Odpowiedź:W pewnej wiosce mieszkało raz czterech głuchych. Jeden był pastuchem, drugi zarabiał wspinając się na drzewa palmowe i ściągając, sok trzeci gospodarował, czwarty był naczelnikiem woski.
Pewnego ranka pastuch stwierdził, że niema bydła. Długo szukał ale nie było po nim śladu. Zapytał więc siedzącego na palmie sąsiada, czy nie widział jego bydła. Drugi głuchy nic nie usłyszał, ale myślał, że sąsiad pyta go o drzewo palmowe. Pokazał więc niewielki gaik palmowy, który rósł opodal i powiedział, że to drzewo co na nim siedzi – dało dużo soku, dlatego niech poszuka w gaju innego.
Głuchy pastuch pomyślał, że sąsiad wiedzy tam bydło, toteż podziękował mu pięknie i wyruszył w drogę. Dziwnym trafem znalazł w gaju bydło i szczęśliwy wyruszył w kierunku swego domu. Ponieważ był zmęczony, toteż postanowił skrócić sobie drogę przez pola rolnika, który właśnie wypala chwasty. Zapytał go też przy okazji, czy to nie rolnik ukradł jego bydło. Rolnik nie usłyszał, ale powiedział, że dopiero będzie orał rolę. Hodowca zrozumiał, że rolnik jest nie użyty, najpierw chciał ukraść bydło, a teraz niech na dodatek nie chce go przepuścić przez swój ugór.
Wreszcie skoczyli na siebie z pięściami i obaj poszli do chaty naczelnika wioski skarżyć się wzajem.
A zdarzyło się, że naczelnik wioski nie mógł się tego ranka ani rusz dogadać z własną żoną. A na koniec zbił ją porządne. Zabrała się kobieta z domu, machnęła ręką na wszystko i poszła do swojej matki. A tym czasem nadchodzą pastuch i gospodarz: jeden oskarża drugiego o napaść, a drugi pierwszego, przy tym obaj wymachują rękami niby opętani, jakby im to miało pomóc przekonać naczelnika o słuszność w sprawie. Wtedy naczelni spuścił tylko głowę i rozłożył ręce.
- Idzie już sobie. Nie ma co się za nią wstawiać- i tak nie chcę z powrotem.
Na to pastuch i gospodarz ( a pamiętacie o tym- że obaj byli głusi ) pomyśleli. ”Nie ma co już naszą skargę rozpatrzył” I każdy wrócił do swojego domu
Odpowiedź:W pewnej wiosce mieszkało raz czterech głuchych. Jeden był pastuchem, drugi zarabiał wspinając się na drzewa palmowe i ściągając, sok trzeci gospodarował, czwarty był naczelnikiem woski.
Pewnego ranka pastuch stwierdził, że niema bydła. Długo szukał ale nie było po nim śladu. Zapytał więc siedzącego na palmie sąsiada, czy nie widział jego bydła. Drugi głuchy nic nie usłyszał, ale myślał, że sąsiad pyta go o drzewo palmowe. Pokazał więc niewielki gaik palmowy, który rósł opodal i powiedział, że to drzewo co na nim siedzi – dało dużo soku, dlatego niech poszuka w gaju innego.
Głuchy pastuch pomyślał, że sąsiad wiedzy tam bydło, toteż podziękował mu pięknie i wyruszył w drogę. Dziwnym trafem znalazł w gaju bydło i szczęśliwy wyruszył w kierunku swego domu. Ponieważ był zmęczony, toteż postanowił skrócić sobie drogę przez pola rolnika, który właśnie wypala chwasty. Zapytał go też przy okazji, czy to nie rolnik ukradł jego bydło. Rolnik nie usłyszał, ale powiedział, że dopiero będzie orał rolę. Hodowca zrozumiał, że rolnik jest nie użyty, najpierw chciał ukraść bydło, a teraz niech na dodatek nie chce go przepuścić przez swój ugór.
Wreszcie skoczyli na siebie z pięściami i obaj poszli do chaty naczelnika wioski skarżyć się wzajem.
A zdarzyło się, że naczelnik wioski nie mógł się tego ranka ani rusz dogadać z własną żoną. A na koniec zbił ją porządne. Zabrała się kobieta z domu, machnęła ręką na wszystko i poszła do swojej matki. A tym czasem nadchodzą pastuch i gospodarz: jeden oskarża drugiego o napaść, a drugi pierwszego, przy tym obaj wymachują rękami niby opętani, jakby im to miało pomóc przekonać naczelnika o słuszność w sprawie. Wtedy naczelni spuścił tylko głowę i rozłożył ręce.
- Idzie już sobie. Nie ma co się za nią wstawiać- i tak nie chcę z powrotem.
Na to pastuch i gospodarz ( a pamiętacie o tym- że obaj byli głusi ) pomyśleli. ”Nie ma co już naszą skargę rozpatrzył” I każdy wrócił do swojego domu
Wyjaśnienie:sorry że tak się rozpisałem