Treść „Dżumy” Alberta Camusa stanowi historia zarazy wOranie, mieście portowym w Algierii. Na jej tle dokonałpisarz analizy postaw moralnych kilku bohaterów w walce z dżumą oraz ich zachowań i reakcji na to, co wokół nich siędzieje. W zaistniałej sytuacji bohaterowie poczuli się bezradni, opuszczeni, bierni i przygnębieni. Musieli nagle zrezygnować z życia, jakie dotąd pędzili i przystosować się do nowych warunków, do rozłąki i nieustannego zagrożeniaśmiercią. Na podziw zasługuje w powieści jej głównybohater, doktor Bernard Rieux. Autor ustanowił go jednocześnie narratorem – kronikarzem przebiegu dżumy. Był lekarzem, swój zawód traktował jako powołanie i misję niesienia pomocy potrzebującym. Wiedział, że nie uda mu się pokonać epidemii, ponadto w tym czasie ciężko zachorowała mu żona, którą na krótko przed wybuchem epidemii wysłał do uzdrowiska, jednak to on właśnie zdecydował się na walkę. Stanął po stronie słabych, chorych, umierających, pokonanych przez dżumę. Bez zastanowienia narażał własne życie, jeżdżąc przez całą dobą do chorych, organizując szpitale, kwarantanny, oddziały sanitarne. Pracował bez wytchnienia, poszukując skutecznego lekarstwa, które uodporniłoby ludzi przeciwko zarazie. W pewnym momencie przyszła wiadomość, że żona, którą bardzo kochał, zmarła w sanatorium. Nawet wtedy się nie poddał. Równie boleśnie odczuł śmierć przyjaciela, Tarrou, który ramię w ramię z nim walczył z zarazą. Był tolerancyjny, nie potępiał Cottarda i rozumiał postawę Ramberta. Jean Tarrou był synem prokuratora generalnego. Gdy dowiedział się, że jego ojciec uczestniczy w egzekucjach skazańców, uciekł z domu i od tej pory walczył z każdym przejawem śmierci. Podczas epidemii dżumy w Oranie organizował oddziały sanitarne, zajmował się przewozem i izolowaniem chorych. Uważał, że brak zaangażowania w tę walkę byłby zgodą na zło. Podobnie na uwagę zasługują inni, np. dziennikarz Raymond Rambert, który znalazł się w mieście i został w nim uwięziony przypadkowo. Przybył do Oranu z Paryża w celu przeprowadzenia ankiety o warunkach życia Arabów i tu zaskoczyła go zaraza. Za wszelką cenę usiłował początkowo wydostać się z miasta, ponieważ nie czuł się z nim w żaden sposób związany i nie chciał rezygnować dla obcych ludzi ze szczęścia osobistego (w Paryżu została ukochana przez niego kobieta). W ostatniej chwili, gdy droga ucieczki stanęła przed nim otworem, zrezygnował z niej dobrowolnie i został. Poczułsolidarność z cierpiącymi i umierającymi, stawiając dobro ogółu ponad własne szczęście. Pomagał potrzebującym również skromny urzędnik, Joseph Grand. Był to poczciwy człowiek, którego porzuciła żona i który mimo to nadal ją kochał. To on uniemożliwił Cottardowi popełnienie samobójstwa. Pracował w oddziałach sanitarnych z poświęceniem, sadził nawet, że umrze. Wyzdrowiał jednak i powrócił do rozpoczętego przed epidemią dzieła, którym planował zadziwić krytyków (poza pierwsze zdanie powieści nigdy dotąd nie udało mu się wyjść). O jego literackiej pasji doktor Rieux wyrażał się z szacunkiem, uważając, że każdy ma prawo do postępowania zgodnego z własnym wyborem. Ciekawą postacią był także ojciec Paneloux, jezuita, który początkowo głosił, że dżuma jest słuszną karą za grzechy. Uznawał tylko konieczność modlitwy i pokuty. Dopiero będąc świadkiem strasznej śmierci w męczarniach małego synka sędziego Othona, przeżył wstrząs i zmienił swoje stanowisko wobec dżumy. Zrozumiał, że musi z nią czynnie walczyć i w walce tej oddał życie. W powieści pokazani są tez ludzie źli, jak Cottard, który cieszył się z epidemii, gdyż obawiał się aresztowania za jakieś przestępstwo, a w czasie dżumy nikt nie interesował się przestępcami. Nie walczył z zarazą, gdyż tylko podczas jej trwania czuł się bezpieczny. Wcześniej, obawiając się aresztowania, usiłował popełnić samobójstwo. Gdy epidemia minęła, z rozpaczy zaczął strzelać z okien swego mieszkania do świętującego na ulicach tłumu, aż został pojmany przez policję. Camus, przekonany o sile moralnej swych bohaterów, postuluje ideę czynnego zaangażowania człowieka w walkę ze złem, gdyż uważa, że bierne przyglądanie się mu oznacza zgodę na nie.
Treść „Dżumy” Alberta Camusa stanowi historia zarazy wOranie, mieście portowym w Algierii. Na jej tle dokonałpisarz analizy postaw moralnych kilku bohaterów w walce z dżumą oraz ich zachowań i reakcji na to, co wokół nich siędzieje. W zaistniałej sytuacji bohaterowie poczuli się bezradni, opuszczeni, bierni i przygnębieni. Musieli nagle zrezygnować z życia, jakie dotąd pędzili i przystosować się do nowych warunków, do rozłąki i nieustannego zagrożeniaśmiercią. Na podziw zasługuje w powieści jej głównybohater, doktor Bernard Rieux. Autor ustanowił go jednocześnie narratorem – kronikarzem przebiegu dżumy. Był lekarzem, swój zawód traktował jako powołanie i misję niesienia pomocy potrzebującym. Wiedział, że nie uda mu się pokonać epidemii, ponadto w tym czasie ciężko zachorowała mu żona, którą na krótko przed wybuchem epidemii wysłał do uzdrowiska, jednak to on właśnie zdecydował się na walkę. Stanął po stronie słabych, chorych, umierających, pokonanych przez dżumę. Bez zastanowienia narażał własne życie, jeżdżąc przez całą dobą do chorych, organizując szpitale, kwarantanny, oddziały sanitarne. Pracował bez wytchnienia, poszukując skutecznego lekarstwa, które uodporniłoby ludzi przeciwko zarazie. W pewnym momencie przyszła wiadomość, że żona, którą bardzo kochał, zmarła w sanatorium. Nawet wtedy się nie poddał. Równie boleśnie odczuł śmierć przyjaciela, Tarrou, który ramię w ramię z nim walczył z zarazą. Był tolerancyjny, nie potępiał Cottarda i rozumiał postawę Ramberta. Jean Tarrou był synem prokuratora generalnego. Gdy dowiedział się, że jego ojciec uczestniczy w egzekucjach skazańców, uciekł z domu i od tej pory walczył z każdym przejawem śmierci. Podczas epidemii dżumy w Oranie organizował oddziały sanitarne, zajmował się przewozem i izolowaniem chorych. Uważał, że brak zaangażowania w tę walkę byłby zgodą na zło. Podobnie na uwagę zasługują inni, np. dziennikarz Raymond Rambert, który znalazł się w mieście i został w nim uwięziony przypadkowo. Przybył do Oranu z Paryża w celu przeprowadzenia ankiety o warunkach życia Arabów i tu zaskoczyła go zaraza. Za wszelką cenę usiłował początkowo wydostać się z miasta, ponieważ nie czuł się z nim w żaden sposób związany i nie chciał rezygnować dla obcych ludzi ze szczęścia osobistego (w Paryżu została ukochana przez niego kobieta). W ostatniej chwili, gdy droga ucieczki stanęła przed nim otworem, zrezygnował z niej dobrowolnie i został. Poczułsolidarność z cierpiącymi i umierającymi, stawiając dobro ogółu ponad własne szczęście. Pomagał potrzebującym również skromny urzędnik, Joseph Grand. Był to poczciwy człowiek, którego porzuciła żona i który mimo to nadal ją kochał. To on uniemożliwił Cottardowi popełnienie samobójstwa. Pracował w oddziałach sanitarnych z poświęceniem, sadził nawet, że umrze. Wyzdrowiał jednak i powrócił do rozpoczętego przed epidemią dzieła, którym planował zadziwić krytyków (poza pierwsze zdanie powieści nigdy dotąd nie udało mu się wyjść). O jego literackiej pasji doktor Rieux wyrażał się z szacunkiem, uważając, że każdy ma prawo do postępowania zgodnego z własnym wyborem. Ciekawą postacią był także ojciec Paneloux, jezuita, który początkowo głosił, że dżuma jest słuszną karą za grzechy. Uznawał tylko konieczność modlitwy i pokuty. Dopiero będąc świadkiem strasznej śmierci w męczarniach małego synka sędziego Othona, przeżył wstrząs i zmienił swoje stanowisko wobec dżumy. Zrozumiał, że musi z nią czynnie walczyć i w walce tej oddał życie. W powieści pokazani są tez ludzie źli, jak Cottard, który cieszył się z epidemii, gdyż obawiał się aresztowania za jakieś przestępstwo, a w czasie dżumy nikt nie interesował się przestępcami. Nie walczył z zarazą, gdyż tylko podczas jej trwania czuł się bezpieczny. Wcześniej, obawiając się aresztowania, usiłował popełnić samobójstwo. Gdy epidemia minęła, z rozpaczy zaczął strzelać z okien swego mieszkania do świętującego na ulicach tłumu, aż został pojmany przez policję. Camus, przekonany o sile moralnej swych bohaterów, postuluje ideę czynnego zaangażowania człowieka w walkę ze złem, gdyż uważa, że bierne przyglądanie się mu oznacza zgodę na nie.