Łagodni ludzie i zwierzęta[1] Ironią tego osobliwego wieku jest zjawisko, że człowiek, tak twardy dla swojego gatunku, tak zawsze gotów do zniszczenia ludzkiej pracy i cudownych dokonań, objawia coraz więcej sympatii dla swoich braci – zwierząt. W stuleciu, które stworzyło Dachau i bombę atomową, założyliśmy obszerne rezerwaty dla słoni czy guźców i niestrudzenie ochraniamy hałaśliwe żurawie. [...][2] Względy dla zwierząt są osobliwe modnym zjawiskiem. W dawnych wiekach Saladyn też zapewne kochał swojego rumaka, a średniowieczna dama rozpieszczała ulubionego pieska. Na ogół uważało się jednak niemych braci za stworzenia, które łatwo zastąpić, i wobec tego niewymagające litości. Jedynie chrześcijańscy święci zachowywali się inaczej: kroczyli – jak zawsze czynią święci – w awangardzie swojego czasu. Na długo, zanim jeszcze komukolwiek śniło się o rezerwatach dla zwierząt lub o założeniu Towarzystwa Ochrony Zwierząt, święci nie wstydzili się, tak jak my, dobroci wszystkiemu, co żyło w borach, dżunglach czy w powietrzu. [...][3] Przez dwa tysiąclecia i na długo przedtem, zanim stało się to modne – święci czynili zwierzęta swymi przyjaciółmi, Jest to jeden z najbardziej wzruszających rozdziałów chrześcijaństwa i nie dość żywo pamiętany. Wspomniałam już o Franciszku z Asyżu, który nazywał ptaki siostrami i żywił mysz dokuczającą mu w celi. Czasem wydaje się , że jest on jedynym świętym znanym i uznawanym przez cały świat, choć często z niewłaściwych przyczyn. Figury Franciszka, bezduszne jak pocztówki z pozdrowieniami, stoją w tysiącach podmiejskich ogródków, mylone często z posążkami bożka Pana lub nawet Piotrusia Pana. Prawdziwy Franciszek, surowy dla siebie samego, kaznodzieja,organizator, a przede wszystkim reformator, jest kimś zupełnie innym niż potulny marzyciel z legend. Oczywiście część z tej legendy Franciszka jest prawdziwa, jak to zwykle bywa w mitach, albowiem za przykładem swojego mistrza tak bardzo kochał on świat, że nawet najskromniejszego jego mieszkańca uważał za godnego współczucia i pomocy.[4] Niektóre opowiadania o Franciszku mogą brzmieć apokryficznie, jak na przykład bajka o koniku polnym, który pewnej zimowej nocy zjawił się przy nim, aby mu pomóc w odśpiewaniu oficjum, i ku zawstydzeniu mnichów zbyt gnuśnych, by mu towarzyszyć, zostawił na śniegu leciutki ślad swoich nóżek. Serce świętego było tak przepełnione miłością, że musiała ona spływać jak deszcz jednako na ludzi i zwierzęta. Szczególnie upodobał sobie czubatego skowronka, odzianego jak poczciwy mnich w brązowy habit i kaptur, a wieść głosi, że w wieczór jego śmierci nad domem krążyła cała chmara skowronków i markotnie wyśpiewywała swoje pożegnanie. [...][5] Nalot Franciszkowych skowronków mógł być zbiegiem okoliczności, choć przecie słusznie lamentowały, gdyż straciły wielkiego przyjaciela. Tak gorąco współczuł maltretowanym zwierzętom, łapanym w sidła ptaszkom, chłostanym koniom i głodnym psom, że chodził do mieszczan i władz, a wreszcie do samego cesarza, błagając o ustanowienie prawa zabraniającego takich nadużyć. Żądał, aby zabroniono rolnikom obchodzić się okrutnie z bydłem i na Boże Narodzenie dać mu dodatkową porcję paszy. Żądał od miast i instytucji, aby powstrzymały się od podwyższenia podatków, natomiast na zamarzniętych drogach kazał rozsypywać okruchy. Walczył o przytułki, w których znaleźliby posiłek i schronienie bezdomni ludzie i zwierzęta, i gwałtownie oburzał się na zamykanie kanarków w klatkach. Niestety, te zabiegi na niewiele się zdały, tak jak i jego plan, aby przez osobistą rozmowę z sułtanem położyć kres wojnom krzyżowym. Jednakże w Asyżu do dziś dnia, gdy dzwony dzwonią na Anioł Pański, na tamtejszym runku karmi się ptaki.[6] Istnieje jednak jeszcze cała gromada mniejszych Franciszków, podobnie jak on przyjętych (aby zacytować Zwierciadło doskonałości) ,,szczególną i przemożną miłością dla stworzeń”. [...][7] Z radością czytam, że w tych odległych średniowiecznych czasach,, kiedy zwykli ludzie starający się ratować zarówno swoje ciała, jak i dusze, byli zbyt znękani, aby troszczyć się o zwierzęta, pojawili się protektorzy dający im przywileje i schronienie, Gilbert z Serpingham, jedyny Anglik, który kiedykolwiek założył trwały zakon, gilbertynów, ustanowił reguły, których należało przestrzegać e jego majątkach. Ktokolwiek zostałby przyłapany na maltretowaniu stworzeń, musiałby tłumaczyć się przed miłosiernym Gilbertem. A Hugo z Lincolnu żyjący za czasów Ryszarda Lwie Serce, niezadowolony z towarzystwa królów i innych grzeszników, zawarł przyjaźń z dzikim łabędziem. [...][8] Wolno nam wierzyć tylko częściowo w prawdziwość tych opisów, lecz każda z tych metafor ukazuje w jakiś sposób miłosierdzie świętych. A jeśli przestaniemy nad nimi się zastanawiać, czy nawet te najbardziej malownicze są aż tak cudowne? Dawni zakonnicy i eremici prowadzili bardzo ciche życie. Musieli nauczyć się łagodnie poruszać w swoich leśnych pustelniach. Toteż nic dziwnego, że zające, sarny czy myszy polne – a nawet niedźwiedzie i lisy – stały się ich towarzyszami. W naszych czasach pewna pani w Kenii nauczyła lwicę aportować jak pies i sypiać spokojnie przy jej głowie. [...] Miłość jest źródłem liczniejszych cudów, niż może je wymyślić fantazja bajkopisarza.[9] W naszej epoce święci żyją i pracują wśród nas – nie mam żadnych wątpliwości co do ich istnienia – żyją i pracują bardzo podobnie do tych, którzy stali się ich przykładem. Chcą być ubodzy, gdyż wszystko, co posiadają, wydają na opuszczonych i potrzebujących bliźnich, Chcą być bardziej czynni niż najaktywniejszy człowiek interesu – niosąc pomoc mieszkańcom slumsów, ratując życie w szpitalach w dżungli, ucząc rzemiosła boliwijskich Indian, pomagając wędrownym robotnikom w kalifornijskich sadach. Kiedy znajdą się w domu, w jakimkolwiek domu (może to być szopa, mieszkanie w kamienicy czynszowej, namiot czy chata w Andach), dzielą swoje schronienie z każdym zwierzęciem, które potrzebuje opieki. Żywią głodujące kocięta lub składają złamaną nóżkę mewy albo – kto wie? - uczą katechizmu jakiegoś gadatliwego delfina. A ponieważ wciąż istnieją stare biedy, znajdzie się zawsze dobry człowiek, aby zwierzętom ulżyć. Modele miłosierdzia są te same.Pytania:Uzasadnij, że ostatnie zdanie tekstu: ,,Modele miłosierdzia są te same” dobrze podsumowuje jego treść.Jakie zachowania wobec zwierząt były typowe w dawnych wiekach?Wytłumacz, jak rozumiesz zdanie tekstu: ,,Jedynie chrześcijańscy święci zachowywali się inaczej, kroczyli – jak zawsze czynią święci – w awangardzie swojego czasu”.W jaki sposób we fragmencie tekstu zostało wyjaśnione zamiłowanie dawnych świętych do zwierząt?Zapisz literę ,,P” obok zdań prawdziwych, a literę ,,F” - obok zdań fałszywych.- Święci żyli tylko w dawnych wiekach. - Święty Franciszek był surowy dla siebie. - Legenda głosi, że Hugo z Lincolnu zawarł przyjaźń z dzikim delfinem. - Współcześni raczej słabo znają działalność św. Franciszka. Wymień dwa przykłady ilustrujące postawę św. Franciszka wobec zwierząt.Z akapitów 3., 4. i 5 przepisz fragmenty ujawniające opinię autorki na temat opowieści o średniowiecznych świętych.Zacytuj zdanie o charakterze sentencji.Zaznacz znakiem ,,X” wypowiedzenie, które najpełniej ujawnia autorską ocenę współczesnego świata.- W naszych czasach pewna pani z Kenii nauczyła lwicę aportować jak pies i sypiać spokojnie przy jej głowie.- Ironią tego osobliwego wieku jest zjawisko, że człowiek, tak twardy dla swojego gatunku, tak zawsze gotów do zniszczenia ludzkiej pracy i cudownych dokonań, objawia coraz więcej sympatii dla swoich braci - zwierząt.- W naszej epoce święci żyją i pracują wśród nas. - Współcześni raczej nie znają działalności św. Franciszka.Tekst napisany jest stylem:A. potocznym B. naukowym C. publicystycznym D. poetyckimAkapity 3., 4. i 5. są poświęcone św. Franciszkowi. Napisz, co jest treścią każdego z nich.Do opisu zachowania współczesnych świętych w akapicie 9. autorka użyła:A. metafory B. wyliczenia C. epitetów D. porównania
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.