Urodził się w Pietrelcinie, niedaleko Neapolu dnia 25 maja 1887 roku jako Francesco Forgione. W 1903 w wieku lat 16 wstąpił do zakonu kapucynów i przyjął imię Pio ? co znaczy pobożny. 1910 został wyświęcony na kapłana kościoła rzymskokatolickiego. Stygmaty ukazały się dnia 20 września 1918 roku. Ojciec Pio już jako dziecko lubił przebywać w kościele i służyć do mszy świętej. Bóg obdarzył go niezwykłymi zdolnościami. Wierzący przypisują mu dar czytania w duszach i uchodził za wielkiego ich znawcę. Do klasztoru w San Giovanni Rotondo przyjeżdżały tłumy, wśród nich pisarze, lekarze, artyści. Bywali tu nawet masoni i komuniści. Miał czas dla wszystkich. Wszystkie relacje ze spotkań z nim mówiły to samo: "Czytał mi w myślach". Każdego dnia po porannej mszy świętej siadał do konfesjonału. Bywały dni, że nie wychodził z niego przez dziewiętnaście godzin. Mimo że był surowy, ciągnęły do niego tłumy. "Nie dam cukierka temu, kto potrzebuje środków przeczyszczających" ? mawiał podobno ojciec Pio. Wyliczono, iż w ciągu całego życia wyspowiadał przeszło dwa miliony osób. Włoska prasa rozpisywała się o pewnym wydarzeniu. Cesare Festa, pełniący jedną z najważniejszych funkcji w masonerii, przyjechał tu także. "Jestem zaskoczony, że pan tu przyszedł, przecież pan jest masonem" ? powiedział ojciec Pio. A kiedy Festa poprosił go o spowiedź, odmówił, twierdząc, że jest jeszcze za wcześnie. Po rozmowie z ojcem Pio, Festa odwiedził sanktuarium maryjne w Lourdes. Był to pierwszy przypadek, by mason odbył pielgrzymkę do tego miejsca. W rezultacie wyznał wiarę katolicką, po czym przedstawiciele loży masońskiej wykluczyli go ze swoich szeregów. Podobnie rozpoznał ojciec Pio sytuację duchową Giovanniego Bardazzi, szefa jednej z komórek partii komunistycznej we Włoszech. Uważał on Kościół za swojego wroga i mimo sprzeciwów praktykującej żony, zwalczał go przy najmniejszej okazji. "Chcę cię widzieć w San Giovanni Rotondo" ? powiedział do niego w czasie snu zakonnik z brodą, ubrany w brązowy habit. Sen ten powtarzał się tak długo, aż Bardazzi postanowił przełamać się i pojechać do San Giovanni. Gdy już się tam znalazł, przedzierając się przez tłum usłyszał: "Przyszła czarna owca". Był to głos ojca Pio. W rok po święceniach kapłańskich, przebywający na studiach w Rzymie, ks. Karol Wojtyła odwiedził San Giovanni Rotondo i spotkał się ze stygmatykiem. "Ten stary kościół pozostaje dla mnie miejscem spotkania ze Sługą Bożym. Mam nadal przed oczami jego sylwetkę, jego obecność, jego słowa, jego Mszę św. odprawianą przed bocznym ołtarzem, następnie ten konfesjonał, gdzie sprawował Sakrament Pojednania" ? powiedział po latach Jan Paweł II. Kolejną datę, która połączyła te dwie wielkie postaci Kościoła, przyniósł rok 1962. Już jako biskup krakowski, Karol Wojtyła napisał do ojca Pio dwa listy w sprawie dr Wandy Półtawskiej. W pierwszym z nich prosił o modlitwę w intencji ciężko chorej lekarki: "Wielebny Ojcze, Proszę cię o modlitwę za pewną matkę czterech dziewczynek, mieszkającą w Krakowie, w Polsce (w czasie wojny pięć lat spędziła w obozie koncentracyjnym w Niemczech); jej zdrowie i również jej życie jest teraz zagrożone z powodu choroby nowotworowej. Módl się, by Bóg, za wstawiennictwem Najświętszej Panny, okazał jej samej i jej rodzinie swoje miłosierdzie. Zobowiązany w Chrystusie Karol Wojtyła" W drugim liście dziękował za wstawiennictwo u Boga i pisał o cudownym wyzdrowieniu z ciężkiej choroby: "Wielebny Ojcze, Kobieta mieszkająca w Krakowie, w Polsce, matka czterech dziewczynek, dnia 21 listopada, przed operacją chirurgiczną, nagle wyzdrowiała. Składajmy dzięki Bogu. Również Tobie, czcigodny Ojcze, składam moje serdeczne podziękowania w imieniu tej kobiety, jej męża i całej rodziny. W Chrystusie, Karol Wojtyła, wikariusz kapitulny krakowski" Jak na zakonnika przystało, nie wykazywał skłonności do rozrzutności. Zachowywał raczej skromność. Stale chodził w swym pierwszym habicie, a jego pokój stanowiło łóżko, klęcznik, szafka na ubrania, szafka na książki i krzyż. Zawsze zachowywał spokój. Nawet, gdy w nocy nękały go złe duchy. Doświadczył niezrozumiałych dla niego cierpień, których żaden lekarz nie był w stanie wytłumaczyć. Badali go najsłynniejsi specjaliści, jednakże na próżno. Nie mogli zmierzyć mu nawet gorączki, ponieważ wszystkie termometry od razu pękały z przegrzania. Kilkakrotnie ukazał mu się Chrystus. Posiadał oczywiście swoich zwolenników, jak i przeciwników. Niektórzy uważali, że stygmaty były jego własnym dziełem. Niezależnie od wszystkiego, do Kapucyna ciągnęły tłumy Zmarł o godz. 2.30 23 września 1968 w wieku 81 lat. Ojciec Pio był postacią niezmiernie oddaną Bogu i ówczesnym ludziom. Nic więc dziwnego, że 16 czerwca 2002 roku po uprzedniej beatyfikacji został wyniesiony na ołtarze przez papieża Jana Pawła II. Choć kapucyn z Pietrelciny już nie żyje, dla ludzkości pozostał ikoną obecności Boga i cudów w często tak trudnych czasach. Jego kanonizacja jest niezbitym dowodem na to, że jego życie może być dla kogoś wzorem.
Urodził się w Pietrelcinie, niedaleko Neapolu dnia 25 maja 1887 roku jako Francesco Forgione. W 1903 w wieku lat 16 wstąpił do zakonu kapucynów i przyjął imię Pio ? co znaczy pobożny. 1910 został wyświęcony na kapłana kościoła rzymskokatolickiego. Stygmaty ukazały się dnia 20 września 1918 roku. Ojciec Pio już jako dziecko lubił przebywać w kościele i służyć do mszy świętej. Bóg obdarzył go niezwykłymi zdolnościami. Wierzący przypisują mu dar czytania w duszach i uchodził za wielkiego ich znawcę. Do klasztoru w San Giovanni Rotondo przyjeżdżały tłumy, wśród nich pisarze, lekarze, artyści. Bywali tu nawet masoni i komuniści. Miał czas dla wszystkich. Wszystkie relacje ze spotkań z nim mówiły to samo: "Czytał mi w myślach". Każdego dnia po porannej mszy świętej siadał do konfesjonału. Bywały dni, że nie wychodził z niego przez dziewiętnaście godzin. Mimo że był surowy, ciągnęły do niego tłumy. "Nie dam cukierka temu, kto potrzebuje środków przeczyszczających" ? mawiał podobno ojciec Pio. Wyliczono, iż w ciągu całego życia wyspowiadał przeszło dwa miliony osób.
Włoska prasa rozpisywała się o pewnym wydarzeniu. Cesare Festa, pełniący jedną z najważniejszych funkcji w masonerii, przyjechał tu także. "Jestem zaskoczony, że pan tu przyszedł, przecież pan jest masonem" ? powiedział ojciec Pio. A kiedy Festa poprosił go o spowiedź, odmówił, twierdząc, że jest jeszcze za wcześnie. Po rozmowie z ojcem Pio, Festa odwiedził sanktuarium maryjne w Lourdes. Był to pierwszy przypadek, by mason odbył pielgrzymkę do tego miejsca. W rezultacie wyznał wiarę katolicką, po czym przedstawiciele loży masońskiej wykluczyli go ze swoich szeregów. Podobnie rozpoznał ojciec Pio sytuację duchową Giovanniego Bardazzi, szefa jednej z komórek partii komunistycznej we Włoszech. Uważał on Kościół za swojego wroga i mimo sprzeciwów praktykującej żony, zwalczał go przy najmniejszej okazji. "Chcę cię widzieć w San Giovanni Rotondo" ? powiedział do niego w czasie snu zakonnik z brodą, ubrany w brązowy habit. Sen ten powtarzał się tak długo, aż Bardazzi postanowił przełamać się i pojechać do San Giovanni. Gdy już się tam znalazł, przedzierając się przez tłum usłyszał: "Przyszła czarna owca". Był to głos ojca Pio. W rok po święceniach kapłańskich, przebywający na studiach w Rzymie, ks. Karol Wojtyła odwiedził San Giovanni Rotondo i spotkał się ze stygmatykiem. "Ten stary kościół pozostaje dla mnie miejscem spotkania ze Sługą Bożym. Mam nadal przed oczami jego sylwetkę, jego obecność, jego słowa, jego Mszę św. odprawianą przed bocznym ołtarzem, następnie ten konfesjonał, gdzie sprawował Sakrament Pojednania" ? powiedział po latach Jan Paweł II.
Kolejną datę, która połączyła te dwie wielkie postaci Kościoła, przyniósł rok 1962. Już jako biskup krakowski, Karol Wojtyła napisał do ojca Pio dwa listy w sprawie dr Wandy Półtawskiej. W pierwszym z nich prosił o modlitwę w intencji ciężko chorej lekarki:
"Wielebny Ojcze, Proszę cię o modlitwę za pewną matkę czterech dziewczynek, mieszkającą w Krakowie, w Polsce (w czasie wojny pięć lat spędziła w obozie koncentracyjnym w Niemczech); jej zdrowie i również jej życie jest teraz zagrożone z powodu choroby nowotworowej. Módl się, by Bóg, za wstawiennictwem Najświętszej Panny, okazał jej samej i jej rodzinie swoje miłosierdzie. Zobowiązany w Chrystusie Karol Wojtyła"
W drugim liście dziękował za wstawiennictwo u Boga i pisał o cudownym wyzdrowieniu z ciężkiej choroby: "Wielebny Ojcze, Kobieta mieszkająca w Krakowie, w Polsce, matka czterech dziewczynek, dnia 21 listopada, przed operacją chirurgiczną, nagle wyzdrowiała. Składajmy dzięki Bogu. Również Tobie, czcigodny Ojcze, składam moje serdeczne podziękowania w imieniu tej kobiety, jej męża i całej rodziny. W Chrystusie, Karol Wojtyła, wikariusz kapitulny krakowski"
Jak na zakonnika przystało, nie wykazywał skłonności do rozrzutności. Zachowywał raczej skromność. Stale chodził w swym pierwszym habicie, a jego pokój stanowiło łóżko, klęcznik, szafka na ubrania, szafka na książki i krzyż. Zawsze zachowywał spokój. Nawet, gdy w nocy nękały go złe duchy. Doświadczył niezrozumiałych dla niego cierpień, których żaden lekarz nie był w stanie wytłumaczyć. Badali go najsłynniejsi specjaliści, jednakże na próżno. Nie mogli zmierzyć mu nawet gorączki, ponieważ wszystkie termometry od razu pękały z przegrzania. Kilkakrotnie ukazał mu się Chrystus. Posiadał oczywiście swoich zwolenników, jak i przeciwników. Niektórzy uważali, że stygmaty były jego własnym dziełem. Niezależnie od wszystkiego, do Kapucyna ciągnęły tłumy Zmarł o godz. 2.30 23 września 1968 w wieku 81 lat.
Ojciec Pio był postacią niezmiernie oddaną Bogu i ówczesnym ludziom. Nic więc dziwnego, że 16 czerwca 2002 roku po uprzedniej beatyfikacji został wyniesiony na ołtarze przez papieża Jana Pawła II. Choć kapucyn z Pietrelciny już nie żyje, dla ludzkości pozostał ikoną obecności Boga i cudów w często tak trudnych czasach. Jego kanonizacja jest niezbitym dowodem na to, że jego życie może być dla kogoś wzorem.