„Gdzie jest Mikołaj” to film familijny i świąteczny, bo opowiada o świętach i ich bohaterze, który rozdaje dzieciom prezenty. Mikołaj nie jest tu jednak w centrum uwagi. Prym wiodą: ośmioletni chłopiec o imieniu Max i niezwykły łoś – Pan Łoś. Ten pierwszy przestał wierzyć w Świętego Mikołaja już jakiś czas temu, a nadchodzące święta zapowiadają się dla niego i jego najbliższych smutno. Rodzice chłopca rozwiedli się. Tata zostawił mamę, Maxa i jego siostrę i związał się z inną kobietą. Chłopcu trudno się z tym pogodzić. Pewnej nocy jest on świadkiem niezwykłego wydarzenia. Do garażu wpada coś wielkiego z nieba, robiąc dziurę w dachu. Okazuje się, że jest to łoś, który nie dość, że potrafi latać, to jeszcze mówi ludzkim głosem. Jego latanie widocznie nie jest doskonałe, bo w trakcie próbnego lotu ze Świętym Mikołajem coś poszło nie tak i obydwaj spadli na ziemię. Łoś okazuje się świetnym kompanem i wkrótce zostaje przyjacielem Maxa. Kłopot w tym, że na dłuższą metę nie da się go ukryć przed najbliższymi, a co gorsza przed sąsiadem, zapalonym myśliwym. No i trzeba łosia jeszcze wykarmić, a zwierzę potrzebuje sporo zjeść. Kiedy w domu Maxa pojawia się sam Mikołaj w towarzystwie babci chłopca, zaczyna się cała seria zabawnych, ale i niebezpiecznych zdarzeń. Max i jego rodzina przeżyją niesamowite chwile. Podobnie sam Mikołaj, któremu trudno będzie wrócić do siebie. A czas nagli, dzieci czekają przecież na prezenty.
„Gdzie jest Mikołaj” to obraz, który zachwyca zimową scenerią. Najmłodszym z pewnością przypadnie do gustu postać Pana Łosia – mechaniczna konstrukcja, sterowana różnymi sposobami, która wygląda jak prawdziwe zwierzę i prowadzi ciekawe dialogi z chłopcem. Film śmieszy, bawi i mówi o rzeczach ważnych: o poczuciu bliskości i więzi pomimo oddalenia i braku obecności i o pięknej idei obdarowywania prezentami na Gwiazdkę. To, że kogoś nie widzimy na co dzień, nie przebywamy z nim, nie oznacza, że go w naszym życiu nie ma, albo, że o nas nie dba. To, dzięki przygodzie z Mikołajem i Panem Łosiem, uzmysławia sobie Max. Łatwiej mu pogodzić się z odejściem ojca i nawiązać z nim ponownie więź. Podobnie to, że nie widzimy Świętego Mikołaja, nie oznacza, że go nie ma. Co roku przekonuje nas przecież, że istnieje
Odpowiedź:
„Gdzie jest Mikołaj” to film familijny i świąteczny, bo opowiada o świętach i ich bohaterze, który rozdaje dzieciom prezenty. Mikołaj nie jest tu jednak w centrum uwagi. Prym wiodą: ośmioletni chłopiec o imieniu Max i niezwykły łoś – Pan Łoś. Ten pierwszy przestał wierzyć w Świętego Mikołaja już jakiś czas temu, a nadchodzące święta zapowiadają się dla niego i jego najbliższych smutno. Rodzice chłopca rozwiedli się. Tata zostawił mamę, Maxa i jego siostrę i związał się z inną kobietą. Chłopcu trudno się z tym pogodzić. Pewnej nocy jest on świadkiem niezwykłego wydarzenia. Do garażu wpada coś wielkiego z nieba, robiąc dziurę w dachu. Okazuje się, że jest to łoś, który nie dość, że potrafi latać, to jeszcze mówi ludzkim głosem. Jego latanie widocznie nie jest doskonałe, bo w trakcie próbnego lotu ze Świętym Mikołajem coś poszło nie tak i obydwaj spadli na ziemię. Łoś okazuje się świetnym kompanem i wkrótce zostaje przyjacielem Maxa. Kłopot w tym, że na dłuższą metę nie da się go ukryć przed najbliższymi, a co gorsza przed sąsiadem, zapalonym myśliwym. No i trzeba łosia jeszcze wykarmić, a zwierzę potrzebuje sporo zjeść. Kiedy w domu Maxa pojawia się sam Mikołaj w towarzystwie babci chłopca, zaczyna się cała seria zabawnych, ale i niebezpiecznych zdarzeń. Max i jego rodzina przeżyją niesamowite chwile. Podobnie sam Mikołaj, któremu trudno będzie wrócić do siebie. A czas nagli, dzieci czekają przecież na prezenty.
„Gdzie jest Mikołaj” to obraz, który zachwyca zimową scenerią. Najmłodszym z pewnością przypadnie do gustu postać Pana Łosia – mechaniczna konstrukcja, sterowana różnymi sposobami, która wygląda jak prawdziwe zwierzę i prowadzi ciekawe dialogi z chłopcem. Film śmieszy, bawi i mówi o rzeczach ważnych: o poczuciu bliskości i więzi pomimo oddalenia i braku obecności i o pięknej idei obdarowywania prezentami na Gwiazdkę. To, że kogoś nie widzimy na co dzień, nie przebywamy z nim, nie oznacza, że go w naszym życiu nie ma, albo, że o nas nie dba. To, dzięki przygodzie z Mikołajem i Panem Łosiem, uzmysławia sobie Max. Łatwiej mu pogodzić się z odejściem ojca i nawiązać z nim ponownie więź. Podobnie to, że nie widzimy Świętego Mikołaja, nie oznacza, że go nie ma. Co roku przekonuje nas przecież, że istnieje