrali starszych Izraela jak Bóg im polecił. Następnie Aaron wystąpił na środek i rozpoczął swoją przemowę: - Słuchajcie wszyscy! Bratu mojemu Mojżeszowi pokazał się Pan Bóg. Powiedział mu, że wie co wam uczyniono w Egipcie. Dlatego postanowił wywieść was z ucisku i zaprowadzić do ziemi opływającej w mleko i miód. Starsi Izraela słuchali Aarona z wielkim zaciekawieniem. - Pójdziecie razem z Mojżeszem i ze mną do króla egipskiego i powiecie mu: Pan, Bóg Izraela, nam się objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię, abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu.
Aaron skończył, a Mojżesz uczynił znak i na oczach wszystkich ludzi zamienił swą laskę pasterską w węża, a następnie, łapiąc go za ogon, zamienił z powrotem w laskę. Ludzie oniemieli ze zdumienia. Starsi Izraela uwierzyli w słowa Aarona i mówili jeden do drugiego: - Bóg wysłuchał naszych modlitw i zlitował się nad nami. Podziękujmy mu, a potem chodźmy razem z Mojżeszem do faraona! Mojżesz, Aaron i starsi z ludu Izraela udali się do faraona. Stanęli przed nim, a Mojżesz wystąpił do przodu i przemówił: - Faraonie, Bóg Izraela przemówił do mnie i nakazał abyś wypuścił jego lud, aby urządził na pustyni uroczystość na chwałę Boga. - Dlaczego miałbym wypuścić lud Izraela? Lud wasz jest liczny. Jeśli odciągniecie go od pracy dużo na tym stracę. Nie znam waszego Boga i nie wypuszczę was. - Pozwól nam iść trzy dni drogą na pustynię i złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu, by nie spotkało nas wszystkich nieszczęście - odrzekł mu na to Mojżesz. Zdenerwowało to faraona, który nakazał jeszcze ciężej pracować Izraelitom. Izraelici mieli za złe Mojżeszowi, że rozzłościł faraona, dlatego Mojżesz zapytał Pana na modlitwie: - Boże, czemu mnie wysłałeś i pozwoliłeś byśmy jeszcze mocniej cierpieli? Od chwili gdy poszedłem do faraona, lud Izraela jest w coraz gorszej sytuacji. Bóg zaś, który słuchał jego modlitwy odpowiedział mu: - Idź rano na spotkanie faraona nad brzeg Nilu i weź ze sobą swoją laskę pasterską. Powiedz faraonowi tak: Wypuść lud mój, by oddał Bogu cześć na pustyni! Dotąd mnie nie posłuchałeś, ale jeśli teraz ich nie wypuścisz, uderzę laską, którą mam w ręce, w wody Nilu, a zamienią się w krew. Ryby Nilu poginą, a Nil wydawać będzie przykry zapach i Egipcjanie nie będą mogli pić z niego wody. Plagi egipskie Mojżesz spotkał się wczesnym rankiem z faraonem i powtórzył mu Boże słowa. Lecz faraon nie posłuchał Mojżesza. Wtedy Mojżesz wyciągnął laskę nad swoją głowę i zawołał: - Niech Nil zamieni się w krew! Po czym uderzył laską w wody Nilu. Woda Nilu zamieniła się w krew, tak samo jak wody innych rzek w Egipcie, tak samo jak wszystkie stawy i jeziora, strumyki oraz studnie. Wszystkie ryby wyginęły, a Nil zaczął bardzo nieprzyjemnie pachnieć. Nie dość, że Egipcjanie nie mieli co pić i nie mogli łowić ryb, to jeszcze musieli znosić straszny zapach, który drażnił nos i od którego okropnie bolała głowa. Ale faraon był bardzo uparty i nic się tym nie przejął. Po siedmiu dniach od uderzenia w Nil Mojżesz znów poszedł do faraona i powiedział: - Pan mówi: Wypuść Mój lud, aby Mi służył. A jeśli ich nie wypuścisz, dotknę twój kraj plagą żab. Lecz faraon znów nie chciał słuchać Mojżesza. Wtedy Mojżesz wzniósł laskę i zakrzyknął: - Niech cała ziemia egipska zaroi się od żab! I stało się tak. W całym Egipcie nagle pojawiły się miliony wielkich żab. Żaby były w jedzeniu i piciu, żaby były w łazienkach, kuchniach i sypialniach. Ogromne ropuchy wylegiwały się na słońcu przed każdym egipskim domem, paskudne oślizłe żabska skakały po dzieciach i dorosłych. Żaby taplały się w mące czyniąc ją niezdatną do jedzenia, żaby zanieczyszczały wodę, brudziły dywany, poduszki i prześcieradła. Nigdzie nie było przed nimi ucieczki! Z początku faraon znowu się niczym nie przejął, ale gdy zewsząd słyszał skargi swoich poddanych i gdy jemu samemu żaby się bardzo sprzykrzyły, zawołał Mojżesza i rzekł: - Proście Pana, żeby usunął żaby ode mnie i od ludu mego, a wypuszczę Izraelitów, aby złożyli ofiarę dla Pana. - Stanie się tak jak prosisz, abyś poznał, że Pan, nasz Bóg jest potężny. Żaby odejdą od ciebie, od twoich domów, od twoich sług i od ludu twego i pozostaną jedynie w Nilu. Pan uczynił według obietnicy Mojżesza. Żaby wyginęły w domach, na polach i na podwórzach. Lecz gdy faraon zauważył, że nie ma już żab, rozmyślił się i nie spełnił obietnicy danej Mojżeszowi i Aaronowi. Mojżesz rozgniewał się bardzo. Uderzył laską o ziemię i krzyknął: - Niech proch ziemi w całym Egipcie zamieni się w komary! I z pyłu powstały całe chmary komarów, a niektóre z nich były trzy razy tak wielkie jak zwykłe komary! Obsiadły one całymi rojami zwierzęta: konie, krowy, owce, kozy i wielbłądy. Atakowały też zbiorowo Egipcjan, którzy uciekali w popłochu, gubiąc wszystko co mieli w rękach, zostawiając pracę i szukając schronienia. Niektórzy mało nie pogubili spodni, tak szybko uciekali! Komary zaś były strasznie złośliwe, wciskały się do domów każdą szczeliną, wlatywały pod ubrania i kąsały gdzie popadnie. W dzień ich roje zasłaniały słońce, w nocy ich przenikliwe, cienkie bzyczenie i swędzące ukąszenia nie dawały spać. Wszyscy Egipcjanie, na czele z faraonem, mieli podkrążone i czerwone oczy. Wszyscy też drapali się po rękach, nogach, plecach i brzuchach, gdyż rany po ukąszeniach komarów bardzo swędzą. Faraon przywołał Mojżesza i znów prosił go, aby modlił się do Boga o zabranie komarów, a wtedy wypuści Izraelitów. Mojżesz pomodlił się i następnego dnia Bóg sprawił, że komarów już nie było. Faraon znów nie dotrzymał obietnicy i Mojżesz z niczym wrócił do domu. Wieczorem zaś, podczas modlitwy Pan powiedział mu, co ma robić dalej. Nazajutrz Mojżesz poszedł do faraona i przemówił do niego: - To rzecze Pan: Wypuść lud mój, by Mi służył. Jeżeli nie wypuścisz ludu mego, to jutro ześlę na ciebie, twoje sługi, twój lud i twoje domy plagę much. Ale faraon zlekceważył słowa Mojżesza i odparł: - Idź ode mnie i nie naprzykrzaj mi się więcej. Nie wierzę Ci! Następnego dnia na Egipt zleciały się muchy. Od tych malutkich muszek owocówek, przez te zwykłe, czarne muchy, aż do tych wielkich muszysk z zielonymi i niebieskimi brzuchami, które brzęczą tak głośno, że je słychać w całym domu. Wszędobylskie muchy wpadały do kubków z mlekiem, do zup, soków i wina. Obsiadały owoce, chleb, mięso i wszelkie jedzenie, tak gęsto, że nie sposób było ugryźć czegokolwiek by nie zjeść muchy A tfu! Muchy wchodziły też faraonowi do nosa i wszyscy bali się do niego odzywać, bo był z tego powodu bardzo zły. Słudzy faraona biegali po pałacu z klapkami i próbowali je zabijać, ale much było za dużo. W całym Egipcie zapanował straszny bałagan i rwetes. Zawołał więc faraon Mojżesza i Aarona i rzekł: - Dobrze, poślę was na pustynię, byście złożyli ofiarę Panu, Bogu waszemu, tylko nie oddalajcie się zbytnio i wstawcie się za mną. - Będę prosił Pana, a jutro muchy usuną się od ciebie, od sług twoich i od twego ludu, tylko nie oszukuj nas więcej, faraonie. - Będzie jak chcesz, tylko pozbądź się tych okropnych much! Wyszedł Mojżesz od faraona, i modlił się do Boga. Bóg zaś uczynił według próśb Mojżesza i usunął muchy od faraona, sług jego i od jego ludu. Nie pozostała ani jedna. Lecz i tym razem faraon oszukał Mojżesza i Aarona i nie wypuścił Izraelitów. Znów udał się Mojżesz do faraona i rzekł: - Pan mówi, że jeśli nie wypuścisz Izraelitów, tylko dalej ich będziesz zatrzymywał, ręka Pana zabije bydło twoje na polu, konie, osły, wielbłądy, krowy i owce. W całym Egipcie będzie straszna i bardzo wielka zaraza. - Jeśli Pan tak uczyni, to i wasze bydło zginie. Ale mi to! - zaśmiał się faraon. - Nie śmiej się faraonie - odparł Mojżesz - albowiem Pan obiecał nam, że z naszego bydła nic nie zginie. - Nie wierzę, jeśli zwierzęta chorują, to wszystkie bez wyjątku. Odejdź Mojżeszu. Nazajutrz Pan zesłał zarazę na bydło Egipcjan, a z bydła Izraelitów nic nie zginęło. Mnóstwo zwierząt hodowlanych Egipcjan było martwych. Ludzie chodzili bardzo smutni, wielu z nich kochało bowiem swoje zwierzęta. Faraon posłał żołnierzy na zwiady, aby zobaczyli, czy u Izraelitów bydło też zginęło. Żołnierze powiedzieli mu, że bydło izraelskie jest całe i zdrowe. Ale zaraza nie zmieniła postawy faraona, który dalej nie chciał wypuścić Izraelitów z Egiptu. Po zarazie Aaron z Mojżeszem przyszli porozmawiać z faraonem. Ostrzegli go, że jeśli nie wypuści Izraelitów, to sprawią, że wszystkie zwierzęta i ludzi egipskich pokryją ohydne wrzody. Jednak faraon znów nie uwierzył w ich groźby i wciąż upierał się, by Izraelici pozostali w Egipcie. Wkrótce wszyscy słudzy faraona i on sam pokryli się paskudnymi wrzodami, a na twarzach wyskoczyły im brzydkie pryszcze. Lekarze faraona ze wstydu nie chcieli do niego przyjść i mu pomóc, bo sami wyglądali jak jeden wielki bąbel. Piękna żona faraona i jej śliczne służące nie chciały się nikomu pokazać i pochowały się w swoich komnatach, ponieważ całe ich piękno zeszpeciły brzydkie pęcherze. Wszystkie lustra pękały, gdy chciała się w nich przejrzeć jakaś Egipcjanka. Cały Egipt rozbrzmiewał płaczem kobiet, bo największe nawet piękności były z bąblami tak brzydkie jak noc i nikt by ich nie chciał za żonę. Jednak i plaga wrzodów nie zmiękczyła serca faraona i nie chciał on wypuścić ludu Izraela. Wtedy Mojżesz ostrzegł faraona: - Niech Egipcjanie zapędzą swoje zwierzęta do zagród i domów, kto bowiem tak nie uczyni, ten już nie zobaczy swoich zwierząt. Spadnie bowiem straszny grad, który zniszczy ziemię i pozabija wszelkie zwierzęta i ludzi, którzy się nie ukryją. Część Egipcjan uwierzyła i ukryła swe zwierzęta i sama się schowała. Część jednak zostawiła bydło na polach i została na zewnątrz. Mojżesz zaś wyciągnął rękę do nieba i spadł na Egipt grad, jakiego jeszcze nikt nigdy nie widział. Wielkie kawały lodu waliły z ogromną prędkością we wszystko co popadnie. Następnie spadł ogień i błyskawice. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta, wszystko co na polu, trawę i każde drzewo. Tylko w ziemi Goszen, gdzie mieszkali Izraelici nie było gradu. Faraon błagał Mojżesza: - Ucisz grad! Pan jest sprawiedliwy, a ja i mój lud jesteśmy winni. Ucisz grad, a nie będę was dłużej zatrzymywał! - Uciszę grad, ale nie wierzę ci, faraonie. Nie boisz się Pana, który jest Bogiem Izraela. I Mojżesz uciszył grad. Lecz skoro faraon zobaczył, że grad już nie pada, że nie grzmi i że chmury przechodzą, to tak jak Mojżesz przewidywał, znów oszukał Izraelitów. Mędrcy i czarownicy faraona, którzy byli od niego jeśli nie mądrzejsi, to przynajmniej mniej uparci przemówili do faraona: - Czy nie widzisz, że ten człowiek i jego brat ściągają na nas coraz to nowe i gorsze nieszczęścia? - Jak długo jeszcze mamy znosić Boże plagi? - Wypuść lud Izraela, niech idzie i służy swemu Panu. Faraon zapytał Mojżesza: - Kto ma iść na pustynię oddać cześć Panu? Mojżesz odpowiedział: - Pójdziemy ze starcami i żonami naszymi, z naszymi dziećmi, owcami i bydłem. Tak chce nasz Pan. - Nigdy! - rozgniewał się faraon - możecie iść, lecz tylko sami mężczyźni! Macie wobec mnie złe zamiary! Precz z moich oczu! I faraon wypędził Mojżesza z Aaronem. Mojżesz wyciągnął więc swoją laskę. Zaczął wiać silny wiatr ze wschodu i wiał tak długo, aż przyniósł plagę szarańczy jakiej Egipt nie widział od czasu gdy go założono. Szarańcza pożarła wszelką trawę i wszelki owoc, który pozostał po gradzie, i nie pozostało nic zielonego na drzewach i nic z roślinności polnej w całej ziemi egipskiej. Uląkł się faraon i kazał zawołać Mojżesza i Aarona. - Proszę, przebaczcie i tym razem, a błagajcie Pana, Boga waszego, by usunął ode mnie tę okrutną plagę. Wyszedł Mojżesz od faraona, i prosił Pana, a Pan sprowadził wiatr zachodni, bardzo gwałtowny, który uniósł szarańczę i wrzucił ją do Morza Czerwonego. Lecz znów faraon złamał swoją obietnicę i nie wypuścił Izraelitów. Kiedy faraon po raz kolejny nie dotrzymał obietnicy, Mojżesz za poleceniem Boga wyciągnął rękę ku niebu i zawołał: - Niech nastanie w ziemi egipskiej ciemność! I zapadł mrok tak ponury, że aż strach. Wszędzie zrobiło się strasznie cicho, bo ciemność jak gruby aksamit pochłaniała wszelkie dźwięki. Mrok panował tak gęsty, że kiedy człowiek wyciągnął rękę przed siebie, to przestawał ją widzieć. Nie widział zresztą nawet i czubka swego nosa. Mrok pochłaniał też wszelkie światło. Egipcjanom było bardzo nieswojo i ciarki przechodziły im po plecach. - Co teraz? Czy już nigdy nie zobaczymy słońca? - Mamo, boję się! - krzyczały wszystkie dzieci, lecz krzyk zamierał im w ustach, bo ciemność zaraz go pochłaniała. - Co to będzie, co to będzie? - pytali siebie nawzajem Egipcjanie. Przerażony faraon znów zawołał Mojżesza do swego królewskiego pałacu i rzekł: - Idźcie, oddajcie cześć Panu. Wszyscy możecie iść, dzieci wasze również. Jedynie owce i bydło musicie zostawić. Odpowiedział mu Mojżesz: - Całe nasze bydło musi iść z nami. Sami jeszcze nie wiemy, z jakich zwierząt mamy złożyć Bogu ofiarę, ponieważ dopiero na miejscu Pan nam to powie. Skoro usłyszał to faraon, wpadł w wielki gniew: - Odejdź ode mnie! Strzeż się i ani mi się waż przychodzić więcej do mego pałacu! Ostrzegam cię, jak tylko się zjawisz przede mną, umrzesz! Mojżesz wcale się nie przestraszył, bo wiedział, że Bóg jest z nim. Odrzekł faraonowi: - Będzie, jak powiedziałeś. Nie zjawię się więcej przed tobą. Ale będziesz jeszcze gorzko żałował swojego uporu. I Mojżesz odszedł do ludu Izraela. Pascha Po wszystkich plagach, jakie spadły na Egipt faraon dalej nie zmienił swojego zdania na temat wyjścia Izraelitów z Egiptu. Rozgniewało to bardzo Boga, który postanowił ukarać naród egipski jeszcze jednym nieszczęściem. Tą ostatnią karą będzie śmierć. Bóg powiedział Mojżeszowi, że we wszystkich rodzinach egipskich umrze najstarszy syn. Natomiast u Izraelitów nie zginie ani jeden chłopiec. Bóg powiedział Mojżeszowi, co ma zrobić - Niech każda rodzina izraelska złoży mi w ofierze jednorocznego baranka. Potem weźmie trochę krwi tego baranka i oznaczy nią drzwi oraz próg swojego domu. Anioł Śmierci, którego ześlę, przejdzie nocą przez Egipt. Będzie karał ludność egipską i faraona. Po oznaczeniu drzwi pozna, że dom należy do rodziny izraelskiej i ominie go. Izraelici posłuchali Boga i uczynili według Jego wskazań. Baranka, którego Izraelici złożyli w ofierze Panu i którego krwią skropili drzwi oraz progi swych domów, Bóg nakazał Izraelitom spożyć w wieczór, kiedy Anioł przejdzie przez Egipt. Do mięsa baranka Izraelici jedli przaśny chleb, oraz gorzkie zioła, które przypominały im o gorzkiej niewoli w Egipcie. Izraelici jedli w pośpiechu, gdyż w tym samym czasie przez Egipt przechodził Anioł Śmierci, a zaraz po jego przejściu faraon miał pozwolić Izraelitom na opuszczenie Egiptu. Dlatego zaraz po jedzeniu Izraelici chcieli być gotowi do drogi.
Dzień spożywania baranka i wyjścia z Egiptu nazwano dniem Paschy, to jest przejścia. Przejścia z Egiptu do ziemi danej Izraelowi przez Boga. Dzień ten stał się świętem i obchodzono go każdego roku na pamiątkę tego wspaniałego wydarzenia, jakim było opuszczenie Egiptu. O północy przeszedł przez Egipt Anioł posłany przez Boga i pozbawił życia wszystkich najstarszych synów Egipcjan - od synów niewolników, aż do syna faraona. Nie wszedł on jedynie do domów, które były oznaczone krwią baranka, czyli domów izraelskich. Zaraz też jeszcze w nocy pobudzili się przerażeni Egipcjanie, gdyż zrobiło im się zimno i śniły się im okropne sny. Zobaczyli, co stało się z ich dziećmi i cały Egipt wypełnił żałosny płacz. Zbudził się też faraon, cały zlany zimnym potem i pobiegł do sypialni swego najstarszego syna. Zastał tam już swą żonę, która płacząc trzymała w ramionach nieruchome dziecko. Faraon zrozumiał teraz swój błąd i gorzko żałował, że był uparty. Natychmiast kazał zawołać Mojżesza i powiedział do niego: - Mojżeszu, idź, budź swoich rodaków. Wstawajcie i pakujcie się. Wyjście Izraelitów z Egiptu O świcie Izraelici wyruszyli z Egiptu. Było ich bardzo dużo, około sześćdziesięciu tysięcy. Wraz z nimi szło ich bydło i owce. Bóg poprowadził ich przez pustynię, w kierunku Morza Czerwonego. Cały czas opiekował się swoim ludem i przewodził mu. Aby Izraelici czuli jego obecność Bóg w dzień prowadził Izraelitów jako słup obłoku, który dawał przyjemny cień i chronił przed palącym pustynnym słońcem, w nocy zaś słup obłoku zamieniał się w słup ognia, który rozświetlał ciemności i dawał przyjemne ciepło, gdyż noce na pustyni są bardzo zimne. Tak doszli Izraelici do brzegów Morza Czerwonego. Rozłożyli tam obóz, aby trochę odpocząć i nabrać sił do dalszej wędrówki.
Dowiedział się o tym faraon i pomyślał, że Izraelici zabłądzili na pustyni, a morze odcięło im drogę ucieczki. Znów odezwała się w nim duma i twarde serce. Pomyślał sobie: - Zrobiłem błąd, że wypuściłem Izraelitów. Któż teraz będzie dla mnie pracował za darmo. Straże! Natychmiast zawołać do mnie moich dowódców! Szykować wojsko! Ruszamy w pogoń za Izraelem! Około sześciuset egipskich rydwanów wyruszyło w pogoń za ludem Izraela. Na tych wspaniałych, pędzących rydwanach stali najlepsi egipscy żołnierze, mocni, wysocy, dobrze zbudowani i świetnie wyszkoleni. Byli uzbrojeni po zęby. Oprócz nich galopowali też konni jeźdźcy. Wzbijali w powietrze ogromne obłoki pyłu i piasku. Od odgłosu kopyt ich koni trzęsła się ziemia. Przejście przez Morze Czerwone Skoro Izraelici zobaczyli na horyzoncie wielki tuman kurzu, z którego błyskały miecze i włócznie, usłyszeli tętent kopyt i okrzyki egipskich wojowników, bardzo się zlękli. Nie mieli ani broni, ani żołnierzy, aby stawić czoła Egipcjanom. Pobiegli więc do Mojżesza i zawołali: - Ratuj nas! Wszyscy nędznie zginiemy z rąk Egipcjan! Mojżesz natychmiast rozkazał złożyć obóz i przygotować się do dalszej drogi. Izraelici zapytali go: - Dokąd pójdziemy? Przecież po jednej stronie mamy morze, a po drugiej Egipcjan? - Nie lękajcie się. Bóg jest z nami i zaraz zobaczycie jego potęgę! Po czym Mojżesz wyciągnął w górę swą laskę, stanął nad brzegiem morza i zawołał: - Niech powstanie suche przejście przez morze! Natychmiast zaczął wiać bardzo silny wiatr, który rozdzielił wody morza, tak, że powstało szerokie przejście przez jego środek, które było suchuteńkie i kilka osób mogło nim iść obok siebie. Po obu stronach przejścia stały gładkie i przezroczyste ściany z wody. Widać było przez nie ryby, raki, małże i wodne rośliny. Izraelici oniemieli z wrażenia. Rozpoczął się pochód Izraelitów przez morze:
Najpierw Mojżesz o lasce, stary i brodaty, Za nim młodzian atleta, podobny do taty. Brązowy, śmieszny piesek, troszeczkę zdziwiony, Mężczyźni z bagażami, a przy nich ich żony.
Wielbłąd z figlarną grzywką Z czerwonym dziobem ptak, Powtarzający w kółko: Faraon - be!, Mojżesz - tak!
Ciotka, która do Boga wznosi swe ramiona I Sara z siostrą Rachel, mama zamyślona, Dwaj bracia z tobołami pełnymi dobytku, A także wielbłąd filozof Ze smacznym kwiatem w pysku.
Starszy Izraela, co włos ma rozwiany, Gdzieś z tyłu kozy, woły, owce i barany.
Ach! - Wszystkich przechodzących Wymienić nie sposób, Tyle przez Morze Czerwone Przeszło różnych osób. Skoro Egipcjanie zobaczyli, że Izraelici wędrują poprzez morze, spięli mocniej konie i również wjechali pomiędzy fale. Jednakże słup obłoku, który do tej pory szedł na czele pochodu Izraelitów, przeszedł na jego tyły, aby zasłonić Izraelitów przed wzrokiem Egipcjan i nie pozwolić im się zbliżyć. Gdy wszyscy Izraelici z całym swym dobytkiem i zwierzętami wyszli z morza na suchy brzeg, słup obłoku przesunął się z powrotem na czoło pochodu. Mojżesz i lud izraelski ujrzeli żołnierzy faraona, którzy pędzili bardzo szybko i wyglądali bardzo groźnie. Wtedy wydarzyła się niesamowita rzecz. Koła rydwanów faraona zaczęły poruszać się strasznie wolno, grzęznąc w piaszczystym dnie morskim. Również i konie poruszały się z wielkim trudem. Wtedy z obłoku rozległ się donośny głos: - Mojżeszu! Wyciągnij rękę i spraw, aby morze wróciło na swoje miejsce! Mojżesz zrobił tak, jak mu Pan polecił, a woda morska zalała przejście. Fale runęły z ogromną prędkością i hukiem na wojska faraona i zatopiły je. Tak Bóg ukarał złego faraona i wybawił swój lud od niewoli. Po klęsce wojsk faraona wśród Izraelitów zapanowała ogromna radość. Wszyscy ściskali się, całowali, podskakiwali i wznosili radosne okrzyki. Zaraz też ułożyli pieśń o tym jak to potężny Bóg pokonał Egipcjan i wybawił lud Izraela. Prawdziwie przekonali się o mocy Bożej i zobaczyli, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg - potężny i wielki. Potem urządzono wielką ucztę na cześć Boga, aby podziękować mu za wybawienie z niewoli i pokonanie Egipcjan.
Na pustyni. Manna i woda ze skały Po przejściu przez Morze Czerwone rozpoczęła się wędrówka ludu izraelskiego przez pustynię. Egipt był krajem pustynnym, ale pustynia otaczająca Egipt była niczym w porównaniu z tą pustynią, po której szli teraz Izraelici. W Egipcie przez środek pustyni płynął Nil, który nawadniał pola, zapewniał słodką wodę do picia i pozwalał rosnąć roślinom. Teraz zaś jak okiem sięgnąć wszędzie był tylko piach i piach. Czasem tylko rósł jakiś suchutki krzaczek czy mizerna palemka, na której nie było żadnych owoców.
Po kilku dniach wędrówki po piaskach pustyni, gdzie nie było nic do jedzenia Izraelici poskarżyli się Mojżeszowi: - Dlaczego wyprowadziłeś nas z Egiptu? Tam przynajmniej mieliśmy pod dostatkiem chleba i mięsa, a tu marnie zginiemy z głodu. Zobacz jacy jesteśmy znużeni wędrówką i jak mizernie wyglądamy. Wychudliśmy i opadliśmy z sił. - Zapomnieliście już jak ciężko pracowaliście w Egipcie na ten chleb i jak Egipcjanie bili was batem? Jak byliście wykorzystywani? Nie potraficie docenić tego, co macie. Ale dobrze, poproszę Boga, aby ulżył wam w wędrówce po pustyni. - Czy Bóg da nam jeść? - Bóg na pewno nie da wam zginąć z głodu. - Jesteś pewien? Czy ześle nam jedzenie, które będzie smaczne i którym najemy się do syta? - Poczekajcie cierpliwie do jutra, a wszystkiego się dowiecie. Nazajutrz rano Izraelici pospiesznie wyszli z namiotów na zewnątrz. Nie mogli się doczekać co Bóg da im do jedzenia. Jednak okazało się, że nic nie widać bo jest mgła. Kiedy mgła się wreszcie podniosła, zobaczyli, że ziemia jest pokryta czymś drobnym, białym i ziarnistym, co wyglądało jak kaszka manna. Z nieba zaś prószył jakby drobny śnieg. Zapytali Mojżesza: - Co to jest? - To jest chleb, który Pan daje wam do jedzenia. Co rano będziecie wychodzić i zbierać go tyle, żeby wam starczyło do następnego dnia. Spróbujcie, a przekonacie się, że jest bardzo dobry. Rzeczywiście, kiedy Izraelici spróbowali manny z nieba, przekonali się, że smakuje jak ciastka z miodem i rozpływa się w ustach. Aby urozmaicić Izraelitom jadłospis Bóg co jakiś czas zsyłał im też przepiórki, aby mogli jeść mięso. Izraelici przekonali się, że Pan Bóg troszczy się o nich i nie pozwoli im zginąć na pustyni. Jakiś czas później Izraelici rozbili obóz w miejscu, gdzie zupełnie nie było wody. Znów zwrócili się do Mojżesza: - Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, abyśmy poumierali z pragnienia? Lepiej nam było zostać w Egipcie, gdzie mieliśmy wody pod dostatkiem. W gardłach mamy sucho i strasznie chce nam się pić, a wokół nic tylko piach i ani kropelki wody! - Och jak mała i słaba jest wasza wiara, czemu znów macie do mnie pretensje? Chodźcie ze mną, a pokaże wam, jak potężny jest nasz Bóg! Izraelici poszli z Mojżeszem na górę Horeb. Gdy byli przy dużej grupie skał, Mojżesz wyciągnął nad głowę swoją laskę pasterską, a potem uderzył nią w skały. Wnet też z miejsca, w które uderzył Mojżesz trysnęło źródło. Woda z niego była krystalicznie czysta, zimna i pyszna w smaku. - Mojżeszu, po raz kolejny dałeś nam dowód, że Bóg się nami opiekuje. Obiecujemy już nigdy więcej nie mieć do ciebie pretensji. Lecz Mojżesz dobrze wiedział, że Izraelici bardzo szybko zapomną o swojej obietnicy. Tak szybko, jak dzieci czasem zapominają o obietnicach danych rodzicom.
10 przykazań. Złoty cielec. Izraelici rozbili obóz nieopodal góry Horeb, na której Bóg objawił się po raz pierwszy Mojżeszowi i z której trysnęła woda. Bóg postanowił zaproponować Izraelitom przymierze. Mojżesz udał się na świętą górę, aby dowiedzieć się, co Izraelici mają obiecać Bogu, aby stać się Jego ludem i długo z Nim rozmawiał. Bóg przemówił do Mojżesza takimi słowami: - Jam jest twój Bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Daję ci następujące nakazy: 1. Nie będziesz miał bogów innych niż Ja. 2. Nie będziesz wzywał Mnie bez potrzeby. 3. Będziesz dzień święty święcił. 4. Będziesz szanował swojego ojca i matkę. 5. Nie będziesz zabijał. 6. Nie będziesz cudzołożył. 7. Nie będziesz kradł. 8. Nie będziesz mówił nieprawdy przeciwko swojemu bliźniemu. 9. Nie będziesz pożądał żony bliźniego swego. 10. Nie będziesz też pożądał żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego.
Kiedy Mojżesz przebywał na świętej górze Horeb i rozmawiał z Bogiem, Izraelici zniecierpliwili się jego nieobecnością i powiedzieli do Aarona: - Mojżesz na pewno zginął, uczyńże nam boga, któremu moglibyśmy oddawać cześć. - Pozrywajcie i przynieście mi wszystkie wasze złote ozdoby: kolczyki, bransolety i pierścienie. Izraelici przynieśli je Aaronowi, a Aaron stopił je i zrobił z nich złotego cielca. Następnie rzekł do ludu: - To jest wasz bóg, jutro jest jego święto. Następnego dnia Izraelici uczynili święto na cześć złotego cielca. Oddali mu ofiary, następnie jedli, pili i tańczyli. Mojżesz schodząc z góry Horeb usłyszał muzykę i tańce, a następnie zobaczył Izraelitów oddających cześć złotemu cielcowi. Rozgniewał się bardzo i krzyknął: - Jeszcze nie zdążyłem wam powiedzieć, jakie przykazania dał wam Bóg, a wy już złamaliście pierwsze z nich! I z gniewem roztrzaskał kamienne tablice z przykazaniami o ziemię. Potem surowo ukarał tych, którzy zdradzili jedynego prawdziwego Boga. Wykuł na nowo tablice z przykazaniami oraz błagał Boga, aby wybaczył swojemu ludowi. I Bóg zlitował się nad Izraelem. Namiot Spotkania Mojżesz dostał nie tylko przykazania, ale także dowiedział się jak ma wyglądać świątynia dla Boga. Świątynia ta miała być przenośna i składana, gdyż lud Izraela często zmieniał miejsce pobytu w wędrówce do ziemi obiecanej. Na zewnątrz świątynia wyglądała jak namiot, miała kilka warstw z materiału i kilka warstw ze skór różnych zwierząt, w środku zaś była drewniana. Wszystkie tkaniny były bardzo dobrej jakości, pięknie tkane i barwione, skóry mięciutkie i delikatne, a jednocześnie bardzo mocne. Wewnątrz namiotu była też pięknie haftowana zasłona z aniołami, za którą znajdowała się Arka Przymierza, a wejście do namiotu stanowiła kotara. Namiot Boży wyglądał naprawdę imponująco.
Najważniejszym przedmiotem w świątyni Boga była Arka Przymierza. Jej wieko stanowiła Płyta Przebłagania wykonana ze szczerego złota. Na Płycie Przebłagania umieszczone były dwa anioły, zwrócone twarzami do siebie. W środku zaś Arki Przymierza umieszczono kamienne płyty z dziesięciorgiem przykazań, które Mojżesz otrzymał od Boga. Arka Przymierza stała w namiocie Boga za zasłoną. Przed zasłoną stał stół. Na stole tym składano w złotych naczyniach Bogu, dawcy wszystkich darów, ofiary z pokarmów. Naprzeciwko Stołu Chlebów stał świecznik wykuty w całości z jednej bryły złota. Miał on siedem ramion, jedno pośrodku i trzy po każdej ze stron. Każde ramię było zwieńczone trzema kielichami w kształcie pąka i kwiatu migdałowego, a na środkowym ramieniu były cztery takie kielichy. Do tych kielichów wkładano miseczki z olejem i knotkiem, które służyły jako lampy. W połowie drogi między stołem chlebów, a świecznikiem stał ołtarz. Ołtarz był kwadratowy, wykonany z drewna i pokryty miedzią. Ołtarz był pusty wewnątrz, pośrodku ołtarza był miedziany ruszt. Na ruszcie tym układano drewno, a potem ofiary całopalne. Kiedy już wszystko było gotowe, wtedy zstąpił na Świątynię obłok i chwała Boża wypełniła budowlę Izraelitów. Izraelici rozradowali się, bo wiedzieli, że to Bóg zamieszkał w ich Świątyni i że ich praca spodobała się Panu. Ziemia Kanaan. Po zbudowaniu świątyni Izraelici wyruszyli w dalszą drogę. Pewnego dnia Mojżesz postanowił wysłać zwiadowców do ziemi obiecanej. Zebrał po jednym z przedstawicieli każdego pokolenia Izraela, a było ich dwanaście, kazał im iść przez góry i wybadać, jaki jest kraj, który Bóg daje Izraelitom.
Kiedy zwiadowcy powrócili opowiedzieli Izraelitom o tym, co widzieli w ziemi obiecanej. Opowiedzieli, że ziemia jest żyzna, że są dobre łąki do wypasu owiec i krów, rosną wspaniałe winogrona i piękne kwiaty, na których pszczoły zbierają słodki miód. Są tam wspaniałe kwitnące ogrody i drzewa dające soczyste i smaczne owoce. Na dowód swych słów przynieśli kiście winogron, owoce granatu i figi. Izraelici ucieszyli się, że ziemia, którą obiecał im Pan, jest tak wspaniała jak obiecywał Mojżesz. Jednak ci ze zwiadowców, którzy byli troszkę mało odważni, zaraz zaczęli opisywać mieszkańców tej krainy. - Słuchajcie, ziemię tę zamieszkują olbrzymy o nadludzkiej sile! - O! - Walczą mieczami tak wielkimi jak dwa normalne i włóczniami trzy razy tak długimi jak zwykłe! Małe drzewa potrafią bez problemu wyrywać z korzeniami! - A! - Miasta ich są wielkie i rozległe, bardzo dobrze strzeżone i trudne do zdobycia. Mury mają bardzo wysokie i strasznie potężne. Człowiek przy nich wydaje się mały jak mrówka! - To okropne! Mojżeszu! Kolejny raz mówimy ci, że lepiej nam było zostać w Egipcie! Ruszajmy z powrotem! Lecz Jozue i Kaleb, którzy serca mieli mężne i odważne jak lwy, a do tego mocną wiarę w Boga przemówili: - To nieprawda! Też byliśmy w ziemi obiecanej! Narody tam mieszkające są liczne i waleczne, ale nie są olbrzymami! Bóg jest z nami! Czy nie przeprowadził nas przez morze? Czy nie zatopił Egipcjan? Czy nie karmił nas i nie poił, kiedyśmy byli głodni i spragnieni? Z jego pomocą na pewno zdobędziemy ziemię obiecaną! Lecz strach Izraelitów był większy niż ich wiara. Wtedy Bóg tak powiedział Mojżeszowi: - Ponieważ lud ten jest małej wiary i nie chce Mnie słuchać, żaden z tych, którzy dziś zwątpili w Moją potęgę nie wejdzie do ziemi obiecanej. Wejdą tam jedynie Jozue i Kaleb. Przez czterdzieści lat będziecie pasterzami na pustyni, aż wszyscy, którzy dziś byli niewierni, umrą. Dopiero wtedy Izraelici będą mogli wejść do kraju, który im obiecałem. Tak więc Mojżesz pozostał ze swym ludem na pustyni. Nadał mu szczegółowe prawa postępowania oraz ustanowił sędziów i kapłanów. Nauczył, kiedy i jak mają składać Bogu ofiary, jakie obchodzić święta. Przypomniał też o przymierzu zawartym z Bogiem. Kiedy był już bardzo stary wszedł na górę Nebo i tam przemówił do niego Bóg: - Widzisz stąd cały kraj, jaki obiecałem Izraelitom. Jednak i ty też do niego nie wejdziesz. Dziś wzywam cię do siebie, twoje zadanie jest skończone. Tak odszedł Mojżesz, wielki sługa Pana.
Za czasów Józefa wielu Izraelitów przybyło do Egiptu. Ponieważ dobrze im się tam mieszkało, naród izraelski w ziemi egipskiej stawał się coraz liczniejszy. Niestety, nie spodobało się to następnemu faraonowi, który obawiał się, że z czasem Izraelici staną się potężniejsi od samych Egipcjan. Wydał wtedy taki rozkaz:
- Niech wszyscy Izraelici pracują dla Egipcjan! Niech dźwigają ciężkie kamienie, budują egipskie miasta i z mozołem pracują w polu!
Skończyły się dobre czasy dla Izraelitów. Musieli teraz całymi dniami ciężko pracować w morderczym słońcu, mało jedząc i pijąc, a także znosząc nieustanne bicie, ponaglające ich do szybszej pracy. Ale i tego Faraonowi było mało. Wciąż obawiając się Izraelitów kazał zabijać każdego nowonarodzonego chłopca izraelskiego. Bogobojne kobiety izraelskie nie chciały wypełniać tak nieludzkiego rozkazu, dlatego faraon wezwał żołnierzy i kazał wszystkich nowonarodzonych chłopców izraelskich wrzucić do Nilu. Jedynie dziewczynki mogły zostać przy życiu. Rozkaz faraona był bardzo okrutny, dlatego kobiety izraelskie płakały, kiedy go wydano.
W jednej z izraelskich rodzin narodził się ładny chłopiec. Jego mamie żal było go wydać żołnierzom faraona.
- Czyż nie jest piękny?
- Tak mamo, jest śliczny, bardzo się cieszę, że mam braciszka. Będę się miała z kim bawić jak troszkę urośnie. Mama ucieszyła się na słowa córki, ale chwilę potem bardzo zatroskała:
- Zły faraon kazał wrzucać wszystkich chłopców do rzeki, co ja biedna mam zrobić?
- Mamusiu, ja nie chcę aby mój brat zginął! To niesprawiedliwe!
- Masz rację! Nie pozwolimy na to. Ukryję go przed złym faraonem i ocalę!
Chłopiec ten dostanie niedługo na imię Mojżesz i w przyszłości otrzyma od Boga wielkie zadanie do wypełnienia. Lecz na razie jego życie jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
Mama ukrywała chłopca przez trzy miesiące, ale potem nie mogła już robić tego dłużej, ponieważ stało się to bardzo niebezpieczne. Dlatego wymyśliła sprytny plan. Uplotła koszyk, włożyła do niego małego Mojżesza i wczesnym rankiem położyła koszyk na rzece. Rzeka uniosła Mojżesza, a jego siostra poszła jej brzegiem i obserwowała czy nie dzieje się mu nic złego.
Chłopiec płynął, aż zrobiło się południe i stało się bardzo gorąco. Córka faraona zapragnęła się wykąpać.
- Och, jak jest strasznie gorąco! Chodźmy nad rzekę się ochłodzić!
Wzięła swoje służące i poszły razem nad rzekę. Już miały wchodzić do wody, kiedy córka faraona spostrzegła płynący koszyk. Zaraz powiedziała do swojej służącej:
- Idź i wyciągnij go dla mnie, proszę!
Służąca spełniła jej polecenie. Córka faraona zobaczyła w koszyku płaczącego chłopca i zrobiło się jej go żal.
- To pewnie dziecko Izraelitów - powiedziała. I po chwili dodała - Nie chcę, by tak piękne dziecko umarło! Tylko, co ja mam zrobić? - zastanawiała się.
Wtedy podeszła do niej siostra Mojżesza i zaproponowała:
- Pomogę Ci znaleźć opiekunkę dla tego chłopca, o pani.
- Wspaniale! - ucieszyła się córka faraona. - Zrób tak. Wtedy siostra Mojżesza przyprowadziła swoją mamę.
- Daję ci tego chłopca pod opiekę. Dałam mu na imię Mojżesz, co znaczy "wyciągnięty z wody". Opiekuj się nim dobrze, a ja hojnie ci zapłacę.
- Dobrze o pani. Zrobię jak każesz.
- Kiedy już podrośnie oddasz mi go z powrotem. Dziękuję ci, że zgodziłaś się nim zaopiekować.
W taki oto cudowny sposób Bóg zatroszczył się o Mojżesza, z którym wiązał wielkie plany.
Kiedy Mojżesz dorósł, zapragnął zobaczyć jak żyją jego rodacy. Wybrał się w miejsce, gdzie pracowali Izraelici. Zobaczył tam jak ciężka jest ich praca i jak okrutnie są traktowani. Zobaczył też jak pewien Egipcjanin szczególnie znęca się nad słabym Izraelitą. Zdenerwował się, stracił panowanie nad sobą i w przypływie gniewu zabił Egipcjanina. Potem ukrył jego ciało, aby nikt nie dowiedział się o tym, co uczynił.
Jednak po niedługim czasie zabójstwo się wydało. Także faraon się o nim dowiedział. Zamierzał w związku z tym zgładzić Mojżesza.
- Muszę uciekać - postanowił Mojżesz.
Wziął najbardziej przydatne w podróży rzeczy i wyruszył w drogę
Płonący krzak
Od kiedy Mojżesz uciekł z Egiptu, bo zabił człowieka, minęło już trochę czasu. Mojżesz jest już mężczyzną w sile wieku. Ma laskę pasterską, którą zagania owieczki. Wiedzie spokojne, pasterskie życie. Niestety, w Egipcie Izraelici dalej cierpią. Wciąż muszą bardzo długo i ciężko pracować dla Egipcjan. Dlatego modlą się do Boga, aby wyratował ich od niewoli. Dobry Bóg słucha ich modlitw i postanawia spełnić ich prośbę. Nadszedł czas, aby Mojżesz dostał od Boga ważne zadanie.
Mojżesz wybrał się z owcami w głąb pustyni. Wędrując w poszukiwaniu pastwisk. Gdy zawędrował w pobliże góry Horeb, zauważył coś bardzo dziwnego! Oto widział krzak. Krzak płonął bardzo silnym i jasnym ogniem, płomienie z niego strzelały wysoko do góry, ale krzak w ogóle się nie spalał!
- Podejdę bliżej - pomyślał. - Przyjrzę się temu niezwykłemu zjawisku. Czemu ten krzak się nie spala? To bardzo ciekawe
Mojżesz zaczął zbliżać się do krzaka. Wtem usłyszał donośny głos:
- Mojżeszu, Mojżeszu!
- Oto jestem! - zawołał Mojżesz.
- Mojżeszu nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały, gdyż miejsce to jest ziemią świętą.
Mojżesz zdjął swoje sandały i zapytał:
- Kim jesteś Panie?
- Ja jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba! Mojżeszu, dosyć już niedoli ludu mego w Egipcie! Modlił się on wytrwale i żarliwie o wyzwolenie, dlatego zszedłem na ziemię. Przybyłem, aby go wyprowadzić z Egiptu do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód. Dlatego Ty, Mojżeszu pójdziesz do faraona, i wyprowadzisz lud mój, Izraelitów, z Egiptu.
Mojżesz przestraszył się, że Izraelici mu nie uwierzą i że nie jest wystarczająco mądry i silny, by spełnić Boże zadanie. Ale Bóg sprawił, że Mojżesz mógł swą laską pasterską czynić cuda, a do pomocy dał mu brata Aarona, który był bardzo mądry i umiał wspaniale przemawiać.
Mojżesz z Aaronem udali się do Egiptu i zebrali starszych Izraela jak Bóg im polecił. Następnie Aaron wystąpił na środek i rozpoczął swoją przemowę:
- Słuchajcie wszyscy! Bratu mojemu Mojżeszowi pokazał się Pan Bóg. Powiedział mu, że wie co wam uczyniono w Egipcie. Dlatego postanowił wywieść was z ucisku i zaprowadzić do ziemi opływającej w mleko i miód.
Starsi Izraela słuchali Aarona z wielkim zaciekawieniem.
- Pójdziecie razem z Mojżeszem i ze mną do króla egipskiego i powiecie mu: Pan, Bóg Izraela, nam się objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię, abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu.
Aaron skończył, a Mojżesz uczynił znak i na oczach wszystkich ludzi zamienił swą laskę pasterską w węża, a następnie, łapiąc go za ogon, zamienił z powrotem w laskę. Ludzie oniemieli ze zdumienia. Starsi Izraela uwierzyli w słowa Aarona i mówili jeden do drugiego:
- Bóg wysłuchał naszych modlitw i zlitował się nad nami. Podziękujmy mu, a potem chodźmy razem z Mojżeszem do faraona!
Mojżesz, Aaron i starsi z ludu Izraela udali się do faraona. Stanęli przed nim, a Mojżesz wystąpił do przodu i przemówił:
- Faraonie, Bóg Izraela przemówił do mnie i nakazał abyś wypuścił jego lud, aby urządził na pustyni uroczystość na chwałę Boga.
- Dlaczego miałbym wypuścić lud Izraela? Lud wasz jest liczny. Jeśli odciągniecie go od pracy dużo na tym stracę. Nie znam waszego Boga i nie wypuszczę was.
- Pozwól nam iść trzy dni drogą na pustynię i złożyć ofiarę Panu, Bogu naszemu, by nie spotkało nas wszystkich nieszczęście - odrzekł mu na to Mojżesz. Zdenerwowało to faraona, który nakazał jeszcze ciężej pracować Izraelitom.
Izraelici mieli za złe Mojżeszowi, że rozzłościł faraona, dlatego Mojżesz zapytał Pana na modlitwie:
- Boże, czemu mnie wysłałeś i pozwoliłeś byśmy jeszcze mocniej cierpieli? Od chwili gdy poszedłem do faraona, lud Izraela jest w coraz gorszej sytuacji. Bóg zaś, który słuchał jego modlitwy odpowiedział mu:
- Idź rano na spotkanie faraona nad brzeg Nilu i weź ze sobą swoją laskę pasterską. Powiedz faraonowi tak: Wypuść lud mój, by oddał Bogu cześć na pustyni! Dotąd mnie nie posłuchałeś, ale jeśli teraz ich nie wypuścisz, uderzę laską, którą mam w ręce, w wody Nilu, a zamienią się w krew. Ryby Nilu poginą, a Nil wydawać będzie przykry zapach i Egipcjanie nie będą mogli pić z niego wody.
Plagi egipskie
Mojżesz spotkał się wczesnym rankiem z faraonem i powtórzył mu Boże słowa. Lecz faraon nie posłuchał Mojżesza. Wtedy Mojżesz wyciągnął laskę nad swoją głowę i zawołał:
- Niech Nil zamieni się w krew! Po czym uderzył laską w wody Nilu. Woda Nilu zamieniła się w krew, tak samo jak wody innych rzek w Egipcie, tak samo jak wszystkie stawy i jeziora, strumyki oraz studnie. Wszystkie ryby wyginęły, a Nil zaczął bardzo nieprzyjemnie pachnieć. Nie dość, że Egipcjanie nie mieli co pić i nie mogli łowić ryb, to jeszcze musieli znosić straszny zapach, który drażnił nos i od którego okropnie bolała głowa.
Ale faraon był bardzo uparty i nic się tym nie przejął.
Po siedmiu dniach od uderzenia w Nil Mojżesz znów poszedł do faraona i powiedział:
- Pan mówi: Wypuść Mój lud, aby Mi służył. A jeśli ich nie wypuścisz, dotknę twój kraj plagą żab.
Lecz faraon znów nie chciał słuchać Mojżesza. Wtedy Mojżesz wzniósł laskę i zakrzyknął:
- Niech cała ziemia egipska zaroi się od żab!
I stało się tak. W całym Egipcie nagle pojawiły się miliony wielkich żab. Żaby były w jedzeniu i piciu, żaby były w łazienkach, kuchniach i sypialniach. Ogromne ropuchy wylegiwały się na słońcu przed każdym egipskim domem, paskudne oślizłe żabska skakały po dzieciach i dorosłych. Żaby taplały się w mące czyniąc ją niezdatną do jedzenia, żaby zanieczyszczały wodę, brudziły dywany, poduszki i prześcieradła. Nigdzie nie było przed nimi ucieczki!
Z początku faraon znowu się niczym nie przejął, ale gdy zewsząd słyszał skargi swoich poddanych i gdy jemu samemu żaby się bardzo sprzykrzyły, zawołał Mojżesza i rzekł:
- Proście Pana, żeby usunął żaby ode mnie i od ludu mego, a wypuszczę Izraelitów, aby złożyli ofiarę dla Pana.
- Stanie się tak jak prosisz, abyś poznał, że Pan, nasz Bóg jest potężny. Żaby odejdą od ciebie, od twoich domów, od twoich sług i od ludu twego i pozostaną jedynie w Nilu.
Pan uczynił według obietnicy Mojżesza. Żaby wyginęły w domach, na polach i na podwórzach. Lecz gdy faraon zauważył, że nie ma już żab, rozmyślił się i nie spełnił obietnicy danej Mojżeszowi i Aaronowi.
Mojżesz rozgniewał się bardzo. Uderzył laską o ziemię i krzyknął:
- Niech proch ziemi w całym Egipcie zamieni się w komary!
I z pyłu powstały całe chmary komarów, a niektóre z nich były trzy razy tak wielkie jak zwykłe komary! Obsiadły one całymi rojami zwierzęta: konie, krowy, owce, kozy i wielbłądy. Atakowały też zbiorowo Egipcjan, którzy uciekali w popłochu, gubiąc wszystko co mieli w rękach, zostawiając pracę i szukając schronienia. Niektórzy mało nie pogubili spodni, tak szybko uciekali! Komary zaś były strasznie złośliwe, wciskały się do domów każdą szczeliną, wlatywały pod ubrania i kąsały gdzie popadnie. W dzień ich roje zasłaniały słońce, w nocy ich przenikliwe, cienkie bzyczenie i swędzące ukąszenia nie dawały spać.
Wszyscy Egipcjanie, na czele z faraonem, mieli podkrążone i czerwone oczy. Wszyscy też drapali się po rękach, nogach, plecach i brzuchach, gdyż rany po ukąszeniach komarów bardzo swędzą.
Faraon przywołał Mojżesza i znów prosił go, aby modlił się do Boga o zabranie komarów, a wtedy wypuści Izraelitów.
Mojżesz pomodlił się i następnego dnia Bóg sprawił, że komarów już nie było. Faraon znów nie dotrzymał obietnicy i Mojżesz z niczym wrócił do domu. Wieczorem zaś, podczas modlitwy Pan powiedział mu, co ma robić dalej.
Nazajutrz Mojżesz poszedł do faraona i przemówił do niego:
- To rzecze Pan: Wypuść lud mój, by Mi służył. Jeżeli nie wypuścisz ludu mego, to jutro ześlę na ciebie, twoje sługi, twój lud i twoje domy plagę much.
Ale faraon zlekceważył słowa Mojżesza i odparł:
- Idź ode mnie i nie naprzykrzaj mi się więcej. Nie wierzę Ci!
Następnego dnia na Egipt zleciały się muchy. Od tych malutkich muszek owocówek, przez te zwykłe, czarne muchy, aż do tych wielkich muszysk z zielonymi i niebieskimi brzuchami, które brzęczą tak głośno, że je słychać w całym domu. Wszędobylskie muchy wpadały do kubków z mlekiem, do zup, soków i wina. Obsiadały owoce, chleb, mięso i wszelkie jedzenie, tak gęsto, że nie sposób było ugryźć czegokolwiek by nie zjeść muchy A tfu!
Muchy wchodziły też faraonowi do nosa i wszyscy bali się do niego odzywać, bo był z tego powodu bardzo zły. Słudzy faraona biegali po pałacu z klapkami i próbowali je zabijać, ale much było za dużo. W całym Egipcie zapanował straszny bałagan i rwetes.
Zawołał więc faraon Mojżesza i Aarona i rzekł:
- Dobrze, poślę was na pustynię, byście złożyli ofiarę Panu, Bogu waszemu, tylko nie oddalajcie się zbytnio i wstawcie się za mną.
- Będę prosił Pana, a jutro muchy usuną się od ciebie, od sług twoich i od twego ludu, tylko nie oszukuj nas więcej, faraonie.
- Będzie jak chcesz, tylko pozbądź się tych okropnych much!
Wyszedł Mojżesz od faraona, i modlił się do Boga. Bóg zaś uczynił według próśb Mojżesza i usunął muchy od faraona, sług jego i od jego ludu. Nie pozostała ani jedna. Lecz i tym razem faraon oszukał Mojżesza i Aarona i nie wypuścił Izraelitów.
Znów udał się Mojżesz do faraona i rzekł:
- Pan mówi, że jeśli nie wypuścisz Izraelitów, tylko dalej ich będziesz zatrzymywał, ręka Pana zabije bydło twoje na polu, konie, osły, wielbłądy, krowy i owce. W całym Egipcie będzie straszna i bardzo wielka zaraza.
- Jeśli Pan tak uczyni, to i wasze bydło zginie. Ale mi to! - zaśmiał się faraon.
- Nie śmiej się faraonie - odparł Mojżesz - albowiem Pan obiecał nam, że z naszego bydła nic nie zginie.
- Nie wierzę, jeśli zwierzęta chorują, to wszystkie bez wyjątku. Odejdź Mojżeszu.
Nazajutrz Pan zesłał zarazę na bydło Egipcjan, a z bydła Izraelitów nic nie zginęło. Mnóstwo zwierząt hodowlanych Egipcjan było martwych. Ludzie chodzili bardzo smutni, wielu z nich kochało bowiem swoje zwierzęta. Faraon posłał żołnierzy na zwiady, aby zobaczyli, czy u Izraelitów bydło też zginęło. Żołnierze powiedzieli mu, że bydło izraelskie jest całe i zdrowe. Ale zaraza nie zmieniła postawy faraona, który dalej nie chciał wypuścić Izraelitów z Egiptu.
Po zarazie Aaron z Mojżeszem przyszli porozmawiać z faraonem. Ostrzegli go, że jeśli nie wypuści Izraelitów, to sprawią, że wszystkie zwierzęta i ludzi egipskich pokryją ohydne wrzody. Jednak faraon znów nie uwierzył w ich groźby i wciąż upierał się, by Izraelici pozostali w Egipcie.
Wkrótce wszyscy słudzy faraona i on sam pokryli się paskudnymi wrzodami, a na twarzach wyskoczyły im brzydkie pryszcze. Lekarze faraona ze wstydu nie chcieli do niego przyjść i mu pomóc, bo sami wyglądali jak jeden wielki bąbel.
Piękna żona faraona i jej śliczne służące nie chciały się nikomu pokazać i pochowały się w swoich komnatach, ponieważ całe ich piękno zeszpeciły brzydkie pęcherze. Wszystkie lustra pękały, gdy chciała się w nich przejrzeć jakaś Egipcjanka. Cały Egipt rozbrzmiewał płaczem kobiet, bo największe nawet piękności były z bąblami tak brzydkie jak noc i nikt by ich nie chciał za żonę.
Jednak i plaga wrzodów nie zmiękczyła serca faraona i nie chciał on wypuścić ludu Izraela.
Wtedy Mojżesz ostrzegł faraona:
- Niech Egipcjanie zapędzą swoje zwierzęta do zagród i domów, kto bowiem tak nie uczyni, ten już nie zobaczy swoich zwierząt. Spadnie bowiem straszny grad, który zniszczy ziemię i pozabija wszelkie zwierzęta i ludzi, którzy się nie ukryją.
Część Egipcjan uwierzyła i ukryła swe zwierzęta i sama się schowała. Część jednak zostawiła bydło na polach i została na zewnątrz.
Mojżesz zaś wyciągnął rękę do nieba i spadł na Egipt grad, jakiego jeszcze nikt nigdy nie widział. Wielkie kawały lodu waliły z ogromną prędkością we wszystko co popadnie. Następnie spadł ogień i błyskawice. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta, wszystko co na polu, trawę i każde drzewo. Tylko w ziemi Goszen, gdzie mieszkali Izraelici nie było gradu.
Faraon błagał Mojżesza:
- Ucisz grad! Pan jest sprawiedliwy, a ja i mój lud jesteśmy winni. Ucisz grad, a nie będę was dłużej zatrzymywał!
- Uciszę grad, ale nie wierzę ci, faraonie. Nie boisz się Pana, który jest Bogiem Izraela.
I Mojżesz uciszył grad. Lecz skoro faraon zobaczył, że grad już nie pada, że nie grzmi i że chmury przechodzą, to tak jak Mojżesz przewidywał, znów oszukał Izraelitów.
Mędrcy i czarownicy faraona, którzy byli od niego jeśli nie mądrzejsi, to przynajmniej mniej uparci przemówili do faraona:
- Czy nie widzisz, że ten człowiek i jego brat ściągają na nas coraz to nowe i gorsze nieszczęścia?
- Jak długo jeszcze mamy znosić Boże plagi?
- Wypuść lud Izraela, niech idzie i służy swemu Panu.
Faraon zapytał Mojżesza:
- Kto ma iść na pustynię oddać cześć Panu?
Mojżesz odpowiedział:
- Pójdziemy ze starcami i żonami naszymi, z naszymi dziećmi, owcami i bydłem. Tak chce nasz Pan.
- Nigdy! - rozgniewał się faraon - możecie iść, lecz tylko sami mężczyźni! Macie wobec mnie złe zamiary! Precz z moich oczu!
I faraon wypędził Mojżesza z Aaronem.
Mojżesz wyciągnął więc swoją laskę. Zaczął wiać silny wiatr ze wschodu i wiał tak długo, aż przyniósł plagę szarańczy jakiej Egipt nie widział od czasu gdy go założono. Szarańcza pożarła wszelką trawę i wszelki owoc, który pozostał po gradzie, i nie pozostało nic zielonego na drzewach i nic z roślinności polnej w całej ziemi egipskiej.
Uląkł się faraon i kazał zawołać Mojżesza i Aarona.
- Proszę, przebaczcie i tym razem, a błagajcie Pana, Boga waszego, by usunął ode mnie tę okrutną plagę.
Wyszedł Mojżesz od faraona, i prosił Pana, a Pan sprowadził wiatr zachodni, bardzo gwałtowny, który uniósł szarańczę i wrzucił ją do Morza Czerwonego.
Lecz znów faraon złamał swoją obietnicę i nie wypuścił Izraelitów.
Kiedy faraon po raz kolejny nie dotrzymał obietnicy, Mojżesz za poleceniem Boga wyciągnął rękę ku niebu i zawołał:
- Niech nastanie w ziemi egipskiej ciemność!
I zapadł mrok tak ponury, że aż strach. Wszędzie zrobiło się strasznie cicho, bo ciemność jak gruby aksamit pochłaniała wszelkie dźwięki. Mrok panował tak gęsty, że kiedy człowiek wyciągnął rękę przed siebie, to przestawał ją widzieć. Nie widział zresztą nawet i czubka swego nosa. Mrok pochłaniał też wszelkie światło. Egipcjanom było bardzo nieswojo i ciarki przechodziły im po plecach.
- Co teraz? Czy już nigdy nie zobaczymy słońca?
- Mamo, boję się! - krzyczały wszystkie dzieci, lecz krzyk zamierał im w ustach, bo ciemność zaraz go pochłaniała.
- Co to będzie, co to będzie? - pytali siebie nawzajem Egipcjanie.
Przerażony faraon znów zawołał Mojżesza do swego królewskiego pałacu i rzekł:
- Idźcie, oddajcie cześć Panu. Wszyscy możecie iść, dzieci wasze również. Jedynie owce i bydło musicie zostawić.
Odpowiedział mu Mojżesz:
- Całe nasze bydło musi iść z nami. Sami jeszcze nie wiemy, z jakich zwierząt mamy złożyć Bogu ofiarę, ponieważ dopiero na miejscu Pan nam to powie.
Skoro usłyszał to faraon, wpadł w wielki gniew:
- Odejdź ode mnie! Strzeż się i ani mi się waż przychodzić więcej do mego pałacu! Ostrzegam cię, jak tylko się zjawisz przede mną, umrzesz!
Mojżesz wcale się nie przestraszył, bo wiedział, że Bóg jest z nim. Odrzekł faraonowi:
- Będzie, jak powiedziałeś. Nie zjawię się więcej przed tobą. Ale będziesz jeszcze gorzko żałował swojego uporu.
I Mojżesz odszedł do ludu Izraela.
Pascha
Po wszystkich plagach, jakie spadły na Egipt faraon dalej nie zmienił swojego zdania na temat wyjścia Izraelitów z Egiptu. Rozgniewało to bardzo Boga, który postanowił ukarać naród egipski jeszcze jednym nieszczęściem. Tą ostatnią karą będzie śmierć. Bóg powiedział Mojżeszowi, że we wszystkich rodzinach egipskich umrze najstarszy syn. Natomiast u Izraelitów nie zginie ani jeden chłopiec.
Bóg powiedział Mojżeszowi, co ma zrobić
- Niech każda rodzina izraelska złoży mi w ofierze jednorocznego baranka. Potem weźmie trochę krwi tego baranka i oznaczy nią drzwi oraz próg swojego domu. Anioł Śmierci, którego ześlę, przejdzie nocą przez Egipt. Będzie karał ludność egipską i faraona. Po oznaczeniu drzwi pozna, że dom należy do rodziny izraelskiej i ominie go.
Izraelici posłuchali Boga i uczynili według Jego wskazań.
Baranka, którego Izraelici złożyli w ofierze Panu i którego krwią skropili drzwi oraz progi swych domów, Bóg nakazał Izraelitom spożyć w wieczór, kiedy Anioł przejdzie przez Egipt. Do mięsa baranka Izraelici jedli przaśny chleb, oraz gorzkie zioła, które przypominały im o gorzkiej niewoli w Egipcie.
Izraelici jedli w pośpiechu, gdyż w tym samym czasie przez Egipt przechodził Anioł Śmierci, a zaraz po jego przejściu faraon miał pozwolić Izraelitom na opuszczenie Egiptu. Dlatego zaraz po jedzeniu Izraelici chcieli być gotowi do drogi.
Dzień spożywania baranka i wyjścia z Egiptu nazwano dniem Paschy, to jest przejścia. Przejścia z Egiptu do ziemi danej Izraelowi przez Boga. Dzień ten stał się świętem i obchodzono go każdego roku na pamiątkę tego wspaniałego wydarzenia, jakim było opuszczenie Egiptu.
O północy przeszedł przez Egipt Anioł posłany przez Boga i pozbawił życia wszystkich najstarszych synów Egipcjan - od synów niewolników, aż do syna faraona. Nie wszedł on jedynie do domów, które były oznaczone krwią baranka, czyli domów izraelskich.
Zaraz też jeszcze w nocy pobudzili się przerażeni Egipcjanie, gdyż zrobiło im się zimno i śniły się im okropne sny. Zobaczyli, co stało się z ich dziećmi i cały Egipt wypełnił żałosny płacz.
Zbudził się też faraon, cały zlany zimnym potem i pobiegł do sypialni swego najstarszego syna. Zastał tam już swą żonę, która płacząc trzymała w ramionach nieruchome dziecko.
Faraon zrozumiał teraz swój błąd i gorzko żałował, że był uparty. Natychmiast kazał zawołać Mojżesza i powiedział do niego:
- Mojżeszu, idź, budź swoich rodaków. Wstawajcie i pakujcie się.
Wyjście Izraelitów z Egiptu
O świcie Izraelici wyruszyli z Egiptu. Było ich bardzo dużo, około sześćdziesięciu tysięcy. Wraz z nimi szło ich bydło i owce.
Bóg poprowadził ich przez pustynię, w kierunku Morza Czerwonego. Cały czas opiekował się swoim ludem i przewodził mu. Aby Izraelici czuli jego obecność Bóg w dzień prowadził Izraelitów jako słup obłoku, który dawał przyjemny cień i chronił przed palącym pustynnym słońcem, w nocy zaś słup obłoku zamieniał się w słup ognia, który rozświetlał ciemności i dawał przyjemne ciepło, gdyż noce na pustyni są bardzo zimne.
Tak doszli Izraelici do brzegów Morza Czerwonego. Rozłożyli tam obóz, aby trochę odpocząć i nabrać sił do dalszej wędrówki.
Dowiedział się o tym faraon i pomyślał, że Izraelici zabłądzili na pustyni, a morze odcięło im drogę ucieczki. Znów odezwała się w nim duma i twarde serce. Pomyślał sobie:
- Zrobiłem błąd, że wypuściłem Izraelitów. Któż teraz będzie dla mnie pracował za darmo. Straże! Natychmiast zawołać do mnie moich dowódców! Szykować wojsko! Ruszamy w pogoń za Izraelem!
Około sześciuset egipskich rydwanów wyruszyło w pogoń za ludem Izraela. Na tych wspaniałych, pędzących rydwanach stali najlepsi egipscy żołnierze, mocni, wysocy, dobrze zbudowani i świetnie wyszkoleni. Byli uzbrojeni po zęby. Oprócz nich galopowali też konni jeźdźcy. Wzbijali w powietrze ogromne obłoki pyłu i piasku. Od odgłosu kopyt ich koni trzęsła się ziemia.
Przejście przez Morze Czerwone
Skoro Izraelici zobaczyli na horyzoncie wielki tuman kurzu, z którego błyskały miecze i włócznie, usłyszeli tętent kopyt i okrzyki egipskich wojowników, bardzo się zlękli. Nie mieli ani broni, ani żołnierzy, aby stawić czoła Egipcjanom. Pobiegli więc do Mojżesza i zawołali:
- Ratuj nas! Wszyscy nędznie zginiemy z rąk Egipcjan!
Mojżesz natychmiast rozkazał złożyć obóz i przygotować się do dalszej drogi. Izraelici zapytali go:
- Dokąd pójdziemy? Przecież po jednej stronie mamy morze, a po drugiej Egipcjan?
- Nie lękajcie się. Bóg jest z nami i zaraz zobaczycie jego potęgę!
Po czym Mojżesz wyciągnął w górę swą laskę, stanął nad brzegiem morza i zawołał:
- Niech powstanie suche przejście przez morze!
Natychmiast zaczął wiać bardzo silny wiatr, który rozdzielił wody morza, tak, że powstało szerokie przejście przez jego środek, które było suchuteńkie i kilka osób mogło nim iść obok siebie. Po obu stronach przejścia stały gładkie i przezroczyste ściany z wody. Widać było przez nie ryby, raki, małże i wodne rośliny. Izraelici oniemieli z wrażenia.
Rozpoczął się pochód Izraelitów przez morze:
Najpierw Mojżesz o lasce, stary i brodaty,
Za nim młodzian atleta, podobny do taty.
Brązowy, śmieszny piesek, troszeczkę zdziwiony,
Mężczyźni z bagażami, a przy nich ich żony.
Wielbłąd z figlarną grzywką
Z czerwonym dziobem ptak,
Powtarzający w kółko:
Faraon - be!, Mojżesz - tak!
Ciotka, która do Boga wznosi swe ramiona
I Sara z siostrą Rachel, mama zamyślona,
Dwaj bracia z tobołami pełnymi dobytku,
A także wielbłąd filozof
Ze smacznym kwiatem w pysku.
Starszy Izraela, co włos ma rozwiany,
Gdzieś z tyłu kozy, woły, owce i barany.
Ach! - Wszystkich przechodzących
Wymienić nie sposób,
Tyle przez Morze Czerwone
Przeszło różnych osób.
Skoro Egipcjanie zobaczyli, że Izraelici wędrują poprzez morze, spięli mocniej konie i również wjechali pomiędzy fale. Jednakże słup obłoku, który do tej pory szedł na czele pochodu Izraelitów, przeszedł na jego tyły, aby zasłonić Izraelitów przed wzrokiem Egipcjan i nie pozwolić im się zbliżyć.
Gdy wszyscy Izraelici z całym swym dobytkiem i zwierzętami wyszli z morza na suchy brzeg, słup obłoku przesunął się z powrotem na czoło pochodu. Mojżesz i lud izraelski ujrzeli żołnierzy faraona, którzy pędzili bardzo szybko i wyglądali bardzo groźnie.
Wtedy wydarzyła się niesamowita rzecz. Koła rydwanów faraona zaczęły poruszać się strasznie wolno, grzęznąc w piaszczystym dnie morskim. Również i konie poruszały się z wielkim trudem. Wtedy z obłoku rozległ się donośny głos:
- Mojżeszu! Wyciągnij rękę i spraw, aby morze wróciło na swoje miejsce!
Mojżesz zrobił tak, jak mu Pan polecił, a woda morska zalała przejście. Fale runęły z ogromną prędkością i hukiem na wojska faraona i zatopiły je.
Tak Bóg ukarał złego faraona i wybawił swój lud od niewoli.
Po klęsce wojsk faraona wśród Izraelitów zapanowała ogromna radość. Wszyscy ściskali się, całowali, podskakiwali i wznosili radosne okrzyki. Zaraz też ułożyli pieśń o tym jak to potężny Bóg pokonał Egipcjan i wybawił lud Izraela. Prawdziwie przekonali się o mocy Bożej i zobaczyli, że jest tylko jeden prawdziwy Bóg - potężny i wielki. Potem urządzono wielką ucztę na cześć Boga, aby podziękować mu za wybawienie z niewoli i pokonanie Egipcjan.
Na pustyni. Manna i woda ze skały
Po przejściu przez Morze Czerwone rozpoczęła się wędrówka ludu izraelskiego przez pustynię. Egipt był krajem pustynnym, ale pustynia otaczająca Egipt była niczym w porównaniu z tą pustynią, po której szli teraz Izraelici. W Egipcie przez środek pustyni płynął Nil, który nawadniał pola, zapewniał słodką wodę do picia i pozwalał rosnąć roślinom. Teraz zaś jak okiem sięgnąć wszędzie był tylko piach i piach. Czasem tylko rósł jakiś suchutki krzaczek czy mizerna palemka, na której nie było żadnych owoców.
Po kilku dniach wędrówki po piaskach pustyni, gdzie nie było nic do jedzenia Izraelici poskarżyli się Mojżeszowi:
- Dlaczego wyprowadziłeś nas z Egiptu? Tam przynajmniej mieliśmy pod dostatkiem chleba i mięsa, a tu marnie zginiemy z głodu. Zobacz jacy jesteśmy znużeni wędrówką i jak mizernie wyglądamy. Wychudliśmy i opadliśmy z sił.
- Zapomnieliście już jak ciężko pracowaliście w Egipcie na ten chleb i jak Egipcjanie bili was batem? Jak byliście wykorzystywani? Nie potraficie docenić tego, co macie. Ale dobrze, poproszę Boga, aby ulżył wam w wędrówce po pustyni.
- Czy Bóg da nam jeść?
- Bóg na pewno nie da wam zginąć z głodu.
- Jesteś pewien? Czy ześle nam jedzenie, które będzie smaczne i którym najemy się do syta?
- Poczekajcie cierpliwie do jutra, a wszystkiego się dowiecie.
Nazajutrz rano Izraelici pospiesznie wyszli z namiotów na zewnątrz. Nie mogli się doczekać co Bóg da im do jedzenia. Jednak okazało się, że nic nie widać bo jest mgła. Kiedy mgła się wreszcie podniosła, zobaczyli, że ziemia jest pokryta czymś drobnym, białym i ziarnistym, co wyglądało jak kaszka manna. Z nieba zaś prószył jakby drobny śnieg.
Zapytali Mojżesza:
- Co to jest?
- To jest chleb, który Pan daje wam do jedzenia. Co rano będziecie wychodzić i zbierać go tyle, żeby wam starczyło do następnego dnia. Spróbujcie, a przekonacie się, że jest bardzo dobry.
Rzeczywiście, kiedy Izraelici spróbowali manny z nieba, przekonali się, że smakuje jak ciastka z miodem i rozpływa się w ustach.
Aby urozmaicić Izraelitom jadłospis Bóg co jakiś czas zsyłał im też przepiórki, aby mogli jeść mięso. Izraelici przekonali się, że Pan Bóg troszczy się o nich i nie pozwoli im zginąć na pustyni.
Jakiś czas później Izraelici rozbili obóz w miejscu, gdzie zupełnie nie było wody. Znów zwrócili się do Mojżesza:
- Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, abyśmy poumierali z pragnienia? Lepiej nam było zostać w Egipcie, gdzie mieliśmy wody pod dostatkiem. W gardłach mamy sucho i strasznie chce nam się pić, a wokół nic tylko piach i ani kropelki wody!
- Och jak mała i słaba jest wasza wiara, czemu znów macie do mnie pretensje? Chodźcie ze mną, a pokaże wam, jak potężny jest nasz Bóg!
Izraelici poszli z Mojżeszem na górę Horeb. Gdy byli przy dużej grupie skał, Mojżesz wyciągnął nad głowę swoją laskę pasterską, a potem uderzył nią w skały. Wnet też z miejsca, w które uderzył Mojżesz trysnęło źródło. Woda z niego była krystalicznie czysta, zimna i pyszna w smaku.
- Mojżeszu, po raz kolejny dałeś nam dowód, że Bóg się nami opiekuje. Obiecujemy już nigdy więcej nie mieć do ciebie pretensji.
Lecz Mojżesz dobrze wiedział, że Izraelici bardzo szybko zapomną o swojej obietnicy. Tak szybko, jak dzieci czasem zapominają o obietnicach danych rodzicom.
10 przykazań. Złoty cielec.
Izraelici rozbili obóz nieopodal góry Horeb, na której Bóg objawił się po raz pierwszy Mojżeszowi i z której trysnęła woda. Bóg postanowił zaproponować Izraelitom przymierze.
Mojżesz udał się na świętą górę, aby dowiedzieć się, co Izraelici mają obiecać Bogu, aby stać się Jego ludem i długo z Nim rozmawiał.
Bóg przemówił do Mojżesza takimi słowami:
- Jam jest twój Bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Daję ci następujące nakazy:
1. Nie będziesz miał bogów innych niż Ja.
2. Nie będziesz wzywał Mnie bez potrzeby.
3. Będziesz dzień święty święcił.
4. Będziesz szanował swojego ojca i matkę.
5. Nie będziesz zabijał.
6. Nie będziesz cudzołożył.
7. Nie będziesz kradł.
8. Nie będziesz mówił nieprawdy przeciwko swojemu bliźniemu. 9. Nie będziesz pożądał żony bliźniego swego.
10. Nie będziesz też pożądał żadnej rzeczy, która należy do twojego bliźniego.
Kiedy Mojżesz przebywał na świętej górze Horeb i rozmawiał z Bogiem, Izraelici zniecierpliwili się jego nieobecnością i powiedzieli do Aarona:
- Mojżesz na pewno zginął, uczyńże nam boga, któremu moglibyśmy oddawać cześć.
- Pozrywajcie i przynieście mi wszystkie wasze złote ozdoby: kolczyki, bransolety i pierścienie.
Izraelici przynieśli je Aaronowi, a Aaron stopił je i zrobił z nich złotego cielca. Następnie rzekł do ludu:
- To jest wasz bóg, jutro jest jego święto.
Następnego dnia Izraelici uczynili święto na cześć złotego cielca. Oddali mu ofiary, następnie jedli, pili i tańczyli.
Mojżesz schodząc z góry Horeb usłyszał muzykę i tańce, a następnie zobaczył Izraelitów oddających cześć złotemu cielcowi. Rozgniewał się bardzo i krzyknął:
- Jeszcze nie zdążyłem wam powiedzieć, jakie przykazania dał wam Bóg, a wy już złamaliście pierwsze z nich!
I z gniewem roztrzaskał kamienne tablice z przykazaniami o ziemię. Potem surowo ukarał tych, którzy zdradzili jedynego prawdziwego Boga. Wykuł na nowo tablice z przykazaniami oraz błagał Boga, aby wybaczył swojemu ludowi.
I Bóg zlitował się nad Izraelem.
Namiot Spotkania
Mojżesz dostał nie tylko przykazania, ale także dowiedział się jak ma wyglądać świątynia dla Boga.
Świątynia ta miała być przenośna i składana, gdyż lud Izraela często zmieniał miejsce pobytu w wędrówce do ziemi obiecanej. Na zewnątrz świątynia wyglądała jak namiot, miała kilka warstw z materiału i kilka warstw ze skór różnych zwierząt, w środku zaś była drewniana. Wszystkie tkaniny były bardzo dobrej jakości, pięknie tkane i barwione, skóry mięciutkie i delikatne, a jednocześnie bardzo mocne. Wewnątrz namiotu była też pięknie haftowana zasłona z aniołami, za którą znajdowała się Arka Przymierza, a wejście do namiotu stanowiła kotara. Namiot Boży wyglądał naprawdę imponująco.
Najważniejszym przedmiotem w świątyni Boga była Arka Przymierza. Jej wieko stanowiła Płyta Przebłagania wykonana ze szczerego złota. Na Płycie Przebłagania umieszczone były dwa anioły, zwrócone twarzami do siebie. W środku zaś Arki Przymierza umieszczono kamienne płyty z dziesięciorgiem przykazań, które Mojżesz otrzymał od Boga. Arka Przymierza stała w namiocie Boga za zasłoną.
Przed zasłoną stał stół. Na stole tym składano w złotych naczyniach Bogu, dawcy wszystkich darów, ofiary z pokarmów.
Naprzeciwko Stołu Chlebów stał świecznik wykuty w całości z jednej bryły złota. Miał on siedem ramion, jedno pośrodku i trzy po każdej ze stron. Każde ramię było zwieńczone trzema kielichami w kształcie pąka i kwiatu migdałowego, a na środkowym ramieniu były cztery takie kielichy. Do tych kielichów wkładano miseczki z olejem i knotkiem, które służyły jako lampy.
W połowie drogi między stołem chlebów, a świecznikiem stał ołtarz. Ołtarz był kwadratowy, wykonany z drewna i pokryty miedzią. Ołtarz był pusty wewnątrz, pośrodku ołtarza był miedziany ruszt. Na ruszcie tym układano drewno, a potem ofiary całopalne.
Kiedy już wszystko było gotowe, wtedy zstąpił na Świątynię obłok i chwała Boża wypełniła budowlę Izraelitów. Izraelici rozradowali się, bo wiedzieli, że to Bóg zamieszkał w ich Świątyni i że ich praca spodobała się Panu.
Ziemia Kanaan.
Po zbudowaniu świątyni Izraelici wyruszyli w dalszą drogę. Pewnego dnia Mojżesz postanowił wysłać zwiadowców do ziemi obiecanej. Zebrał po jednym z przedstawicieli każdego pokolenia Izraela, a było ich dwanaście, kazał im iść przez góry i wybadać, jaki jest kraj, który Bóg daje Izraelitom.
Kiedy zwiadowcy powrócili opowiedzieli Izraelitom o tym, co widzieli w ziemi obiecanej.
Opowiedzieli, że ziemia jest żyzna, że są dobre łąki do wypasu owiec i krów, rosną wspaniałe winogrona i piękne kwiaty, na których pszczoły zbierają słodki miód. Są tam wspaniałe kwitnące ogrody i drzewa dające soczyste i smaczne owoce.
Na dowód swych słów przynieśli kiście winogron, owoce granatu i figi.
Izraelici ucieszyli się, że ziemia, którą obiecał im Pan, jest tak wspaniała jak obiecywał Mojżesz. Jednak ci ze zwiadowców, którzy byli troszkę mało odważni, zaraz zaczęli opisywać mieszkańców tej krainy.
- Słuchajcie, ziemię tę zamieszkują olbrzymy o nadludzkiej sile!
- O!
- Walczą mieczami tak wielkimi jak dwa normalne i włóczniami trzy razy tak długimi jak zwykłe! Małe drzewa potrafią bez problemu wyrywać z korzeniami!
- A!
- Miasta ich są wielkie i rozległe, bardzo dobrze strzeżone i trudne do zdobycia. Mury mają bardzo wysokie i strasznie potężne. Człowiek przy nich wydaje się mały jak mrówka!
- To okropne! Mojżeszu! Kolejny raz mówimy ci, że lepiej nam było zostać w Egipcie! Ruszajmy z powrotem!
Lecz Jozue i Kaleb, którzy serca mieli mężne i odważne jak lwy, a do tego mocną wiarę w Boga przemówili:
- To nieprawda! Też byliśmy w ziemi obiecanej! Narody tam mieszkające są liczne i waleczne, ale nie są olbrzymami! Bóg jest z nami! Czy nie przeprowadził nas przez morze? Czy nie zatopił Egipcjan? Czy nie karmił nas i nie poił, kiedyśmy byli głodni i spragnieni? Z jego pomocą na pewno zdobędziemy ziemię obiecaną!
Lecz strach Izraelitów był większy niż ich wiara. Wtedy Bóg tak powiedział Mojżeszowi:
- Ponieważ lud ten jest małej wiary i nie chce Mnie słuchać, żaden z tych, którzy dziś zwątpili w Moją potęgę nie wejdzie do ziemi obiecanej. Wejdą tam jedynie Jozue i Kaleb. Przez czterdzieści lat będziecie pasterzami na pustyni, aż wszyscy, którzy dziś byli niewierni, umrą. Dopiero wtedy Izraelici będą mogli wejść do kraju, który im obiecałem.
Tak więc Mojżesz pozostał ze swym ludem na pustyni. Nadał mu szczegółowe prawa postępowania oraz ustanowił sędziów i kapłanów. Nauczył, kiedy i jak mają składać Bogu ofiary, jakie obchodzić święta. Przypomniał też o przymierzu zawartym z Bogiem.
Kiedy był już bardzo stary wszedł na górę Nebo i tam przemówił do niego Bóg:
- Widzisz stąd cały kraj, jaki obiecałem Izraelitom. Jednak i ty też do niego nie wejdziesz. Dziś wzywam cię do siebie, twoje zadanie jest skończone.
Tak odszedł Mojżesz, wielki sługa Pana.