Najpierw ja,potem inni.Przedewszystkim powinnam przestrzegać przykazań i żyć jak nakazał Jezus.Jeśli spotkam na swej drodze ateistę,nie powinnam w żaden sposób wyśmiewać jego wiary,lecz delikatnie próbować nachylać go na drogę Jezusa.I również w przy innych możliwych okazjach,powinnam zachowywać się jak chrześcijanka i głosić Słowo Boże np.delikatnie pouczać koleżanki/kolegów którzy oddalają się lub już są daleko od Boga.
W ostatnim czasie otrzymuję sporo listów dotyczących sposobu głoszenia Ewangelii. Powstała bowiem wśród chrześcijan kontrowersja, czy głosić Ewangelię w sposób stanowczy, wzywając od razu ludzi do pokuty, czy też na samym początku raczej zachęcać do posmakowania odrobiny nauki Chrystusa.
Oto krótki cytat z takiego listu:
„Czy uwaza Pan, ze powinnismy bedac tymi swietymi od razu wskazywac grzesznym ludziom ich grzech? Czy nie uwaza Pan, ze najpierw powinnismy budowac srodowisko, gdzie czuliby sie dobrze, gdzie mogliby z nami rozmawiac normalnie, jak rowny z rownym, bez osadzania i wytykania bledow?”
Po pierwsze Ewangelia to zespół nauk naszego Pana Jezusa Chrystusa i tylko prezentowana kompleksowo za prawdziwą Ewangelię może uchodzić. Nasz Pan, Jezus, głosił na ten przykład, żeby nie martwić się zbytnio o dzień jutrzejszy. Jest to nauka prawdziwa, dobra, ale sama w sobie nie stanowi zbawczej Ewangelii, gdyby potraktować ją wyrywkowo i pominąć inne nauki. Dlatego nie można głosić Ewangelii bez mowy o krzyżu, o grzechu i opamiętaniu się. Nie można nawracać ludzi nie wzywając ich od odwrócenia się od mód, obyczajów i złych, światowych nawyków.
Po drugie należy pamiętać, że nie znamy dnia ani godziny, kiedy powróci nasz Pan, nie wiemy ile czasu pozostało ludziom, zanim spadnie na nim gniew Boży. Jak więc możemy odwlekać moment przedstawienia im całej prawdy? Czy zapowiedź Pana Jezusa o Jego niespodziewanym powrocie nie ponagla nas, aby głosić prawdę, wzywać do nawrócenia, a nie tylko „budować środowisko”, gdzie ludzie czuliby się dobrze?
Ostatnia wypowiedź Pana Jezusa, którą odnajdujemy w ostatnim rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza wzywa nas, byśmy:
- wyszli
- głosili
- chrzcili
- uczyli wszystkiego, co przykazał Pan Jezus.
Nie widzę zatem możliwości zgody na głoszenie tzw. ewangelii w formie pustych koncertów bez przesłania, organizacji grillów, pogawędek, kursów języka angielskiego, spotkań miłośników wypraw górskich, wspólnych połowów ryb. Wydarzenia takie, choć pomocne i miłe, bez mowy o grzechu i opamiętaniu nie są warte zbyt wiele. Mało tego, utwierdzają pogan w ich nieświadomości i konfirmują ich przekonanie o tym, że kroczą słuszną drogą. Droga ta jednak wiedzie na zatracenie.
Najpierw ja,potem inni.Przedewszystkim powinnam przestrzegać przykazań i żyć jak nakazał Jezus.Jeśli spotkam na swej drodze ateistę,nie powinnam w żaden sposób wyśmiewać jego wiary,lecz delikatnie próbować nachylać go na drogę Jezusa.I również w przy innych możliwych okazjach,powinnam zachowywać się jak chrześcijanka i głosić Słowo Boże np.delikatnie pouczać koleżanki/kolegów którzy oddalają się lub już są daleko od Boga.
W ostatnim czasie otrzymuję sporo listów dotyczących sposobu głoszenia Ewangelii. Powstała bowiem wśród chrześcijan kontrowersja, czy głosić Ewangelię w sposób stanowczy, wzywając od razu ludzi do pokuty, czy też na samym początku raczej zachęcać do posmakowania odrobiny nauki Chrystusa.
Oto krótki cytat z takiego listu:
„Czy uwaza Pan, ze powinnismy bedac tymi swietymi od razu wskazywac grzesznym ludziom ich grzech? Czy nie uwaza Pan, ze najpierw powinnismy budowac srodowisko, gdzie czuliby sie dobrze, gdzie mogliby z nami rozmawiac normalnie, jak rowny z rownym, bez osadzania i wytykania bledow?”
Po pierwsze Ewangelia to zespół nauk naszego Pana Jezusa Chrystusa i tylko prezentowana kompleksowo za prawdziwą Ewangelię może uchodzić. Nasz Pan, Jezus, głosił na ten przykład, żeby nie martwić się zbytnio o dzień jutrzejszy. Jest to nauka prawdziwa, dobra, ale sama w sobie nie stanowi zbawczej Ewangelii, gdyby potraktować ją wyrywkowo i pominąć inne nauki. Dlatego nie można głosić Ewangelii bez mowy o krzyżu, o grzechu i opamiętaniu się. Nie można nawracać ludzi nie wzywając ich od odwrócenia się od mód, obyczajów i złych, światowych nawyków.
Po drugie należy pamiętać, że nie znamy dnia ani godziny, kiedy powróci nasz Pan, nie wiemy ile czasu pozostało ludziom, zanim spadnie na nim gniew Boży. Jak więc możemy odwlekać moment przedstawienia im całej prawdy? Czy zapowiedź Pana Jezusa o Jego niespodziewanym powrocie nie ponagla nas, aby głosić prawdę, wzywać do nawrócenia, a nie tylko „budować środowisko”, gdzie ludzie czuliby się dobrze?
Ostatnia wypowiedź Pana Jezusa, którą odnajdujemy w ostatnim rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza wzywa nas, byśmy:
- wyszli
- głosili
- chrzcili
- uczyli wszystkiego, co przykazał Pan Jezus.
Nie widzę zatem możliwości zgody na głoszenie tzw. ewangelii w formie pustych koncertów bez przesłania, organizacji grillów, pogawędek, kursów języka angielskiego, spotkań miłośników wypraw górskich, wspólnych połowów ryb. Wydarzenia takie, choć pomocne i miłe, bez mowy o grzechu i opamiętaniu nie są warte zbyt wiele. Mało tego, utwierdzają pogan w ich nieświadomości i konfirmują ich przekonanie o tym, że kroczą słuszną drogą. Droga ta jednak wiedzie na zatracenie.