Piąte przykazanie Nie zabijaj Co to znaczy? Powinniśmy Boga bać się i miłować Go, abyśmy bliźniemu swemu na ciele żadnej szkody ani krzywdy nie wyrządzali, ale mu pomagali i wspierali go we wszystkich potrzebach cielesnych. Wstęp Piąte przykazanie Dekalogu dotyczy relacji między ludźmi w kontekście poszanowania życia ludzkiego jako daru i własności Bożej, którym On i tylko On jako Jego dawca i Pan ostatecznie może dysponować. Użyte w oryginale słowo hebrajskie nie dotyczy każdego pozbawiania życia, jak mogą sugerować powszechnie używane tłumaczenia, lecz raczej oznacza: nie morduj, nie popełniaj zabójstw. Od samego początku przykazanie to skierowane jest przeciw jakiejkolwiek jednostkowej uzurpacji człowieka, który z zemsty, z innych osobistych pobudek, na zasadzie samosądu lub tym bardziej z zazdrości, chęci rabunku lub bez żadnej przyczyny, działa w zamiarze pozbawienia życia drugiego człowieka. Indywidualne decydowanie o przerwaniu cudzego życia jest przez Boga zabronione. To, co dla jednych jest zakazem, dla innych stanowi ochronę. Piąte przykazanie ma chronić życie ludzkie przed samowolą, uzurpacją i wymierzonymi w nie wrogimi działaniami drugiego człowieka. W indywidualnym wymiarze wszelkich indywidualnych międzyludzkich relacji każdy powinien zawsze pamiętać, że jego własne życie i życie innych ludzi, krewnych lub obcych, przyjaciół lub wrogów, jest Bożą własnością, o której trwaniu lub przerwaniu tylko Bóg może decydować. Jednocześnie należy sobie uzmysłowić, że w wymiarze społecznym indywidualne życie ludzkie nigdy, w żadnej kulturze i w żadnym systemie prawnym, nie było wartością najwyższą i bezwzględną, wyabstrahowaną ze społecznego kontekstu. Także w systemie prawnym danym Izraelowi poprzez Mojżesza obok piątego przykazania z kamiennych tablic istniał niemały zestaw przestępstw kultowych, moralnych i pospolitych, obłożonych w razie ich stwierdzenia i udowodnienia obowiązkiem zastosowania przez społeczność wobec winnego kary śmierci. Jeśli piąte przykazanie rozumie się zbyt szeroko, rozciągając je na wszelkie sytuacje, w których człowiek traci życie nie w sposób naturalny, lecz za przyczyną świadomych decyzji lub działań innych ludzi, trzeba widzieć albo sprzeczność, albo przynajmniej mówić o wyjątkach od zakazu zabijania w takich przypadkach, jak na przykład: zabijanie w obronie koniecznej, zabijanie w "sprawiedliwej wojnie", wykonywanie prawnie dopuszczonej kary śmierci. Nie ma jednak w prawodawstwie Starego Testamentu sprzeczności i nie trzeba się uciekać do mówienia o rzekomych wyjątkach, jeśli w piąte przykazanie nie wpisuje się treści, które nie zostały w nim wypowiedziane. Pozorna sprzeczność między piątym przykazaniem a wieloma innymi przepisami prawnymi Starego Testamentu nie jest w istocie sprzecznością faktycznie zapisanych tam treści, a jedynie sprzecznością w sferze nadinterpretacji, której ofiarą stawało się w przeszłości i staje się często również dzisiaj samo piąte przykazanie. Jezus Chrystus wskazał w Kazaniu na Górze, że przykazanie to należy interpretować, szukając jego głębi, a nie poszerzając zewnętrzny zakres jego stosowania i wtłaczając weń wszystkie graniczne sytuacje dotyczące śmierci, zadanej ludzką decyzją lub ręką. O tym powiemy jednak nieco dalej. Najpierw rozważymy natomiast stosunek chrześcijanina do własnego życia w świetle piątego przykazania. Poświęcenie własnego życia Dla chrześcijanina Bóg jest początkiem wszelkiego życia, w szczególności życia ludzkiego. Dlatego dla wierzącego życie ludzkie podlega szczególnej ochronie i bezpośrednie prawo dysponowania zarówno własnym życiem, jak i życiem innego człowieka, jest zabronione. Świętość życia ludzkiego dla wiary chrześcijańskiej nie jest jednak ostateczną i najwyższą wartością. Najwyższym dobrem, celem i sensem życia jest dla chrześcijanina poznanie Boga w Jezusie Chrystusie, doznanie Jego usprawiedliwienia oraz osiągnięcie wiecznego zbawienia i życia wiecznego. Chrześcijanin wie, że także w życiu ludzi inaczej wierzących nie ma wyższego dobra, nie ma innego celu i sensu, jak właśnie ten, który Bóg sam człowiekowi wyznaczył i w swoim Jednorodzonym Synu objawił. Wszystkie inne wartości ludzkiego życia temu najwyższemu celowi są podporządkowane i mają mu służyć. Mają więc one wartość relatywną. Także samo życie ziemskie człowieka i jego trwanie nie ma wartości bezwzględnej w oderwaniu od jego celu i sensu. Na tym tle staje się zrozumiałe, że mogą zaistnieć sytuacje, w których wypełnienie sensu życia wymaga jego poświęcenia. Nazywając to samo językiem wiary, może się zdarzyć, że aby dochować wierności objawionemu światu w Chrystusie celowi i sensowi ludzkiego życia, aby dochować wierności Chrystusowi, chrześcijanin będzie musiał poświęcić własne życie, świadomie z niego zrezygnować. Tak należy patrzeć na wszelkie męczeństwo w imię wiary chrześcijańskiej, kiedy za trwanie przy wyznaniu płaciło się w przeszłości i płaci się również dzisiaj w wielu regionach świata śmiercią. Takie poświęcenie za wiarę zawsze było w Kościele najwyżej cenione, stając się wiarygodnym świadectwem prawdy objawionej i przykładem dla innych. Jednocześnie męczeństwo za wiarę jest mocnym wskazaniem na relatywność ludzkiego życia. Mówi ono dobitnie, że są wartości, za które warto, za które nawet należy poświęcić własne życie, a taka dobrowolna rezygnacja z dalszej ziemskiej egzystencji nie narusza ważności piątego przykazania, ani je nie łamie. Sytuacja taka nie zachodzi jedynie w przypadku bezpośredniego męczeństwa za wiarę. Zdarza się, że człowiek świadomie oddaje swoje życie za innych. Jeśli za narażaniem własnego życia lub jego poświęceniem stoi na przykład zamiar ratowania innych istnień ludzkich, rezygnacja z własnego życia jest także w pełni usprawiedliwiona, więcej nawet, zasługuje na najwyższe uznanie i pamięć. W takiej sytuacji może znaleźć się lekarz ratujący życie rannych w warunkach bezpośredniego zagrożenia dla niego samego, pilot poświęcający własne życie, aby spadającym samolotem pokierować do końca poza tereny zamieszkałe, strażak idący w ogień z nadzieją uratowania ludzi z pożaru lub żołnierz narażający i tracący własne życie w zamiarze przywrócenia pokoju i bezpieczeństwa zagrożonym wojną i jej skutkami ludziom. Do tej kategorii poświęcenia własnego życia za innych zaliczyć należy także przypadki, które formalnie wyglądają na samobójstwa, w istocie jednak nimi nie są. Chodzi o sytuacje, gdy człowiek przerywa świadomie własne życie, aby w ten sposób oszczędzić życie innych. Działo się tak na przykład podczas II wojny światowej, gdy w ręce oprawców dostawał się uczestnik konspiracji, a czekające go tortury mogły doprowadzić do niechcianej zdrady, a w konsekwencji śmierci innych jej członków. Intencje targnięcia się na własne życie w takiej sytuacji są także w pełni usprawiedliwione, a przynajmniej nie powinny podlegać żadnemu moralnemu osądowi jakiejkolwiek ludzkiej instancji. Wszelkie wymuszone przez powołanie lub okoliczności narażanie i poświęcanie własnego życia za życie innych lub dla ich ratowania należy widzieć w świetle drugiej, pozytywnej części wykładu piątego przykazania z Małego Katechizmu ks. dra Marcina Lutra, który został przypomniany na początku niniejszego artykułu. Przekroczeniem piątego przykazania byłoby natomiast samowolne dążenie do takich sytuacji lub ich prowokowanie. Nie zasługiwałoby na przykład na usprawiedliwienie żądanie człowieka, aby pozbawiono go życia w celu ratowania nieuleczalnie chorych poprzez przeszczepienie im jego zdrowych organów. Byłoby to próbą decydowania za Boga, w jakich okolicznościach własne życie dobiegnie końca, a jego sens się wypełni. Takiego prawa dysponowania własnym życiem Bóg nikomu nie dał. Samobójstwo W świetle wiary chrześcijańskiej, według której tylko Bóg jest Panem ludzkiego życia, targnięcie się na własne życie jest przekroczeniem piątego przykazania. Decydowanie o przerwaniu także własnego życia nie jest danym człowiekowi prawem. Nawet ono nie jest jego absolutną, lecz tylko relatywną własnością. W pierwszym Kościele zastanawiano się nad szczególnymi okolicznościami, które mogłyby usprawiedliwiać samobójstwo. Ze względu na nacisk, jaki kładziono od początku chrześcijaństwa na czystość seksualną wierzącego, dyskutowano, czy bezpośrednie zagrożenie gwałtem nie jest dla dziewicy usprawiedliwionym powodem popełnienia samobójstwa. Można sobie wyobrazić, że w czasach licznych wojen i niepokojów takie zagrożenie nie było rzadkością. Odkąd jednak Augustyn także w tym skrajnym przypadku sformułował negatywne stanowisko, w zasadzie teologia chrześcijańska wypowiada się jednoznacznie przeciw samobójstwu. W przypadku tego wykroczenia przeciw piątemu przykazaniu zarówno pojedynczy chrześcijanin, jak i Kościół powinni jednak unikać osądów moralnych wobec tych, którzy skutecznie targnęli się na swe życie. Nikt nie jest w stanie przeniknąć duszy drugiego człowieka, tym bardziej nie można tego uczynić, gdy ten już nie żyje. Jedynie Bogu należy zostawić sąd o człowieku, który popełnił samobójstwo, bo tylko Bóg wie, ile za targnięciem się na własne życie stało ciężaru, nieszczęścia, depresji, beznadziejności, zwątpienia, ile zaś rzeczywistej wolności do i odpowiedzialności za podjęcie takiej decyzji. Unikając subiektywnych sądów, nie można jednak z perspektywy wiary chrześcijańskiej obiektywnie usprawiedliwiać samobójstwa. Samobójstwa wymagają od chrześcijanina szczególnego zwrócenia uwagi na drugą część objaśnienia Marcina Lutra do piątego przykazania. Nakazana w nim troska o zachowanie życia drugiego człowieka powinny wierzących szczególnie uwrażliwiać na znane im okoliczności życia ludzi, jeśli te mogą układać się w pasmo prowadzące do załamania się w nich pragnienia dalszego życia. Przytulenie takiej osoby, okazanie jej bliskości, słowo pocieszenia lub współczucia, okazanie realnej pomocy w duchowym, cielesnym lub materialnym nieszczęściu, może okazać się tym decydującym czynnikiem, pozwalającym przetrwać najgorsze, najniebezpieczniejsze dla jej życia chwile. Eutanazja Żądanie chorego, aby go uśmiercić, jest z jego strony dążeniem do samobójstwa, zaś pomocą w samobójstwie lub zabójstwem na żądanie w przypadku tych, którzy tego aktu eutanazji czynnie dokonują. Eutanazja na żądanie nie dotyczy jedynie decyzji i działania cierpiącego człowieka, lecz także współuczestniczących w tym rodziny i personelu medycznego. W świetle wiary w Boga jako Pana życia i śmierci nie ma i nie może być innej kwalifikacji tego zjawiska. Eutanazja jest przekroczeniem piątego przykazania zarówno przez żądającego śmierci, jak i przez tych, którzy ją zadają. Zasadniczym motywem dokonania eutanazji jest skrócenie cierpień nieuleczalnie chorego człowieka. Mówi się w tym kontekście o prawie do godnego umierania. Cierpienie zostaje tym samym usunięte poza obszar ludzkiej godności. Tymczasem cierpienie jest częścią zarówno ludzkiego życia, jak i umierania. Godność i wielkość wielu ludzi okazywały się właśnie w cierpieniu i poprzez cierpienie. Chrześcijanin wie, że u podstaw jego zbawienia i życia wiecznego legło cierpienie Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa. Bez Jego cierpienia nie byłoby zbawienia. Właśnie Jego cierpienie nadaje szczególną godność także ludzkiemu cierpieniu. Tak wyznającemu i rozumującemu chrześcijaninowi łatwiej jest pogodzić się z własnym cierpliwym cierpieniem w obliczu śmierci, niż z bierną bezsilnością wobec beznadziejnych cierpień osoby bliskiej. Modlitwa, współczucie, bliskość i współcierpienie aż do końca pozostają niekiedy jedynym dla wiary możliwym działaniem wobec cierpiącego i umierającego człowieka. Ale wierzący wie, że także cierpienie jest wyrazem mowy Bożej do człowieka i że wielu właśnie przez cierpienia usłyszało to, co otwarło ich na Boga i pozwoliło Mu zaufać. Medycyna zna i stosuje wiele środków oraz sposobów, aby cierpienia nieuleczalnie chorego lub umierającego złagodzić. Ale nawet, gdy ona staje bezradna wobec cierpienia, przecięcie go na własne żądanie cierpiącego człowieka poprzez jego uśmiercenie nie jest ani ludzką, ani godną, ani chrześcijańską możliwością. W praktyce medycznej pojawia się często także inny problem eutanazji. Chodzi o sytuacje, w których z medycznego punktu widzenia możliwe jest tylko jeszcze dalsze sztuczne utrzymywanie funkcji życiowych nieuleczalnie chorego człowieka. Pytanie, wobec którego staje wtedy personel medyczny i rodzina chorego, nie brzmi: czy lekarz powinien chorego uśmiercić? lecz: czy może odłączyć aparaturę podtrzymująca jego życie? W tym drugim przypadku należy się liczyć z dużym ryzykiem i prawdopodobieństwem, że konsekwencją będzie śmierć chorego. Szacunek wobec życia ludzkiego i świadomość Bożego przykazania powinny w takich przypadkach być szczególnie brane pod uwagę. Każdy taki przypadek wymaga osobnego rozważenia i uwzględnienia wszelkich konsekwencji i okoliczności. Nie bez znaczenia będą też wtedy pytania o dostępność używanego do podtrzymania życia sprzętu dla lepiej rokujących chorych, o wpływ ponoszonych kosztów na możliwość ratowania innych istnień ludzkich oraz o możliwość wykorzystania organów umierającego do ratowania oczekujących na nie. Z podobnymi dylematami, choć już bez związku z eutanazją, może zetknąć się personel medyczny w warunkach wymuszonej okolicznościami reglamentacji także innych środków ratujących ludzkie życie. Sytuacje takie mogą zaistnieć w warunkach permanentnego niedofinansowania służby zdrowia, mogą też być skutkiem zdarzeń szczególnych. Po kataklizmie zostaje na przykład ściśle wyznaczony limit krwi, jaką można podać jednemu pacjentowi, aby poprzez ratowanie jego życia nie umniejszać lub nie pozbawiać innych potrzebujących równych szans na wyratowanie. Chrześcijanin będzie wtedy według swej najlepszej wiedzy, umiejętności i sumienia ratował ludzi wiedząc, że nie leży to w jego mocy, aby uratować wszystkich potrzebujących pomocy. Towarzyszące mu poczucie winy nie będzie wynikało z nieznajomości lub świadomego łamania zobowiązania, zapisanego dla niego w piątym przykazaniu, lecz ze skomplikowania sytuacji, w jakiej skazany został na konieczność podejmowania najtrudniejszych decyzji i działań. Ze swoimi decyzjami, działaniami i błędami w takich granicznych sytuacjach będzie stawał w modlitwie przed sprawiedliwym obliczem łaskawego Boga. Gniew Temat eutanazji ze względu na rozpatrywanie działającego podmiotu etycznego przeniósł nas płynnie od stosunku do własnego życia do odpowiedzialności za życie i śmierć drugiego człowieka. Do dylematów związanych z rozwojem i możliwościami medycyny w kontekście dysponowania cudzym życiem jeszcze powrócimy, najpierw jednak zacznijmy od najprostszego przypadku, do którego odnosi się piąte przykazanie. Chodzi o to, aby nie mordować, nie popełniać zabójstw, nie podnosić ręki na drugiego człowieka z zamiarem pozbawienia go życia. Tu jest miejsce na powrót do myśli, wypowiedzianej we wstępie. Piąte przykazanie nie jest sprzeczne z przepisami Starego Testamentu, dotyczącymi na przykład stosowania kary śmierci lub z rozkazami obłożenia klątwą jakiejś grupy ludzi, jeśli się jego zakresu sztucznie nie poszerza na przypadki, do których się ono nie odnosi. Aby je natomiast rozumieć i stosować w jego głębi, trzeba sięgnąć do interpretacji, jaką pozostawił nam w Kazaniu na Górze Jezus Chrystus (Mt 5,22). Piąte przykazanie Dekalogu wraz z istniejącym w oparciu o nie sądownictwem miało w Izraelu stawiać tamę morderstwom i krwawym rozbojom, a także aktom zemsty i samosądom. Jezus natomiast nie zatrzymał się na samych czynach, do których odnosi się to przykazanie. On wskazał na ich źródło w sercu i umyśle, na języku i w ustach potencjalnego zabójcy. Wezwał, aby tu, u źródła, zwalczać zabójstwa, będące ostatecznymi skutkami złych uczuć i słów w stosunku do drugiego człowieka. Wezwał do powściągania swych negatywnych emocji i słów, nie wdając się w subtelne oceny tego, czy gniew i złe słowo miały jakieś przyczyny, czy też nie (w.22). Wezwał też do szukania pojednania z bliźnim, wobec którego się zawiniło (w.23). W tym Chrystusowym duchu wyjaśnia piąte przykazanie w Dużym Katechizmie Marcin Luter wzywając, aby nie zabijać "ani ręką, sercem, ustami, gestami, miną, ani też przez udzielanie pomocy lub rad", które ku temu prowadzą. Wśród negatywnych uczuć, mogących zaowocować zakazanym rozlewem krwi, obok gniewu reformator stawia zawiść, zazdrość i chęć zemsty. Do wykroczeń przeciw piątemu przykazaniu zalicza także zaniechanie działań pozytywnych, mających chronić i bronić cudze życie oraz wskazuje na miłość i dobro, które są nam nakazane wobec życia innych ludzi, które mają wypełniać tę przestrzeń międzyludzkich relacji, na granicy której rozlega się Boże: Nie zabijaj! Absolutne unikanie gniewu i mocnego słowa wobec drugiego człowieka byłoby jednak nadinterpretacją tej najgłębszej, Chrystusowej interpretacji przykazania. Wskazuje na to sam Luter w Dużym Katechizmie, mówiąc o prawie będącej na miejscu Boga w stosunku do poddanych zwierzchności i będących na miejscu Boga w stosunku do swych dzieci rodziców. W tych relacjach dostrzegał on miejsce i na słuszny gniew, i na sprawiedliwe karanie. Na tym tle należy uznać za brak należytej troski o życie i przyszłość bliźniego milczenie nad jego jawnie grzesznym postępowaniem, milczenie wobec wyrządzonych przez niego oczywistych krzywd, milczenie w imię zgody, zachowania jedności lub może tylko w imię nienarażania się na jego gniew lub zemstę. Ten rodzaj braku prawdziwej troski o życie drugiego człowieka jest niestety bolączką wielu naszych relacji między duszpasterzami a wiernymi, między samymi wiernymi oraz między duszpasterzami. Owszem, zdarzają się także w życiu wierzących sytuacje, w których absolutnie na miejscu są i jawny gniew, i twarde decyzje, i ostre słowa potępienia wobec brata. Nie po to, aby go zabijać, lecz - jeśli można - aby go ratować przez obudzenie jego sumienia. Aborcja Szacunek dla Słowa Bożego, dla Boga jako stworzyciela i dawcy wszelkiego życia, w tym szczególnie życia ludzkiego, może prowadzić chrześcijanina tylko do jednego wniosku: Aborcja jest złem, jest przestępstwem wobec piątego przykazania, jest zabójstwem, jest uśmiercaniem niewinnego i bezbronnego człowieka, jest targnięciem się na Boże stworzenie i uzurpacją do prawa dysponowania innym ludzkim życiem, w tym przypadku nie obcym, lecz bliskim, poczętym we własnym łonie matki. Temat aborcji jest tak bardzo obecny w debacie publicznej i w mediach, tak powszechnie znany, że nie ma większego sensu, aby przytaczać tu historyczne przemiany w podejściu do tego zjawiska lub medyczne spory, dotyczące człowieczeństwa ludzkiego płodu. Autorytety i naukowcy większości Kościołów chrześcijańskich wypowiadają się w tym temacie jednoznacznie. Życie ludzkie powinno korzystać z ochrony od samego poczęcia. Pomijając przypadek graniczny, gdy trzeba wybierać pomiędzy życiem matki a życiem dziecka, chrześcijanin nie może aprobować żadnej formy przerywania ciąży, ani na podstawie przesłanek społecznych, ani w przypadku oczekiwanych defektów mającego się narodzić dziecka, ani z powodu zbyt młodego wieku matki, ani w przypadku ciąży, będącej wynikiem gwałtu. Wspomniany przypadek graniczny wymyka się etycznej ocenie. To dramat matki, ojca i choć bez świadomości, także mającego się narodzić dziecka. Dramat ten rozgrywa się poza dobrem i złem. Kto w ten dramat nie jest bezpośrednio uwikłany, kto nie musi decydować o życiu swoim, swego dziecka lub swej rodzącej żony, ten nie ma prawa do żadnych ocen i podpowiedzi, a jedyne, co może i powinien zrobić, to modlitwa, współczucie i pomoc uczestnikom tego dramatu w czasie jego trwania i po jego zakończeniu. Chrześcijański radykalizm wobec innych powodów aborcji przy ewangelickim sceptycyzmie wobec jej penalizacji nie wypełnia jednak tego pozytywnego zobowiązania do ochrony życia w wyjaśnieniu Marcina Lutra do piątego przykazania. Zajęciu teoretycznego stanowiska w sprawie nie może towarzyszyć pozostawienie realnego problemu dotkniętej nim kobiecie lub rodzinie. Rozwinięte w Kościele ewangelickim w Niemczech poradnictwo wobec kobiet zamierzających dokonać aborcji lub duszpasterstwo wobec tych, które takiego czynu już dokonały, jest pewną próbą zaradzenia skali zjawiska i stawienia czoła jej duchowym oraz psychicznym skutkom, ale dalece niewystarczającą. Chrześcijańska wrażliwość i troska o ochronę życia poczętego powinna wśród samych chrześcijan owocować wzmacnianiem postaw przyjaznych dzieciom i rodzinie, rosnącą skłonnością do adopcji, do tworzenia rodzin zastępczych dla dzieci niechcianych przez biologicznych rodziców. Chrześcijanie, świadomi jak wielką plagą społeczną i rosnącą winą narodów jest obecna skala aborcji, powinni też upominać się o takie zmiany w systemie adopcji i innych formach opieki nad dziećmi, aby każde niechciane dziecko mogło zostać urodzone także bez dalszych konsekwencji dla biologicznej matki, aby każde niechciane, a urodzone dziecko mogło znaleźć nowy dom i nowych rodziców. Badania i eksperymenty z użyciem ludzkich zarodków Rozwój medycyny i badań naukowych nad życiem w ostatnich latach postawił nie tylko medycynę, lecz także teologię, filozofię i politykę wobec nowych, niewyobrażalnych wcześniej wyzwań. Nie sposób odnieść się w ramach tego artykułu nawet pobieżnie do problemów, związanych z próbami klonowania istot żywych, klonowaniem terapeutycznym z perspektywą uzyskania "organów wymiennych" dla ludzi chorych oraz do innych realnych lub w przyszłości możliwych działań w oparciu o ludzkie embriony. W kontekście piątego przykazania pytamy jedynie najogólniej o prawo do badań i eksperymentów z użyciem ludzkich zarodków. Przykazanie to, jak kilkakrotnie podkreślone zostało w tym artykule, zabrania człowiekowi dysponowania cudzym życiem. Dla chrześcijanina połączona żeńska i męska komórka jest już zaczątkiem nowego ludzkiego życia, jest człowiekiem w fazie stawania się i podlega takiej samej ochronie, jak każde inne ludzkie życie. Dlatego, czy celem eksperymentów z udziałem ludzkich embrionów jest przesunięcie o kolejny krok możliwości nauki i poznania, czy chodzi o skądinąd szczytną ideę ratowania i przedłużania zdrowia i życia człowieka, nie może się to odbywać kosztem innego ludzkiego istnienia. Zarówno ambicje i możliwości naukowców, jak i oczekiwania ludzi śmiertelnie chorych, powinny zatrzymać się przed tą linią, poza którą instrumentalizuje się inne istoty ludzkie, tworzy się je, przekształca lub zabija, pozbawiając je godności Bożego stworzenia. Czy stanowisko takie jest wymierzone przeciw rozwojowi nauki i medycyny? Jeśli miałby się on dokonywać z pogwałceniem godności człowieka i wartości jego życia, odpowiedź brzmi: tak. Z pewnością jednak istnieją nieograniczone obszary i niezliczone nowe drogi badań i pomnażania wiedzy, które nie będą wykroczeniem przeciw godności i życiu człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. Pozbawianie życia jako ostateczna możliwość legalnej władzy Wykonywanie lub niewykonywanie kary śmierci zasadniczo odbywa się poza obszarem indywidualnej odpowiedzialności chrześcijanina, objętym piątym przykazaniem. To być może szokująco brzmiące zdanie staje się zrozumiałe, jeśli uwzględnimy dosłowne znaczenie piątego przykazania jako skierowanego przeciw morderstwom i zabójstwom, a także jego pogłębioną interpretację, w której Jezus wskazał na negatywne emocje, prowadzące do pozbawiania życia drugiego człowieka. Kara śmierci nie jest zabójstwem, nie jest też działaniem w emocjach. Właściwego umocowania dla rozważań o najwyższej karze należy szukać w przekonaniu wiary o tym, że to Bóg jest Panem życia i śmierci każdego człowieka i że każde życie ludzkie jest dla niego cenne, dlatego też godne wszelkiej możliwej ochrony. Podstaw do twierdzeń za lub przeciw tej karze nie znajdziemy w samym przykazaniu, gdyż nie stoi ono w bezpośrednim związku z jej stosowaniem przez legalnie wyznaczone do tego organy władzy. Stosowanie lub zaniechanie tej kary winno być postrzegane jako funkcja i pochodna ochrony życia ludzkiego, do którego zobowiązane są odpowiednio powołane, przygotowane i wyposażone w konieczne instrumenty instytucje państwa. Nie ma biblijnych argumentów przeciwko karze śmierci. W imię szacunku dla życia jako daru Bożego chrześcijanin będzie się jednak skłaniał ku jej niestosowaniu, jeśli praktycznie działający system ochrony ludzkiego życia przed zbrodnią jest wystarczający. Życie zbrodniarza nie jest jednak wartością samo w sobie, jak zresztą żadne inne ludzkie życie. Życie zbrodniarza musi być ważone wartością życia jego faktycznych i potencjalnie dalszych ofiar. Aby nie pomijać i nie deprecjonować wartości i godności życia ofiar zbrodni, życie sprawcy musi być mierzone rozmiarami jego zbrodni i prawdopodobieństwem możliwości ich kontynuowania. System prawny musi ważyć te zależności adekwatnie do poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa, ogólnego stanu bezpieczeństwa i rozmiarów wykroczeń przeciw życiu i zdrowiu ludzkiemu. Potencjalny sprawca zbrodni nie może być systemowo bardziej uprzywilejowany i chroniony niż jego potencjalna ofiara. Rzeczywista troska o ochronę życia ludzkiego przed zbrodnią oznacza więc przynajmniej, że tematu kary śmierci nie można uznać raz na zawsze za zamknięty. Powinien on powracać, gdy rzeczywisty stan bezpieczeństwa i strzegący go system prawny, w tym system stosowanych kar, zaczynają się w danym społeczeństwie wzajemnie rozmijać. Natomiast powinnością chrześcijańską i duszpasterską będzie próba docierania z Ewangelią także do sprawców najcięższych zbrodni, niezależnie od rodzaju czekających ich konsekwencji. Wydaje się, że przyjęty obecnie w Europie zakaz orzekania i stosowania kary śmierci ma więcej wspólnego ze swoistą ideologią i estetyką lewicującego zachodniego myślenia niż z chrześcijańską etyką i chrześcijańskim szacunkiem dla ludzkiego życia. W tej ideologii i estetyce kuriozalnie współistnieją obok siebie negacja stosowania kary śmierci nawet wobec wielokrotnych, zdeprawowanych zbrodniarzy z aprobatą dla eutanazji oraz dla pozbawiania życia dziesiątek i setek tysięcy nienarodzonych dzieci. W omawianym zagadnieniu pozbawiania życia jako ostatecznej możliwości legalnej władzy mieści się także wszelka inna legalna przemoc instytucji i organów państwa, która w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci pojedynczych ludzi lub nawet do unicestwienia wielu istnień ludzkich (działania bojowe, wojenne). W szczególności dotyczy to obszaru odpowiedzialności takich służb, jak policji, antyterrorystów, pograniczników, wojska oraz państwowych służb specjalnych. Każda z tych formacji odpowiada za jakiś inny aspekt bezpieczeństwa publicznego. Działania każdej z nich w skrajnych sytuacjach mogą prowadzić do zadania śmierci. Zabicie człowieka nie może być jednak dla żadnej z nich celem, a jedynie pośrednim i najbardziej niechcianym skutkiem konieczności, w której przyszło jej wykonywać niezbędne dla bezpieczeństwa społecznego zadania. Mówimy tu jednak o legalnej władzy i o legalnych sposobach jej działania. Dlatego nie każde użycie przez służby państwowe przemocy prowadzącej do śmierci może być a priori usprawiedliwione. Są państwa i systemy władzy, które z gruntu jawią się jako przestępcze. Działania represyjne takiej władzy będą zarówno z prawnego, jak i z moralnego punktu widzenia przestępstwem, a ostateczne skutki takiego działania zbrodnią. Granice legalnych i moralnie usprawiedliwionych działań w czasie wojny lub pokoju mogą zostać przekroczone także przez formacje siłowe najbardziej legalnie i moralnie usankcjonowanej władzy. Granice między zabijaniem z konieczności w oparciu o legalny mandat a przestępstwem, zabójstwem i zbrodnią mogą ulegać niebezpiecznemu zawężeniu lub nawet zatarciu. Z tego względu od osób wykonujących takie funkcje w cywilizowanych i demokratycznych państwach naszego kręgu kulturowego wymaga się nie tylko profesjonalizmu, lecz także wysokich kwalifikacji moralnych. Prawu posługiwania się procedurami (decyzje) lub narzędziami (czyny), które łatwo mogą prowadzić do niepotrzebnej i niesprawiedliwej śmierci człowieka, muszą towarzyszyć wysokie wymagania moralne. Są one w takich służbach wręcz częścią prawdziwego profesjonalizmu. Między innymi ze względu na powyższe niebezpieczeństwa i wyzwania Kościoły chrześcijańskie na ogół chętnie i ze zrozumieniem towarzyszą w sposób szczególny ludziom służb mundurowych poprzez służbę kapelanów.
Piąte przykazanie Nie zabijaj Co to znaczy? Powinniśmy Boga bać się i miłować Go, abyśmy bliźniemu swemu na ciele żadnej szkody ani krzywdy nie wyrządzali, ale mu pomagali i wspierali go we wszystkich potrzebach cielesnych. Wstęp Piąte przykazanie Dekalogu dotyczy relacji między ludźmi w kontekście poszanowania życia ludzkiego jako daru i własności Bożej, którym On i tylko On jako Jego dawca i Pan ostatecznie może dysponować. Użyte w oryginale słowo hebrajskie nie dotyczy każdego pozbawiania życia, jak mogą sugerować powszechnie używane tłumaczenia, lecz raczej oznacza: nie morduj, nie popełniaj zabójstw. Od samego początku przykazanie to skierowane jest przeciw jakiejkolwiek jednostkowej uzurpacji człowieka, który z zemsty, z innych osobistych pobudek, na zasadzie samosądu lub tym bardziej z zazdrości, chęci rabunku lub bez żadnej przyczyny, działa w zamiarze pozbawienia życia drugiego człowieka. Indywidualne decydowanie o przerwaniu cudzego życia jest przez Boga zabronione. To, co dla jednych jest zakazem, dla innych stanowi ochronę. Piąte przykazanie ma chronić życie ludzkie przed samowolą, uzurpacją i wymierzonymi w nie wrogimi działaniami drugiego człowieka. W indywidualnym wymiarze wszelkich indywidualnych międzyludzkich relacji każdy powinien zawsze pamiętać, że jego własne życie i życie innych ludzi, krewnych lub obcych, przyjaciół lub wrogów, jest Bożą własnością, o której trwaniu lub przerwaniu tylko Bóg może decydować. Jednocześnie należy sobie uzmysłowić, że w wymiarze społecznym indywidualne życie ludzkie nigdy, w żadnej kulturze i w żadnym systemie prawnym, nie było wartością najwyższą i bezwzględną, wyabstrahowaną ze społecznego kontekstu. Także w systemie prawnym danym Izraelowi poprzez Mojżesza obok piątego przykazania z kamiennych tablic istniał niemały zestaw przestępstw kultowych, moralnych i pospolitych, obłożonych w razie ich stwierdzenia i udowodnienia obowiązkiem zastosowania przez społeczność wobec winnego kary śmierci. Jeśli piąte przykazanie rozumie się zbyt szeroko, rozciągając je na wszelkie sytuacje, w których człowiek traci życie nie w sposób naturalny, lecz za przyczyną świadomych decyzji lub działań innych ludzi, trzeba widzieć albo sprzeczność, albo przynajmniej mówić o wyjątkach od zakazu zabijania w takich przypadkach, jak na przykład: zabijanie w obronie koniecznej, zabijanie w "sprawiedliwej wojnie", wykonywanie prawnie dopuszczonej kary śmierci. Nie ma jednak w prawodawstwie Starego Testamentu sprzeczności i nie trzeba się uciekać do mówienia o rzekomych wyjątkach, jeśli w piąte przykazanie nie wpisuje się treści, które nie zostały w nim wypowiedziane. Pozorna sprzeczność między piątym przykazaniem a wieloma innymi przepisami prawnymi Starego Testamentu nie jest w istocie sprzecznością faktycznie zapisanych tam treści, a jedynie sprzecznością w sferze nadinterpretacji, której ofiarą stawało się w przeszłości i staje się często również dzisiaj samo piąte przykazanie. Jezus Chrystus wskazał w Kazaniu na Górze, że przykazanie to należy interpretować, szukając jego głębi, a nie poszerzając zewnętrzny zakres jego stosowania i wtłaczając weń wszystkie graniczne sytuacje dotyczące śmierci, zadanej ludzką decyzją lub ręką. O tym powiemy jednak nieco dalej. Najpierw rozważymy natomiast stosunek chrześcijanina do własnego życia w świetle piątego przykazania. Poświęcenie własnego życia Dla chrześcijanina Bóg jest początkiem wszelkiego życia, w szczególności życia ludzkiego. Dlatego dla wierzącego życie ludzkie podlega szczególnej ochronie i bezpośrednie prawo dysponowania zarówno własnym życiem, jak i życiem innego człowieka, jest zabronione. Świętość życia ludzkiego dla wiary chrześcijańskiej nie jest jednak ostateczną i najwyższą wartością. Najwyższym dobrem, celem i sensem życia jest dla chrześcijanina poznanie Boga w Jezusie Chrystusie, doznanie Jego usprawiedliwienia oraz osiągnięcie wiecznego zbawienia i życia wiecznego. Chrześcijanin wie, że także w życiu ludzi inaczej wierzących nie ma wyższego dobra, nie ma innego celu i sensu, jak właśnie ten, który Bóg sam człowiekowi wyznaczył i w swoim Jednorodzonym Synu objawił. Wszystkie inne wartości ludzkiego życia temu najwyższemu celowi są podporządkowane i mają mu służyć. Mają więc one wartość relatywną. Także samo życie ziemskie człowieka i jego trwanie nie ma wartości bezwzględnej w oderwaniu od jego celu i sensu. Na tym tle staje się zrozumiałe, że mogą zaistnieć sytuacje, w których wypełnienie sensu życia wymaga jego poświęcenia. Nazywając to samo językiem wiary, może się zdarzyć, że aby dochować wierności objawionemu światu w Chrystusie celowi i sensowi ludzkiego życia, aby dochować wierności Chrystusowi, chrześcijanin będzie musiał poświęcić własne życie, świadomie z niego zrezygnować. Tak należy patrzeć na wszelkie męczeństwo w imię wiary chrześcijańskiej, kiedy za trwanie przy wyznaniu płaciło się w przeszłości i płaci się również dzisiaj w wielu regionach świata śmiercią. Takie poświęcenie za wiarę zawsze było w Kościele najwyżej cenione, stając się wiarygodnym świadectwem prawdy objawionej i przykładem dla innych. Jednocześnie męczeństwo za wiarę jest mocnym wskazaniem na relatywność ludzkiego życia. Mówi ono dobitnie, że są wartości, za które warto, za które nawet należy poświęcić własne życie, a taka dobrowolna rezygnacja z dalszej ziemskiej egzystencji nie narusza ważności piątego przykazania, ani je nie łamie. Sytuacja taka nie zachodzi jedynie w przypadku bezpośredniego męczeństwa za wiarę. Zdarza się, że człowiek świadomie oddaje swoje życie za innych. Jeśli za narażaniem własnego życia lub jego poświęceniem stoi na przykład zamiar ratowania innych istnień ludzkich, rezygnacja z własnego życia jest także w pełni usprawiedliwiona, więcej nawet, zasługuje na najwyższe uznanie i pamięć. W takiej sytuacji może znaleźć się lekarz ratujący życie rannych w warunkach bezpośredniego zagrożenia dla niego samego, pilot poświęcający własne życie, aby spadającym samolotem pokierować do końca poza tereny zamieszkałe, strażak idący w ogień z nadzieją uratowania ludzi z pożaru lub żołnierz narażający i tracący własne życie w zamiarze przywrócenia pokoju i bezpieczeństwa zagrożonym wojną i jej skutkami ludziom. Do tej kategorii poświęcenia własnego życia za innych zaliczyć należy także przypadki, które formalnie wyglądają na samobójstwa, w istocie jednak nimi nie są. Chodzi o sytuacje, gdy człowiek przerywa świadomie własne życie, aby w ten sposób oszczędzić życie innych. Działo się tak na przykład podczas II wojny światowej, gdy w ręce oprawców dostawał się uczestnik konspiracji, a czekające go tortury mogły doprowadzić do niechcianej zdrady, a w konsekwencji śmierci innych jej członków. Intencje targnięcia się na własne życie w takiej sytuacji są także w pełni usprawiedliwione, a przynajmniej nie powinny podlegać żadnemu moralnemu osądowi jakiejkolwiek ludzkiej instancji. Wszelkie wymuszone przez powołanie lub okoliczności narażanie i poświęcanie własnego życia za życie innych lub dla ich ratowania należy widzieć w świetle drugiej, pozytywnej części wykładu piątego przykazania z Małego Katechizmu ks. dra Marcina Lutra, który został przypomniany na początku niniejszego artykułu. Przekroczeniem piątego przykazania byłoby natomiast samowolne dążenie do takich sytuacji lub ich prowokowanie. Nie zasługiwałoby na przykład na usprawiedliwienie żądanie człowieka, aby pozbawiono go życia w celu ratowania nieuleczalnie chorych poprzez przeszczepienie im jego zdrowych organów. Byłoby to próbą decydowania za Boga, w jakich okolicznościach własne życie dobiegnie końca, a jego sens się wypełni. Takiego prawa dysponowania własnym życiem Bóg nikomu nie dał. Samobójstwo W świetle wiary chrześcijańskiej, według której tylko Bóg jest Panem ludzkiego życia, targnięcie się na własne życie jest przekroczeniem piątego przykazania. Decydowanie o przerwaniu także własnego życia nie jest danym człowiekowi prawem. Nawet ono nie jest jego absolutną, lecz tylko relatywną własnością. W pierwszym Kościele zastanawiano się nad szczególnymi okolicznościami, które mogłyby usprawiedliwiać samobójstwo. Ze względu na nacisk, jaki kładziono od początku chrześcijaństwa na czystość seksualną wierzącego, dyskutowano, czy bezpośrednie zagrożenie gwałtem nie jest dla dziewicy usprawiedliwionym powodem popełnienia samobójstwa. Można sobie wyobrazić, że w czasach licznych wojen i niepokojów takie zagrożenie nie było rzadkością. Odkąd jednak Augustyn także w tym skrajnym przypadku sformułował negatywne stanowisko, w zasadzie teologia chrześcijańska wypowiada się jednoznacznie przeciw samobójstwu. W przypadku tego wykroczenia przeciw piątemu przykazaniu zarówno pojedynczy chrześcijanin, jak i Kościół powinni jednak unikać osądów moralnych wobec tych, którzy skutecznie targnęli się na swe życie. Nikt nie jest w stanie przeniknąć duszy drugiego człowieka, tym bardziej nie można tego uczynić, gdy ten już nie żyje. Jedynie Bogu należy zostawić sąd o człowieku, który popełnił samobójstwo, bo tylko Bóg wie, ile za targnięciem się na własne życie stało ciężaru, nieszczęścia, depresji, beznadziejności, zwątpienia, ile zaś rzeczywistej wolności do i odpowiedzialności za podjęcie takiej decyzji. Unikając subiektywnych sądów, nie można jednak z perspektywy wiary chrześcijańskiej obiektywnie usprawiedliwiać samobójstwa. Samobójstwa wymagają od chrześcijanina szczególnego zwrócenia uwagi na drugą część objaśnienia Marcina Lutra do piątego przykazania. Nakazana w nim troska o zachowanie życia drugiego człowieka powinny wierzących szczególnie uwrażliwiać na znane im okoliczności życia ludzi, jeśli te mogą układać się w pasmo prowadzące do załamania się w nich pragnienia dalszego życia. Przytulenie takiej osoby, okazanie jej bliskości, słowo pocieszenia lub współczucia, okazanie realnej pomocy w duchowym, cielesnym lub materialnym nieszczęściu, może okazać się tym decydującym czynnikiem, pozwalającym przetrwać najgorsze, najniebezpieczniejsze dla jej życia chwile. Eutanazja Żądanie chorego, aby go uśmiercić, jest z jego strony dążeniem do samobójstwa, zaś pomocą w samobójstwie lub zabójstwem na żądanie w przypadku tych, którzy tego aktu eutanazji czynnie dokonują. Eutanazja na żądanie nie dotyczy jedynie decyzji i działania cierpiącego człowieka, lecz także współuczestniczących w tym rodziny i personelu medycznego. W świetle wiary w Boga jako Pana życia i śmierci nie ma i nie może być innej kwalifikacji tego zjawiska. Eutanazja jest przekroczeniem piątego przykazania zarówno przez żądającego śmierci, jak i przez tych, którzy ją zadają. Zasadniczym motywem dokonania eutanazji jest skrócenie cierpień nieuleczalnie chorego człowieka. Mówi się w tym kontekście o prawie do godnego umierania. Cierpienie zostaje tym samym usunięte poza obszar ludzkiej godności. Tymczasem cierpienie jest częścią zarówno ludzkiego życia, jak i umierania. Godność i wielkość wielu ludzi okazywały się właśnie w cierpieniu i poprzez cierpienie. Chrześcijanin wie, że u podstaw jego zbawienia i życia wiecznego legło cierpienie Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa. Bez Jego cierpienia nie byłoby zbawienia. Właśnie Jego cierpienie nadaje szczególną godność także ludzkiemu cierpieniu. Tak wyznającemu i rozumującemu chrześcijaninowi łatwiej jest pogodzić się z własnym cierpliwym cierpieniem w obliczu śmierci, niż z bierną bezsilnością wobec beznadziejnych cierpień osoby bliskiej. Modlitwa, współczucie, bliskość i współcierpienie aż do końca pozostają niekiedy jedynym dla wiary możliwym działaniem wobec cierpiącego i umierającego człowieka. Ale wierzący wie, że także cierpienie jest wyrazem mowy Bożej do człowieka i że wielu właśnie przez cierpienia usłyszało to, co otwarło ich na Boga i pozwoliło Mu zaufać. Medycyna zna i stosuje wiele środków oraz sposobów, aby cierpienia nieuleczalnie chorego lub umierającego złagodzić. Ale nawet, gdy ona staje bezradna wobec cierpienia, przecięcie go na własne żądanie cierpiącego człowieka poprzez jego uśmiercenie nie jest ani ludzką, ani godną, ani chrześcijańską możliwością. W praktyce medycznej pojawia się często także inny problem eutanazji. Chodzi o sytuacje, w których z medycznego punktu widzenia możliwe jest tylko jeszcze dalsze sztuczne utrzymywanie funkcji życiowych nieuleczalnie chorego człowieka. Pytanie, wobec którego staje wtedy personel medyczny i rodzina chorego, nie brzmi: czy lekarz powinien chorego uśmiercić? lecz: czy może odłączyć aparaturę podtrzymująca jego życie? W tym drugim przypadku należy się liczyć z dużym ryzykiem i prawdopodobieństwem, że konsekwencją będzie śmierć chorego. Szacunek wobec życia ludzkiego i świadomość Bożego przykazania powinny w takich przypadkach być szczególnie brane pod uwagę. Każdy taki przypadek wymaga osobnego rozważenia i uwzględnienia wszelkich konsekwencji i okoliczności. Nie bez znaczenia będą też wtedy pytania o dostępność używanego do podtrzymania życia sprzętu dla lepiej rokujących chorych, o wpływ ponoszonych kosztów na możliwość ratowania innych istnień ludzkich oraz o możliwość wykorzystania organów umierającego do ratowania oczekujących na nie. Z podobnymi dylematami, choć już bez związku z eutanazją, może zetknąć się personel medyczny w warunkach wymuszonej okolicznościami reglamentacji także innych środków ratujących ludzkie życie. Sytuacje takie mogą zaistnieć w warunkach permanentnego niedofinansowania służby zdrowia, mogą też być skutkiem zdarzeń szczególnych. Po kataklizmie zostaje na przykład ściśle wyznaczony limit krwi, jaką można podać jednemu pacjentowi, aby poprzez ratowanie jego życia nie umniejszać lub nie pozbawiać innych potrzebujących równych szans na wyratowanie. Chrześcijanin będzie wtedy według swej najlepszej wiedzy, umiejętności i sumienia ratował ludzi wiedząc, że nie leży to w jego mocy, aby uratować wszystkich potrzebujących pomocy. Towarzyszące mu poczucie winy nie będzie wynikało z nieznajomości lub świadomego łamania zobowiązania, zapisanego dla niego w piątym przykazaniu, lecz ze skomplikowania sytuacji, w jakiej skazany został na konieczność podejmowania najtrudniejszych decyzji i działań. Ze swoimi decyzjami, działaniami i błędami w takich granicznych sytuacjach będzie stawał w modlitwie przed sprawiedliwym obliczem łaskawego Boga. Gniew Temat eutanazji ze względu na rozpatrywanie działającego podmiotu etycznego przeniósł nas płynnie od stosunku do własnego życia do odpowiedzialności za życie i śmierć drugiego człowieka. Do dylematów związanych z rozwojem i możliwościami medycyny w kontekście dysponowania cudzym życiem jeszcze powrócimy, najpierw jednak zacznijmy od najprostszego przypadku, do którego odnosi się piąte przykazanie. Chodzi o to, aby nie mordować, nie popełniać zabójstw, nie podnosić ręki na drugiego człowieka z zamiarem pozbawienia go życia. Tu jest miejsce na powrót do myśli, wypowiedzianej we wstępie. Piąte przykazanie nie jest sprzeczne z przepisami Starego Testamentu, dotyczącymi na przykład stosowania kary śmierci lub z rozkazami obłożenia klątwą jakiejś grupy ludzi, jeśli się jego zakresu sztucznie nie poszerza na przypadki, do których się ono nie odnosi. Aby je natomiast rozumieć i stosować w jego głębi, trzeba sięgnąć do interpretacji, jaką pozostawił nam w Kazaniu na Górze Jezus Chrystus (Mt 5,22). Piąte przykazanie Dekalogu wraz z istniejącym w oparciu o nie sądownictwem miało w Izraelu stawiać tamę morderstwom i krwawym rozbojom, a także aktom zemsty i samosądom. Jezus natomiast nie zatrzymał się na samych czynach, do których odnosi się to przykazanie. On wskazał na ich źródło w sercu i umyśle, na języku i w ustach potencjalnego zabójcy. Wezwał, aby tu, u źródła, zwalczać zabójstwa, będące ostatecznymi skutkami złych uczuć i słów w stosunku do drugiego człowieka. Wezwał do powściągania swych negatywnych emocji i słów, nie wdając się w subtelne oceny tego, czy gniew i złe słowo miały jakieś przyczyny, czy też nie (w.22). Wezwał też do szukania pojednania z bliźnim, wobec którego się zawiniło (w.23). W tym Chrystusowym duchu wyjaśnia piąte przykazanie w Dużym Katechizmie Marcin Luter wzywając, aby nie zabijać "ani ręką, sercem, ustami, gestami, miną, ani też przez udzielanie pomocy lub rad", które ku temu prowadzą. Wśród negatywnych uczuć, mogących zaowocować zakazanym rozlewem krwi, obok gniewu reformator stawia zawiść, zazdrość i chęć zemsty. Do wykroczeń przeciw piątemu przykazaniu zalicza także zaniechanie działań pozytywnych, mających chronić i bronić cudze życie oraz wskazuje na miłość i dobro, które są nam nakazane wobec życia innych ludzi, które mają wypełniać tę przestrzeń międzyludzkich relacji, na granicy której rozlega się Boże: Nie zabijaj! Absolutne unikanie gniewu i mocnego słowa wobec drugiego człowieka byłoby jednak nadinterpretacją tej najgłębszej, Chrystusowej interpretacji przykazania. Wskazuje na to sam Luter w Dużym Katechizmie, mówiąc o prawie będącej na miejscu Boga w stosunku do poddanych zwierzchności i będących na miejscu Boga w stosunku do swych dzieci rodziców. W tych relacjach dostrzegał on miejsce i na słuszny gniew, i na sprawiedliwe karanie. Na tym tle należy uznać za brak należytej troski o życie i przyszłość bliźniego milczenie nad jego jawnie grzesznym postępowaniem, milczenie wobec wyrządzonych przez niego oczywistych krzywd, milczenie w imię zgody, zachowania jedności lub może tylko w imię nienarażania się na jego gniew lub zemstę. Ten rodzaj braku prawdziwej troski o życie drugiego człowieka jest niestety bolączką wielu naszych relacji między duszpasterzami a wiernymi, między samymi wiernymi oraz między duszpasterzami. Owszem, zdarzają się także w życiu wierzących sytuacje, w których absolutnie na miejscu są i jawny gniew, i twarde decyzje, i ostre słowa potępienia wobec brata. Nie po to, aby go zabijać, lecz - jeśli można - aby go ratować przez obudzenie jego sumienia. Aborcja Szacunek dla Słowa Bożego, dla Boga jako stworzyciela i dawcy wszelkiego życia, w tym szczególnie życia ludzkiego, może prowadzić chrześcijanina tylko do jednego wniosku: Aborcja jest złem, jest przestępstwem wobec piątego przykazania, jest zabójstwem, jest uśmiercaniem niewinnego i bezbronnego człowieka, jest targnięciem się na Boże stworzenie i uzurpacją do prawa dysponowania innym ludzkim życiem, w tym przypadku nie obcym, lecz bliskim, poczętym we własnym łonie matki. Temat aborcji jest tak bardzo obecny w debacie publicznej i w mediach, tak powszechnie znany, że nie ma większego sensu, aby przytaczać tu historyczne przemiany w podejściu do tego zjawiska lub medyczne spory, dotyczące człowieczeństwa ludzkiego płodu. Autorytety i naukowcy większości Kościołów chrześcijańskich wypowiadają się w tym temacie jednoznacznie. Życie ludzkie powinno korzystać z ochrony od samego poczęcia. Pomijając przypadek graniczny, gdy trzeba wybierać pomiędzy życiem matki a życiem dziecka, chrześcijanin nie może aprobować żadnej formy przerywania ciąży, ani na podstawie przesłanek społecznych, ani w przypadku oczekiwanych defektów mającego się narodzić dziecka, ani z powodu zbyt młodego wieku matki, ani w przypadku ciąży, będącej wynikiem gwałtu. Wspomniany przypadek graniczny wymyka się etycznej ocenie. To dramat matki, ojca i choć bez świadomości, także mającego się narodzić dziecka. Dramat ten rozgrywa się poza dobrem i złem. Kto w ten dramat nie jest bezpośrednio uwikłany, kto nie musi decydować o życiu swoim, swego dziecka lub swej rodzącej żony, ten nie ma prawa do żadnych ocen i podpowiedzi, a jedyne, co może i powinien zrobić, to modlitwa, współczucie i pomoc uczestnikom tego dramatu w czasie jego trwania i po jego zakończeniu. Chrześcijański radykalizm wobec innych powodów aborcji przy ewangelickim sceptycyzmie wobec jej penalizacji nie wypełnia jednak tego pozytywnego zobowiązania do ochrony życia w wyjaśnieniu Marcina Lutra do piątego przykazania. Zajęciu teoretycznego stanowiska w sprawie nie może towarzyszyć pozostawienie realnego problemu dotkniętej nim kobiecie lub rodzinie. Rozwinięte w Kościele ewangelickim w Niemczech poradnictwo wobec kobiet zamierzających dokonać aborcji lub duszpasterstwo wobec tych, które takiego czynu już dokonały, jest pewną próbą zaradzenia skali zjawiska i stawienia czoła jej duchowym oraz psychicznym skutkom, ale dalece niewystarczającą. Chrześcijańska wrażliwość i troska o ochronę życia poczętego powinna wśród samych chrześcijan owocować wzmacnianiem postaw przyjaznych dzieciom i rodzinie, rosnącą skłonnością do adopcji, do tworzenia rodzin zastępczych dla dzieci niechcianych przez biologicznych rodziców. Chrześcijanie, świadomi jak wielką plagą społeczną i rosnącą winą narodów jest obecna skala aborcji, powinni też upominać się o takie zmiany w systemie adopcji i innych formach opieki nad dziećmi, aby każde niechciane dziecko mogło zostać urodzone także bez dalszych konsekwencji dla biologicznej matki, aby każde niechciane, a urodzone dziecko mogło znaleźć nowy dom i nowych rodziców. Badania i eksperymenty z użyciem ludzkich zarodków Rozwój medycyny i badań naukowych nad życiem w ostatnich latach postawił nie tylko medycynę, lecz także teologię, filozofię i politykę wobec nowych, niewyobrażalnych wcześniej wyzwań. Nie sposób odnieść się w ramach tego artykułu nawet pobieżnie do problemów, związanych z próbami klonowania istot żywych, klonowaniem terapeutycznym z perspektywą uzyskania "organów wymiennych" dla ludzi chorych oraz do innych realnych lub w przyszłości możliwych działań w oparciu o ludzkie embriony. W kontekście piątego przykazania pytamy jedynie najogólniej o prawo do badań i eksperymentów z użyciem ludzkich zarodków. Przykazanie to, jak kilkakrotnie podkreślone zostało w tym artykule, zabrania człowiekowi dysponowania cudzym życiem. Dla chrześcijanina połączona żeńska i męska komórka jest już zaczątkiem nowego ludzkiego życia, jest człowiekiem w fazie stawania się i podlega takiej samej ochronie, jak każde inne ludzkie życie. Dlatego, czy celem eksperymentów z udziałem ludzkich embrionów jest przesunięcie o kolejny krok możliwości nauki i poznania, czy chodzi o skądinąd szczytną ideę ratowania i przedłużania zdrowia i życia człowieka, nie może się to odbywać kosztem innego ludzkiego istnienia. Zarówno ambicje i możliwości naukowców, jak i oczekiwania ludzi śmiertelnie chorych, powinny zatrzymać się przed tą linią, poza którą instrumentalizuje się inne istoty ludzkie, tworzy się je, przekształca lub zabija, pozbawiając je godności Bożego stworzenia. Czy stanowisko takie jest wymierzone przeciw rozwojowi nauki i medycyny? Jeśli miałby się on dokonywać z pogwałceniem godności człowieka i wartości jego życia, odpowiedź brzmi: tak. Z pewnością jednak istnieją nieograniczone obszary i niezliczone nowe drogi badań i pomnażania wiedzy, które nie będą wykroczeniem przeciw godności i życiu człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. Pozbawianie życia jako ostateczna możliwość legalnej władzy Wykonywanie lub niewykonywanie kary śmierci zasadniczo odbywa się poza obszarem indywidualnej odpowiedzialności chrześcijanina, objętym piątym przykazaniem. To być może szokująco brzmiące zdanie staje się zrozumiałe, jeśli uwzględnimy dosłowne znaczenie piątego przykazania jako skierowanego przeciw morderstwom i zabójstwom, a także jego pogłębioną interpretację, w której Jezus wskazał na negatywne emocje, prowadzące do pozbawiania życia drugiego człowieka. Kara śmierci nie jest zabójstwem, nie jest też działaniem w emocjach. Właściwego umocowania dla rozważań o najwyższej karze należy szukać w przekonaniu wiary o tym, że to Bóg jest Panem życia i śmierci każdego człowieka i że każde życie ludzkie jest dla niego cenne, dlatego też godne wszelkiej możliwej ochrony. Podstaw do twierdzeń za lub przeciw tej karze nie znajdziemy w samym przykazaniu, gdyż nie stoi ono w bezpośrednim związku z jej stosowaniem przez legalnie wyznaczone do tego organy władzy. Stosowanie lub zaniechanie tej kary winno być postrzegane jako funkcja i pochodna ochrony życia ludzkiego, do którego zobowiązane są odpowiednio powołane, przygotowane i wyposażone w konieczne instrumenty instytucje państwa. Nie ma biblijnych argumentów przeciwko karze śmierci. W imię szacunku dla życia jako daru Bożego chrześcijanin będzie się jednak skłaniał ku jej niestosowaniu, jeśli praktycznie działający system ochrony ludzkiego życia przed zbrodnią jest wystarczający. Życie zbrodniarza nie jest jednak wartością samo w sobie, jak zresztą żadne inne ludzkie życie. Życie zbrodniarza musi być ważone wartością życia jego faktycznych i potencjalnie dalszych ofiar. Aby nie pomijać i nie deprecjonować wartości i godności życia ofiar zbrodni, życie sprawcy musi być mierzone rozmiarami jego zbrodni i prawdopodobieństwem możliwości ich kontynuowania. System prawny musi ważyć te zależności adekwatnie do poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa, ogólnego stanu bezpieczeństwa i rozmiarów wykroczeń przeciw życiu i zdrowiu ludzkiemu. Potencjalny sprawca zbrodni nie może być systemowo bardziej uprzywilejowany i chroniony niż jego potencjalna ofiara. Rzeczywista troska o ochronę życia ludzkiego przed zbrodnią oznacza więc przynajmniej, że tematu kary śmierci nie można uznać raz na zawsze za zamknięty. Powinien on powracać, gdy rzeczywisty stan bezpieczeństwa i strzegący go system prawny, w tym system stosowanych kar, zaczynają się w danym społeczeństwie wzajemnie rozmijać. Natomiast powinnością chrześcijańską i duszpasterską będzie próba docierania z Ewangelią także do sprawców najcięższych zbrodni, niezależnie od rodzaju czekających ich konsekwencji. Wydaje się, że przyjęty obecnie w Europie zakaz orzekania i stosowania kary śmierci ma więcej wspólnego ze swoistą ideologią i estetyką lewicującego zachodniego myślenia niż z chrześcijańską etyką i chrześcijańskim szacunkiem dla ludzkiego życia. W tej ideologii i estetyce kuriozalnie współistnieją obok siebie negacja stosowania kary śmierci nawet wobec wielokrotnych, zdeprawowanych zbrodniarzy z aprobatą dla eutanazji oraz dla pozbawiania życia dziesiątek i setek tysięcy nienarodzonych dzieci. W omawianym zagadnieniu pozbawiania życia jako ostatecznej możliwości legalnej władzy mieści się także wszelka inna legalna przemoc instytucji i organów państwa, która w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci pojedynczych ludzi lub nawet do unicestwienia wielu istnień ludzkich (działania bojowe, wojenne). W szczególności dotyczy to obszaru odpowiedzialności takich służb, jak policji, antyterrorystów, pograniczników, wojska oraz państwowych służb specjalnych. Każda z tych formacji odpowiada za jakiś inny aspekt bezpieczeństwa publicznego. Działania każdej z nich w skrajnych sytuacjach mogą prowadzić do zadania śmierci. Zabicie człowieka nie może być jednak dla żadnej z nich celem, a jedynie pośrednim i najbardziej niechcianym skutkiem konieczności, w której przyszło jej wykonywać niezbędne dla bezpieczeństwa społecznego zadania. Mówimy tu jednak o legalnej władzy i o legalnych sposobach jej działania. Dlatego nie każde użycie przez służby państwowe przemocy prowadzącej do śmierci może być a priori usprawiedliwione. Są państwa i systemy władzy, które z gruntu jawią się jako przestępcze. Działania represyjne takiej władzy będą zarówno z prawnego, jak i z moralnego punktu widzenia przestępstwem, a ostateczne skutki takiego działania zbrodnią. Granice legalnych i moralnie usprawiedliwionych działań w czasie wojny lub pokoju mogą zostać przekroczone także przez formacje siłowe najbardziej legalnie i moralnie usankcjonowanej władzy. Granice między zabijaniem z konieczności w oparciu o legalny mandat a przestępstwem, zabójstwem i zbrodnią mogą ulegać niebezpiecznemu zawężeniu lub nawet zatarciu. Z tego względu od osób wykonujących takie funkcje w cywilizowanych i demokratycznych państwach naszego kręgu kulturowego wymaga się nie tylko profesjonalizmu, lecz także wysokich kwalifikacji moralnych. Prawu posługiwania się procedurami (decyzje) lub narzędziami (czyny), które łatwo mogą prowadzić do niepotrzebnej i niesprawiedliwej śmierci człowieka, muszą towarzyszyć wysokie wymagania moralne. Są one w takich służbach wręcz częścią prawdziwego profesjonalizmu. Między innymi ze względu na powyższe niebezpieczeństwa i wyzwania Kościoły chrześcijańskie na ogół chętnie i ze zrozumieniem towarzyszą w sposób szczególny ludziom służb mundurowych poprzez służbę kapelanów.