Zatrzymujemy się na odpoczynek przy Big Banana: kicz nad kicze, gigantyczny plastikowy banan. Ale skoro tu jesteśmy, można go obejrzeć, przecież to symbol miasta COFFS HARBOUR i okolicy słynącej z plantacji bananowców. Australijczycy mają wyjątkowe upodobanie do Big Things. W każdym regionie umieszczają jakiś wielki charakterystyczny symbol. Mogą to być: krewetka, kalosz, kula bilardowa, ananas, butelka czy inne osobliwości. Słynne BYRON BAY, ulubiona przez młodych ludzi baza wakacyjna, w sezonie bywa tak zapchane kamperami, że trudno znaleźć wolne miejsce parkingowe. Wieczorami z setek domków na kółkach rozbrzmiewa muzyka w klimatach Hendrixa i Marleya, unosi się zapach kadzidełek, potraw i przeróżnych używek, kwitnie życie towarzyskie. Nikt nie przejmuje się zakazem nocowania na parkingach, bo starzy wyjadacze wiedzą, że policja szykuje nalot na kampery tuż przed 5.00 rano. Trzeba wtedy wyskoczyć z łóżka w samych majtkach, zrobić autem kilka rundek przyległymi uliczkami i wrócić na miejsce. Niestety, doświadczenie to zdobywamy dopiero po pierwszym mandacie. Niby jeden z solidarnych kamperowiczów zapukał znacząco w nasz samochód przed „godziną zero”, ale znak rozumiemy dopiero po pięciu minutach, gdy policja wlepia nam mandat. W Australii z władzą się nie dyskutuje. Obeznany z tutejszymi zwyczajami Holender, widząc Norberta wpatrującego się w kwitek na 80 dolarów, mówi: – No worries mate! Nie przejmuj się... Jest wspaniały poranek, nocowałeś tuż nad oceanem i wszystko tylko za 80 dolarów! Trudno o tańszy nocleg w tym mieście. Życzliwi ludzie i piękna pogoda witają nas w QUEENSLAND. Notuje się tu aż 340 słonecznych dni w roku! Klimat wiecznie panujących wakacji, świetne warunki na uprawianie sportów wodnych, Wielka Rafa Koralowa i białe piaski wysp Withsundays. W Brisbane wrażenie robi fantazja planistów przestrzeni miejskiej: w ścisłym centrum pośród egzotycznej roślinności ulokowane są kąpieliska z wodą tak czystą, że bez obawy można w nich popływać. Przechodzimy przez słynny Story Bridge, spacerujemy po ogrodzie botanicznym i Queen Elizabeth St. Mimo że nie przepadamy za miejską dżunglą, tu czujemy się naprawdę dobrze. W Australia zoo oddalonym „zaledwie” 76 km od miasta (na tym kontynencie odległości ocenia się według innej skali niż w Polsce) oglądamy pokaz karmienia krokodyli, wysłuchujemy niezwykłych i zabawnych opowieści o koalach, przytulamy się do aksamitnego w dotyku pytona i dostajemy porcję ciekawostek z życia Steve’a Irwina, legendarnego łowcy krokodyli i jego żony Terri.
Zatrzymujemy się na odpoczynek przy Big Banana: kicz nad kicze, gigantyczny plastikowy banan. Ale skoro tu jesteśmy, można go obejrzeć, przecież to symbol miasta COFFS HARBOUR i okolicy słynącej z plantacji bananowców. Australijczycy mają wyjątkowe upodobanie do Big Things. W każdym regionie umieszczają jakiś wielki charakterystyczny symbol. Mogą to być: krewetka, kalosz, kula bilardowa, ananas, butelka czy inne osobliwości. Słynne BYRON BAY, ulubiona przez młodych ludzi baza wakacyjna, w sezonie bywa tak zapchane kamperami, że trudno znaleźć wolne miejsce parkingowe. Wieczorami z setek domków na kółkach rozbrzmiewa muzyka w klimatach Hendrixa i Marleya, unosi się zapach kadzidełek, potraw i przeróżnych używek, kwitnie życie towarzyskie. Nikt nie przejmuje się zakazem nocowania na parkingach, bo starzy wyjadacze wiedzą, że policja szykuje nalot na kampery tuż przed 5.00 rano. Trzeba wtedy wyskoczyć z łóżka w samych majtkach, zrobić autem kilka rundek przyległymi uliczkami i wrócić na miejsce. Niestety, doświadczenie to zdobywamy dopiero po pierwszym mandacie. Niby jeden z solidarnych kamperowiczów zapukał znacząco w nasz samochód przed „godziną zero”, ale znak rozumiemy dopiero po pięciu minutach, gdy policja wlepia nam mandat. W Australii z władzą się nie dyskutuje. Obeznany z tutejszymi zwyczajami Holender, widząc Norberta wpatrującego się w kwitek na 80 dolarów, mówi: – No worries mate! Nie przejmuj się... Jest wspaniały poranek, nocowałeś tuż nad oceanem i wszystko tylko za 80 dolarów! Trudno o tańszy nocleg w tym mieście. Życzliwi ludzie i piękna pogoda witają nas w QUEENSLAND. Notuje się tu aż 340 słonecznych dni w roku! Klimat wiecznie panujących wakacji, świetne warunki na uprawianie sportów wodnych, Wielka Rafa Koralowa i białe piaski wysp Withsundays. W Brisbane wrażenie robi fantazja planistów przestrzeni miejskiej: w ścisłym centrum pośród egzotycznej roślinności ulokowane są kąpieliska z wodą tak czystą, że bez obawy można w nich popływać. Przechodzimy przez słynny Story Bridge, spacerujemy po ogrodzie botanicznym i Queen Elizabeth St. Mimo że nie przepadamy za miejską dżunglą, tu czujemy się naprawdę dobrze. W Australia zoo oddalonym „zaledwie” 76 km od miasta (na tym kontynencie odległości ocenia się według innej skali niż w Polsce) oglądamy pokaz karmienia krokodyli, wysłuchujemy niezwykłych i zabawnych opowieści o koalach, przytulamy się do aksamitnego w dotyku pytona i dostajemy porcję ciekawostek z życia Steve’a Irwina, legendarnego łowcy krokodyli i jego żony Terri.