Potrzebuje kartkę z dziennka Marcina Borowicza albo Andrzeja Radka z Syzyfowych prac tylko szybko ...
dziekuje wam <3
K1Speed
Mija kolejny dzień pobytu mojego w Klerykowie. Dziś podczas galówki ja wraz z moim nowym kolegą „Wilczkiem” poszliśmy za miasto przed nabożeństwem. Miało ono się odbyć w kościele o godzinie 10. Poszliśmy nad rzekę, która była zamarznięta. Następnie poszliśmy koło plantu kolejowego i tak brnęliśmy po śniegu prosto przed siebie tam gdzie nas poprowadzą nogi. Po pewnym czasie odczułem chłód i zrobiło mi się zimno. Postanowiłem wrócić do kościoła. Powiedziałem to Wilczkowi, który zaczął się na mnie przeraźliwie drzeć i wyzywać mnie od osłów i twierdząc że fagasuje księdzu i że jeszcze tego pożałuje. Nie będę cały czas przecież robił to co mu pasuje. Już i tak wiedziałem, że źle zrobiłem iż nie poszedłem na początek nabożeństwa. Za nim odszedłem wilczek pokazał mi jeszcze języka i coś wymruczał pod nosem. Ja co prędzej ruszyłem do kościoła. Mijałem różne ulice i przyglądałem się im z uwagą, gdyż nigdy jeszcze nie widziałem ich o tej porze, ponieważ siedziałem codziennie na lekcjach. Wreszcie bardzo zmęczony dotarłem do kościoła. Pchnąłem wielkie drzwi wschodowe i jak najciszej się tylko dało wsunąłem się do środka. Przeszedłem przez zimny przedsionek, który prowadził na chór. W przedsionku nikogo na szczęście nie było i cichutko jak tylko skradłem się do drzwi, które prowadziły na schody i do chóru. Nabożeństwo ciągle trwało. Drzwi były trochę stare dlatego przy otwieraniu trochę skrzypiały, ale naszczęście nikt nic nie słyszał. Nie mogłem dopuścić do tego aby mnie ktoś zobaczył a już tym bardziej nauczyciel śpiewu, gdyż mógłbym dostać od niego notę w jego dzienniku. Na wieży było ciemno tylko niektóre miejsca były oświetlone promieniami słonecznymi, które wpadały przez wąskie okna. Stopniowo zbliżałem się do chóru do którego należałem. Przenikał mnie mały dreszcz, serce biło mi jak opętane a nogi drżały całe ze strachu. Nagle pod samymi drzwiami ujrzałem postać ks. Wargulskiego, który jak było widać gorąco się modlił,trzymając ręce złożone i oczy mając zamknięte. Byłem tak panicznie przerażony że nawet bałem się oddychać. Wmyśli gorąco powtarzałem sobie, że już nigdy nie ucieknę z nabożeństwa. Wiedziałem że ksiądz jest bardzo surowy i wolałem nie wyobrażać sobie co będzie jak mnie zobaczy. Zacząłem się cofać do tyłu i natrafiłem na framugę okna do której wszedłem drżąc na całym ciele i przytulając się do muru nie odrywałem oczu z twarzy księdza. Nagle usłyszałem jak drzwi dolne się otwierają i kroki osoby biegnącej na górę. Zamarłem na moment i jakby chwilowo oderwałem się od świata nie wiedząc co się wokół mnie dzieje. Oczy na wierzch mi wylazły gdy tuż obok mnie prześlizgnął się inspektor gimnazjalny. Myślałem że zaraz zabraknie mi powietrza z przerażenia. Nie chcący usłyszałem rozmowę inspektora i księdza. Naprawdę nie chciałem tego słuchać, ale w mojej kryjówce wszystko było słychać, pomimo tego że rękoma zatykałem sobie uszy. Inspektor był zdenerwowany i wzburzony tym że nauczyciel śpiewu nie zaśpiewał hymnu w języku rosyjskim. Ksiądz powiedział że wcale nauczyciel nie jest winny, że to ona sam dokonał tego wyboru. Oświadczył że wszyscy uczniowie będą śpiewali hymn po polsku nie tylko dzisiaj, ale zawsze. Ksiądz z wielkim spokojem jak na razie wskazał inspektorowi drzwi do wyjścia i później spostrzegłem że jego dłoń wylądowała na ramieniu inspektora. Ten gwałtownie szarpnął księdza i skierował się w kierunku drzwi. Perfekt w tedy trzymają g mocno zaczął znosić go ze schodów. Całe to widowisko bardzo mnie rozbawiło i uszczęśliwiło i wyszedłem ze swojej kryjówki. Nie mogąc powstrzymać śmiechu zatkałem sobie usta rękami. Gdy ksiądz wyjrzał na korytarz upewniając się że nikt go nie spostrzegł postawił krok w ciemności i natknął się na mnie. Wtedy już byłem pewny że nic a nic mnie nie uratuje, wiedziałem że na pewno wyrzuca mnie z gimnazjum. Czułem paniczny lęk i nie mogłem poradzić sobie z moim emocjami. Mówiąc szczerz to zbierało mi się na łzy, które ledwo co powstrzymałem. Zdawałem sobie, że to co mnie spotkało to wyłącznie moja wina, gdyby nie uciekł z nabożeństwa było by inaczej. Niestety postąpiłem bezmyślnie i z zadartą głową i rozpaczliwą odwagą czekałem na „wyrok”. Ksiądz oczywiście zadawał mi wiele pytań dlaczego nie siedzę na chórze i czy wszystko słyszałem. Powiedziałem, że musiałem wyjść na dwór na momencik i z determinacja odpowiedziałem że wszystko widziałem. Ksiądz zdenerwowany zabronił mi komu kolwiek o tym opowiadać ani ojcu, ani kolegom ani nikomu innemu. Oczywiście, że przyrzekłem, że nic nie powiem, przecież i tak już wiele nabroiłem i nie chciałem zostać wyrzucony ze szkoły. Po zakończeniu nabożeństwa ruszyłem w stronę stancji i po dotarciu na miejsce od razu ruszyłem po długopis i wszystko opowiadam tobie mój kochany pamiętniku. Nie mogę przecież mówić nikomu o tym, jedynie ty możesz mnie wysłuchać. Pomimo tego że nie możesz mi doradzić, ani przemówić do mnie uwielbiam się tobie zwierzać, gdyż ty mnie nie krytykujesz i nie oceniasz. Teraz muszę już iść zająć się lekcjami później jeszcze coś pokreślę. Więc papa!!!