Na podstawie fragmentów powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem napisz,jakie wartości Jan przekazuje Justynie, oprowadzając ją po mogiłach. Zwróćuwagę na uczucia przeżywane przez tę parę bohaterów.Fragment IBył to grobowiec bardzo prosty i ubogi. Na szerokiej podstawie krzyża bielał napis:JAN I CECYLIA, ROK 1549,memento mori13Jan uśmiechał się.– Stryj wie wszystko – zaczął. Trzeba go tylko pięknie poprosić... opowie.Istotnie, po Anzelmie widać było, że walczyć zaczynał z ogarniającą go chęcią mówieniao czymś, co go do milczenia raczej skłaniało; spojrzał na Justynę i z cicha rzekł:– Było to w starych czasach, kiedy w te strony przyszła para ludzi. Niewiadomego byli oninazwiska14, niewiadomej kondycji15, i to tylko można było poznać z mówienia ich, i z ubioru,że przyszli z Polszczy. Kiedy spotykający ich podczas ludzie pytali ich o nazwisko, odpowiadali, żeprzy chrzcie świętym nadano im imiona: Jan i Cecylia. Widać było ze wszystkiego, że bali sięjakiegoś pościgu i żądali skryć się16 przed ludźmi. Całej pewności co do tego nie ma, ale takie o nichchodziły głosy, że kondycja ich była nierówna. Jan i Cecylia wzdłuż puszczę przeszedłszy zobaczyli,że tu najmniej ludzie doścignąć ich mogą. Może już tak im było przeznaczone, ażeby właśnie tenkawał ziemi zaludnić i nasz ubogi, ale długowieczny ród ufundować17... zbudowali sobie najpierwejchatę, on zrąbywał drzewa, oprawiał kłody i budował, a ona zbierała orzechy i dzikie jabłka, gotowałarybę. Wszystko tu było nie tak, jak teraz, ale okropniej i dziczej. Nacierpieli się oni głodu, chłodu,strachu i mozołu. Osiemdziesiąt lat albo może i więcej przeminęło od tego dnia, kiedy Jan i Cecyliapierwszy raz na tej ziemi nogi swoje postawili. Panował podtenczas18 ostatni Jagiellon i właśnie bawiłsię polowaniem. Jechał i jechał, a panowie za największym z panów jechali, aż wszyscy wyjechawszyz lasu stanęli, oczom własnym wiary nie dając. Tam, kędy dawniej panowała dzicz drzewiasta19,bezludna i głucha, leżała wielka równina po zżętym zbożu. Na dwóch pagórkach dwa wietrzne młynyłopotały. Sto domów, przedzielonych ogrodami, sznurem wyciągało się podłuż rzeki. Tymczasem króljechał dziwiąc się wszystkiemu, co tu obaczył20. Z najpiękniejszego domu synowie i córki, wnukii prawnuczki wyprowadzili parę rodzicielów21. Wtedy król odwrócił się do Jana: „Ty, starcze, żeś byłbohatyrem22 mężnym, który tę oto ziemię dzikiej puszczy i srogim źwierzom odebrał, zawojowawszyją nie mieczem i krwią, ale pracą i potem, przeto dzieciom twoim, wnukom i prawnukom, nadajęnazwisko od bohatyrstwa twego wywiedzione. Nobilituję was23 i nakazuję, abyście nosili nazwiskoBohatyrowiczów.”W zmroku, naprzeciw umilkłego Anzelma, widać było dwoje ludzi siedzących blisko siebie.Kobieta w szarzejącą przestrzeń patrzała rozmarzonymi oczami. Myślała, że ona także z ochotąi dumą poszłaby na krańce ciemnej jakiej puszczy, byle czuć się kochaną serdecznie i wierniei widzieć przed sobą cel. Gdy oderwała wzrok od przestrzeni, zobaczyła obok siebie wysokiegomężczyznę, który uparcie patrzał, nie w przestrzeń – lecz na nią.Fragment IIJan zdjął czapkę. Miał postawę człowieka, który stanął na progu kościoła i wpatruje się w ołtarz.Można by pomyśleć, że nigdzie tyle, ile w tym miejscu, nie czuł się człowiekiem i nigdzie tylenie doznawał ludzkich, wyższych od codziennego życia dalekich uczuć i myśli.– Dawno tu nie byłem – zaczął. – Dla mojej pamięci te miejsce jest bardzo ważne, bo ja tu, z tegopagórka ostatni raz ojca swego widziałem... Siedem lat podtenczas skończyłem, my wtedy z tegopagórka dwie godziny patrzali na rzekę, którą przypływały czółna, ludzi przywożąc. Wieczór zrobiłsię majowy. Wtenczas ociec pocałował matkę, cościś24 jej poszeptał, a potem mnie z ziemi na rękachswoich podniósł i całować zaczął. (...) W tej samej minucie pan Andrzej żegnał się ze swoją żonąi ze swoim synkiem; stało i więcej ludzi różnych ze dworu i z okolicy. Księżyc tkwił wprost nadpiaskami, a w jego światłości ociec i pan Andrzej jeden przy drugim na koniach piaski na ukos tędyprzejechali i tam, w tym miejscu z oczu naszych znikli... Pewno dobrze po świętym Janie, a możei około świętej Anny25, stali my, stuków i grzmotów słuchali, co tam toczyły się. Nad piaskami zaściągle grzmiało a grzmiało i dopiero przed samym wieczorem grzmoty te zaczęły pomału ustawać,a za to po całym borze poniosły się wielkie ludzkie krzyki i zgiełki. Ktościś26 do wody skoczył, rzekęprzepłynął. Matka przeżegnała się, krzyknęła: „Anzelm”.[Anzelm] Z początku niewyraźnie mówił, że i zrozumieć nie mogłem, że on mnie każe do dworukorczyńskiego lecieć i powiedzieć „że pan Andrzej tu ...” i na czoło sobie pokazał...„ a twój ojciectu...” i na piersi sobie pokazał. „Obydwóch nie ma!”. Niech pani stanie i popatrzy!W głębi wznosił się niewysoki pagórek, kształt podługowaty27 i łagodne stoki mający, niby wał,niby kurhan28, widocznie kiedyś rękami ludzkimi usypany i jak cała ta polana niską, w nierówne kępypogarbioną trawą obrosły.Jan w milczeniu pagórek ten Justynie ukazał29 – ona też milcząc skinęła głową; wiedziała, że tozbiorowa mogiła.– Ilu? – z cicha zapytała.– Czterdziestu – odpowiedział.Kwadranse upływały, godzina prawie minęła, a Justyna siedziała jeszcze na stoku Mogiłyutopiona w myślach30 i uczuciach prawie zupełnie dla niej nowych. Ani sztuka muzyczna, ani lekcjeudzielane jej przez nauczycielki, ani czytywane poezje i powieści – nie podjęły przed nią zasłony,która tu i w tym momencie opadła na rzeczy wielkie, ważne i wysokie.Jan stał z rękami na piersi skrzyżowanymi. Justyna podała mu obie ręce. Nie porywczymani namiętnym, owszem, miękkim i nieśmiałym ruchem wziął je w szerokie swe dłonie i niskoschylony, przylgnął do nich gorącymi usty. Gdy wyprostował się, oczy ich po raz pierwszy, odkąd sięznali, utonęły w sobie długim, pełnym nieśmiałych żarów spójrzeniem, a potem z trudnościąodwracając się od siebie, jednocześnie zwróciły się ku Mogile.(Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem, BN 1996)
Answer

Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.